Z pewnością nie raz widzieliście
nagrania z sal sądowych, gdzie ludzie byli oskarżani o straszne
zbrodnie. O gwałty, morderstwa, pedofilię, o matko- czy
ojcobójstwo. Ale z pewnością nie zwróciliście uwagi na osoby,
które stały jakby z boku całego dramatu, w cieniu kamer, ukryte
przed światem. Żony i mężowie oskarżonych. Cisi świadkowie
całego tego zdarzenia, osoby wplątane przypadkowo w wir wydarzeń,
które całkowicie zmieniły ich życia.
Co ma czuć współmałżonek w
momencie, gdy okazuje się, że jego ukochana druga połówka
dopuściła się strasznej zbrodni? Odejść? Przecież obiecywała
być na dobre i na złe. Zostać? Ale przecież nie sposób jest żyć
z takim potworem, nie sposób zasypiać koło niego i budzić się co
rano.
Czy taka osoba, która okazała się
być mordercą, przestaje być równocześnie żoną? Mężem? Czy
krew na rękach przekreśla jednocześnie wszystkie spędzone
wspólnie lata i sprawia, że dobre wspomnienia zasnuwają się mgłą?
Jean była żoną Glena przez ponad
dwadzieścia lat. Dzieliła z nim troski, smutni i – jak sama
twierdziła – przy nim dorastała, bo to właśnie on nauczył ją
wszystkiego, co powinna potrafić kobieta. A więc zajmować się
domem, gotować obiady, troszczyć się o męża i godzić to
wszystko z pracą zawodową. Kiedy Glen zostaje oskarżony o porwanie
i zamordowanie dwuletniej Emmy, świat Jean drży w posadach a ona
sama przestaje być tą kobietą, którą była. Staje się robotem,
który mechanicznie powtarza, że wierzy w niewinność swojego męża.
I sama nie wie czy robi to dlatego, że taka jest prawda, czy
dlatego, że boi się przyznać, że zawsze uważała Glena za
mężczyznę zdolnego do zabójstwa.
Trzy lata po tych wydarzeniach mąż
Jean ginie pod kołami autobusu a ona w końcu może odetchnąć z
ulgą i odrzucić maską perfekcyjnej żony. Wtedy też spotyka na
swojej drodze dziennikarkę, Kate Waters, która niepostrzeżenie
wkrada się w jej duszę i poznaje prawdę o tym, co Jean sądziła o
niewinności swojego męża.
Jest to świetna książka z trzech
powodów. Po pierwsze – porusza temat osób, które rzeczywiście
istnieją i które są najczęściej pomijane. Mordercy i gwałciciele
zwykle mają rodzinę i te bliskie osoby muszą się jakoś odnieść
do całej tej sytuacji. A wtedy zwykle serce walczy z rozumem,
wstyd z miłością a strach z wiernością. Autorka w
rewelacyjny sposób przedstawiła postać Jean, która na pierwszy
rzut oka jest totalnie bezbarwna i dopiero po głębszym poznaniu
dowiadujemy się dlaczego – to mąż przez te wszystkie lata
spierał z niej powoli kolory jej własnej osobowości i stworzył
żonę rodem ze Stepford.
Po drugie – autorka prowadzi
równolegle dwie opowieści; o Jean jako wdowie i o poszukiwaniu
sprawcy zaginięcia małej Belli. Czytelnik do końca nie wiem, czy
Glen faktycznie był niewinny, czy może zaszła jedna z wielu
pomyłek w wymiarze sprawiedliwości. I chyba obie te zagadki – to
czy Glen był winny oraz to, czy Jean naprawdę wierzyła w jego
niewinności – były dla mnie najsmakowitszymi kąskami we
„Wdowie”.
Po trzecie – podobał mi się sposób,
w jaki autorka poprowadziła całą historię. Nie popadała w
histeryczne tony, nie oceniała, nie wymuszała na czytelniku żadnych
emocji. Była klarowna, subtelna i świetnie tworzyła całą gamę
uczuć, które w takiej sytuacji faktycznie mogłyby występować.
Idealnie stworzyła także postać Glena i z chęcią przeczytałabym
kiedyś jej książkę napisaną z punktu widzenia osoby o morderstwo
oskarżonej.
„Wdowa” jest nietypową,
niesztampową książką, którą warto poznać. Autorka pokusiła
się napisać o czymś trudnym, niespotykanym i przemilczanym w
społeczeństwie i wyszło jej to na dobre. A tą książkę stawiam
na półce jako przypomnienie, że każdy morderca był kiedyś
kochany. I że gdy on traci duszę, oni ciągle ją mają i muszą
żyć z uczuciem miłości, którą kiedyś do niego żywili.
A wy jak myślicie? Gdzie znajduje się granica ludzkiej miłości?
Chyba jeszcze nie czytałam czegoś podobnego. Będę musiała to zmienić.
OdpowiedzUsuńNowości w literaturze są fajne :)
UsuńWiesz, ale ja również nie czytałam nic podobnego:).
UsuńNarobiłaś mi smaka:) Muszę poznać "Wdowę" bliżej:)
OdpowiedzUsuńCzeka na półce. Tytuł niesamowicie mnie zaintrygował !
OdpowiedzUsuńNo po takiej rekomendacji czuje się zaintrygowana. Z wielką chęcią sięgnę! :)
OdpowiedzUsuńAgata potrafi zachęcić do przeczytania książki;)
UsuńAngelika, ja mogę Twojego męża przekonać do czego tylko będziesz chciała :D wiesz, wymarzysz sobie kucyka to ja o tym napisze i on Ci kupi :D
UsuńSądząc po ilości przeczytanych przeze mnie książek i oglądniętych filmów mogłabym śmiało stwierdzić, że można kochać mordercę. W nierealnym świecie na pewno ;)
OdpowiedzUsuńLubię niesztampowe książki. Pozdrawiam serdecznie!
Zaintrygowałaś mnie :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytawszy tytuł posta natychmiast odpowiedziałam sobie w głowie ,,no pewnie że tak, w końcu jedną z moich ulubionych postaci literatury jest Raskolnikow!" I właściwie... Sonia też musiała stanąć przed takim dylematem, a nawet jeszcze gorszym, bo pokochała Raskolnikowa już po dokonaniu morderstwa.
OdpowiedzUsuńCzasami zastanawiałam się nad tym. Może dlatego, ze otaczam się osobami totalnie nieprzewidywalnymi i od niejednego mojego przyjaciela słyszałam, że mógłby kogoś zabić. Całkiem realnie i na tyle serio, na ile serio może mówić zbuntowany 20-latek. Fajnie, ze ktoś miał podobne rozkminy i jeszcze napisał o tym książkę. Jak ją dorwę w przyzwoitej cenie to na pewno się skuszę, albo polecę koleżance, która fascynuje się sądownictwem.
O, to pozdrów koleżankę, bo mamy podobne gusta :D
UsuńTo ta żona faktycznie musi być złożoną osobą: niby typowa cicha żona, ale wykopana prawda całkiem inna. Myślę, że można kochać, wypierać, ale też jednocześnie nienawidzić takiego mordercę- męża...
OdpowiedzUsuńNie wiem czy można równocześnie kochać i nienawidzić :)
UsuńJa bardzo lubię takie książki, więc myślę, że w końcu przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńCiekawa ksiazka. Temat trudny, chetnie bym jednak po nia siegnela :)!!!
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam :)!!!
Choć to nie jest książka w moich klimatach, to fabuła mnie odrobinę zaciekawiła.
OdpowiedzUsuńBrawo ja!
UsuńCiekawa jestem czy spodobałaby mi się ta książka :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie niesztampowe książki. Chyba się na nią skuszę.
OdpowiedzUsuńKochana, Ty uwielbiasz wszystkie książki :D
UsuńKurczę trudną sytuacje miała ta Jean. Zaciekawiła mnie.
OdpowiedzUsuńNie zazdrościmy jej :)
UsuńNa pewno to bardzo niecodzienna lektura. Może kiedyś się skuszę.
OdpowiedzUsuńoj chciałabym przeczytać!
OdpowiedzUsuńTo sio do księgarni :)
UsuńKurczę, temat faktycznie ciekawy i nieporuszany prawie w ogóle. Czuję się mocno zaintrygowana tym zjawiskiem. :D Tak samo jak np. syndromem sztokholmskim. Ludzka psychika naprawdę nie ma granic i tak bardzo jest nadal nieodkryta.
OdpowiedzUsuńBardzo interesująca pozycja. Czegoś o podobnej tematyce chyba nie czytałam. Chyba nawet nigdy się nie zastanawiałam co mogą czuć najbliżsi mordercy.
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie i jak tylko uporam się z czekającymi na półce książkami, to postaram się przeczytać tę historię. Bardzo ciekawi mnie, co dzieje się w głowie tej kobiety, no i oczywiście jak rozwiąże się cała sprawa.
OdpowiedzUsuńFaktycznie nie przypominam sobie zbyt wielu powieści, które opowiadałyby głównie nie o rzekomym mordercy, co o jego bliskich. Nie wiem co może czuć osoba, która dowiaduje się, że jej druga połowa zabiła człowieka. TO musi być tragiczne doświadczenie i chętnie dowiem się jakie autorka wymyśliła losy dla bohaterki, która z takim problemem musi się zmierzyć.
OdpowiedzUsuńZ chęcią bym przeczytała :-)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz z jak wielką chęcią bym ją przeczytała. :)
OdpowiedzUsuńO, jakie to musi być ciekawe;)Hmm,miłość dziwna jest,do mordercy?Pewnie kogoś zauroczy taki typ.Trynkiewicz ma żonę ;)
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com/
Cieszy mnie Twoja opinia, ponieważ książkę mam już u siebie :)
OdpowiedzUsuńmyślę że pomysł sam w sobie bardzo ciekawy:)
OdpowiedzUsuńDokładnie. I taka osoba przechodzi niezły szok.
UsuńNiesztampowe książki zawsze miło witam na swojej półce ;)
OdpowiedzUsuńO tak zdecydowanie bliscy oskarżonych to ciekawy i pomijany temat, a tkwi w nim potencjał.
OdpowiedzUsuńMam tylko pytanie ta porwana dziewczynka ma na imię Emma czy Bella? Czy może były dwie? Bo oba imiona się pojawiają się w recenzji
O rany...Lecę na lubimyczytać i od razu dodaję. Zaciekawiłaś mnie strasznie.
OdpowiedzUsuńMocno się tym tytułem zainteresowałam, mam go na liście do przeczytania, tylko czasu, czasu mi potrzeba. :)
OdpowiedzUsuńSzukając ostatnio ciekawych pozycji do poczytania na przyszłość zwróciłam uwagę na tę książkę. Znowu trafiłaś w pozycję, nad którą się zastanawiałam :) ta recenzja jest dla mnie jak znalazł.
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo interesująco. A w odpowiedzi na pytanie przewodnie- mysle, ze kochac mozna kazdego, nawet mordercę. dziękuje za odwiedziny u mnie:) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńuwiecznij-chwile.blogspot.com
Trzeba będzie poznać Panią wdowę, zaciekawiłaś mnie :-)
OdpowiedzUsuńWow! Zapowiada się świetnie! Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuń