Stało się! Czwarta z kolei książka
Emily Giffin przyniosła nieoczekiwany zwrot akcji, ponieważ... cóż,
nie zachwyciła mnie. W porównaniu do poprzednich tytułów,
które miały w sobie „to coś” i spotkały się z moim
entuzjazmem i zadowoleniem, ta sprawiła, że poczułam się tak,
jakby autorka osiadła na laurach i napisała „byle co, byle się
sprzedało.”
Równe sto dni po ślubie Ellen spotyka
przypadkowo Leo – swoją wielką, jedną, prawdziwą miłość.
Mężczyznę, z którym spędziła swoje najlepsze lata, który
nauczył ją kochać, rozumieć i wybaczać. Mężczyznę, który
rozstał się z nią bez żalu i zbędnych formalności,
pozostawiając jej rozdarte serce na pastwę losu.
Prawdopodobnie większość kobiet na
miejscu Ellen zaszczyciłaby takiego byłego lekkim skinieniem głowy,
albo po prostu zignorowałaby go, nie przywiązując do tego
spotkania jakiejkolwiek wagi. Jednak nasza bohaterka nie dość, że
prawie dostała zawału z radości na jego widok, to w dodatku
natychmiast odebrała telefon, gdy ten do niej zadzwonił. I tak to
się zaczęło...
„Ale może właśnie do tego wszystko
się sprowadza. Do miłości, która nie jest dalą namiętności,
lecz decyzją, by poświęcić się czemuś, komuś, niezależnie od
tego, jakie przeszkody stoją nam na drodze. I może podejmowanie tej
decyzji wciąż, dzień po dni, rok po roku, mówi więcej o miłości,
niż gdyby w ogólne nie trzeba było stawać przed takim wyborem.”
Ellen była żoną Andy'ego przez sto
dni i była szczęśliwa. Jego rodzina traktowała ją jak córkę,
ba! jego siostra dzieliła z nią pokój w collegu i były
najlepszymi przyjaciółkami, więc małżeństwo scaliło tylko ich
znajomość. Miała dobrą pracę, pieniądze i mężczyznę,
który nigdy by jej nie skrzywdził. Jednak po trzech miesiącach
od wspaniałej ceremonii, Ellen zaczęła mieć wątpliwości, czy
faktycznie wyszła za mąż za przeznaczonego jej mężczyznę. Bo
przecież to Leo jako pierwszy trafił do jej serca...
Moralne wątpliwości Ellen połączone
z ukrywanymi przed mężem rozmowami z byłym kochankiem były dość
żałosne. Kobieta starała się przekonać samą siebie, że jest
szczęśliwa, nie chce odnawiać kontaktów z dawnym kochankiem i
wcale nie ukrywa ich rozmów przed mężem, tylko nie ma okazji go o
tym poinformować (przez kilka miesięcy.)
Z bólem serca przyznaję, że Ellen
jest tak irytująca, że w tym względzie przebija nie tylko
osławioną Bellę Swan, ale i Anastasię z „Grey'a”. Nie
zachowuje się jak na nowo zakochana kobieta, co sprawiłoby że
wybaczyłabym jej to irracjonalne zachowanie; zachowuje się jak
osoba, która jest wielce pokrzywdzona przez los, bo nie może mieć
wszystkiego czego chce a więc życia z dwoma mężczyznami naraz. Z
jednej strony byłby tajemniczy i „intensywny” Leo a z drugiej
spokojny i stabilny Andy, na którym zawsze może się oprzeć.
„Nasze zerwanie było w moim życiu
czymś w rodzaju katalizatora, trampoliną do nowych, lepszych
wydarzeń. Dzięki rozstaniu z nim stałam się pełniejszą i
dojrzalszą kobietą. Innymi słowy, byłam gotowa na nowy związek i
lepszego mężczyznę.”
Mimo, że bohaterka jest na tyle
irytującą osobą, że w prawdziwym życiu darłabym z nią zapewne
koty, książka ma pewne plusy. Przede wszystkim postać Margot –
siostry Andy'ego i przyjaciółki Ellen. Margot jest typową kobietą
z południa; wyrafinowaną, egzaltowaną, ale niezwykle sympatyczną
i lojalną. Jej prostolinijność sprawiły, że poczułam do niej
tak dużą sympatię, że aż sama się sobie dziwię. Bo zwykle nie
przepadam za wyrafinowanymi osobami.
Drugim plusem są cytaty; w tym
przypadku Giffin jak zwykle nie zawiodła i w moim prywatnym rankingu
może konkurować nawet z Jodi Picoult. Zawsze potrafi trafić w mój
czuły punkt i mam ochotę zapisywać jej cytaty na ścianach, co by
inni mogli przyznać mi rację. Bo czyż nie prawdą jest to, że:
„Miłość to suma wyborów, siła
zaangażowania, więzi, które trzymają nas razem.”
Kto temu zaprzecza niech pierwszy
podniesie rękę. Bo, kurczę blade i przypieczone, ja się z tym jak
najbardziej zgadzam.
Nie zgadzam się
jednak z rozważaniami Ellen, która nagle się obudziła i
stwierdziła, że nie jest pewna swojego męża. Jeśli kobieta
decyduje się na ślub to powinna być przekonana w stu procentach,
że mężczyzna stojący obok przy ołtarzu jest tą właściwą
osobą. Jedyną, której nie można wymienić z powodu stabilności
czy braku silnych wrażeń w związku. Tak jak chciała to zrobić
Ellen.
PS - Kolejna recenzja ukaże się nie jutro, ale w poniedziałek. Tak żeby dać Wam chwilę oddechu od mojego paplania.
czytałam i jakoś zupełnie mi się nie podobała, bohaterka szalenie mnie irytowała swoją postawą...
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com/
To mamy podobne zdanie :)
UsuńJak już pisałam wcześniej, jeszcze nie miałam okazji czytać książek autorstwa pani Giffin, ale teraz już wiem, którą książkę lepiej ominąć. ;) Strasznie nie lubię takich irytujących bohaterek, które robią się na ofiary, a tak naprawdę to same narobiły bigosu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Amanda Says
Też ich nie lubię - najgorszy z możliwych typów :P
UsuńSprawdziłam, siostra czytała Pewnego dnia i Ten jedyny, to na pewno. Czy inne - nie wiem. Jeśli tutaj bohaterka jest irytująca, nie będę jej polecać tej publikacji.
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze :) lepiej przeznaczyć czas na lepsze książki Giffin :)
UsuńKolejna bohaterka, która irytuje? Książką chyba nie dla mnie skoro tak, bo właśnie też zaczęłam czytać taką, z której mam ochotę wyciągnąć bohaterkę i strzelić jej w łeb - dosłownie. ^^
OdpowiedzUsuńHaha a co czytasz? :D
UsuńOgród Kamili, pani Michalak. ;p
UsuńDużo złego słyszałam o tej książce :D
UsuńSzlak mnie trafia na tą bohaterkę normalnie. :P
UsuńMnie też ta część średnio przypadła do gustu.
OdpowiedzUsuńCzyli nie mam jakiegoś spaczonego gustu ^^
Usuńmnie się wszystkie książki Giffin podobały:)
OdpowiedzUsuńA bo Ty dziwna jesteś :*****
Usuńdziękuję za komplement:D
UsuńEh masakra...Jakbym taką znała to tylko kijem przez łeb...Nie rozumiem ludzi którzy sami nie wiedzą czego chcą...
OdpowiedzUsuńSama czasami nie wiem czego chcę, ale bez przesady :D
UsuńNominowałam Cię do LBA :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
napolceiwsercu.blogspot.com
O :D Dziękuję! :)
Usuńpewnie nie chodzi o samą historię, bo tu bym Elen wybaczyła to rozdarcie, ale zapewne ona jest drazniaca sama z siebie :)
OdpowiedzUsuńJest :) z samego sposobu bycia :)
UsuńNie czytałam poprzednich trzech, ale wydaje mi się, że to nie są książki dla mnie. A tym bardziej "Sto dni po ślubie" z wkurzającą bohaterką :D
OdpowiedzUsuńhttp://tamczytam.blogspot.com
Może kolejne przypadną Ci do gustu :)
UsuńJuż czwarta książka, a ja jeszcze nie przeczytałam ani jednej...
OdpowiedzUsuńNadrabiaj,nadrabiaj :)
UsuńNie słyszałam o tej książce, ani o autorce :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :*
A bo rzadko u mnie bywasz, to nie słyszałaś :)
UsuńNie znam twórczości tej autorki, ale wydawnictwo zaraz oblukam :)
OdpowiedzUsuńBardzo miłe wydawnictwo :)
Usuńo nie, jeśli przebija Anastasię, to dla mnie za dużo xD
OdpowiedzUsuńAnastasia to Twój limit? :D
UsuńMuszę chyba niebawem po nią sięgnąć :) Zapowiada się ciekawie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥,
yudemere
Hm... ok :)
UsuńNie przepadam za takimi 'życiowymi' fabułami. Skoro dziewczyna po 100 dniach, czyli około 3. miesiącach ma wątpliwości, czy wyszła za odpowiednią osobę, to co do cholery myślała sobie przed ślubem?
OdpowiedzUsuń>FOXYDIET<
Nie wiem co miała w głowie... ale jak napisałam - stojąc przed ołtarzem trzeba mieć pewność, że osoba obok nas, jest tą właściwą osobą.
UsuńGiffin to totalnie rozbroiła mnie swoimi historiami. Są jak z życia wzięte i przy tym warte uwagi :)
OdpowiedzUsuńNie da się zaprzeczyć, że ma talent :)
UsuńNie znam ciekawe jakie wrażenie wywarła by na mnie ;-)
OdpowiedzUsuńMusisz sama sprawdzić :)
UsuńChyba nie dla mnie, choć kilka książek tej autorki chciałabym przeczytać.
OdpowiedzUsuńkurcze, czytałam tą książkę parę lat temu ale zupełnie nie pamiętam, co o niej myślałam. jeśli rzeczywiście tak przedstawia się sytuacja, jak napisałaś, widocznie musiała mi się nie spodobać skoro tego nie pamiętam :)
OdpowiedzUsuńCiekawie wygląda :D
OdpowiedzUsuńmój blog, hooneyyy
łeee nuda:D coś jak trudne sprawy;p
OdpowiedzUsuńCoś podejrzewam, że Ellen działałaby mi tak bardzo na nerwy, że cały czas powstrzymywałabym się przed rzuceniem książki w kąt :D
OdpowiedzUsuńfaktycznie, ja nie lubię osób, które nagle po ślubie się zastanawiają, czy aby wszystko okey? bezsens, takie romansidło się robi ;)
OdpowiedzUsuńEllen to typowa bohaterka wkurzająca swoim stylem bycia. Absolutnie nic nie działa mi tak na nerwy, jak bohaterki tragiczne i użalające się nad sobą :)
OdpowiedzUsuńZ Izabelą Łęcką na czele? :D
UsuńLata temu czytałam ten tytuł, i do tej pory pamiętam jak mnie wynudziła historia dziwnej bohaterki, która szukała na siłę problemu, dziwaczka i tyle. Sama nie wiedziała czego chce i wymyślała problemy. Po mojemu idiotka.
OdpowiedzUsuńŁadnie, trafie i prosto ją nazwałaś :D
UsuńKsiążkę mam już u siebie na półce, jednak jakoś cały czas zwlekam z zabraniem się za tę książkę. Może niedługo uda mi się znaleźć na nią trochę czasu. Chociaż odstrasza mnie trochę irytująca główna bohaterka :(
OdpowiedzUsuńMoże Ty ją akurat polubisz :)
UsuńMyślę, że i mnie by irytowała. Nie lubię bohaterów, którzy sami sobie komplikują na własną prośbę. Od samego czytania recenzji przestałam ją lubić.
OdpowiedzUsuńMi się nawet po nocach śni ta denerwująca osóbka...
Usuńhahhaa, ale trafiłam xD Akura wczoraj zastanawiałam się nad kupnem tej książki :D Spadłaś mi jak z nieba. To twojej recenzji wiadomo jaka jest odpowiedź :*
OdpowiedzUsuńHaha, no widzisz jaki cud? :)
UsuńPrzeczytałam kilka jej książek i powiem szczerze, że mi się wszystkie podobały, lubię styl jakim pisze :-)
OdpowiedzUsuńO nie, nie będę się denerwować i zapoznam się z inną książką tej autorki. Nie lubię takich dziewczyn jak główna bohaterka. ;)
OdpowiedzUsuńAle po jakąś część sięgnij :)
UsuńTo zdecydowanie nie jest książka dla mnie. Nie znam poprzednich powieści tej autorki, ale raczej te książki nie klasyfikują się do mojego ulubionego gatunku
OdpowiedzUsuńCzyli źle je przedstawiam :(
UsuńJeszcze jej książek nie czytałam, więc trudno powiedzieć. Może kiedyś spróbuję, aby sobie wyrobić na ich temat opinię ;) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDla mnie ten tytuł był jednym z najlepszych z Giffin.
OdpowiedzUsuńWidzę, że ostatnio wszyscy czytają książki Giffin, ja jeszcze nie poznałam jej twórczości.
OdpowiedzUsuń