Mogę założyć się, że większość z was jadła dzisiaj śniadanie – mniej lub bardziej pożywne i kaloryczne, ale jadła. Może była to świeża kajzerka z makiem z żółtym topionym serem i pomidorem a może parówki ugotowane na prędko w porannym pospiechu. Być może gościła dzisiaj u was owsianka, która nie jest taka zła wbrew obiegowej opinii lub popularnie ostatnio musli.
Wyobraźcie sobie,
że nie mielibyście możliwości zjedzenia śniadania. Ani obiadu. O
kolacji nie wspominając. I tak przez długie dni, tygodnie,
miesiące. Lata. Nie mielibyście czym nakarmić swoich dzieci, bo
jedzenia po prostu by nie było. Brzmi niewiarygodnie? Dziwne, bo
miało to miejsce w rzeczywistości ledwo 76 lat temu.
Kiedy mówi się o
II wojnie światowej, to wspomina się przede wszystkim wszystkie
bitwy. W szkole każą nam uczyć się na pamięć wszystkich
najważniejszych dat, które miały wpływ na jej przebieg. Czasami
mimochodem wspomina się o partyzantach czyli o cywilach, którzy też
postanowili walczyć z okupantem. O ludności cywilnej jednak
historia milczy, jeśli nie liczyć żydowskiego getta, gdzie była
bieda i ludzie umierali na ulicach z głodu. Można wyciągnąć więc
z tego wniosek, że zwykłym ludziom, mieszkańcom miast, którzy nie
byli ani żydowskiego pochodzenia ani nie walczyli, żyło się
całkiem znośnie. Niestety nie zawsze wyciągane wnioski są
prawdziwe i zgodne z prawdą.
Przyszła do mnie
niedawno książka o wdzięcznym tytule „Okupacja od kuchni”.
Zdawać by się mogło, że będzie to zabawna, satyryczna powieść
o tym, jak ludzie radzili sobie w czasach wojny i jadali to, co
dzisiaj wydaje się być niejadalne. Zupa z kminku, kotlety z kapusty
– ot, książka opisująca niedzisiejsze rarytasy.
Jednak już po
przeczytaniu pierwszego rozdziału okazuje się, że wcale nie jest
to pozycja „łatwa, lekka i przyjemna”, ale powieść tak
prawdziwa, że aż poruszająca do głębi. Autorka, Aleksandra
Zaprutko-Janicka, pisząc „Okupację od kuchni” korzystała z
pamiętników i dzienników pisanych w czasie okupacji i ich
fragmenty zamieściła u siebie. Niekiedy są to wspomnienia dzieci,
które jadły ołówki, żeby móc poczuć przyjemność żucia i
żeby „nie szorowało ich w żołądku”, zapiski dorosłych,
którzy z obrzydzeniem pisząc o chlebie, który Niemcy serwowali
Polakom – twardy, miałki, rozsypujący się przy każdym
dotknięciu.
Dlaczego morzyli
cywilów? Czemu zamiast 2400 kalorii, które według Ligii Narodów,
powinien jeść dorosły, niepracujący człowiek, ludziom żywność
kartkowa dostarczała średnio 600 kalorii? Powód jest banalnie
prosty – Hans Frank, Generalny Gubernator, doskonale wiedział, że
ludzie głodni to ludzie siedzący cicho, nie mający siły do
wyjścia na ulice. Głodząc ich, kupował sobie spokój i ciszę. A
żeby uspokoić Zachód „rzucał” raz na jakiś czas gratisowe
towary, jak na przykład słodycze dla dzieci i zatrudniał aryjskich
fotografów, którzy ten moment uwieczniali na kliszy i posyłali w
świat. Tym prostym sposobem okupanci jawili się jako 'dobre dusze',
które chętnie pomagają ludności cywilnej.
Jeden z rozdziałów
poświęcony jest szabrownikom, którzy niekiedy za cenę własnego
życia przewozili jedzenie ze wsi do miast, żeby nakarmić swoich
najbliższych. Oczywiście nadwyżki sprzedawali i to za duże
pieniądze, by dorobić do podstawowej pensji w tamtych czasach,
która wynosiła 300 złotych i która zwykle wystarczała tylko na
podstawowe opłaty.
Po przeczytaniu tej
pozycji nasunął mi się wniosek, że wojna ma jeden pozytywny
aspekt – zrównuje ludzi i uczy ich pokory. Szlachcianka, która
przed wojną czytywała w oryginale francuskie dramaty i wyszywała
najpiękniejsze chusty, musiała nagle poprosić swoją służącą,
by ta nauczyła ją rozpalać w piecu bądź pomogła jej ugotować
zupę składającą się praktycznie z niczego. Dawny pan na
włościach musiał się pokorzyć, by jego parobek podzielił się z
nim swoimi uprawami i pokazał mu jak należy rąbać drewno, by móc
ogrzać swoją rodzinę w zimowe noce.
Wiem, że wiele z
was gotuje, piecze i tworzy kulinarne dzieła z prostych składników
– do dzisiaj was podziwiam w tych waszych kucharskich czarach.
Na końcu tej powieści znajduje się „okupacyjna książka
kucharska” i być może niektóre z was podejmą się przygotowania
potrawy w niej opisanej. Dla zachęty przepis na zupę ziemniaczaną
z koprem:
„Ziemniaki obrać
i pokroić w drobną kostkę. Pęczek świeżego kopru drobno
posiekać. Ziemniaki z koprem ugotować do miękkości, nie odcedzać.
Na patelni przygotować zasmażkę z mąki i tłuszczu i zagęścić
nią zupę. Całość przyprawić do smaku.”
Czym jest „Okupacja
od kuchni”? Zaradnością kobiet, które mimo biedy potrafiły
wykarmić swoją rodzinę. Odwagą mężczyzn, którzy ryzykowali
życiem, by zdobyć trochę mąki i smalcu. Poświęceniem rodziców,
którzy sami odejmowali sobie od ust, by dzieci chodziły najedzone.
Uwierzcie – po przeczytaniu tej książki postny chleb będzie
smakował wam tak, jak nigdy w życiu.
Za egzemplarz książki dziękuję portalowi
Po raz drugi dziękuję już wam za wszystkie wasze głosy, moje red bulle! A resztę wzywam do pospolitego ruszenia, co by głosy już oddane się nie zmarnowały! Klik, żeby zagłosować znajduje się ciągle w tym samym miejscu, czyli na bocznym pasku po prawej stronie u samej góry.
Dzięki wam już czuję się zwycięzcą!
Twoja rezenzja wzruszyla mnie do lez. Umiesz pisac, dziewczyno i to tak wzruszajaco, ze plyna mi lzy, kiedy to pisze. Znam to dobrze z opowiesci mojej mamy, dziadka i innych czlonkow rodziny, ale chetnie przeczytalabym te ksiazke i jej przepisy. Taka zupa, o ktorej piszesz byla wielka uczta!
OdpowiedzUsuńSadze, ze to postne jedzenie jest o wiele zdrowsze niz to, ktorym my sie obecnie raczymy. Przede wszystkim dlatego, ze bylo kiedys bylo mniej skladnikow, a teraz dokladamy wszystko, aby bylo jeszcze lepsze i smaczniejsze... dodajemy i vegety i buliony i kostki i nie wiadomo jeszcze co, przy czym nasz zolodek nie moze potem tego strawic! Dobrze, ze zaprzestalam dodawac kupnej vegaty i robie ja sama.
Bardzo podba mi sie Twoje podsumowanie, ze wojna miala jeden pozytywna aspekt: wszyscy sie zrownuja i ucza pokory! Dodam, ze bala to tez lekcja wzajemnego szacunku!!
Pozdrawaim Cie serdecznie, Agatko:)
Dziękuję serdecznie, naprawdę... miło słyszeć, że to, co tworzę się podoba, że wywołuje jakieś emocje :)
UsuńMnie zawsze interesowały te sprawy, o których się nie mówi/uczy na lekcjach. Wszelkiego typu właśnie sprawy kuchenno-sanitarne na przestrzeni wieków. Ale ten konkretny tytuł, który opisujesz wydaje się przygniatający i przygnębiający, jednak pouczający. Może ludzie zaczęliby doceniać o co mają ;)
OdpowiedzUsuńUwierz, po tej książce doceniam każdą rzecz, jaką mam w lodówce.
Usuńświetna pozycja! kurczę, bardzo mnie zaciekawiła..
OdpowiedzUsuńczytałam kiedyś jedną pozycję (zabij nie pamiętam tytuły), ale akurat o czasach wojny, gdzie ziemniaki kradło się po ciemku prosto z pola, a i to był tylko czasami jeden posiłek..
Ta książka zapewne i mnie by sie podobała ;)
Dlatego polecam Ci ją serdecznie :)
UsuńEch, ciężkie czasy, to na pewno. I ciężki kawałek chleba, tak jak napisałaś!
OdpowiedzUsuńOby już nie wróciły ;)
Usuńprzeczytałam pierwszy akapit i zrobiłam się głodna :P przez Ciebie muszę teraz iść zrobić sobie coś do zjedzenia, bo nie wytrzymam zaraz :P
OdpowiedzUsuńa teraz na poważnie, bo książka, którą dziś nam pokazałaś tego też wymaga- ludzi, którzy przeszli przez to piekło, bo inaczej tego nazwać się nie da, trzeba naprawdę podziwiać i szanować, właśnie za tą zaradność, poświęcenie i odwagę, o których napisałaś w podsumowaniu.
Ha, to smacznego :)
UsuńA trzeba :)
Wojna to zbyt wygórowana cena, nawet za zrównanie klas społecznych. W dzisiejszych czasach ciężko sobie wyobrazić ogrom cierpień przez jakie przeszli ludzie w tamtych czasach.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że tak, ale też w tych najmroczniejszych rzeczach można czasami dostrzec coś dobrego :)
UsuńKsiążka wpasowuje się w tematykę którą lubię. Nie słyszałam wcześniej o tej pozycji ale bardzo chętnie ją przeczytam jeśli trafi w moje ręce.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie muszę ją przeczytać, słyszałam już o niej :-)
OdpowiedzUsuńObecnie nie mam ochoty na takie lektury. Ale ostatecznie, nie mówię nie. Może kiedyś po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńGenialna tematyka! Ta książka własnie wpada na moją listę książek do przeczytania. :)
OdpowiedzUsuńA co do głosowania - mam nadzieję, że mój głos się nie zmarnuje, więc dalej - głosujcie ludzie!!! :D
Długą masz tą listę książek? :D
UsuńCiężka tematyka, ale w sumie ciekawa :)
OdpowiedzUsuńNietypowa ;)
UsuńBardzo chciałabym przeczytać tą książkę. Mam nadzieję, że niebawem mi się uda :)
OdpowiedzUsuńThievingbooks.blogspot.com
Nie lubię wzruszających książek i filmów,bo zawszę ryczę:P,taka zemnie beksa:P:(
OdpowiedzUsuńOna nie jest wzruszająca :)
UsuńTo na pewno nie jest łatwa książka, ale warto ją przeczytać. Zapisałam sobie ten tytuł.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że uda Ci się ją przeczytać :)
UsuńNiestety tego typu książki nie są tymi, po które sięgam. Nie lubię historii, choć te o I czy II WŚ mogłabym przeczytać gdyby nie to, że ciężko byłoby mi się emocjonalnie ogarnąć po takich książkach.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam o istnieniu tej książki... po Twojej recenzji wiem, że muszę ją gdzieś upolować.
OdpowiedzUsuńMiłych łowów zatem :)
UsuńCoś dla mnie. Biorę w ciemno!
OdpowiedzUsuń...a dlaczego jeszcze nikt nie napisał książki o niemieckiej opozycji przeciwko nazizmowi? Taką bardzo chętnie bym przeczytała - ile można sklecać książek/filmów o tym samym.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy ta książka 'jest o tym samym', bo jak dla mnie to coś nowego ;)
UsuńDobrze, że piszesz o takich książkach.
OdpowiedzUsuńMoi dziadkowie i rodzice opowiadali, że głód i niedożywienie panowały również i przed wojną i po wojnie, co najmniej do lat 60-tych. Mówię o wsi, bo miasta nie znam. Teraz narzekamy na czasy, ale mięso w warzywa to współczesne rarytasy.
OdpowiedzUsuńLudzie nie doceniają tego co mają :)
Usuńchcę to przeczytać! koniecznie! klimat świetny
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że Cię zainteresuję :)
UsuńAgatko recenzja świetna, zachęciłaś mnie do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńWspaniała książka. Właśnie ją kończę i uważam, że więcej takich tytułów powinno pojawić się na polskim rynku, żeby uświadomić nam jak ciężko było w czasie wojny zwykłym obywatelom.
OdpowiedzUsuńSuper, że podzielasz moje zdanie :)
UsuńTematyka nietopowa, ale czyni zazwyczaj książki ciekawymi. Bardzo chętnie przeczytam!
OdpowiedzUsuńNie zawsze to, co warte przeczytanie jest topowe :)
UsuńEch... tak było. Dziadek opowiadał mi, jakich sztuk musiał dokonywać, by rodzina w wojnę miała coś do jedzenia...
OdpowiedzUsuńCo do tych ołówków - moja kotka pożera czasem tekturę. I tak się zastanawiam, czy to nie nawyk z czasów, kiedy wywalono ją na ulicę i była bezdomna...
Możliwe, że to przez to... ale po prostu lubi tekturę :)
UsuńMyślę, że to pozycja obowiązkowa dla wszystkich, którzy wyrzucają jedzenie, ale też i dla tych którzy nie mieli okazji doświadczyć na własnej skórze czym jest wojna i głód.
OdpowiedzUsuńI mam nadzieję, że tego nie doświadczymy, chociaż patrząc na to, co się dzieje...
Usuńciężka tematyka...
OdpowiedzUsuńJestem baardzo zaintrygowana po tej recenzji. Szczególnie, że lubię poruszanie spraw "od środka", perspektywy różnych ludzi, emocje… Lista książek do przeczytania ostatnio baaardzo mi się wydłuża. :D
OdpowiedzUsuńMoja lista ma już ponad sto pozycji :)
UsuńAle ciekawa pozycja, z pewnością po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciężka tematyka, ale warto poznać historię naszego kraju z trochę innej strony.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba Twój blog:) Kocham książki i będę tu pewnie częstym gościem:)
OdpowiedzUsuńZapraszam, zapraszam :) progi skromne, ale goście zawsze są mile widziani :)
UsuńPrzyznam się szczerze, że pierwszy raz widzę tę pozycję :)
OdpowiedzUsuńU mnie zawsze same nowości :)
UsuńKsiążka warta przeczytania i jak najbardziej dla mnie :)
OdpowiedzUsuńI takie ksiązki nam pokazują jak trzeba szanować jedzenie, nie każdy miało go tyle ile my mamy teraz
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie pozycje, które okazują współczesnemu człowiekowi prawdziwie trudny świat. I zawsze jest mi strasznie głupio, że siedzę teraz na fotelu, jest m ciepło, mam na kolanach laptop, wróciłam z manicure, myślę o tym co jutro ubiorę do pracy i szukam kogoś kto wyjdzie wieczorem na kebab.
OdpowiedzUsuńI tak dochodzę do wniosku, że z jednej strony mam za dobrze, a z drugiej, że moje życie jest płytkie
chyba się skuszę :)
OdpowiedzUsuńWspaniała pozycja, przeczytam:)
OdpowiedzUsuńMam tę książkę i jestem jej bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę kupić te książkę. Okupacja, II wojna światowa to historia rodzinna z która jestem mocno związana, a to dzięki prababci, która doskonale pamiętała i pierwszą i drugą wojnę, a przy tym była niezrównaną kucharką - potrafiła dosłownie z niczego zrobić obiad dla całej rodziny. Dziś pozostały mi po niej 3 książki -Biblia w skórzanej oprawie i dwa przedwojenne podręczniki gotowania za "szkoły dla dobrych Panien" - babcia ją ukończyła i to jest najcenniejsza rodzinna pamiątka (swoją drogą, kopalnia wiedzy jeśli idzie o tradycyjne przepisy).
OdpowiedzUsuńHistoria jest na pewno warta przeczytania, jednak odpuszczę, głównie dlatego, że nie przepadam za historiami wojennymi, a w książkach szukam oderwania od rzeczywistości i raczej radości ;)
OdpowiedzUsuńPięknie to napisałaś Agatko. Człowiek nie zastanawia się nad takimi rzeczami, ma pełną lodówkę jedzenia i myśli, że to jest standard. Ta książka z pewnością uczy pokory.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie ta książka interesowała, mam na czytniku, też przyśpieszę czytanie:)
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com
Coś wiem na ten temat - dziadek mi dużo opowiadał.
OdpowiedzUsuńUpatrzyłam ostatnio sobie tę książkę (chyba na Znaku), po Twojej recenzji tym bardziej muszę ją mieć, chętnie pochłaniam wszystko co dotyczy II wojny światowej :-)
OdpowiedzUsuń