Nie wiem jak wy, ale ja uwielbiam kiedy
książki pisane przez jednego autora w którymś momencie się ze
sobą łączą. I wcale nie musi być to jakiś bliski stosunek,
który wpływa na całą fabułę, ale mały szczegół, który
dodaje fabule smaczku.
Pamiętacie Bena i Rachel z książki
„Coś pożyczonego”? W tamtej książce ani razu nie było
wspomniane, że Ben ma siostrę; a przynajmniej ja nic takiego nie
znalazłam, chociaż specjalnie przewertowałam książkę raz
jeszcze, żeby się upewnić. Jak okazało się cztery części
później, miał siostrę o imieniu Tessa. I byli na tyle do siebie
podobni, że także ona odwołała ślub kilka dni przed ceremonią.
Jednak to miało miejsce siedem lat
wcześniej niż opisana w książce fabuła; teraz Tessa jest
szczęśliwą żoną Nicka, chirurga plastycznego, który operuje
głównie dzieci poparzone wskutek nieszczęśliwych wypadków. Sami
mają dwójkę pociech – dziewczynę i chłopca – i tworzą
tak bardzo typową amerykańską rodzinę, jak tylko można sobie
wyobrazić. Tessa, aby bardziej przypasować się do tego
wizerunku, zrezygnowała ze swojej pracy i postanowiła być żoną i
mamą na pełen etat, żeby wszyscy domownicy byli szczęśliwi i
czuli to tandetne ciepło domowego ogniska.
Przeciwieństwo tej idealnej rodziny z
przedmieść stanowi życie Valerie – to prawniczka, która po
krótkim i intensywnym romansie z mężczyzną o imieniu Lionel,
zaszła w ciążę i urodziła synka. Doskonale wiedziała, że nie
ma czego się spodziewać po mężczyźnie o takim imieniu i została
samotną matką, która przy pomocy brata bliźniaka i lekko
apodyktycznej rodzicielki, stawiała czoło problemom związanym z
rodzicielstwem.
Pewnego dnia synek Valerie – Charlie,
wpadł do ogniska, oparzając sobie całą rękę i połowę twarzy.
Jego przypadkiem zajął się Nick, który niespodziewanie poczuł
wielką odpowiedzialność za tą dwójkę. A że czytujecie książki
i wiecie jak wygląda życie, domyślacie się co wydarzyło się
później.
Opiekuńczy mężczyźni tak już
mają, że gdy poczują się odpowiedzialni za jakąś kobietę –
szczególnie jeśli jest to piękna, samotna matka uroczego ładnego
chłopca - to niedługo później się w niej zakochują. Tak
już ten świat funkcjonuje, więc nic dziwnego, że w niedługim
czasie Tessa zaczęła podejrzewać swojego męża o niewierność. I
zaczęła się zastanawiać czy to, że porzuciła pracę i została
opiekunką domowego ogniska, przyczyniło się do tego, że jej
inteligentny i światowy mąż stracił nią zainteresowanie? Zaczął
postrzegać ją jak zwykłą kurę domową, która nie ma nic do
powiedzenia oprócz tego, jak zachowywały się dzieci i co tego dnia
leciało w telewizji śniadaniowej?
„Najwyraźniej uświadomił sobie, co
właśnie dał mi do zrozumienia. Że nie zdradziłby swojej żony,
miłości swojego życia. Że ludzie nie zdradzają tych, których
naprawdę kochają.”
Ta książka to też historia o
wybaczaniu; czy można wybaczyć zdradę? Czy człowiek jest na tyle
silny, aby na nowo zaufać drugiej osobie i iść z nią przez życie,
bez szukania śladów szminki na kołnierzyku czy obcych numerów
telefonów w komórce? I czy w ogóle ponowne zaufanie ma sens?
Przeczytałam już wiele historii, w których kobiety i mężczyźni
stawali na obu stanowiskach; jedni żałowali, że dały swoim
najwspanialszym drugą szansę, bo znowu zostali zranieni. Inni
cieszyli się ze swojej odwagi, bo później ich związek się
umocnił i polepszył.
Nie wiem co zrobiłabym na miejscu
Tessy i nie chcę nigdy mieć takiego dylematu.
Jak zwykle cytaty zachwycają i są tak
prawdziwe, że aż bolesne. Bo Giffin jasno pokazuje to, co dobrze
wiemy – żadne szczęście nie jest w życiu za darmo.
„Myślę o tym, jak trudne bywa
małżeństwa, jak wiele wysiłku trzeba, żeby podtrzymać uczucie
między dwojgiem ludzi – uczucie, które na początku, gdy wszystko
przychodzi tak łatwo, wydaje się niezniszczalne. Dochodzę do
wniosku, że w małżeństwie każdy jest winny partnerowi to, by
odnaleźć własne szczęście, nawet w tym, co dzielą wspólnie. To
jedyny sposób, by zmieniać się razem, nie osobno.”
Jeżeli interesują was dalsze losy
Bena i Rachel to wspomnę tylko, że nadal są w sobie bezwarunkowo
zakochani i że przyjaźnią się z Darcy i jej nowym mężem. Ale
kto nim jest – tego nie zdradzę, musicie przeczytać „Coś
niebieskiego”!
Ja też nie wiem, co bym zrobiła na miejscu Tessy i mam nadzieję, że nie będę miała nigdy takiego problemu :)
OdpowiedzUsuńNie chciałabym być na miejscu bohaterki. Zdrada ma to do siebie, że chyba nikt nie chce myśleć, co by zrobił w takiej sytuacji ;)
OdpowiedzUsuńZnam przypadek, który lubi gdybać na ten temat ;)
Usuńjakiś dziwnych ludzi znasz:P
UsuńWiem -.-
Usuńponownie podziękuję;p
OdpowiedzUsuńJuż niedługo skończy się Twoja katorga :D
Usuńkiedy jezycjada się ja pytam?:D
UsuńW sumie... czemu nie?! :D
OdpowiedzUsuńBuziaczki! ♥
Zapraszam do nas :)
rodzinne-czytanie.blogspot.com
O, dawno was nie było! :)
Usuńa tej nie czytałam, i chyba mnie nie kręci:)
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com/
Jutro będzie recenzja bardzo dobrej książki z dorobku Giffin :)
UsuńA ja własnie zaczynam Psie lata Grassa:)
OdpowiedzUsuńNapiszesz o niej recenzję? :) Bo nie znam i nie wiem czy czytać ^^
UsuńJa A. wybaczyłam, ale nie zdradę. Ale zaufać jest ciężko nadal. ;)
OdpowiedzUsuńIle książek ma ta seria cała? :D
W dawnym związku wybaczyłam nie zdradę, ale oszustwo i cóż... potem miało to ogromny wpływ na moją decyzję o rozstaniu :) Nie potrafię ufać ludziom po raz drugi.
UsuńOsiem. Jeszcze jutro i w środę recenzje "starych książek", potem chwila oddechu i w niedzielę recenzja części premierowej :)
Wiesz, wszystko jeszcze zależy od tego co ta druga osoba zrobiła... oszustwa też różne są, więc różnie jest.
UsuńJa na razie wybaczenia nie żałuje. Poszło bardziej na moje, więc jest dobrze.
Ooo, to już jestem ciekawa. :)
A nie ma co wspominać, ważne że teraz jest mi lepiej niż było :D
UsuńPewnie, że tak. ! :)
UsuńNie wyobrażam sobie bycia zdradzoną - też nie mam pojęcia, co uczyniłabym z tą świadomością. Bardzo intryguje mnie ta książka - muszę sięgnąć po całą twórczość autorki, bo byłam zachwycona, kiedy czytałam "Sto dni po ślubie".
OdpowiedzUsuńO a mi się "Sto dni..." podobało najmniej :)
UsuńNiby takie historie, które przewijają się w tysiącu książek, ale piszesz o nich tak przekonująco, że może skuszę się kiedyś na przeczytanie ;>
OdpowiedzUsuńWłaśnie że cierpię teraz na niemoc twórczą i kurczę,czuję, że coś mi to pisanie nie wychodzi -.-
UsuńHistoria bardzo życiowa i na czasie, lubię takie lektury :-)
OdpowiedzUsuńCiekawa ta siostra znikąd. Może polecę Paulinie tę publikację.
OdpowiedzUsuńA Ben odgrywa w tym wszystkim dość pokaźną rolę :)
UsuńMoże być ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńNiby gatunek nie mój, ale .. wzięłabym się za czytanie.
OdpowiedzUsuńJa osobiście niekoniecznie lubię takie 'powiązania' bo często czytając coś zasnatawiam się "O CO CHODZI". Po czasie dochodzę do tego, ale później zdarza się że wybijam się z 'tropu'
Przeczytać nie zaszkodzi a może się spodobać :)
UsuńLecisz jak burza :)
OdpowiedzUsuńTej nie czytałam, musiałabym nadrobić.
Jak huragan :D zostawiam po sobie tylko ofiary skrzywdzone moim paplaniem :)
UsuńNie wyobrażam sobie, aby mój maż mnie zdradził! Cytat na zakończenie idealnie wpasowałaś w temat. Ps. mam dla ciebie tajną wiadomość "ktoś" chyba rośnie!!! ale cicho-sza !:):)
OdpowiedzUsuńO jej, o jej, o jej! :***
Usuńooo.. zdrada- szczerze mówiąc gardzę takimi ludźmi, ale to tylko moje zdanie :)
OdpowiedzUsuńSama nigdy na to nie byłam jeszcze skazana, mam nadzieje, że nie będę :D
Lubię powieści Giffin. Wiem, że zawsze dostanę ciekawą historię z przesłaniem. Musę wrócić do jej książek, bo dwie już czekają na półce. A nawiązując do ostatniego akapitu - "Coś niebieskiego" naprawdę mnie zaskoczyło! :D Zwłaszcza wybranek Darcy :)
OdpowiedzUsuńOj też nie chcę mieć w przyszłości takiego dylematu. Chętnie sięgnę po tę książkę, zawsze to czegoś się nauczę jako (miejmy nadzieję) przyszła żona. Niestety w małżeństwie nie zawsze jest kolorowo, trzeba mieć to na uwadze.
OdpowiedzUsuńooo... Czytałam "Coś pożyczonego". Nie wiedziałam, że istnieje kontynuacja :o
OdpowiedzUsuńDziś ją skończyłam, czytam jakoś nie po kolei te książki :) Tak naprawdę, nie chciałabym znaleźć się na miejscu żadnej z tych bohaterek. Obie przechodziły naprawdę parszywe momenty... Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCzytałam i bardzo mi się podobała :-)
OdpowiedzUsuńZapowiada się pełna emocji lektura :)
OdpowiedzUsuńDla mnie to jej najlepsza historia :)
OdpowiedzUsuńtej nie czytałam, ale czytałam Pewnego Dnia :)
OdpowiedzUsuńby-klaudiaa.blogspot.com
Ja też bardzo lubię, jak książki jednego autora łączą się ze sobą w jakiś sposób:)
OdpowiedzUsuńNie pamiętam jak kończy się ta książka, ale chyba mi się podobała.
Też lubię jak książki jednego autora łączą się w jakiś sposób ze sobą:)
OdpowiedzUsuńNie pamiętam jak kończy się ta książka, ale chyba mi się podobała.
Książkę mam na swojej półce, ale jakoś nie potrafię się za nią zabrać :)
OdpowiedzUsuńTym razem chyba jednak nie dla mnie tytuł, bo jakoś powiewa mi trochę taką typowo dorosłą obyczajówką, a nie mam ostatnio humoru na jakieś historie o zdradach. Planuję zrobić sobie teraz odpoczynek od historii bardziej życiowych, na rzecz fantastyki ;)
OdpowiedzUsuńZnam chociaż nie czytałam...Strasznie smutne...
OdpowiedzUsuń