Czas na kolejną część cyklu o
naszych przedślubnych przygodach. Tym razem oberwie się lekko
naukom przedmałżeńskim; nie wiem czy wiecie, ale przed wstąpieniem
w ten magiczny związek, gdzie skarpetki męża nagle zaczynają
wychodzić z szafy a kosmetyki żony zajmować każdy wolny centymetr
w łazience, trzeba odbyć stosowne nauki. Podzielone są one na dwie
części – te kościelne i te świeckie, gdzie mowa jest ogólnie o
sferze seksualności. Niestety mamy za sobą dopiero nauki kościelne,
do tych drugich przymierzamy się w listopadzie i już nie mogę się
doczekać jakie czekają mnie tam ucieszne informacje.
Mam przedsmak tego, czego mogę się
spodziewać, ponieważ jedno ze spotkań prowadziła pani od poradni
przedmałżeńskiej. Podczas półgodzinnego opowiadania o cyklu
kobiety, pani uświadomiła nas, że mężczyzna, który pozwala
narzeczonej brać tabletki antykoncepcyjne w ogóle jej nie kocha.
Bo ją niszczy od środka, pozwala jej na destrukcję samej siebie.
Nie powiedziała, czy w przypadku, gdy kobieta zażywa tabletki
aby ustabilizować cykl również jest niekochana przez swojego
mężczyznę.
Stwierdziła także, że każda kobieta
może nauczyć się swojego cyklu i odpowiednio go sprawdzając
wiedzieć, kiedy jest szansa, że zajdzie w ciąże a kiedy nie i
odpowiednio albo kochać się z mężem albo pooglądać jakiś film
w telewizji. Z moim zwariowanym cyklem to w okolicach czwartego
dziecka nauczyłabym się go kontrolować.
Żeby nie wyjść na gołosłowną
pani opowiedziała nam o swojej koleżance, która ma tak wspaniałego
męża, że ten sam wie, kiedy jego ukochana ma dni płodne. Jak
to robi – nie wiem, ale jak dla mnie ta zdolność mogłaby być
ukazana w Mam talent. Wspomnę
tylko, że pani zapewniała, że mąż nie używa do tego żadnych
termometrów ani innych przyrządów mogących uchodzić za
diagnostyczne. Czysta intuicja. Mężczyzna cud. Ciekawe czy
koleżanka pani może go wypożyczyć innym kobietom, które nie mają
tak wspaniałego partnera.
Ale
oczywiście nauki prowadził też ksiądz – swoją drogą niezwykle
miły i sympatyczny – i przyznać muszę, że nie mogę się do
niczego z jego kazań przyczepić. Mówił z sensem, rozumiał
współczesny świat i jedyne
co lekko mnie ubodło to to, że według niebo mężczyzna jest po
to, aby zdobywać świat a kobieta po to, aby czekać na niego w domu
z miłością. Ja
też chcę zdobywać świat!
Poza
tym od niego nauczyłam się określenia „najwspanialszy” dla
narzeczonego i ostatnio używam go na blogu z uporem maniaka. Bo to
tak uroczo brzmi.
Na
naukach mieliśmy quizy, testy – prawie
jak zabawa w przedszkolu – i
dowiedziałam się, że jestem choleryczką – a to Ci
niespodzianka! Narzeczony z kolei jest introwertykiem i wszystkie
odpowiedzi mieliśmy kompletnie różne. Gdzie on się odnajdywał,
tak ja czułam się kompletnie zagubiona i odwrotnie. Wniosek
– razem damy sobie radę ze wszystkim; jak jedno się załamie, to
drugie utoruje drogę.
Trochę
żałuję, że nie trafiłam na jakiegoś księdza-fanatyka, bo
pewnie wspomnienia z nauk byłyby bardziej kolorowe. Ale co tam,
liczę na to, że o poradni będę miała co wam napisać.
Tutaj
mogę wspomnieć wam jeszcze o przygodzie moich znajomych z naukami.
Stwierdzili, że zrobią kurs on-line – tak, jest takie coś – i
polegał on na tym, aby przeczytać dany tekst a później
pozaznaczać odpowiedzi. Podczas czytania liczony był czas, aby
można było później zweryfikować ile kto czasu spędził nad
danym rozważaniem. Koleżanka tak się zagapiła i tak zagłębiła
w inne czeluści internetowe, że jeden tekst „rozważała” przez
… 19 godzin. Ale ksiądz przyjął, ślub się odbył a ciekawa
historia została.
Inna
znajoma z kolei opowiadała mi, że jej nauki prowadził zakonnik,
który twierdził, że uwielbia oglądać kobiety, szczególnie na
plaży. A jak był ostatnio w Majorce (zakonnicy mają
ciężkie, ubogie życie) i
zagadała do niego rosyjska turystka, to od razu mu się cały język
rosyjski ze szkoły przypomniał.
Ale
według niego moje małżeństwo nie ma racji bytu, bo stwierdził
rzekomo, że jeśli jest się razem mniej niż 5 lat przed ślubem,
to rozwód gwarantowany. Także ten... idę drukować zawczasu
papiery rozwodowe.
Zapraszam
was serdecznie na mój książkowy kiermasz – Komu, komu, bo idędo domu! - nowe, nieśmigane książki w naprawdę atrakcyjnych
cenach. Cały dochód ze sprzedanych książek zostanie przeznaczone
na moje przyjemności.
U nas pani od nauk miała szóstkę dzieci;)
OdpowiedzUsuńNasza tylko trójkę :D
Usuńa moja bezdzietna i bezmężna:P
UsuńZaskoczyłaś mnie :D
UsuńO matko, ja o swoich naukach bym mogła elaborat napisać :P
OdpowiedzUsuńNapisz, napisz :) Ja chętnie poczytam :)
UsuńJa też!
UsuńCzytajcie zatem http://czytelnia-mola-ksiazkowego.blogspot.com/2016/07/o-tym-jak-zaczytana-za-maz-sie-wydaa.html :)
UsuńW takich momentach cieszę się z bycia nie wierzą. :D
OdpowiedzUsuńMój A. wie lepiej niż ja kiedy powinnam dostać @, zalicza się do `dziwnych` mężczyzn?:D haha
Niee, bo miesiączkę to wielu facetów wyczuwa z naszego zakochania :) płodne to inna sprawa :D
UsuńHaha no wiem, tak się tylko śmieje. :D
UsuńAle ciekawe jak ten facet to robi, że wie. ^^ może to jakaś wrodzona zdolność. ;p
UsuńMoże dostał taki Dar :D Ciekawe czy to dziedziczne :)
UsuńSkoro on ma taki to możliwe, haha :D
UsuńMoże nasi synowie będą mieli taki dar :D Kto wie :D
UsuńNo może. :D ale w sumie to jest warte jakiejś nagrody... kasa, sława i te sprawy. :D haha
UsuńDobrze, że ja to mam już za sobą :)
OdpowiedzUsuńA ja się tam cieszę takimi głupotkami :)
UsuńA mnie na szczęście takie coś ominie, jeśli kiedyś się już zdecyduję na ślub - takie kursy organizowano u mnie w liceum w ramach lekcji religii. Wystarczyło zapłacić za wydruk ładnego dyplomu ukończenia takiego kursu i już "można brać ślub"! ;D
OdpowiedzUsuńNie wiadomo, bo niektórzy księża nie uznają takich nauk :) moja koleżanka musiała powtarzać, bo ksiądz stwierdził, że nauki z liceum nie mają znaczenia ;)
UsuńTo jeśli nie uznają, to jakiś inny ksiądz zadowoli się moim "co łaska, ale nie mniej niż", a tamten obejdzie się smakiem. ;)
UsuńW sumie :) na szczęście nasz ksiądz po "co łaska" stawia kropkę :D
UsuńPrzedsmak tego cudu już miałam, bo już jako 16 latka zostałam ogarnięta naukami przedmałżeńskimi (nie pytajcie o logikę tego, też nie wiem). Jednak mimo wszystko liczę na swoje znajomości, bo nie chce mi się marnować czasu na coś tak głupiego, zwłaszcza po tym, ile czasu ja i mój narzeczony spędziliśmy we wspólnocie religijnej. Gorzej pewnie będzie z naukami świeckimi, bo za nic mnie to wszystko nie interesuje (jestem tym typem który wie swoje, i mój organizm też wie swoje, w poważaniu mając zdanie specjalistów :D)
OdpowiedzUsuńMój organizm też wie swoje :D Ale kalendarzyk odbębnić trzeba będzie ;)
Usuńwydrukuj i dla mnie komplet dokumentów rozwodowych, bo ja z mym wybrankiem też będziemy razem krócej niż 5 lat zanim powiemy sobie magiczne tak :P
OdpowiedzUsuńgdybyśmy my robili takie testy, to pewnie też by wyszło, że ja to choleryczka jakich mało, a luby introwertyk jak się patrzy :D
Już uzupełniłam wasze dane, co by szybciej było przy rozwodzie :D
UsuńHaha, lubimy ten sam typ :D
Ja co prawda na naukach nie byłam, ale mój ksiądz twierdzi, że będąc tyle lat w związku (11) to już na pewno będzie rozwód za chwilę po ślubie, bo bramy nieba to przed nim już otworzyłam, więc do zaoferowania mam niewiele (no tak biorąc pod uwagę, że też nieźle gotuję to już nie wiem czy mogę go uwieść:P)
OdpowiedzUsuńI jeszcze; w maturalnej miałam przygotowanie przedmałżeńskie - ksiądz pokazywał nam jak sprawdzić dni płodne - jak śluz da się rozciągnac między kciukiem a wskazujący,m .. :D
Kurcze, musisz w sobie jakiś talent odnaleźć, żeby jednak szerzej mu bramy raju otworzyć po ślubie :D Może stepowanie? Stepowałabyś mu w ramach gry wstępnej :D
UsuńYyy.... to ja chyba nigdy płodnych nie miałam, bo nie wiem czy mój śluz jest zdolny do takiego rozciągania :D
Widzisz, jakie męskie, cudne osobniki intuicyjne chodzą po świecie :)
OdpowiedzUsuńAh, aż chce się ich podziwiać :)
UsuńMy na naszych naukach mieliśmy świetnego księdza. Byłam bardzo sceptycznie nastawiona, ale nie był to dla nas czas stracony.
OdpowiedzUsuńTo bardzo dobrze :)
UsuńU mnie też nie było źle:)
UsuńHmm...do tego typu spraw trzeba podchodzić z dystansem. Tabletki antykoncepcyjne to kwestia wywołująca wiele emocji - jedni uważają, że szkodą i nie powinno ich się brać, znowu inni że coś za coś i mogą w wielu wypadkach pomóc a skutki uboczne ma wszystko. Ja akurat zaliczam się do pierwszej kategorii, ale co do dni płodnych to bzdura. Cykl kobiety często się zmienia i można łatwo wpaść gdy się polega tylko na nim :((
OdpowiedzUsuńZapraszam na swojego Bloga Sakurakotoo
Z panią z poradni tego nie przegadasz a ona taką "wpadkę" nazwie cudem od Boga :) nawet jeśli to ósmy cud z kolei a Ty zarabiasz najniższą krajową.
UsuńCudne suknie na zdjęciach <3
OdpowiedzUsuńWiem! Taka mi się marzy ^^
UsuńAch, miałam nadzieję na jakieś większe ekscesy, a tu w sumie taka bida trochę... Na jakiegoś kiepskiego księdza trafiliście :D
OdpowiedzUsuńMoże mnie poniesie i pójdę raz jeszcze gdzie indziej :) żeby mieć co opowiadać :D
UsuńO matko, to wszystko dopiero przede mną :)
OdpowiedzUsuńSzczęściara ;D
UsuńMy na religii dla zabicia nudy mieliśmy rozwiązywać testy dla przyszłych małżonków. Było tam pytanie-czy pojawiły się u ciebie myśli o zabiciu partnera, a jeśli tak to jakie? :)
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com/
Haha poważne pytanie :D U mnie się jeszcze takie myśli nie pojawiły, ale poddusiłabym go czasem za głupie żarty :P ale tak nieszkodliwie ^^
UsuńCałe szczęście, że nauki obeszły się u mnie bokiem:):) byłam tylko na jednym spotkaniu, a resztę miałam załatwioną! (wiem trudno w to uwierzyć, ale nasz wikary to był chłopak z gitarą! równy człowiek, jak na księdza). A pani od nauk również była sympatyczna i nie wymagała obecności!!!
OdpowiedzUsuńSzczęściara :P nasz sprawdzał obecność nawet :D
UsuńMy też mogliśmy to obejść, w sumie byliśmy tylko na jednym spotkaniu:)
UsuńO masakro...Chyba postawię na związek partnerski xd
OdpowiedzUsuńE, ślub to świetna rzecz :)
UsuńJuż nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła sama szykować się do wesela ;D Już to widzę z moim charakterkiem xD
OdpowiedzUsuńJa mam charakter ciężki, ale z przyjemnością to wszystko organizuję :)
UsuńCo świeckie, co co co?!
OdpowiedzUsuńO kościelnych wiedziałam, ale jeszcze takie O.O
W sensie poradnia :)
Usuńu nas bylo smiesznie bo akurat wtedy byly mistrzostwa jakies w pilke nozna i wszyscy goraczkowo sie spieszyli na mecz :D
OdpowiedzUsuńA to się wam trafiło idealnie :)
UsuńNo rzeczywiście słabo wypadły te nauki :-P Ale może jeszcze w listopadzie pani z poradni ją uratuje ;-)
OdpowiedzUsuńMoże :) będzie miała pole do popisu :)
UsuńNauki przedmałżeńskie są dla mnie trochę śmieszne, no ale trzeba je zaliczyć.
OdpowiedzUsuńBardzo gratuluję zbliżającego się ślubu :D
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna, ale ja chyba dostałam taki świstek od księdza w liceum, który niby jest zaświadczeniem o odbyciu nauk przedmałżeńskich (musiałabym to odnaleźć, bo widzę, że w razie co, lepiej mieć coś takiego niż chodzić na nauki)...
Skąd ta koleżanka wytrzasnęła męża? Może ja też sobie poszukam faceta na tej planecie? Żeby wyczuwał dni płodne... Tego jeszcze nie słyszałam. Sama mam z tym problemy. Może on to jakoś po zapachu rozpoznaje?
Pozdrawiam, Katia (zaczytana-i.piszecomysle.pl)
Może ma jakiś psi gen w sobie :D Haha, nie wiem, ale będę pamiętać o nim do końca życia :)
UsuńCo Kościół to inaczej. Zawsze jednak znajdą się jakieś zabawne sytuacje ;)
OdpowiedzUsuńI taki tego urok :)
UsuńW sumie to trochę słabe te nauki ;p Spodziewałam się lepszych kwiatków :D Ale może po świeckich będzie inaczej. A co do księdza to za ten tekst o zdobywaniu świata miałby u mnie minusa ;p
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, że Cię zawiodłam :D
Usuńhaha ten facet co wie kiedy sa dni płode powinien nobla dostać:D
OdpowiedzUsuńPokojowego :D
UsuńWszystko przede mną :) O matko :D
OdpowiedzUsuń"jeśli jest się razem mniej niż 5 lat przed ślubem, to rozwód gwarantowany. " jak dla mnie głupota no ale co ja tam wiem... nigdy w zyciu nawet chłopaka nie miałam ;)
OdpowiedzUsuńA bo pewnie jeszcze młodziutka jesteś :)
UsuńTe nauki o życiu seksualnym to chyba nijak nie przystają do dzisiejszych czasów. A jednak na siłę każą edukować. Moja koleżanka dostała za zadanie obserwować cykl i zaznaczać dni płodne i niepłodne na podstawie pomiarów temperatury, pomimo tego, że w czasie nauk była już w ciąży :)
OdpowiedzUsuńMoja jak brała ślub w ciąży to miała kazanie o tym, że nie należy współżyć przed ślubem :D
UsuńO jejku, po przeczytaniu Twojego posta, mam już ogólne pojęcie, jak wyglądają takie nauki przedmałżeńskie, chociaż sama nie szykuje się do ślubu, to warto wiedzieć takie rzeczy, szczególnie to z tymi tabletkami antykoncepcyjnymi. Totalna głupota. Haha :) Pozdrawiam serdecznie! (recenzentka-ksiazek.blogspot.com)
OdpowiedzUsuńJeszcze przyjdzie czas, że będziesz ślub planować :)
UsuńKażdy ma swoje chore teorie o których czasami już nie mogę słuchać. Wszyscy wiedzą najlepiej, a jak już się komuś nie powodzi - to dopiero super! Nie ma co słuchać najmądrzejszych i najlepiej jak już wydrukowałaś te papiery rozwodowe, to może daj im, bo pewnie patrzą po swoim przykładzie, to im się przyda ;D
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje posty *ups?! Znów to piszę?:D*.
OdpowiedzUsuńZawsze jak słyszę o naukach przedmałżeńskich to, nieeeco, chce mi się śmiać, bo w sumie, jak można uczyć o czymś, czego nigdy się nie doświadczyło? :D (przynajmniej nie powinno doświadczyć).
:) My też w tamtym roku przez to przechodziliśmy, ale nasze spotkania trwały po półtorej godziny :} Strata czasu. Choć, muszę przyznać, że pobawiliśmy się z tym kalendarzykiem przez kilka miesięcy, żeby "poobserwować" (też mam bardzo nieregularne cykle) i dzięki temu, jak się już zdecydowaliśmy, od razu zaszłam w ciążę - za pierwszym razem - bach ! Okazało się, że mimo, że trwają różnie, są dość regularne. Ale tyle ile się nasłuchaliśmy na tych spotkaniach, to w ogóle śmiałam się, że cud, iż nam ślubu chcą udzielić, bo jesteśmy strasznymi bezbożnikami. Razem od 9 lat, mieszkamy pod jednym dachem od 7,5 roku, tabletki anty używane (a jakże), więc wiadomo, że wstrzemięźliwi też nie byliśmy. Ogólnie - kazano nam się porządnie z tego wyspowiadać. A na pierwszych zajęciach zamiast o małżeństwie, ksiądz gadał o homoseksulistach i mówił, że złe są małżeństwa wymieszane kulturowo - "to się nie sprawdza, lepiej się w to nie pchać". Nie wiem, czy widział tego mulata, który przyszedł z narzeczoną na zajęcia i mówił łamaną polszczyzną...
OdpowiedzUsuńJak czytam o takich osobach jak ta kobieta z poradni to zastanawiam się skąd ona się urwała? Z jakiejś wioski wikingów, albo jeszcze mentalnie jest w średniowieczu. Ale ogólnie ważne jest, że masz się z czego pośmiać. Żal tylko osób, które wierzą w te wszystkie bajki sprzedawane w takich poradniach. Ale może to jest tak, że to ja jestem jakiś nie tego. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
poza poradnia rodzinną, to nasze nauki wspominam bardzo dobrze. uwielbiałam naszego księdze prowadzącego do tego stopnia, że prosiłam żeby to on nam udzielał ślubu :) ksiądz nas słuchał, nie wymądrzał się i nie dawał wykładów z kartki. ale jestem świadoma, że to przypadek jeden na sto milionów
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że można to zrobić online... Cóż za postęp! :) Czekam z niecierpliwością na kolejną część!
OdpowiedzUsuńP.S. Moja koleżanka w poradni miała zajęcia prowadzone z Panem po sześćdziesiątce, który opowiadał o swoim życiu seksualnym z żoną. Ze szczegółami.
Ach, jak fajnie powspominać moje nauki przedślubne. Chociaż... pierwszy dzień był straszny, bo spędziłam go BEZ narzeczonego (który leżał z gorączką w łóżku). Grunt, że zaliczone :D
OdpowiedzUsuńTakie nauki jeszcze długo przede mną, ale muszę przyznać, że o Twoich czyta się bardzo sympatycznie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie~ Nataliaaa
happy1forever.blogspot.com
Ciekawa historia z tym mężczyzną, co wywęszał dobrze dni płodne. :D
OdpowiedzUsuńU nas już niedługo 5 rocznica ślubu, więc już dość dawno mamy to za sobą :)
OdpowiedzUsuńCzyli nie było tak źle :) a dużo było par z wami na tym kursie?
OdpowiedzUsuńNajciekawszy moment, nauki przedmałżeńskie, może być ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńZrób zakonnikowi na złość i się nie rozwódź :D
OdpowiedzUsuńZ tymi naukami może być śmiesznie, niektórzy są takimi fanatykami, a najbardziej mnie śmieszy mądrość księży, a przecież oni sami nie mają żadnej rodziny, więc co o małżeństwie mogą wiedzieć
Nauki są śmiechu warte i o kant dupy potrzebne. Ja ze swoich zostałam wyproszona, bo nie wytrzymałam babie. Nie szło i już, a nauki też u nawiedzonego księdza mieliśmy.
OdpowiedzUsuńMy mieliśmy farta i trafiliśmy na wspaniałego zakonnika, który wysłał nam miesiąc przed ślubem odręcznie pisany list :) trafiły się nawidzie małżeństwa, opowiadające o swoim życiu, ale ogólnie nauki wspominam bardzo miło.
OdpowiedzUsuńbezsensu powiedzieć coś takiego, że narzeczony nie kocha swojej narzeczonej, jeśli pozwala brać jej tabletki -.- może baba jakaś fanatyczka?
OdpowiedzUsuńoczywiście że NPR jest dużo lepszy, sama mam zamiar korzystać z tej metody po ślubie bo jest mega skuteczna i zdrowa :) z resztą przerobiłam NPR na studiach i nie jest to trudne :)
jednak nie lubię, gdy ktoś podchodzi do takich kwestii fanatycznie.. :D
Ja też chcę zdobywać świat! Cóż, kobieta ma zdecydowanie ciekawie w głowie poukładane. Ciekawe, czy ma męża z takimi poglądami :P według mnie, to że mężczyzna "pozwala" brać kobiecie tabletki antykoncepcyjne wcale nie świadczy o tym, że jej nie kocha. I mój cykl też jest tak ześwirowany, że gdybym miała liczyć... to bym się prędzej doliczyła ile jest gwiazd na niebie :P
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazkowa-przystan.blogspot.com/
My na szczęście dobrze przebrnęliśmy przez nauki. Znajomi polecili nam świetnego księdza i mam z naukami tylko same dobre wpsomnienia.
OdpowiedzUsuńJa nawet z ciekawości bym się na takie nauki wybrała, choć ślubu nie planuję. Jeśli trafi się na mądrą osobę zawsze można wynieść wiele ciekawych rzeczy dla siebie. Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńTo Ciacho chyba bardzo mnie kocha skoro już dwa razy przekonał mnie do porzucenia tabletek antykoncepcyjnych i prosił bym ich więcej nie brała :)
OdpowiedzUsuńte wszystkie nauki to jakaś paranoja, współczuję wszystkim planującym ślub kościelny, taka męczarnia, fuj! cywilne są fajniejsze! :D
OdpowiedzUsuńCoraz częściej trafiam na posty dotyczące ślubu. Aż ciepło się robi na serduchu :) Zapomniałam, że istnieją nauki przedmałżeńskie, zbyt rzadko się o nich mówi! Mężczyzna-cud mnie rozśmieszył, jakoś trudno mi uwierzyć w tę jego intuicję ;D W liceum uczył mnie ksiądz, który myślał podobnie do Waszego ,,nauczyciela" , cóż dziewczyny za nim nie przepadały...
OdpowiedzUsuńJa za bardzo nie rozumiem jak ksiądz czy zakonnica mogą coś wiedzieć o życiu małżeńskim i pilnowaniu, żeby nie zajść w ciążę :P Ale wiem, że są też tacy, którzy nauki prowadzą w miłej atmosferze i uczą przede wszystkim miłości i zrozumienia ;) Cóż, ciekawe na kogo ja trafię...
OdpowiedzUsuńNam też opowiadali takie bzdury na naukach przedmałżeńskich. Te świeckie na szczęście trwały tylko 15 minut :)
OdpowiedzUsuńWedług mnie zakonnice i księża nie powinni nas pouczać w tych kwestiach bo co jak co oni o małżeństwie zbyt dużo nie wiedzą .... no chyba że gdzieś na boku :P
OdpowiedzUsuńNie nadaję się kompletnie na takie nauki :/ Zdanie o tabletkach mnie oburzyło i dalej aż nie czytam :(
OdpowiedzUsuńNo cóż, z naukami można trafić różnie, ja na swoje nie narzekam - 3 lata po ślubie a wspominamy te spotkania sympatycznie. Co ciekawe jednak takie zupełnie lekkie podejście do tematu przygotowań przedślubnych prowadzi do tego, że co trzecie małżeństwo się rozpada i tutaj akurat jest miejsce na refleksję... na moich naukach ksiądz mówił, że jeśli w cyklu, w którym uczestniczy 50 par, i wszystkie dotrwają do ślubu, to coś jest nie tak, bo trudno wierzyć, że te 50 par stworzy związki na cale życie. Zadaniem nauk jest odsiać te pary, które do małżeństwa nie dorosły, a przynajmniej nie w tych kombinacjach.
OdpowiedzUsuńPamiętam te nauki :-)
OdpowiedzUsuńA tam narzekają Ci nieszczęśliwi - są małżeństwa szczęśliwe :) Da się - tak! Trzeba chcieć, pracować nad tym... Ale da się trzeba mieć chęci.
OdpowiedzUsuńale świetny i śmieszny tekst :D już nie mogę się doczekać swoich własnych nauk :D
OdpowiedzUsuńMam takie zaległosci, że nie widziałam wczesniej tego tekstu :) Doskonały, przypimniałaś mi o naszych naukach. To był koszmar i manipulacja, a pani od nauk miała kilkoro dzieci, wszystkie pobożne, niemal nawiedzone. Pani wierzyła natomiast, że Bóg na dzieci, a potem da też na te dzieci. Oczywiście kalendarzyk to najlepsza, jedyna metoda :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i trzymam kciuki za dalsze przygotowania :)
Dlatego nie lubię instytucji kościoła i takie brednie mnie wkurzają i nie zmuszę się nigdy do takich nauk czy ślubu kościelnego. A co jak ja, bez hormonów mogę mieć poważne problemy? To z pewnością wina mojego faceta :P powinien mi zabronić i pozwolić umierać z bólu z guzami na jajniku :P Ba... I tak pewnie mnie by wyklęto bo mam tylko jeden a biorę dalej hormony by normalnie funkcjonować. No i ta... Facet jest górą, ma robić co mu się żywnie podoba a Ty siedź kuro domowa i rób! Wrrr! co za kościół!
OdpowiedzUsuńNa weselu mojej koleżanki ze studiów, na które nie wiedzieć czemu mnie zaprosiła, bawiłam się bardzo przeciętnie. Ale dostrzegłam jeden wielki plus, a mianowicie salę bankietową, poszukała i znalazłam ich stronę, możecie zajrzeć http://www.staragarbarnia.pl/oferta-biznesowa/sale-konferencyjne-i-szkoleniowe
OdpowiedzUsuń