4 lip 2016

Emily Giffin #5 - "Siedem lat później"


   Nie wiem jak wy, ale ja uwielbiam kiedy książki pisane przez jednego autora w którymś momencie się ze sobą łączą. I wcale nie musi być to jakiś bliski stosunek, który wpływa na całą fabułę, ale mały szczegół, który dodaje fabule smaczku.
   Pamiętacie Bena i Rachel z książki „Coś pożyczonego”? W tamtej książce ani razu nie było wspomniane, że Ben ma siostrę; a przynajmniej ja nic takiego nie znalazłam, chociaż specjalnie przewertowałam książkę raz jeszcze, żeby się upewnić. Jak okazało się cztery części później, miał siostrę o imieniu Tessa. I byli na tyle do siebie podobni, że także ona odwołała ślub kilka dni przed ceremonią.

   Jednak to miało miejsce siedem lat wcześniej niż opisana w książce fabuła; teraz Tessa jest szczęśliwą żoną Nicka, chirurga plastycznego, który operuje głównie dzieci poparzone wskutek nieszczęśliwych wypadków. Sami mają dwójkę pociech – dziewczynę i chłopca – i tworzą tak bardzo typową amerykańską rodzinę, jak tylko można sobie wyobrazić. Tessa, aby bardziej przypasować się do tego wizerunku, zrezygnowała ze swojej pracy i postanowiła być żoną i mamą na pełen etat, żeby wszyscy domownicy byli szczęśliwi i czuli to tandetne ciepło domowego ogniska.

   Przeciwieństwo tej idealnej rodziny z przedmieść stanowi życie Valerie – to prawniczka, która po krótkim i intensywnym romansie z mężczyzną o imieniu Lionel, zaszła w ciążę i urodziła synka. Doskonale wiedziała, że nie ma czego się spodziewać po mężczyźnie o takim imieniu i została samotną matką, która przy pomocy brata bliźniaka i lekko apodyktycznej rodzicielki, stawiała czoło problemom związanym z rodzicielstwem.

   Pewnego dnia synek Valerie – Charlie, wpadł do ogniska, oparzając sobie całą rękę i połowę twarzy. Jego przypadkiem zajął się Nick, który niespodziewanie poczuł wielką odpowiedzialność za tą dwójkę. A że czytujecie książki i wiecie jak wygląda życie, domyślacie się co wydarzyło się później.
   Opiekuńczy mężczyźni tak już mają, że gdy poczują się odpowiedzialni za jakąś kobietę – szczególnie jeśli jest to piękna, samotna matka uroczego ładnego chłopca - to niedługo później się w niej zakochują. Tak już ten świat funkcjonuje, więc nic dziwnego, że w niedługim czasie Tessa zaczęła podejrzewać swojego męża o niewierność. I zaczęła się zastanawiać czy to, że porzuciła pracę i została opiekunką domowego ogniska, przyczyniło się do tego, że jej inteligentny i światowy mąż stracił nią zainteresowanie? Zaczął postrzegać ją jak zwykłą kurę domową, która nie ma nic do powiedzenia oprócz tego, jak zachowywały się dzieci i co tego dnia leciało w telewizji śniadaniowej?

„Najwyraźniej uświadomił sobie, co właśnie dał mi do zrozumienia. Że nie zdradziłby swojej żony, miłości swojego życia. Że ludzie nie zdradzają tych, których naprawdę kochają.”

   Ta książka to też historia o wybaczaniu; czy można wybaczyć zdradę? Czy człowiek jest na tyle silny, aby na nowo zaufać drugiej osobie i iść z nią przez życie, bez szukania śladów szminki na kołnierzyku czy obcych numerów telefonów w komórce? I czy w ogóle ponowne zaufanie ma sens? Przeczytałam już wiele historii, w których kobiety i mężczyźni stawali na obu stanowiskach; jedni żałowali, że dały swoim najwspanialszym drugą szansę, bo znowu zostali zranieni. Inni cieszyli się ze swojej odwagi, bo później ich związek się umocnił i polepszył.
   Nie wiem co zrobiłabym na miejscu Tessy i nie chcę nigdy mieć takiego dylematu.

Jak zwykle cytaty zachwycają i są tak prawdziwe, że aż bolesne. Bo Giffin jasno pokazuje to, co dobrze wiemy – żadne szczęście nie jest w życiu za darmo.

„Myślę o tym, jak trudne bywa małżeństwa, jak wiele wysiłku trzeba, żeby podtrzymać uczucie między dwojgiem ludzi – uczucie, które na początku, gdy wszystko przychodzi tak łatwo, wydaje się niezniszczalne. Dochodzę do wniosku, że w małżeństwie każdy jest winny partnerowi to, by odnaleźć własne szczęście, nawet w tym, co dzielą wspólnie. To jedyny sposób, by zmieniać się razem, nie osobno.”

   Jeżeli interesują was dalsze losy Bena i Rachel to wspomnę tylko, że nadal są w sobie bezwarunkowo zakochani i że przyjaźnią się z Darcy i jej nowym mężem. Ale kto nim jest – tego nie zdradzę, musicie przeczytać „Coś niebieskiego”!

47 komentarzy:

  1. Ja też nie wiem, co bym zrobiła na miejscu Tessy i mam nadzieję, że nie będę miała nigdy takiego problemu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie chciałabym być na miejscu bohaterki. Zdrada ma to do siebie, że chyba nikt nie chce myśleć, co by zrobił w takiej sytuacji ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. W sumie... czemu nie?! :D

    Buziaczki! ♥
    Zapraszam do nas :)
    rodzinne-czytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. a tej nie czytałam, i chyba mnie nie kręci:)
    https://sweetcruel.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jutro będzie recenzja bardzo dobrej książki z dorobku Giffin :)

      Usuń
  5. A ja własnie zaczynam Psie lata Grassa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napiszesz o niej recenzję? :) Bo nie znam i nie wiem czy czytać ^^

      Usuń
  6. Ja A. wybaczyłam, ale nie zdradę. Ale zaufać jest ciężko nadal. ;)
    Ile książek ma ta seria cała? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W dawnym związku wybaczyłam nie zdradę, ale oszustwo i cóż... potem miało to ogromny wpływ na moją decyzję o rozstaniu :) Nie potrafię ufać ludziom po raz drugi.

      Osiem. Jeszcze jutro i w środę recenzje "starych książek", potem chwila oddechu i w niedzielę recenzja części premierowej :)

      Usuń
    2. Wiesz, wszystko jeszcze zależy od tego co ta druga osoba zrobiła... oszustwa też różne są, więc różnie jest.
      Ja na razie wybaczenia nie żałuje. Poszło bardziej na moje, więc jest dobrze.

      Ooo, to już jestem ciekawa. :)

      Usuń
    3. A nie ma co wspominać, ważne że teraz jest mi lepiej niż było :D

      Usuń
    4. Pewnie, że tak. ! :)

      Usuń
  7. Nie wyobrażam sobie bycia zdradzoną - też nie mam pojęcia, co uczyniłabym z tą świadomością. Bardzo intryguje mnie ta książka - muszę sięgnąć po całą twórczość autorki, bo byłam zachwycona, kiedy czytałam "Sto dni po ślubie".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O a mi się "Sto dni..." podobało najmniej :)

      Usuń
  8. Niby takie historie, które przewijają się w tysiącu książek, ale piszesz o nich tak przekonująco, że może skuszę się kiedyś na przeczytanie ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie że cierpię teraz na niemoc twórczą i kurczę,czuję, że coś mi to pisanie nie wychodzi -.-

      Usuń
  9. Historia bardzo życiowa i na czasie, lubię takie lektury :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciekawa ta siostra znikąd. Może polecę Paulinie tę publikację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Ben odgrywa w tym wszystkim dość pokaźną rolę :)

      Usuń
  11. Niby gatunek nie mój, ale .. wzięłabym się za czytanie.
    Ja osobiście niekoniecznie lubię takie 'powiązania' bo często czytając coś zasnatawiam się "O CO CHODZI". Po czasie dochodzę do tego, ale później zdarza się że wybijam się z 'tropu'

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytać nie zaszkodzi a może się spodobać :)

      Usuń
  12. Lecisz jak burza :)
    Tej nie czytałam, musiałabym nadrobić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak huragan :D zostawiam po sobie tylko ofiary skrzywdzone moim paplaniem :)

      Usuń
  13. Nie wyobrażam sobie, aby mój maż mnie zdradził! Cytat na zakończenie idealnie wpasowałaś w temat. Ps. mam dla ciebie tajną wiadomość "ktoś" chyba rośnie!!! ale cicho-sza !:):)

    OdpowiedzUsuń
  14. ooo.. zdrada- szczerze mówiąc gardzę takimi ludźmi, ale to tylko moje zdanie :)
    Sama nigdy na to nie byłam jeszcze skazana, mam nadzieje, że nie będę :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Lubię powieści Giffin. Wiem, że zawsze dostanę ciekawą historię z przesłaniem. Musę wrócić do jej książek, bo dwie już czekają na półce. A nawiązując do ostatniego akapitu - "Coś niebieskiego" naprawdę mnie zaskoczyło! :D Zwłaszcza wybranek Darcy :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Oj też nie chcę mieć w przyszłości takiego dylematu. Chętnie sięgnę po tę książkę, zawsze to czegoś się nauczę jako (miejmy nadzieję) przyszła żona. Niestety w małżeństwie nie zawsze jest kolorowo, trzeba mieć to na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
  17. ooo... Czytałam "Coś pożyczonego". Nie wiedziałam, że istnieje kontynuacja :o

    OdpowiedzUsuń
  18. Dziś ją skończyłam, czytam jakoś nie po kolei te książki :) Tak naprawdę, nie chciałabym znaleźć się na miejscu żadnej z tych bohaterek. Obie przechodziły naprawdę parszywe momenty... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  19. Czytałam i bardzo mi się podobała :-)

    OdpowiedzUsuń
  20. Zapowiada się pełna emocji lektura :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Dla mnie to jej najlepsza historia :)

    OdpowiedzUsuń
  22. tej nie czytałam, ale czytałam Pewnego Dnia :)

    by-klaudiaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  23. Ja też bardzo lubię, jak książki jednego autora łączą się ze sobą w jakiś sposób:)
    Nie pamiętam jak kończy się ta książka, ale chyba mi się podobała.

    OdpowiedzUsuń
  24. Też lubię jak książki jednego autora łączą się w jakiś sposób ze sobą:)
    Nie pamiętam jak kończy się ta książka, ale chyba mi się podobała.

    OdpowiedzUsuń
  25. Książkę mam na swojej półce, ale jakoś nie potrafię się za nią zabrać :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Tym razem chyba jednak nie dla mnie tytuł, bo jakoś powiewa mi trochę taką typowo dorosłą obyczajówką, a nie mam ostatnio humoru na jakieś historie o zdradach. Planuję zrobić sobie teraz odpoczynek od historii bardziej życiowych, na rzecz fantastyki ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Znam chociaż nie czytałam...Strasznie smutne...

    OdpowiedzUsuń