Zombie. Przerażające stwory, które żyją mimo tego, że części ich ciał zaczynają gnić, które wydają niepokojące odgłosy, chodzą niczym mumie ze starych horrorów i chcą nas ugryźć.
Nasz główny bohater budzi się w
obcym miejscu. Nie wie kim jest, nie wie jak się nazywa, skąd
pochodzi, zapewne nawet gdyby powiedzieć mu, że pochodzi z takiego
to a takiego państwa to i tak nie wiele by mu to powiedziało.
Nie może płynnie poruszać swoim
ciałem, ręce i nogi nie chcą słuchać jego poleceń a język
zdaje się przyrósł mu do podniebienia. W sumie to bez różnicy,
bo krtań i tak zapomniała jak artykułuje się słowa i pozostało
mu jedynie chrapliwe rzężenie.
Po czasie dowiaduje się, że znajduje
się na wyspie Labofnii, gdzie wyszkoleni pracownicy postarają się
mu pomóc na nowo mówić, wymawiać litery i dadzą mu pracę,
biorąc pod uwagę szczegółową wiedzę na dany temat jaką
posiada. Bowiem podobnych do naszego bohatera, nazwanego później
Johannem, jest na wyspie wielu i każdy z nich otrzymał podobną
pomoc.
Nie wszystko jednak jest tak piękne,
na jakie wygląda. Jednym z mieszkańców wyspy jest Pedro, który
zna każde wydarzenie historyczne jakie miało kiedykolwiek miejsce.
Nie wie skąd to wie, skąd te informacje zalęgły się w jego
mózgu, ale Labofnia nie takie cuda widziała. Władze wyspy
umieściły Pedra na stanowisku kontrolera biletów, mimo że co roku
składał on odwołanie od ich decyzji, podając coraz to i nowe
argumenty na to, że jest stworzony do pracy na innym stanowisku.
Niestety, jego umiejętności były może i nietypowe, ale także
sprzeczne z ideą wyspy; przed laty zdecydowano, że Labofnia nie
będzie istnieć równolegle z pozostałą częścią świata i że
tam nie będą liczyć się żadne wydarzenia historyczne.
A jakiekolwiek postulaty wychodzące od "umarłych" są przez władze ignorowane i w ogóle nie brane pod uwagę.
Nie wiadomo skąd biorą się nowi
mieszkańcy wyspy; po prostu o świcie znajduje się ich leżących w
pozycji embrionalnej na środku plaży a oni sami też nie są w
stanie powiedzieć, gdzie byli wcześniej. Te niewiadome, które krążą wokół ich istoty powoduje u zwykłych ludzi strach przed nieznanym i postawę obronną. Wolą z góry założyć, że to złe istoty i trzymać ich z daleka od "normalnych", niż znaleźć z nimi wspólny dialog.
Książka napisana jest dwutorowo; z
jednej strony mamy historię asymilacji „naszego zombiego” a z
drugie zaś możemy dzięki zapisom dokumentów, poznać dzieje
wyspy, od pierwszych statków podróżniczych, które zawitały na
brzeg, aż do decyzji amerykańskiego prezydenta i ministrów
zagranicznych innych państw, którzy postanowili utrzymać istnienie
Labofni w tajemnicy i którzy odcięli się od istot tam
zamieszkujących, gdyż stwierdzili, że są oni prezydentami i
rządami „żyjących” a nie żywych trupów.
Szczerze żal mi było zombi, którzy
ze swojej natury byli niezwykle potulni i nastawieni pokojowo a przez
działania rządów i nagonkę, która objawiła się ukazywaniem w
popkulturze wizerunku mięsożernych zombie, które nie mają żadnych
skrupułów i nastawione są jedynie na mord, stali się agresywni
tylko po to, by chronić samych siebie.
Gdyby zombie istniało naprawdę to
historia, którą stworzył autor „Wyspy zombie” byłaby
rewelacyjnym wytłumaczeniem. Wszystko pięknie ze sobą współgra,
tworząc naprawdę autentyczną historię. Nie mrożącą krew w
żyłach, ale taką, która wzbudza współczucie wobec tych, którzy
zostali skrzywdzeni przez silniejszych od siebie.
Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu
Bardziej lubię filmy o Zombie,niż książki:)
OdpowiedzUsuńZombieland jest dobry ;)
UsuńZdecydowanie bym przeczytała tą książkę, lubię takie tematy :-)
OdpowiedzUsuńLubię filmy o zombie, ale tego nie widziałam :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://monyikafashion.blogspot.com >klik<
Eee... bo to nie film?
UsuńLubię takie książki, z chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :*
Lubię takie książki, z chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :*
Nie lubię zombi więc lektura nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam powieści o zombiakach, więc po tę na pewno sięgnę. Ciekawie, że autor podszedł do motywu zombie z zupełnie innej strony i muszę przekonać się jak mu to wyszło :)
OdpowiedzUsuńPodejście iście nowatorskie miał autor ;)
UsuńNie przepadam za taką tematyką książek.
OdpowiedzUsuńTo zupełnie inne spojrzenie na zombie i bardzo mi się podoba ta wizja. Muszę koniecznie sięgnąć po ten tytuł :)
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę, że komuś żal Zombie :D W takim razie chętnie to przeczytam !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://magiel-kulturalny.blogspot.com/
Zombiaki nie dla mnie;) Co prawda obejrzałam parę filmów. Książka jednak chyba nie dla mnie;)
OdpowiedzUsuńdawno tutaj tego nie pisałam - przeczytam na pewno!:D
OdpowiedzUsuń