Czy można żyć po tym, jak straci się
ukochaną osobę? Czy nie jest tak, że wraz ze złożeniem ciała
najbliższego do zimnej ziemi, która otula go na wieki, składa się
tam również własne serce? Czas ponoć leczy rany, jednak ile musi
upłynąć czasu, by smutek i żal popuściły trochę swojego imadła
i pozwoliły odetchnąć głęboko i poczuć na nowo rytm swojego
tętna? Jak obchodzić się z osobą, która pochowała kogoś
najważniejszego? Jakich używać
słów, gestów, jak milczeć, jak przytulać? Jak pomóc,
i czy to jest w ogóle możliwe?
Urszula przez wiele lat była bardzo
szczęśliwa; razem z mężem prowadziła pensjonat i wspólnie
wychowywali swoją córkę, Edytę. Mieli wspólne plany na
przyszłość, chcieli dożyć momentu, kiedy przestaną gonić za
pieniędzmi i będą mogli cieszyć się wspólny życiem. Niestety,
nim ich życia doszły do takiego momentu, śmierć zabrała ze sobą
Marka, zostawiając Ulę i Edytę same, w nieopisanym żalu.
Edyta planowała wyjazd do gorącej
Hiszpanii, jednak śmierć ojca sprawiła, że musiała zostać i
pomóc matce poukładać swoje życie na nowo. Pomagała jej w
prowadzeniu pensjonatu i dzielnie słuchała jej narzekań, że
jedyna córka, nadzieja jej życia, nie poszła na studia i nie miała
zamiaru dalej się edukować. Między kobietami trwał ciągły
konflikt, przez który nie mogły się ze sobą dogadać; kochaly
się- tak mocno, jak tylko matka i córka mogą się kochać – ale
nie potrafiły sobie tego okazać. Za dużo było między nimi
różnic, za dużo niesnasków i nieporozumień. Osoba, która była
łączącym je pomostem – Marek – umarł i pozostawił po sobie
pustkę, której nikt nie potrafił zapełnić.
Kobiety, zamiast wspierać się w tych ciężkich miesiącach i pomagać sobie w trudnych chwilach, żyły jakby obok siebie, każda zajęta swoimi sprawami i pogrążona w swoim żalu. Bały się rozmawiać, wstydziły się pokazać sobie swój smutek. I ja, jako czytelnik, mogłam tylko obserwować jak coraz bardziej się od siebie oddalają, budując między sobą ogromny mur milczenia i niewypowiedzianych żalów.
„Kochanie, życzę ci, żebyś nigdy
nie przestała marzyć. Jeżeli będziesz pewna swoich marzeń, one
się spełnią. I tego ci życzę. Spełnienia.”
To moje pierwsze spotkanie z Anną
Karpińską i muszę przyznać, że było ono bardzo udane; autorka
świetnie operuje słowami i emocjami a jako że jej powieść ma
dwie narratorki – muszę ocenić także to, jak bardzo „wczuła
się” w rolę każdej z nich. Należy przyznać, że rozdziały
opisywane przez Ulę były ciekawsze i łatwiej mi się je czytało;
natomiast te, gdzie prym wiodła Edyta, może nieco kulały, ale
przecież wcielić się w rolę dwudziestolatki nie jest dorosłej
kobiecie tak łatwo, bo inaczej ocenia się już wtedy wybory
dyktowane przez młodzieńcze serce i rozbuchany umysł.
„Urodziny dziecka to także święto
mamy.”
„Przekonaj mnie, że to ty” to
także dwie, diametralnie różne historie miłosne. Ta, którą
przeżywa Edyta jest niepewna, dynamiczna i – jak przystało na
miłość młodych ludzi – pełna jest iskrzenia i niepewności.
Miłość Urszuli jest inna; spokojna, harmonijna i trochę
przerażająca, bo główna bohaterka nie wie czy może żądać od
losu jeszcze jednej miłości. Martwi się, czy nie powinna zestarzeć
się tęskniąc za swoim mężem i z godnością czekać na kres
swoich dni, kiedy w końcu zobaczy go po raz drugi.
Oba uczucia – to dorosłe i to
młodzieńcze – mają swoje wzloty i upadki i są zwyczajne,
życiowe, co zdecydowanie jest plusem dla tej powieści. Polecam ją
wszystkim kobietom, bo bezsprzecznie jest to książka dla płci
pięknej – dla wszystkich córek i matek. „Przekonam mnie, że to
ty” może być przestrogą i swego rodzaju poradnikiem jak nauczyć
się pokazywać miłość tej najbliższej nam na świecie kobiecie. To także książka, która może pomóc poradzić sobie ze stratą osoby najbliższej - bo autorka doskonale rozumie uczucia, które towarzyszą żałobie. A mało kto potrafi to zrozumieć.
Jak tak przeczytałam Twoją recenzję od razu na sunęło mi się na myśl "ale to już było" ;P
OdpowiedzUsuńAle jest plus! Główna bohaterka nie jest dziennikarką :)
UsuńZaciekawiłaś mnie tą recenzją;)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś sięgnę
Czuję się zachęcona do tej książki ;)
OdpowiedzUsuńUf, sukces :)
Usuńszukam e-booka i z wielką chęcią przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńSzukajcie a znajdziecie!
UsuńPiszesz bardzo dobre recenzja i chociaż ja jestem sceptyczna,
OdpowiedzUsuńto jednak przekonujesz mnie, aby zajrzeć do książki :-)))
Bardzo dziękuję :) bo czasami mam wątpliwości czy recenzje są dobre :)
UsuńZachęcasz do czytania :)
OdpowiedzUsuńZ każdą przeczytana recenzją mam coraz większą ochote na te książkę.
OdpowiedzUsuńWidzę, że książka porusza ważny temat - często mamy trudności z tym, jak się zachowywać przy osobie, która właśnie kogoś straciła i jest pogrążona w żałobie. Naprawdę łatwo jest przekroczyć tą cienką linię i sprawić komuś przykrość, chociaż wcześniej podobne zachowania, gesty, były na porządku dziennym. Zainteresowałaś mnie, więc postaram się zapamiętać ten tytuł. ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe cytaty:)
OdpowiedzUsuńDość ciekawy pogląd na relacje ludzkie po śmierci bliskiej osoby. Całkiem mi się to podoba. Dwa różne rodzaje miłości to też interesujące zagadnienie, które mogłoby mi się spodobać. :)
OdpowiedzUsuńZachęcasz tą recenzją :) może kiedyś sięgnę ;) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńcoś jest w okładce,coś co mnie kusi i prosi-przeczytaj mnie:)
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com/
Polecę siostrze, może jej się spodoba.
OdpowiedzUsuńNiestety zupełnie nie mój typ książki ;<
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się warta przeczytania :) Bardzo ciekawa recenzja :)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że już kiedyś czytałam podobną książkę. Tylko czy Edyta była kiedyś dziennikarką? :D
OdpowiedzUsuńciekawe jak ktos mial 2 mezow to z kim sie spotka ?
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że to strasznie smutna historia. Utrata najbliższej osoby, konflikt pomiędzy matką i córką. Pewnie na końcu jakoś się wszystko układa, ale mimo wszystko nie mam ochoty na tak smutną historię.
OdpowiedzUsuńCześć:) Już od dawien dawna mam na oku tę książkę, ale nie przeczytałam jej jeszcze co mnie bardzo zasmuca, ale nie mogę znaleźć tej książki w bibliotece..Bardzo mnie interesuje ta historia, bo wydaje mi się bardzo życiowa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Zapraszam do mnie na nową recenzje.
(recenzentka-ksiazek.blogspot.com)
Kurcze, uwielbiam motyw matek i córek, ale jednak czuję, że o nie książka dla mnie. Nieco zbyt ''kobieca''.
OdpowiedzUsuń/Laura z bloga http://bukowy-dworek.blogspot.com/
Jako kobieta lubię takie klimaty, nawet jeśli, książka jest przewidywalna.
OdpowiedzUsuńWiesz, że od razu po pierwszym zdaniu pomyślałam o śmierci? Jakby nawiązanie do kolejnego... Dobrze napisane. W każdym razie pomyślałam o dziadku, eh... Wybacz, 5-ta rocznica...
OdpowiedzUsuńŚmierć jest przejściem na inny świat, pozostawieniem wszystkiego, rodzina może różnie zareagować. Książka adekwatna... No, może przeczytałabym.
Ładna okładka, ale jednak treść książki nie przekonuje mnie do sięgnięcia po nią ;(
OdpowiedzUsuńChociaż do Urszuli dalej mi wiekowo to czuję, że ją polubiłabym szczególnie :) Ciekawa jestem też pokazania relacji matka-córka, więc będę miała ten tytuł na uwadze :)
OdpowiedzUsuńKsiążka jak wiele innych, czeka na mnie na półce. Mam nadzieję że uda mi się ją w najbliższym czasie poznać :)
OdpowiedzUsuń