Wyobraźcie
sobie psychopatycznego, przeuroczego superbohatera. Widzicie to?
Jeśli nie, to żaden problem – wystarczy wybrać się do kina i
zobaczycie go na własne oczy. Panie i panowie – Deadpool.
Narzeczony
zaczął pobrzdąkiwać o tym filmie już w grudniu; pokazywał mi
zwiastuny, opowiadał mi o tym co działo się w komiksach, ale
wiecie jak to jest; jeśli się człowiek na czymś nie zna to
grzecznie przytakuje i żyje nadal w nieświadomości kim jest ten
cały super-anty-bohater Deadpool.
Dzisiaj
(a więc recenzja jest świeżutka, jak frytki w McDonalds'ie!)
wybraliśmy się na owy film do kina; wiecie, tak antywalentynkowo,
żeby nie było zbyt mdło i czerwono od miłości. Sala kinowa pełna
i to o godzinie 12:15, o której spora część ludzkości odsypia
sobotnie szaleństwa. Film się zaczął i … przez pierwszych
dziesięć minut mnie nie zachwycił.
Czołówka
była nietypowa, bo jako reżysera podano „gościa ze zbyt wielkimi
ambicjami” a za bohaterów między innymi „wkurzającą
nastolatkę” oraz zaznaczono „obowiązkowy
występ gościnny, wciśniętej na siłę postaci”,
czyli dość zabawnie i niesztampowo, ale mnie to za serce zbytnio nie chwyciło.
Później zaczęła się walka złych ze złym, kilka gagów, żartów, ciągłe
nawiązywanie do Volverina (no bo wiecie, w komiksach ci dwaj nie
darzą się sympatią. Żadną. W ogóle.)
Dopiero
kiedy tytułowy bohater zaczął więcej mówić niż się bić,
zakochałam się w filmie. Przepadłam z jednego powodu – Deadpool
jest tak ironiczny i sarkastyczny, jak ja chciałabym być.
Jeśli poprosiłabym was o wymienienie wszystkich cech superbohaterów to za pewne
byłby to świetny wygląd, niezłomny charakter, stalowe nerwy,
siła, mądrość, powaga. Deadpool, mimo że gra go Ryan Reynolds,
urodą nie grzeszy i bardziej przypomina Britney Spears kiedy ogoliła
się na łyso i nie używała pudru, niż samego siebie. Dodatkowo, w
ogóle nie ma dobrego charakteru – to dupek jakich mało; nie dość,
że zabija kogo popadnie, to jeszcze obraża swoje ofiary tuż przed
śmiercią, tak dla zabawy. Stalowych nerwów też nie ma, ani dobrej
pamięci, bo notorycznie zapomina zabrać ze sobą broni, co kończy
się koniecznością walki wręcz. Silny może i jest, ale cytując
za innym bohaterem z filmu: jest jak rozzłoszczony dzieciak, którego
nie można pokonać. Oh, no i powaga... cóż, jak już wspominałam, za jego ironiczne
podejście do życia pokochałam go najbardziej.
Jednak
nim Deadpool stał się Deadpoolem, był najemnikiem, który w
imieniu innych rozwiązywał ich problemy; wiecie, jeśli trzeba było
komuś skopać tyłek, to wysyłało się jego – Wade'a Wilsona.
Pewnego razu spotkał Vanessę, równie ironiczną i lubiącą się
zabawić kobietę. Jak to w filmach, książkach i operach mydlanych
bywa, zakochali się w sobie, miłością dziwną i sarkastyczną i
pewnie żyliby nudno, długo i szczęśliwie, gdyby nie to, że Wade
zemdlał widowiskowo i trafił do szpitala, gdzie się okazało, że
ma raka. I to wszędzie, nawet w prostacie * odniosłam wrażenie, że
mniej go zabolał fakt posiadania nowotworu w mózgu.
Aby
przeżyć, zgadza się na mutację, co kończy się tym, że staje
się... cóż, podobnym do Britney bez make-upu, wrednym,
nieśmiertelnym zabójcą. A do tego takim kochanym!
Cała
magia tego filmu polega na tym, iż Deadpool mówi wprost do widza;
kpi z samego siebie, z tego, że kręcą film o nim, o
superbohaterze! Rewelacyjny rola Ryana, który sam walczył długo o
to, by film ten powstał; jako, że na jego produkcję dostali „tylko
50 milionów dolarów” (podczas, gdy inne mają budżet
czterokrotnie większy) nie bali się o tym mówić w filmie.
Reżyser, scenarzyści i główny bohater kpią ze wszystkiego, z
czego tylko można a głównie z patosu wielkich bohaterów; jest i
miejsce na wielką, gloryfikującą superhero przemowę, która
zostaje szybko przerwana przez Deadpoola, który się podczas niej po
prostu nudził.
Jako
kobieta oczywiście muszę skupić się i na drugiej, bardziej
wrażliwej stronie filmu, bo i taka istnieje. Kiedy Wade dowiaduje
się, że ma raka, to nie boi się śmierci, odejścia czy przejścia
przez tęczowy most; boi się o to, jak z tym wszystkim poradzi sobie
Vanessa. Wie, że rak nie uderza w chorego, ale w tych, którzy
najbardziej go kochają i to dla niej decyduje się na mutacje. A
kiedy widzi w lustrze, że jego twarz wygląda jak po nieudanej
mikrodermabrazji, to rezygnuje z powrotu do niej, bo boi się jej
reakcji.
Tak
kochane panie – oto w kinach pojawił się film o mężczyźnie,
który wstydzi się tego, jak wygląda! To mały krok dla kina,
wielki być może dla całej ludzkości; może Deadpool przełamie
męski sposób myślenia, że „facet musi być tylko trochę
ładniejszy od diabła”, może ten film to dla nas swoiste
wybawienie, żeby nasi panowie razem, wspólnie, solidarnie, odłożyli
piwo i pudło z pizzą i wyszli pobiegać, albo chociaż poobcinali
skórki przy paznokciach!
Jeśli więc wasz partner zechce zabrać was na ten film do kina - idźcie, pędźcie z szybkością światła. Nie dość, że dobrze się będziecie bawić, obejrzycie film - było, nie było - o miłości i w dodatku być może zmienić nastawienie waszego mężczyzny życia do kwestii używania kremu na buzię.
Póki co ten film zbiera świetne recenzje. Za Reynoldsem nie przepadam, ale taką oryginalną produkcję z chęcią zobaczę.
OdpowiedzUsuńMa w sobie to coś :)
UsuńKolega też mi go polecał, więc chyba się wybiorę ;D
OdpowiedzUsuńZapraszam :
unnormall.blogspot.com
Wybierz się z kolegą :)
UsuńJa też chciałabym zobaczyć ten film ;p Skoro jest tak sarkastyczny jak mówisz to się pewnie w nim zakocham jak w Damonie z Pamiętników Wampirów :D
OdpowiedzUsuńAch, gdyby Damon tam występował to byłoby już w ogóle cudownie :)
UsuńKpienie z patetycznych mow w tych wszystkich super produkcjach o super bohaterach... tak, myśle, ze mi sie spodoba;)
OdpowiedzUsuńCoś mi się zdaje, że teraz będzie moda na kpienie z wszystkiego :)
UsuńGdzie nie spojrzę, tam piszą o tym filmie. Zazwyczaj spotykam się z pozytywnym odbiorem. Mimo wszystko jakoś nie mam na niego ochoty.
OdpowiedzUsuńA szkoda :) też nie miałam ochoty a się przekonałam :)
UsuńW ogóle mnie ten film nie kusi, ale jest o nim tak głośno, że pewnie zobaczę. Tylko raczej nie w kinie, a duużo poźniej jak już dadzą go w telewizji :P Co do tego, że po mutacji bał się pokazać ukochanej to dla jest irytujące właśnie. Skoro ona go kochała to przecież nie tylko za śliczną buźkę.
OdpowiedzUsuńA to minie z dwa lata nim go pokażą w TV :)
UsuńWiesz, niektóre kobiety też się wstydzą bez makijażu pokazywać ukochanym :)
Poczekam :))
UsuńNo fakt, ale tego też nie rozumiem :P
Nie jestem fanką superbohaterów:) No i cóż,jakoś w ogóle nie rozumiem fenomenu Reynoldsa. Dla mnie nie ma za grosz talentu, ale możliwe,że tutaj gra dobrze:)
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com/
Dla mnie to on jest fontanną talentu :)
UsuńGdyby Deadpool rzeczywiście był tylko trochę ładniejszy od diabła i przejmował się swoim wyglądem, to może to by coś zmieniło. Tymczasem on wygląda jak sam diabeł, więc zmian w myśleniu nie oczekuję.
OdpowiedzUsuńIdąc na ten film spodziewałam się czegoś trochę innego, ale nie powiem - humorystyczna wersja mi się bardzo spodobała. Choć mam nadzieję, że nowi Avengersi nie będą utrzymani w podobnym klimacie...
Zupelnie nie moja tematyka. Zresztą ja nie mam czasu na oglądanie :-) doba mi gdzieś ucieka :-)
OdpowiedzUsuńNie do końca przepadam za filmami sci-fi, o superbohaterach, ale chyba czuję się coraz bardziej przekonana do tego filmu dzięki Twojej recenzji :D
OdpowiedzUsuńPS Właśnie oglądam drugi film z Ryanem Reynoldsem dzisiejszego dnia. Przez zupełny przypadek...
Antywalentynkowo :) W sobotę na mieście o 12 można było rzygać miłością i przez tłumy się przedzierać. W niedzielę to nawet nie chcę myśleć ile było osób. Na ten film wybiorę się może nawet dziś :)
OdpowiedzUsuńMamy zamiar się na to wybrać :)
OdpowiedzUsuńBuziaczki! ♥
Zapraszamy do nas :)
rodzinne-czytanie.blogspot.com
Raczej się nie wybiorę, nie czuję tego klimatu... :) Mam zresztą kilka innych filmów w najbliższych planach. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja mnie urzekła, muszę obejrzeć :D
OdpowiedzUsuńMiałam być już wczoraj ale się nie udało :< Już wiem, że pokocham ten film bardzo!
OdpowiedzUsuńOho! :D Zbieram się przyjaciółką, tylko czekam, aż w moim kinie będzie. :)
OdpowiedzUsuńJa nawet nie słyszałam o tym filmie ja żyję w jakimś średniowieczu ale co jak co Ryan Reynolds ma niezłą klatę :P
OdpowiedzUsuńale pogmatwane :D tutaj to, tutaj tamto.. jeszcze superbohater :O
OdpowiedzUsuńWow, mieszanka wybuchowa ;)
Oglądnęłam dwa pierwsze odcinki ostatnio polecanego przez Ciebie serialu i nie powiem, zaciekawił mnie :)
Mój facet coś mi ostatnio wspominał o tym filmie, że chciałby go zobaczyć :).
OdpowiedzUsuńpo zwiastunie nabrałam mega ochoty na ten film :)
OdpowiedzUsuńWprost uwielbiam filmy o superbohaterach, zwłaszcza tych marvelowskich, więc i Deadpoola oczywiście nie mogłam sobie odpuścić (chociaż jakiś czas temu praktycznie nie miałam pojęcia o jego istnieniu). Ten film to zdecydowanie coś nowego, świeżego (choć już w Ant-Manie było dużo więcej humoru niż zazwyczaj) i sprawdziło się to świetnie.
OdpowiedzUsuńA teraz czekam na Doktora Strange'a, którego ma zagrać Benedict Cumberbatch. <3
Od razu wycelowałam w ten wpis, bo sama Deadpoola oglądałam i też coś tam o nim napisałam. Jednak nie w formie takiej recenzji, a bardziej ogólnikowo i ze zbiorem informacji o tej komiksowej postaci.
OdpowiedzUsuńFilm naprawdę świetny, lubię czarny humor. Zgadzam się z Tobą, że początek jednak nie zachwycał (chociaż mnie zachwyciła początkowa animacja). Jednak cieszę się, że na Walentynki wybrałam się na ten film, a nie jakąś komedię romantyczną. ;)