Coraz częściej dochodzę do wniosku,
że różnię się od innych blogerów książkowych. Zaczęło się
już przy okazji wielkiego BUM! na „Pięćdziesiąt twarzy Grey'a”;
każdy się zachwycał a ja ledwo powstrzymywałam się przed
wyrzuceniem książki przez okno ilekroć czytałam o „wewnętrznej
bogini” i o przegryzaniu wargi. Do dzisiaj mam uraz jak widzę
kogoś, kto zagryza swoją wargę – oto co zrobiła ze mną E.L.
James.
Ale, spokojnie, pomyślałam, że to
tylko wyjątek, który nie oznacza od razu, że mam spaczony gust.
Później jednak przyszła moda na „Hopeless”, której uległam i
ja i pobiegłam do księgarni po swój egzemplarz. Przeczytałam i …
nic. Nie poczułam, jak większość z was, ogromu miłości do tej
książki, nie zachwyciłam się, nie powaliła mnie na kolana. Nie
była zła, ale i nie była dla mnie wybitnie dobra, ot, zwykła
książka, która opowiada smutną historię.
Teraz przyszedł czas na kolejną
pozycję, którą zachwyca się cała blogosfera a ja przechodzę
obok niej dość obojętnie i z dystansem - „Ogień i woda”
autorstwa Victorii Scott.
Zaczyna się nieźle – nastoletnia
Tella ma śmiertelnie chorego brata i dwoje nadopiekuńczych
rodziców. Razem z nimi mieszka na wsi, odciętej od reszty świata
kilometrami pustych dróg, bez internetu i telewizji. Tella, która
tęskni za wielkim miastem, w którym kiedyś mieszkali, źle znosi
towarzystwo jedynie rodziny i książek i próbuje chociaż w
najmniejszym stopniu odzyskać kontakt ze światem. Kiedy więc na
swoim łóżku odnajduje niewielką kostkę, która wygląda na
elektroniczny cud techniki, jest niepomiernie szczęśliwa i nawet
nie ujmuje nic z tej radości fakt, że kostka przemawia ludzkim
głosem i mówi coś o tajemniczym Piekielnym Wyścigu.
Później następuje seria wydarzeń,
które mają zapewne wzbudzić w czytelniku niepokój, kiedy to
rodzice szepczą zawzięcie między sobą i próbują zniszczyć
kostkę, jednak od początku jakoś tak już przeczuwałam, że Tella
wyrwie się z domu i pojedzie w stronę zachodzącego słońca, by
wziąć udział w grze. Do wygrania bowiem jest lekarstwo na każdą
chorobę a warto pamiętać o jej umierającym bracie.
Wiele kilometrów dalej, w muzeum, musi
wybrać jajko, z którego później wykluje się jej pandora, która
pomoże jej w wyścigu (nie ogarniam.) Następnie, znowu po szybkiej
akcji ulotnienia się z muzeum i wylądowaniu w pociągu, gdzie
tajemnicza kobieta podaje jej środki nasenne, Tella ląduje na
skraju dżungli, skąd ma zacząć swój pierwszy etap wyścigu.
Etapów bowiem ma być cztery; w dżungli, na pustyni, w górach i na
morzu. Zwycięzca może być tylko jeden.
Rozumiem, że to książka z pogranicza
fantastyki. Nie rozumiem jednak tego, jak szesnastoletnia dziewczyna
bez żadnego sprawdzenia poznanych informacji, pakuje się do auta i
nie mówiąc nic nikomu, jedzie Bóg wie gdzie i staje na skraju
dżungli, by zdobyć lekarstwo, które na zdrowy rozsądek, w ogóle
nie istnieje. A razem z nią do tego wyścigu staje ponad sto innych
osób. W „Igrzyskach śmierci” rzeczywistość była tak
wykreowana, że sam zamysł umieszczenia nastolatków w lesie nie był
szokujący, tak po prostu wyglądał tamten świat. Tutaj jednak
autorka przedstawiła nam codzienność, która nas otacza, bez
żadnej utopii i nagle w to wszystko wsadza Piekielny Wyścig i lisa
wykluwającego się z jajka (zapomniałam dodać, że z jajka Telli
wykluł się lis. Taki samodzielny lis. Żywy. Z jajka.)
„Igrzyska...” czy „Endgame”
były skonstruowane w taki sposób, że cały ich świat był utopią,
przeszłością wykreowaną przez zjawiska, które dzisiaj są nam
jeszcze nieznane, więc dziwaczne tradycje i pomysły nie były
niczym, co spowodowałoby u mnie niedowierzanie i szok. Tutaj jednak
Victoria Scott zapomniała chyba o utopii, co sprawiło, że cały
pomysł na książkę wydaje mi się niedopracowany i wszystko to, co
stworzyła, nie trzyma się kupy.
Żeby nie było, że nic mi się nie podobało i mam ochotę wyrzucić tą pozycję do kosza - bo nie mam - to muszę wymienić kilka plusów. Pierwszy, za dobrą akcję, która się nie wlecze i powoduje, że książkę czyta się szybko. Druga, za styl, bo nie jest zły i nie mogę się do niego przyczepić. Trzeci plus za owego lisa, którego narodzin nie ogarniam, ale był słodki jak marzenie i automatycznie się uśmiechałam jak tylko widziałam wzmiankę o nim. I czwarty, ostatni plus, za główną bohaterkę, która większość z was irytuje i denerwuje, ale ja rozumiem jej problemy! - no bo jak ma umyć włosy w dżungli? Jak ma przeżyć bez tuszu do rzęs i porządnej kąpieli? Gdybyśmy rzeczywiście wylądowały w takim miejscu to te problemy nie byłyby takie groteskowe, jak się nam teraz wydaje.
Jak dla mnie „Ogień i woda” to
historia stworzona na kanwie wcześniejszych, znanych wszystkim
powieści, z tą jednak różnicą, że tamte książki miały w
sobie „to coś”, co zaskakiwało i zapierało dech w piersi. W
tym przypadku dech mi zapiera, ale ze śmiechu nad całym tym
„nierealnym realizmem”.
Prawdopodobnie się nie znam i możecie
za to na mnie krzyczeć i uparcie twierdzić, że to dobra książka.
Ja chyba jednak jestem na nią za stara i po prostu nie mogę
przestać się czepiać tego, że lis wykluwa się z jajka.
Za egzemplarz dziękuję serdecznie wydawnictwu
Gdyby każdemu podobało się to samo, to byłoby nudno ;)
OdpowiedzUsuńA byłoby, chociaż trochę przeraża mnie to, że mam całkiem odmienny gust :)
UsuńMnie również zdarza się, że nie rozumiem, co większość blogerów widzi w danej pozycji, chyba nie da się tego uniknąć. Jeśli książka mnie nie przekonuje, to się za nią nie zabieram, a jak mnie nudzi, to zostawiam w którymś momencie :)
OdpowiedzUsuńA ja właśnie do tej byłam bardzo pozytywnie nastawiona, przez te wszystkie pochlebne opinie ;) i pupa :)
UsuńOho, pierwsza negatywna recenzja tej książki, którą widzę. I tak mam ochotę ją przeczytać, ale będę już uprzedzona, że arcydziełem nie jest. Choć nie ukrywam - mam nadzieję, że spodoba mi się bardziej niż Tobie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dlatego czekam na społeczny lincz :D Czytaj, czytaj, może Ci się spodoba :)
UsuńSłyszałam same pozytywne opinie o książce. Osobiście nigdy nie uważałam jej za coś wartego uwagi :) Nie sądzę, abym sięgnęła :)
OdpowiedzUsuńTo u mnie lekka odmiana i brak pozytywnej opinii :)
Usuńmam podobnie - nie zachwyca mnie Grey, choćby miał nawet 150 twarzy... Podobnie i ta pozycja nie przekonuje mnie, bym po nią sięgnęła..
OdpowiedzUsuńNajmilej by było, jakby Grey w ogóle nie miał twarzy :)
UsuńTaki niedopracowany, nie wiadomo skąd świat przedstawiony może tylko irytować. Albo była to próba, chyba nieudana, wyrwania się z mody na antyutopie. Dobrze by było gdyby autorce wyszło, bo osobiście nie cierpię tego typu książek, ale widać to nie takie łatwe ;>
OdpowiedzUsuńMoże myślała, że skoro jest bum na takie książki to nie musi się zbytnio starać i czytelnicy sami sobie dopowiedzą to, czego nie napisała :)
UsuńChoć nie czytałam żadnej z tych książek o których wspomniałaś, to myślę, że ja też jestem inna, bo mnie po prostu do takich książek nie ciągnie :P To chyba nie moja tematyka, i w ogóle się dziwiłam na ten szał na 50 twarzy Greya :P
OdpowiedzUsuńJa się nie tylko dziwiłam, ja wręcz nie mogłam wyjść z podziwu jak ludzie wariują na punkcie tej kakofonii literackiej :)
UsuńNie tylko Ty masz inne zdania na temat bestsellerów. Po "50 twary Grey'a" nie sięgnęłam i nie mam zamiaru ale tak popularne "Gwiazd naszych wina" nie zachwyciło mnie i nie wiem co wszyscy widzą w tej ksiące.
OdpowiedzUsuńPodobnie jak z "Dotykiem Julii"? :)
Usuńnie przejmuj się, do wielu dość popularnych książek podchodzę podobnie - mam ochotę wywalić daleko i zapomnieć. z drugiej strony gdyby każdemu podobało się to samo, to strasznie nudno byłoby na świecie :)
OdpowiedzUsuńCzasami zastanawiam się czy niektóre książki nie są sławne tylko i wyłącznie dlatego, że mają dobry marketing...?
UsuńCZytałam same pochlebne komentarze co do tej książki. Miewam również często inne zdanie na temat literackich bestsellerów. Na d tym tytułem więc jeszcze się zastanowię.
OdpowiedzUsuńTo teraz moja recenzja jest wyjątkiem w blogosferze :)
UsuńKochana są gusta i guściki. Grunt że jesteś szczera :-)))) stwierdzam że to nie moja bajka :-)
OdpowiedzUsuńZa szczerość można niekiedy dostać po tyłku :)
UsuńNa razie nie planuję książki... ale nie martw się - nie wszystko dla każdego :D
OdpowiedzUsuńFabuła wydaje się dość pokręcona ale może mieć swój urok. Czasem niektórych rzeczy lepiej nie ogarniać xD a "50 twarzy..." nie doczytałyśmy nawet... :/
OdpowiedzUsuńdoczytałam do 1/3 i stwierdziłam, że Grey mnie wpędzi do grobu :D
UsuńJeszcze nie czytałam, ale mam w planach, może mnie akurat się spodoba :) Lubię dziwne, czasem pokręcone historie. Generalnie do większości podchodzę z humorem, przynajmniej się staram, więc i lis z jajka mi nie straszny ;)
OdpowiedzUsuńNiczymSzeherezada.blogspot.com
Dobre podejście :)
UsuńCóż, ja też się chyba nie znam.... nie moje klimaty ;)
OdpowiedzUsuńTo nie znamy się obie ^^
UsuńNie czytałam tej książki, i nie mam jej na razie w planach.Fabuła wydaje mi się dość ciekawa.
OdpowiedzUsuńNie miałam jej jeszcze nigdy, ale 50 twarzy greya też nie przypadła mi do gustu <3
OdpowiedzUsuńDla mnie bestsellery mogą nie istnieć, bo zazwyczaj razi mnie w nich wszystko: styl, płytka fabuła itp. Wolę starocie:P
OdpowiedzUsuńNiektóre starocie też stały się sławne przez wielki bum na nie :)
Usuńhaha poplątane xD ale książka nie dla mnie całkowicie ;)
OdpowiedzUsuńRaczej nie przeczytam ;-)
OdpowiedzUsuńHihihihi, nie bądź taka pewna.
OdpowiedzUsuńTo JA mam wypaczony gust, w dodatku skrajnie, specyficzność w kwestii 'podobania się' czegokolwiek to zdecydowania działka mojej dziwnej osoby :)))
No dobra, nie będę się z Tobą w tej kwestii kłócić :)
UsuńHej, miło, że pamiętasz ale ja też krytykowałam 50 twarzy Greya :P
OdpowiedzUsuńWiem, wiem, jesteś po mojej stronie :D
UsuńZa to nie zgadzam się z Tobą w kwestii Zmierzchu :D Ale sobie właśnie narobiłam ochoty na przeczytanie tej książki znów :D Tylko nie mam trzeciej i czwartej części... :/ Masz może do odsprzedania po promocyjnej cenie? :D
UsuńMam całą serię, ale kurczę, mimo wszystko mam do niej jakiś sentyment i nie oddam :D będę czytała córce na dobranoc o Belli i Edwardzie :D jak się córki dorobię :)
UsuńNie no, Grejem to się chyba nikt już nie zachwyca xD.
OdpowiedzUsuń"Hopeless" też ma swoich zwolenników i przeciwników, osobiście jeszcze nie czytałam ;).
"Ogień i woda" dla mnie brzmi jak połączenie IŚ i "Wyścigu śmierci". Chciałabym książkę przeczytać, ale raczej jako czytadło, które mnie wciągnie. No ale szkoda, że autorka nie dopracowała tego pomysłu :(.
A lis w jajku... Czemu nie xD.
W dżungli ja bym na pewno nie przeżyła :P. Umiejętności przetrwania mam zerowe, a bez kąpieli chyba bym ze sobą i swoim zapachem nie wytrzymała. :P
City of Dreaming Books
A są jednak jeszcze tacy co się Grejek zachwycają :D Ba, niektórzy dalej czczą Edwarda ze "Zmierzchu" :)
UsuńKsiążka nie w moim stylu, ja wolę coś pokroju Anity Blake :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :*
O, nie znam pisarki :)
UsuńMnie generalnie nie ciągnęło do Greya, a jak już zaczęłam czytać to nie przebrnęłam do końca...
OdpowiedzUsuńKochana, ja kupiłam od razu całą serię a potem musiałam szukać na nią kupca :D
UsuńRozumiem, że mogła Ci się nie spodobać, bo jest specyficznie napisana. Ja ją bardzo lubię, ale dostrzegam też wady, które się w niej znalazły ;)
OdpowiedzUsuńThievingbooks.blogspot.com
Nie moja bajka po prostu :)
UsuńMoja droga- odnośnie wstępu- bycie innym ma same zalety! Jesteś oryginalnym i niepowtarzalnym człowiekiem z własnym zdaniem. I tego się trzymaj :)
OdpowiedzUsuńAle mi się miło zrobiło! ^^
UsuńMi książka się podobała, ale też często tak mam, że inni zachwycają się nad daną pozycją, a do mnie kompletnie nie przemawia. Czasami tak już jest. Dzięki temu nigdy nie jest nudno :)
OdpowiedzUsuńI można sobie kulturalnie podyskutować o różnicach :)
Usuńod kiedy lisy wykluwają się z jajka:P? czyżbym opuściła jakąś lekcję biologii w szkole:P?
OdpowiedzUsuńRaczej autorka opuściła kilka lekcji ;)
UsuńNawet nie słyszałam o tej książce, ale skoro wzbudziła takie emocje to chętnie bym przeczytała. :-)
OdpowiedzUsuńCzytaj, czytaj - na zdrowie! :)
UsuńO rany, to chyba je też się wyróżniam, bo nie czytałam ani Greya ani "Hopeless" i jakoś nie mam ochoty na razie :P Natomiast co do tej książki to przeczytałabym, ale nie jest to lektura pierwszej potrzeby :P Sądzę, że ten lis z jajka też by mnie irytował, ale czy to na pewno jest taki zwyczajny lis? Bo w kilku recenzjach mignęło mi, że te zwierzęta to jakieś pandory czy coś, to może wykluwają się z jajek?
OdpowiedzUsuńTa pandory i owszem, ale nie jest wyjaśnione dlaczego z jajka i dlaczego po wykluciu są już dorosłe... Pokręcona książka :)
UsuńMuszę przeczytać by się przekonać, czy mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńbym padła ze smiechu chyba;p
OdpowiedzUsuńKochana! Nie jesteś sama! :D Ja mam to samo, że jak wszyscy mówią ochy i achy nad książką, to po poznaniu się z daną lekturą stwierdzam, że jestem dziwna bo wszystkim się podoba tylko nie mi! :D
OdpowiedzUsuńUf, to mi ulżyło, że sama nie jestem :D
Usuńa to odpuszczę ją bez żalu:)
OdpowiedzUsuńi ja:D
UsuńTo co ja mam powiedzieć, jak nie ciągnie mnie do Greena ani Hoover. Książkę Scott mam ochotę przeczyta, bo kocham fantasy, ale nie mam dużych oczekiwań ^^
OdpowiedzUsuńja też chyba odpuszcze, chociaz nie wykluczam jej w dalekiej przyszłości
OdpowiedzUsuńTy lepiej powiedz kochana jak się czujesz po ślubie? :)
UsuńJa nigdy nie czytam tych książek 'na topie', tylko zawsze wybieram jakieś mało znane, które zachęcą mnie opisem z tyłu :)
OdpowiedzUsuńHELLO-WONDERFUL - klik
Czytałam o tej książce dużo pochwalnych recenzji, ale widzę, że Ty masz na jej temat nieco odmienne zdanie. Zatem zastanowię się jeszcze czy czytać czy nie czytać.
OdpowiedzUsuńOdmienny głos w blogosferze... :D
UsuńA mi się podobała. I ciągle wypatruję kontynuacji ;)
OdpowiedzUsuńSpojrzenie Em
Co kto lubi :)
Usuńhehe, a jo je stara i mi się książka nawet podobała...nie zrobiłam wielkiego ŁAŁ, ale czytało mi się lekko i dałam się wciągnąć w historie Victori Scott- chętnie przeczytam kolejne części !!
OdpowiedzUsuńA gdzie tam stara jesteś, co Ty opowiadasz :P młódka z Ciebie :)
UsuńSzczerze mówiąc, ja przez Grey'a nawet nie przebrnęłam, choć baaardzo się starałam. Mimo to nie wyszło, a ja zniesmaczona do dziś się zastanawiam, skąd te zachwyty nad nim? A Hopeless wciąż na mnie czeka i chyba za Twoją sprawą jeszcze trochę poczeka ;)
OdpowiedzUsuńMnie ta książka się spodobała, ale wiadomo, że nie każdemu może przypaść do gustu, więc nie będę Cię przekonywać do zmiany opinii :)
OdpowiedzUsuńCiekawa książka :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale jak zaczęłaś opowiadać o jej początku to ja się zastanawiałam skąd ja to znam ;) Wydaje mi się, że to kolejna dość schematyczna opowieść...raczej nie poświęcę czasu na zagłębienie się w nią...może dlatego, że mi tez nie podobało się "50 twarzy..." poddałam się po kilku stronach :)
OdpowiedzUsuńNie gustuję w takich książkach, nie są w stanie mnie wciągnąć, nigdy też takich nie wybiera, a co do Twojej postawy czytelniczej, to rozumiem Cię doskonale. Ja mam chyba ze sobą jeszcze dziwniej - im bardziej książka jest zachwalana, tym mniej mam ochotę ją przeczytać. Słowo "bestseller" to straszak na mnie ;-)
OdpowiedzUsuńJakoś mnie ta książka nie kusi...
OdpowiedzUsuńFaktycznie trochę lichutko... Tylko co do tej utopii - to kraina idealna, więc raczej ani świat w Igrzyskach, ani tego typu książkach nie jest utopią :p
OdpowiedzUsuńJa tez jestem inna, bo rzeczy, które podobają się wszystkim mnie niekoniecznie, no nie wszystkie, ale jest ich sporo. Ta książka, niestety nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńHeheh a ja jestem jedną z niewielu osób które postanowiły nie przeczytać „Pięćdziesiąt twarzy Grey'a” jak i nie obejrzeć tego filmy, nie moje klimaty :)
OdpowiedzUsuńDaj mi troszkę czasu na czytanie :D :)
OdpowiedzUsuń„Pięćdziesiąt twarzy Grey'a” nie czytałam ale obejrzałam film, o którym słyszałam wiele złego, jednak przyznam, że film mi się spodobał.
OdpowiedzUsuńFaktycznie z tym lisem to trochę naciągana historia:)
OdpowiedzUsuń