18 lip 2017

Wróciliśmy z podróży poślubnej.

Portret ślubny.


   Wróciliśmy z podróży poślubnej do rzeczywistości; trudno jest się przestawić na normalny tryb życia, kiedy przez ponad tydzień miało się czas na lenienie się i niespieszne spędzanie wspólnie czasu. Zdecydowaliśmy odpuścić sobie gorące i piaszczyste greckie plaże i zamiast tego udaliśmy się do rodzimego Krakowa i górzystego Zakopanego.

   W Krakowie wynajęliśmy sobie piękny apartamencik, zwiedziliśmy najważniejsze punkty tej dawnej stolicy – mój mąż po raz pierwszy był na Wawelu! Wieczorami odwiedzaliśmy krakowskie knajpy i kina studyjne – nie miałam pojęcia, że na rynku głównym znajdziemy kino, gdzie bilet na premierę kosztował tylko 12 złotych. Obejrzeliśmy „Baby drivera” i muszę przyznać, że mimo, że film jest dziwnie niepokojący, to daje wiele do myślenia. No i ta muzyka! – jeżeli chcecie uzupełnić swoją playlistę o dobre kawałki, to koniecznie wybierzcie się na to do kina.

   Byliśmy w pokoju pełnym motyli, w labiryncie luster a nawet w Dziurawym Kotle – niestety w tym ostatnim miejscu srogo się zawiedliśmy. Klimatu Harry’ego Pottera było tam jak na lekarstwo, poza tym cała karta dań złożona była ze słodkości a za nimi za bardzo nie przepadamy. Siedzieliśmy na rynku podczas wielkiej ulewy i nigdy wcześniej nie byłam tak zachwycona deszczem! Obejrzeliśmy kawałek Kazimierza, ale dokładne zwiedzanie przełożyliśmy sobie na kolejny raz, bo faktycznie – żeby poczuć jego magię, trzeba poświęcić mu cały dzień.

   Zamiast pamiątek zafundowaliśmy sobie pierwszy rodzinny portret – karykaturę wykonaną przez ukraińskiego artystę, który był zafascynowany brodą mojego męża do tego stopnia, że nawet zrobił mu zdjęcie, żeby móc go malować w domowym zaciszu. Powinnam być zazdrosna?

   Później ruszyliśmy do Zakopanego – nie ma lepszego miejsca w całej Polsce, przynajmniej dla nas. Cudowne góry, nieziemski klimat, krystaliczne powietrze. Naprawdę w takich miejscach człowiek czuje, że żyje i to na pełnej parze. Z apartamentu (dogadzaliśmy sobie, a co!) mieliśmy widok na Giewont i tylko pięć minut piechotą na Krupówki. Mój mąż zjadł ogromnego szaszłyka, na którego miał ochotę od ponad półtora roku, kiedy dostrzegł go po raz pierwszy. Ja zajadałam się pyszną pomidorówką i oscypkami z żurawiną. Było cudownie, sielsko i anielsko. Byliśmy na Gubałówce, żeby rozruszać zastane mięśnie a drugiego dnia ruszyliśmy nad Morskie Oko, skąd zdecydowaliśmy się przejść na Dolinę Pięciu Stawów. Wspominałam, że mam lęk wysokości? Nie? Otóż mam i najbardziej objawia się to na stromych zejściach, które łączyły obie doliny. Wchodzić pod górę mogę, chociaż kilka postojów musieliśmy zrobić, ale zejście to coś okropnego – mam wtedy zawsze wrażenie, że spadam i przepowiadałam już mężowi, że jeszcze chwila a zostanie młodym wdowcem a moje ciało wpadnie w przepaść i obrośnie w trawę, którą kiedyś zjedzą puchate owieczki.

   Przy okazji okazało się, że nie mamy pojęcia, co oznaczają kolory poszczególnych szlaków – byliśmy przekonani, że czarny szlak jest najtrudniejszy, niebieski zaś to średni poziom trudności. Laicy z nas, teraz mi wstyd za moją niewiedzę. Wracając z Doliny Pięciu Stawów zielonym szlakiem, zastanawialiśmy się, dlaczego nie jest on banalnie łatwy. Ha! Teraz już wiem, dlaczego inni patrzyli na nas dziwnie, kiedy głośno o tym dyskutowaliśmy.

   Co było najcudowniejsze w naszej podróży poślubnej to wieczory, kiedy tak po prostu, po kumpelsku sobie gadaliśmy. I – mimo, że trochę już ze sobą jesteśmy i znamy się ponad dziewięć lat – tych tematów było tysiące. Gdyby nie to, że góralski chłód przeganiał nas do środka, pewnie siedzielibyśmy tak do białego rana. I jakby głupio to nie zabrzmiało, z własnym mężem rozmawia się inaczej. Jakoś dziwnie, metafizycznie, rozmowa, nawet ta pozorna, ma więcej znaczenia, jest ciekawsza, zabawniejsza, inna. Wyjątkowa.

   Od dwóch tygodni jestem zagorzałą ambasadorką małżeństwa, bo to najlepsza rzecz jaka mi się w życiu przydarzyła. A teraz wracam do czytania, żeby na nowo zarażać was miłością do książek! Nowa recenzja już na dniach! 

29 komentarzy:

  1. Cieszę się,że podróż Wam się udała i wróciłaś z samymi pozytywnymi wrażeniami :)
    Jestem pewna, że będziecie szczęśliwi w małżeństwie.
    Karykatura wyszła świetnie:)
    https://sweetcruel.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem tego pewna :) nawet jak będzie źle, to będzie dobrze :)

      Usuń
  2. Bardzo się cieszę, że mieliście udaną podróż poślubną, a Kraków i Zakopane to świetne miejsce :)
    Portret ślubny macie mega piękny :)
    Takie wieczory spędzone na wzajemnej bliskości, rozmowach...to jest cudowne i życzę Wam żeby za kilkanaście, czy kilkadziesiąt lat również takie były :)
    Jeszcze raz dużo szczęścia i wiecznej miłości Kochani :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wprawdzie to nie Grecja, ale tam może z czasem też trafimy :) teraz priorytetem jest własny domek czy mieszkanie (negocjacje wciąż trwają :D)
      Dziękuję! :)

      Usuń
  3. Portret boski :D Cudownie, ze takie chwile przeżyliście <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystkiego dobrego dla Was! Małżeństwo może być cudowne! Ważne, żeby umieć się też przyjaźnić, nie tylko kochać. :)
    A portrety cudne!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ja uwielbiam Twoje teksty! :) Odprężam się i pośmieję i dowiem o czymś nowym. :D
    Swoją drogą prawdopodobnie sama w tym roku zobaczę znów Kraków oraz Tatry. <3
    Gratuluję Wam młoda paro przyjemnie spędzonego czasu i czekam na kolejny post! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się, że podróż była udana a Wy macie mnóstwo cudownych wspomnień i jesteście razem szczęśliwi :) Gratuluję Wam i życze aby to szczęście trwało, trwało... obyście się sobą nie znudzili :D

    PS Nie wiedziałam, ze w Polsce jest Dziurawy Kocioł :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratuluję i cieszę się, że podróż poślubna się wam udała. Zresztą nie dziwię się w tak pięknym miejscu jak Kraków czy Zakopane, może się zakochać w sobie na nowo:)

    OdpowiedzUsuń
  8. super czytać, że podróż poślubna tak Wam się udała:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Serdecznie gratuluję :) Ja również doceniam Zakopane :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękny portret :-) Ja też uwielbiam Zakopane, więc świetne miejsce wybraliście :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kochana, wszystkiego naj naj naj z okazji ślubu. Samych słonecznych dni i dużo miłości! :)
    Kraków jest piękny! Mieszkam ok. 100 km od niego i przynajmniej raz w roku staram się spędzić tam jeden dzień :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dobrze, że wróciliście pełni nowych, dobrych wspomnień :)

    OdpowiedzUsuń
  13. cudnie spędziliście czas! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Co prawda w podróży poślubnej nie byłam, ale właśnie wróciłam z urlopu i wiem jak ciężko wraca się do rzeczywistości.
    Miło się czyta, że jesteście taką dobrą parą, dobraną, mającą tematy do rozmów bez końca.
    Buziaki! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. 12 złotych za bilet do kina to dobra cena:)
    Wszystkiego najlepszego na Nowej Drodze Życia

    OdpowiedzUsuń
  16. Piękny wyjazd i piękny odpoczynek mieliście...
    Jeżeli dobrze Wam się rozmawia, to znaczy ,
    że trafiliście swój na swego i życzę Wam wielu takich chwil..:-)

    OdpowiedzUsuń
  17. haha mój chłop też brodaty;p

    OdpowiedzUsuń
  18. Pięknych chwil Wam życzę na nowej drodze życia:) Podróż udana i będzie co wspominać:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Gratulacje, ach jak cudownie czytało się ten wpis, tyle szczęścia z niego bije :P

    OdpowiedzUsuń
  20. Również kocham góry. Świetny portret. Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia ;*

    OdpowiedzUsuń
  21. Wszystkiego dobrego na nowej drodze życia! :)

    OdpowiedzUsuń