Każda trylogia ma swoje wielkie
zakończenie. Pytanie tylko, czy autor potrafi skończyć książkę
równie dobrze, jak ją zaczął...
O dwóch poprzednich książkach Niny
Majewskiej-Brown wspominałam na tym blogu nie raz. Ba, pierwszą
część, „Wakacje” nazwałam jedną z najlepszych książek roku
2015. Dla przypomnienia tutaj możecie znaleźć recenzję – klik. Część druga nie zachwyciła mnie już w takim stopniu, dlatego do
części trzeciej - „Jak się nie zakochać” podeszłam z pewnym
dystansem.
Nina, główna bohaterka, straciła w
dramatycznym wypadku męża i nastoletniego syna. Została sama z
sześcioletnią Klarą i wiecznie niezadowolonymi teściami.
Gdyby tego było mało, kilka tygodni
później dowiedziała się, że jest w ciąży i że jej ukochany,
opłakiwany mąż od kilku lat związany był z inną kobietą, z
którą razem wychowywali córkę Mariannę. Nagle, niespodziewanie
okazało się, że każda jego delegacja, każda noc spędzona poza
domem, była nocą spędzoną w ramionach innej kobiety, tej drugiej,
która podkradała zachłannie jej rodzinne życie.
Jednak los postanowił ukarać także i
kochankę Bartosza; zdiagnozowano u niej raka a że nie miała żadnej
rodziny, musiała prosić o pomoc ostatnią kobietę, która była
chętna jej pomóc. Nina zgodziła się przyjąć Mariankę
pod swój dach i na początku części trzeciej była już prawną
mamą dwóch dziewczynek i małego Antosia.
W zakończeniu trylogii o jej życiu,
główne skrzypce nadal grali teściowie a raczej szanowna pani
teściowa, która była kobietą o charakterze trudnym, niezrozumiałym
i bardzo egoistycznym. Kiedy jej małżonek dostał zawału i wylądował w szpitalu w środku nocy, szacowna staruszka martwiła się tylko o to,
dlaczego Nina pozwalała sobie mówić o teściu per „on”.
„- I co, wiadomo coś?
- Żyje, jest po zabiegu.
- O Boże a tak się bałam, tak się
bałam...
- Czeka go jeszcze operacja by-passów,
ale to dopiero po wykonaniu wszystkich badań...
- Jak Ty mówisz o ojcu?! Co za „go”?
Szacunku nie masz!”
Jak tego było mało, Nina jest
podrywana przez nijakiego Henia, dostawcę pietruszki, który
zakochał się bez pamięci. Niestety, stwierdził, że skoro kobieta
nie pali się do związku z nim, należy trochę ją wystraszyć i
zaczął zachowywać się niczym psychopata z amerykańskiego
thrillera. Ponadto jej jedyna rodzona siostra, z którą nigdy nie
miała dobrego kontaktu, zaprosiła ją na swoje wesele, zastrzegając
przy tym, że rodzina w kopertę powinna włożyć minimum tysiąc
złotych. Nina, z nieznanych mi powodów, postanowiła na wesele się
wybrać i tyle dobrego, bo inaczej pewnie nie poznałaby szczęśliwego
pana młodego – siedemdziesięcioletniego Kazimierza, który
miał wielkie posiadłości i wystarczającą ilość pieniędzy,
żeby zadowolić młodą żonkę.
Oceniając całą książkę mogę
stwierdzić, że czytało mi się ją miło. Taka sympatyczna lektura
na jesienne wieczory, które właśnie się rozpoczynają. Niestety,
w porównaniu z rewelacyjną częścią pierwszą, zakończenie
trylogii wypadło dość blado. Za mało było tutaj emocji, za dużo
humoru i czegoś niestety mi brakowało. Takiej szczypty ostrości, smaku czegoś niespodziewanego. Na usprawiedliwienie autorki
powiem, że ciężko byłoby jej przebić to, co zrobiła w
„Wakacjach” - tam czułam się rozbita na kawałki, totalnie
rozdygotana tym, co się wydarzyło. Czytałam jedną stronę po
kilka razy, żeby się upewnić czy na pewno dobrze przeczytałam,
czy umysł mnie nie zawiódł.
Reasumując, ta trylogia zaczęła się
naprawdę fenomenalnie. Później cała fabuła trochę zwolniła,
ale nie można powiedzieć, że dwie pozostałe książki były złe.
Po prostu nie mogły dorównać wysoko postawionej poprzeczce. Bo niektórych swoich dzieł nie można po prostu przeskoczyć.
PS - Co do moich "kwiatów z wyszukiwarki". W ostatnich dniach ciągle ktoś wchodzi na mojego bloga po haśle "mam wspaniałą żonę". I tak się zastanawiam, czy ten ktoś naprawdę ma wspaniałą żonę czy może wpisuje to uparcie w wyszukiwarkę i chce sprawdzić czy istnieje na tym świecie ktoś, kto tak twierdzi. Bo powiedzmy sobie szczerze, ciężko jest być żoną w ogóle a wspaniałą, to już lepiej nie mówić, bo to jest równie trudne jak znalezienie męża, który sprząta po sobie skarpetki.
Jednak specjalnie dla osoby, która tak ochoczo wpisuje to hasło dzień w dzień, mam obrazek idealny - nieznajomy człeku, mam nadzieję, że masz taką właśnie małżonkę -
Nie czytałam pozostałych tomów, więc trochę nie bardzo zaczynać od końca, ale skoro piszesz, że po pierwszym tomie jednak jest ta tendencja spadkowa, to sobie odpuszczę. Studia coraz bliżej, a mój stosik książek do przeczytania wcale nie jest mniejszy, bo ciągle znajduję coś nowego. ;)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, ciekawe masz te kwiatki. :D U mnie ostatnio ktoś szukał "film o zakazanej miłości i tańcu brzucha". XD
I kto tu ma ciekawe kwiatki? :D Haha, Ty to dopiero rozgromiłaś system!
UsuńJeśli już to zaczęłabym od początku trylogii. Raz tylko rozpoczęłam przygodę z książkowym trio od drugiej z kolei powieści i potem zupełnie nie mogłam się odnaleźć. Cała zabawa zepsuta.
OdpowiedzUsuńPozdrowionka cieplutkie :)
A ja zwykle zaczynam od końca :D Tutaj tylko mi się udało zacząć tak, jak należy :D
Usuńa ja nawet pierwszej części nie czytałam,a planuję od dawna:)
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com/
Aż Ty niedobra! :)
UsuńAaaa ja jak zawsze mam zaległości ;/
OdpowiedzUsuńMiałam pierwszy tom, ale nawet nie przeczytałam, bo leżał i leżał. W końcu oddałam do biblioteki. Dobrze, że seria nie jest zła, ale szkoda, że dalsze tomy nie utrzymują poziomu pierwszej części.
OdpowiedzUsuńMuszę poczytać o pierwszej części tej trylogii :) Możesz mi przybliżyć wiedzę, gdzie w ustawieniach można sprawdzić słowa, po których wyszukują cię czytelnicy? Dziękuję :):):)
OdpowiedzUsuńZnalazłam :)
UsuńUwielbiam książki z wątkiem ciąży :) chętnie zacznę całą serię :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tym tytule. Trylogia wydaje się być ciekawa, ale jak na razie chyba nie chcę po te książki sięgać... :)
OdpowiedzUsuńKurcze, że ja nie mam czasu na czytanie książek !!! Może zimą to się zmieni :-)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze pierwszego tomu, chociaż jakiś czas temu się do niego przymierzałam. Widzę, że od kolejnych części nie można oczekiwać tak wiele, chociaż zgadzam się z Twoim stwierdzeniem, że czasami mamy takie wrażenie, kiedy pierwsza część wręcz powala na kolana. Trudno potem sprostać wygórowanym oczekiwaniom. Też sama nieraz się o tym przekonałam. Mam nadzieję, że kiedyś cała trylogia wpadnie w moje łapki i sama się przekonam, czy przypadnie mi do gustu. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOstatnio nie mam weny do czytania ;/
OdpowiedzUsuńMam zaległości, nie czytała jeszcze pierwszego tomu, trzeba będzie to nadrobić, bo zapowiada się interesująco. :)
OdpowiedzUsuńNie znam tej trylogii, pędzę na LC. Fajny blog :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!