Bloguję już od ponad dwóch lat i
spokojnie mogę przyznać, że to już moje uzależnienie- ciężko
byłoby mi teraz z tym skończyć, odejść i pozostawić was na
zawsze. Chociaż i ja mam swoje chwile kiedy to mam ochotę rzucić
laptopem i przestać przejmować się tym, że nikt nie chce
komentować czy czytać mojej recenzji. Ale na szczęście szybko
wracam do siebie.
Z okazji setnego posta pospełniam
swoje odwieczne marzenie, mianowicie, złożę podziękowania! Oscara
raczej nie zdobędę, na Nobla też się nie zapowiada ani na żadną
inną wielką galę transmitowaną w telewizji, więc pozwólcie mi
na tą chwilę samowoli. Pamiątkowe zdjęcie po prawej (się wypiękniłam na sobotnie wesele, prawda?)
Chciałabym podziękować przede
wszystkim osobie, która jest prowodyrem mojej czytelniczej
osobowości. Osobie, która wprowadziła mnie w świat książek,
która uparcie słuchała jak próbuję przeczytać zdanie z bajki o
Muminkach – mojej Babci. Nie wiem czy, gdyby nie ona, prowadziłabym
tego bloga i czy czytałabym tyle, ile czytam – nigdy nie
podziękowałam Babci za to, że dzięki niej jestem sobą. I że to
dzięki niej wyrosłam na ludzi, a nie na przykład na królika!
Nie mogłabym nie wspomnieć o swoim
chłopie, który zawsze (zawsze!) czyta (naprawdę czyta!) moje
recenzje i który szczerze mówi czy napisałam to z klasą czy „na
odwalonego”. I który stwierdził kiedyś, że podoba mu się we
mnie to, że mam pasję. Och, no i za to, że ze wytrzymuje, chociaż
tak naprawdę ma ze mną raj. Tylko może nie zawsze to widać.
Dziękuję wszystkim paniom i panom z
wydawnictw, którzy mi zaufali i stwierdzili, że wyrobię się w
terminie i ładnie zrecenzuję im książkę. Z terminami u mnie
ciężko, tak więc dziękuję i za to, że łaskawie przymykają na
to oko i kochają mnie mimo to.
I dziękuję wam, bo bez was nie byłoby
tego wszystkiego – mój słomiany zapał zgasłby szybko, gdybyście
nie dolewali uparcie oliwy swoimi komentarzami i nie dawali mi znać,
że jednak na coś się tutaj przydaje i że moje zdanie ma jakieś
znaczenie.
Wzruszyliście się? Bo ja trochę tak.
Nie obejdzie się bez recenzji. Tak
jakoś wyszło, że na setny post trafiło na książkę wydawnictwa
Marginesy „Dochodzenie. Na styku.”
Detektyw powinien być samotnym,
opanowanym i obojętnym człowiekiem, który nie czuje współczucia
i nie zabiera demonów pracy do swojego domu. Jeśli jest inaczej,
płaci za to wysoką cenę nie tylko on, ale i jego rodzina, która
musi żyć w atmosferze niepewności, zdenerwowania i smutku.
Detektywem, który czuje i który
współczuje a co za tym idzie, takim, który cierpi przez swoją
pracę jest Sarah Linden, bohaterka znanego serialu „The killing”
i książki, która opowiada historię sprzed czasów serialowych.
Zupełnym przeciwieństwem Sarah jest
Holden, tajniak, który od kilku miesięcy rozpracowuje od środka
narkotykowe społeczeństwo Seattle, ignorant i bezwzględny
policjant. Jeśli ratuje czyjeś życie, robi to z czystego
obowiązku; jeśli musi do kogoś strzelić, robi to bez
jakichkolwiek wyrzutów sumienia, bo wie, że taka jest jego rola w
społeczeństwie. Żyje z ludźmi, których kiedyś wsadzi do
więzienia i nie przejmuje się nim ani na jotę; zapewne gdyby to
Sarah była na jego miejscu, to żaden diler nie trafiłby za kratki.
„Dochodzenie. Na styku” to czas,
kiedy ta dwójka się nie zna i nic o sobie nie wie. Przez przypadek
i przez grafik dyżurów w pracy wpadli na siebie i zaczęli razem
współpracować, by w końcu stać się parą detektywów na wzór
Holmesa i Sherlocka, Poirota i Hastingsa. Tyle tylko, że o ile tamte
dwie pary dzielił poziom inteligencji i poczucia humoru, tak w tym
wypadku dzieli ich przede wszystkim empatia do ofiar i morderców.
Ich historia rozpoczyna się w
deszczowym i zimny Seattle, gdzie dochodzi do zabójstwa dwóch
braci. Obaj zostali zabici strzałem w głowę, obaj zginęli w
podejrzanych dzielnicach, gdzie nie powinni przebywać, biorąc pod
uwagę ich status majątkowy. Nasza delikatna Sarah próbuje dojść
do rozwiązania tej zagadki, niestety w pojedynkę niezbyt jej to
wychodzi i jej rola kończy się raczej na zadawaniu szeregu pytań
coraz to i nowym osobom, a z owych przesłuchań rodzi się tylko
coraz większy krąg podejrzanych niż jakiekolwiek rozwiązanie.
Sytuacja zaczyna klarować się, gdy do akcji wkracza Holden,
pokraczny chudzielec, który przypomina bardziej menela o
anorektycznej figurze, niż policjanta z seriali detektywistycznych.
Cała zagadka morderstw skonstruowana jest w dobry sposób i wszystko
trzyma się przysłowiowej „kupy”; autorka, Karen Dionne, nie
wprowadziła żadnych fantastycznych elementów, które mogłyby
zepsuć przyjemność poznania tożsamości mordercy. Tak więc na
gruncie kryminalnym „Dochodzenie. Na styku” to dobra, przyjemna
książka na jesienne wieczory, chociaż przyznać trzeba, że do
klasyków gatunku jej daleko.
Godne pochwały albo i bury jest to,
jak autorka wykreowała swoich bohaterów. Z ręka na sercu przyznam,
że obejrzałam zaledwie kilka odcinków serialu i już wtedy pałałam
niechęcią do odzianej w popielaty, zbyt duży sweter detektyw Sarah
Linden, która była taka mdła i nijaka... Co dziwne od razu
polubiłam lekko myszastego Holdena, którego uśmiech przypomina mi
filmy o psychopatycznych mordercach, którzy cieszą się radośnie,
że za chwilę posiekają kogoś piłą mechaniczną na kawałki.
Cóż, ja często lubię książkowych psychopatów. Taki mój urok.
Książka doskonale, przynajmniej jak
dla mnie, odwzorowała serialową rzeczywistość i dwójka głównych
bohaterów pozostała taka sama – nijaka i myszowaty tworzą zgrany
duet i w wersji papierowej.
Książka zdecydowanie dla fanów
serialu, bądź dla tych, którzy chcą zacząć go oglądać a chcą
zachować chronologię. Jeśli szukacie niezobowiązującego
kryminału na kilka wieczorów, to też możecie po to sięgnąć.
Albo jeśli chcecie powściekać się na jakąś Bogu ducha winną
bohaterkę, bo przyznam, że osobiście lubię czasami poczytać
sobie o wkurzającej mnie osobie. Jakoś mi wtedy lżej na duszy i
krew mi szybciej krąży w żyłach, więc jest to jak najbardziej
zdrowotne i polecane przez lekarzy i farmaceutów.
Polecam!
Gratuluję 100. postu :)
OdpowiedzUsuńCo do książki, chyba się skuszę :D
Dziękuję bardzo :)
Usuńszczere gratulacje:)))
OdpowiedzUsuńBardzo dzięki :)
UsuńSerdecznie gratuluję tego setnego posta! :)
OdpowiedzUsuńKsiążki jednak nie miałam okazji czytać. Może się skuszę, ale nie jestem pewna, czy to książka akurat dla mnie :D
Pozdrawiam, Dakota // 97books
Może ci się spodoba i dodatkowo zostaniesz fanką serialu :)
UsuńSerdeczne gratulacje! Faktycznie się wypiękniłaś na wesele :)
OdpowiedzUsuńTaki chłopak co czyta Twoje recenzje to skarb!
Książki nie przeczytam, chociaż tytuł jest dość ciekawy ;p
I teraz mi chłopisko w piórka obrośnie :D
UsuńJa Ciebie pamiętam jak jeszcze byłaś na poprzednim blogu :P
OdpowiedzUsuńNo to ba, jesteś ze mną od początku :*
UsuńMiłego dalszego blogowania :)
OdpowiedzUsuńCo do książki, serialu nie znam- ale jak znajdę chwilę to może się mu przyjrzę- powinien mi się spodobać.
Spróbuj ;)
UsuńGratuluję okrąglutkiego wpisu i wytrwałości:) Życzę weny na następne posty... Wzruszyły mnie podziękowania dla babci... Ja również pasję czytania zawdzięczam mojej:)
OdpowiedzUsuńBabcie są niezastąpione :) a kiedyś my będziemy super-babciami : )
UsuńKolejnych 100, 200, 300, 400... wpisów i samych świetnych książek do przeczytania i recenzowania! :)
OdpowiedzUsuńDzięki! Oby się spełniło :) bo kolejnych dziesięć książek do recenzji to mam :D
UsuńWielkie, wielkie gratulacje!! Życzę kolejnych setek postów! Ja na pewno będę nadal zaglądać :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, zważywszy, że jesteś ze mną prawie od początku :)
UsuńGratuluję setki :-) Też czasem mam ochotę rzucić laptopem, widzę, że to całkiem normalne ;-) Babcię musisz mieć super! No i pięknie wyglądasz :-)
OdpowiedzUsuńGratuluję:) Bardzo lubię Twój styl pisania. Ślicznie wyglądasz:)
OdpowiedzUsuńSuper, że komuś się podobają moje wypociny :)
UsuńZ kryminałami raczej mi nie po drodze, już bardziej thrillery psychologiczne, więc do recenzji raczej się nie odniosę, ale bardzo, bardzo gratuluję setki postów! :) życzę - co najmniej - kolejnej ;).
OdpowiedzUsuńI wyglądasz naprawdę ślicznie :))
Niedługo pojawi się recenzja takiego thrilleru psychologicznego, że padniesz :)
UsuńGratuluję setnego postu i wytrwałości :)
OdpowiedzUsuńJak wpadnie mi w ręce to z chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNie jestem od początku, ale chyba lepiej późno niż wcale!? :)
OdpowiedzUsuńGratulacje i życzę Ci dalszej płodności twórczej :)
Pewnie, że tak :)
UsuńZa płodność twórczą bardzo dziękuję! :)
Moja droga gratuluję wytrwałości w pisaniu i rozumiem dlaczego uciekłaś z onetu ;) Pewnie z tych samych powodów co i ja!
OdpowiedzUsuńNajpewniej :) chociaż do dzisiaj do mnie piszą :)
Usuńziom aleś Ty śliczna!
OdpowiedzUsuńHah, dzięki :*
UsuńGratulacje i dalszego zapału! :)
OdpowiedzUsuńMoje gratulacje :)
OdpowiedzUsuńGratuluję :) Książka warta przeczytania :)
OdpowiedzUsuńGratuluję setnego posta! :)
OdpowiedzUsuńGratulacje, prześliczne zdjęcie:)
OdpowiedzUsuńSmutno?... czy ja wiem. To jedynie pozbawione konkretnych kolorów kadry. Nie lubię melancholii, ale przy takiej przeróbce najwidoczniej sama mimowolnie się pojawiła :)
OdpowiedzUsuńZa kryminałami nie przepadam niestety :c Gratuluję setnego postu i mam nadzieję, że pojawi się tutaj co najmniej drugie tyle ;) Twoje recenzje są bardzo rzetelne, ciekawie pisane i chociaż nie zawsze je skomentuję, to zawsze czytam z przyjemnością ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie mi uświadomiłaś, że ja też nie potrafię tak ot po prostu "odejść" od blogowania. Cały czas mnie ciągnie. :D
OdpowiedzUsuńBtw. bardzo ładnie wyglądałaś! ;)
UsuńJesteś piękną kobietą, prowadzisz świetnego bloga :) gratulację z okazji setnego postu :*
OdpowiedzUsuńGratuluję i życzę kolejnych:)
OdpowiedzUsuńGratuluję setki :) Chociaż tak "na oko", to wydaje mi się, że chyba więcej tych postów masz ;D Moje oko bywa bardzo mylne ;D Śliczna jesteś :)
OdpowiedzUsuńgratuluje a ksiazka dla mnie :)
OdpowiedzUsuńI ja gratuluję i życzę, by ten zapał nigdy nie osłabł!
OdpowiedzUsuńMój mąż też czyta jako pierwszy moje recenzje i też potrafi mi dosolić.
Jeśli natomiast chodzi o książkę, to sama nie wiem. Serialu nie znam i nie wiem, czy starczy mi życia, żeby go obejrzeć, ale kto wie...
Gratuluje i kolejnych setek postowych zycze :) Chlopa tez gratuluje, super, ze Cie tak wspiera :) Slicznie wygladasz :)
OdpowiedzUsuńKocham takie książki :)
OdpowiedzUsuńGratulacje setnego postu i wytrwalosci :)
Gratuluję!
OdpowiedzUsuńJa akurat oglądałam serial dochodzenie. Różni się od książki? Nie wiesz może? Bo serial mnie zachwycił. :D
gratki! :)
OdpowiedzUsuńmoge prosić o kliknięcie?
http://www.czillen.blogspot.com/
Gratuluję setnego postu :))
OdpowiedzUsuńGratuluję i życzę wytrwałości! :)
OdpowiedzUsuńDo książki raczej nie zajrzę, ale kto wie ;)
Thievingbooks.blogspot.com
Gratulacje i pięknie się wypiękniłaś ;)
OdpowiedzUsuńBez naszych czytelników i miłych słów od bliskich wszyscy byśmy szybko stracili zapał. Mam podobnie jak Ty z tym że babcia wciągnęła mnie w zielarską pasję, a facet wspiera jak mam kryzys blogowania :)
OdpowiedzUsuńA co do książki, a właściwie The Killing oglądałam serial i bardzo mi się podobał.
No tak, nikt nie chce czytać Twoich recenzji i napisać komentarza-
OdpowiedzUsuńdługo musiała zjeżdżać w dól, żeby coś naskrobać:D
Ale po pierwsze gratuluję 100 i życzę kolejnych tak udanych i dobrze napisanych recenzji- za każdym razem już chcę dostać książkę w swoje łapki, co oczywiście nie zawsze jest realne.
a po drugie nie da się wypięknieć tylko na jeden dzień, jesteś śliczną dziewczyną ( bez podtekstów :)
po trzecie serialu nie znam, ale lubię te tematy, więc znowu chętnie bym przeczytała ksiażkę:D
Ja kobieta bez telewizora, więc nawet o serialu nie miałam pojęcia - teraz nie wiem od czego zacząć :)
OdpowiedzUsuńGratuluję! :)
OdpowiedzUsuńW końcu książka dla mnie :D
Pozdrawiam i zapraszam do mnie :*
Gratulacje! Oraz zazdroszczę Ci tego, że Twój facet czyta Twoje recenzje :) To naprawdę podbudowuje człowieka. Ja nie mam takiego wsparcia w żadnym z moich najbliższych.
OdpowiedzUsuńGratulacje! Mi do tylu postów jeszcze trochę brakuje (głównie przez to, że raz dużo piszę, a raz wcale...), ale też jakoś powolutku do przodu dreptam ;).
OdpowiedzUsuń