20 sty 2018

Kiedy rodzi się bestia? "Uczeń i śmierć".


   Wyobraźcie sobie spokojne, zimowe popołudnie, takie jakie było wczoraj i pewnie będzie jutro. Zapewne kilkoro z was uda się na lodowisko, bo to przecież iście zimowa rozrywka. Będziecie szusować pomiędzy innymi, ci z was, którzy to potrafią będą kręcić piruety, a reszta będzie próbowała utrzymać się na nogach na tej śliskiej powierzchni. Tak czy siak, będziecie szczęśliwi; sami, odpoczywając w samotności po ciężkiej pracy albo z kimś, dzieląc swój odpoczynek na dwoje.

   Takie właśnie popołudnie spędzali bohaterowie książki „Uczeń i śmierć”. Beztrosko, radośnie, wolno… do momentu, gdy nieznani snajperzy postanowili zakończyć ich życia, strzelając do nich z odległości kilkuset metrów. Zginęli szybko, brutalnie, zakłócając porządek zwyczajnego dnia; młoda łyżwiarka, starszy ginekolog i mężczyzna, który miał właśnie dowiedzieć się, że zostanie ojcem, wydali niespodziewanie ostatnie tchnienie.

   Już w prologu książki autorka informuje nas, że zabójców jest dwóch – mistrz, opanowany i spokojny oraz uczeń, butny i nierozważny. Spełniają swego rodzaju misję, chociaż motywy ich postępowania – które zostają wyjaśnione w dalszej części fabuły – są absurdalne. Chociaż przecież wiele ludzkich decyzji jest absurdalnych i wymyka się wszelkim normom. Do tej sprawy przydzielona została nowojorska policjantka, Eve Dallas – kobieta stanowcza, butna oraz jej partnerka Delia Peabody, będąca jej kompletnym przeciwieństwem. Razem zaczynają podążać każdym możliwym tropem, próbując zapobiec kolejnemu morderstwu. Które jest nieuniknione…

   Ciekawym zabiegiem wykorzystanym w tej książce jest to, że już w 1/3 lektury dowiadujemy się kim są mordercy. Może na pierwszy rzut oka nie brzmi to zachęcająco, że policja już prawie od początku wie, kogo ściga, ale pomyślnie – czy to nie jest odżywcze? Zagadka kryminalna zawsze ciągnie się do ostatniej strony, niekiedy nudząc czytelnika, a tu już od połowy kryminał zamienia się w thriller. Policja zaczyna polować na nieuchwytnych, sprytnych i bardzo niebezpiecznych ludzi, którzy zdają się wyprzedzać ją zawsze o pół kroku. Przyznam szczerze, że chyba po raz pierwszy (albo cierpię na amnezję) spotykam się z takim rozwiązaniem literackim i bardzo mi się on podoba.

   Dla tych, którzy z Eve Dallas spotykają się po raz pierwszy, ciekawostka – fabuła toczy się w latach 60-siątych XXI wieku, więc my w realiach tej książki bylibyśmy o dobre czterdzieści lat starsi. Autorka polepszyła więc technologię (wszak cztery dziesięciolecia to ogromny stok rozwojowy), co sprawia, że lektura nabiera smaczku. Nie jest to żadne sci-fi, spokojnie, autorka po prostu unowocześniła dostępny za naszych czasów sprzęt, albo – co lubię podkreślać – dała swoim bohaterom do dyspozycji wszystkie te cudeńka, które były w „CSI: Miami.”

   Świetny jest duet Dallas- Peabody. Jedna jest zachowawcza i stanowcza, druga spontaniczna i otwarta. Eve chodzi ciągle ubrana na czarno, Delia uwielbia swoje różowe kozaki. Mimo tych wszystkich różnic tworzą zgraną parę w pracy, a napięta niekiedy w książce treść jest rozładowywane przez ich przekomarzania. Dobrze rozpisani są również bohaterowie drugoplanowi; mimo że jest ich wielu, to czytelnik szybko się do nich przyzwyczaja i szybko uczy się ich rozróżniać. Co jest wspaniałe, chcąc poznać wszystkie części przygód Dallas (jest ich naprawdę sporo, ale każdą można czytać bez znajomości poprzednich.)

   „Uczeń i śmierć” zachęca jeszcze do przemyślenia jednej kwestii – od jakiego wieku można zacząć odpowiadać za swoje zachowanie? Kiedy kończy się opinia, że „zrobił źle, bo jest młody, głupi”, a zaczyna „to bestia, niezależnie od tego, ile ma lat.” Przyznam, że ja po tej książce zmieniłam lekko sposób myślenia o tym, kiedy należy nieletniego karać z całą surowością. Bo niekiedy okazuje się, że bestia rodzi się w człowieku na długo przed tym, nim skończy on 18 lat. Bo bestia nie czeka na pełnoletność. Nie drzemie, w oczekiwaniu na dowód osobisty. O czym wielu, niestety, zapomina.

„Jak można złapać zabójcę, wiedząc, gdzie był, skoro z całą pewnością już go tam nie ma?"


38 komentarzy:

  1. Świetna recenzja i teraz mam dylemat czytać nie czytać, ale tak extra ją opisałaś ,że powinnam przeczytać :-))

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawa pozycja, zainspirowała mnie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. A ja w zależności od tego czy pisze jako J.D. Robb, czy jak pisze jako Nora Roberts :D

      Usuń
  4. Odważny motyw, śmierć i odpowiedzialność - każdy powinien być oceniany pod względem zbrodni, a nie wieku. Domy poprawcze to fałsz za morderstwo.

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka nie jest zbytnio w moim guście, aczkolwiek nie skreślam jej i może przeczytam. Pozdrawiam ♥ wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Tematyka bardzo intrygująca ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. o niee, nie mogę czytać książek z takim rozpoczęciem bo potem przeżywam ją za długo :/ Ale Monika pewnie by nie pogardziła nią :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Okładka mnie odtrąciła, ale Twój tekst sprawił, że książka znalazła się na mojej niekończącej się liście powieści do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytając początek Twojej recenzji przypomniała mi się ten atak we Francji kilka lat temu w Paryżu w Bacatlan...
    Po tą książkę jednak chętnie sięgnę ☺
    Uwielbiam kryminały 💞
    Pozdrawiam
    Lili

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, faktycznie, może na tym autorka się wzorowała :)

      Usuń
  10. Jakoś twórczość tej autorki do mnie nie przemawia :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A próbowałaś ją czytać pod tym pseudonimem? :)

      Usuń
  11. Miałam okazję czytać kilka książek z tej serii, bardzo je lubię ze względu na drobiazgowość z jaką autora przedstawia śledztwo i wszystkie poczynania mające doprowadzić do schwytania i oskarżenia sprawców. Ujawnienie tożsamości mordercy/ów znacznie wcześniej niż dzieje się to zazwyczaj, jest częstym zabiegiem autorki - co ciekawe, fabuła wcale na tym nie traci :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jakoś zawsze od razu skreślałam Norę Roberts, ale może tej książce kiedyś dam szansę?:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie sięgnęłam jeszcze po książki tej autorki, ale jak się zdecyduje raczej nie zacznę od tej :(

    OdpowiedzUsuń
  14. Jakoś Nora Roberts kojarzy mi się z romansami.

    :) Oj tam nudy zaraz, są momenty ciekawe w skokach. Na pewno lepsze jak w piłce nożnej, tam czasem wieje nudą.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisze i romanse i thrillery :) romansów nie lubię, za to w drugim gatunku świetnie sobie radzi :)

      Usuń
  15. Lata 60-siąte XXI wieku to brzmi bardzo ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Dawno nie czytałam tak interesującej recenzji książki albo recenzji o tak interesującej książce, zależy jak na to spojrzeć ^^ Muszę przyznać, że jestem zaintrygowana jej treścią jak dawno nie byłam :>

    OdpowiedzUsuń
  17. ooo mam smaka na ową pozycję :D jak tylko skończę cykl z Harrym Hole :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bohater z książek Nesbo? :)Dobrze kojarzę?

      Usuń
  18. Mam chyba dwie książki tej autorki z tej serii, ale w sumie na obecny moment mnie do nich nie ciągnie. I muszą jeszcze swoje odleżeć - nawet mimo tak zachęcającej recenzji :)

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
  19. Książek autorki nie znam, ale tematyka jak najbardziej dla mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Moja mama jest fanką twórczości Nory Roberts. Muszę polecić jej tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Wiem, że będę sfrustrowana podczas czytania, tym, że zbrodniarze są o krok przed policją, ale jednocześnie zawsze wkręca mnie to w fabułę jeszcze bardziej! Zapowiada się intrygująca lektura! ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Czuję,że książka mogłaby mi się spodobać.:)

    OdpowiedzUsuń
  23. swietnie recenzujesz <3 jednak ja nie lubie tej tematyki ksiazek ;/ pozdrawiam

    ciotkastiv.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń