Są
takie książki, które nieodmiennie kojarzą się z pewnym okresem w naszym życiu.
Dla mnie jednym z takich tytułów jest „Wszystko, tylko nie mięta”, pierwsza
część Serii Miętowej, która właśnie doczekała się wznowienia. Pamiętam, że
rodzinę Gwidoszów poznałam po raz pierwszy dziesięć lat temu (!), czyli jak
miałam 15 lat i byłam przekonana, że największym życiowym dramatem jest kłótnia
z przyjaciółką. Kiedy po ponad dziesięciu latach wróciłam do tego tytułu,
jestem już mądrzejsza i wiem, że w życiu są o wiele gorsze i cięższe dramaty, ale mimo to Gwidoszowie ciągle poprawiają
mi humor i otulają mnie przyjemnym ciepłem. Największym atutem tej rodziny
jest to, że po prostu realnie im na sobie nawzajem zależy, ale jednocześnie
potrafią mieć do siebie zdrowy, nieco ironiczny dystans, który – wbrew pozorom –
wcale ich nie dzieli, ale jeszcze bardziej zbliża.
„- Tatuś, dofinansuj mnie – wkroczył obcesowo Kuba.
- Nie masz innego sponsora?
- No cóż, próbowałem z wujkiem, którego mama
przyprowadza, kiedy ciebie nie ma w domu, ale powiedział, że na cudze bachory
nie będzie łożył.
- Przyjemniaczek – mruknął ojciec.”
Aśka
i Mariusz są małżeństwem już od kilkunastu lat; doczekali się jednego syna –
Kuby, dwóch córek – Malwiny i Marysi, kota o imieniu Pies i psa o imieniu Łapa.
Prowadzą dość stabilne i normalne życie- Mariusz pracuje jako handlowiec,
Joanna zajmuje się domem i co i rusz uczęszcza na różnego rodzaju kursy i
szkolenia, bo ma naturę osoby wszystkiego ciekawej, aczkolwiek szybko się zniechęcającej.
W czasie, gdy ją poznajemy, zgłębiała tajniki psychologii i próbowała diagnozować
każdego z członków swojej rodziny, co niekiedy powodowało przezabawne sytuacje.
Akcja
historii skupia się przede wszystkim na nastoletniej Malwinie, która przeżywa
swoją pierwszą platoniczną miłość. Chyba większość z nas była kiedyś
nieszczęśliwie zakochana, dlatego też historia dziewczyny pozwala nam wrócić z
rozrzewnieniem do tego okresu w życiu, gdy marzyłyśmy o naszych obiektach
westchnień i kiedy nie liczyło się nic więcej, niż szybkie spojrzenie rzucone
nam przez potencjalnego ukochanego, czy też – o matko! – uśmiech skierowany w
naszą stronę.
Jednak
oprócz sielankowej historii z miłością, książka porusza także i trudny temat; Malwina wkracza w dorosłość i przestaje
akceptować swoje ciało. Anoreksja, bulimia – zupełnie niespodziewanie
Gwidoszowie muszą zmierzyć się z chorobami, które dotychczas znali jedynie z
gazet i telewizji. Są to tego kompletnie nieprzygotowani, bo przecież
uważali swoją córkę za rozsądną, zdrową dziewczynę, która nigdy nie
interesowała się dietami i nagle, z dnia na dzień zaczęła unikać posiłków i nie
reaguje na żadne prośby ani groźby. Malwina z kolei musi nauczyć się rozumieć,
że od wagi ciała o wiele ważniejsze jest to, jakim jest człowiekiem, i co ma w
głowie – jednak czy jej się to uda?
Natomiast
Kuba, maturzysta, który dotychczas łamał niewieście serca koleżanek, będzie
musiał zmierzyć się z odrzuceniem i to nie ze strony pięknej i ponętnej
blondynki (jak to często w książkach
bywa), ale ze strony niepełnosprawnej i całkowicie zwyczajnej Magdy. A
wiadomo przecież, że przystojni i pewni siebie mężczyźni, choćby dopiero
wkraczający w dorosłość, nie są gotowi na żadne odrzucenia… zraniona męska duma
boli i może powodować, że człowiek zaczyna zachowywać się zupełnie
irracjonalnie.
„Wszystko,
tylko nie mięta” to książka, która oparła się na szczęście zmieniającym się
czasom i trendom. Teraz wszędzie królują książki „new adults”, gdzie nastolatkowie
i dorośli wokół seksu budują swój świat i to właśnie seks traktują jako sposób
na pokazanie drugiej połówce swoich uczuć. Dlatego
cieszę się, że jest jeszcze Seria Miętowa i Jeżycjada, gdzie na pierwszym
miejscu nie jest cielesność – też ważna, ale przecież drugorzędna – ale właśnie
ta nadrzędna, najważniejsza miłość. Cieszę się bardzo, że można jeszcze
znaleźć tytuły, gdzie o szybsze bicie serca przyprawia nie gorąca scena tarzania
się pod pościelą, ale pierwszy dotyk dłoni czy nieśmiały, kompletnie nieudolny debiutancki
pocałunek. Gorąco zachęcam was do sięgnięcia po Serię Miętową. Można się przy
niej pośmiać i popłakać i zadumać i czegoś pożytecznego dowiedzieć. Jednym słowem – warto! A poza tym,
najnowsze wydanie prezentuje się przepięknie!
„- Analizowaliśmy dziś te rysunki,
no, ten test człowieka i okazało się, że… że….
- Że?- Że wszyscy mają genialne, cudowne
dzieci z ostro zarysowaną osobowością i tylko moje dzieci są albo maniakami
seksualnymi – Kuba narysował hożą dziewoję o wydatnym biuście beztrosko
wylewającym się z dekoltu – albo są niedorozwinięte – Malwinie śpieszyło się
bardzo na basen, narysowała więc kółeczko z dwiema krótkimi nóżkami, a z boku
serce przebite strzałą. – Nie wspomnę już o twoim arcydziele – Ojciec (totalne
beztalencie manualne) pokrył całą kartkę nieudolnymi próbami narysowania
ufoludka. – Grupa uznała, że to praca schizofrenika i pytała, kim jest dla mnie
autor rysunku.”
Akurat tej części nie czytałam, ale lubię inne książki Ewy Nowak, bo są takie lekkie i miłe :)
OdpowiedzUsuńA to właśnie pierwsza część :) chociaż nie trzeba ich czytać po kolei :)
UsuńPamiętam, jak kochałam tę książkę w gimnazjum, koniecznie muszę do niej wrócić.
OdpowiedzUsuńUwielbiałam całą serię :)
UsuńNie znam tej autorki, ale książka wydaje się być ciekawa :)
OdpowiedzUsuńMasz co nadrabiać :)
UsuńMyślę, że sięgnę po tę książkę.:)
OdpowiedzUsuńJa właśnie jestem na "Bardzo białej wronie" i czuję się, jakbym wróciła do liceum- od tej książki bowiem zaczęła się moja przygoda z przeworskim Klubem Książki ;)
OdpowiedzUsuńJa Serię Miętową czytałam jakoś na przełomie gimnazjum i liceum i teraz jak wracam do tych książek, to czuję się jak za szkolnych czasów :)
UsuńTa seria była dla mnie taką ,,drugą po Jeżycjadzie". Nie tak fajna, nie tak bardzo pasująca do mnie, ale obszerna i niegłupia. Jako myśląca nastolatka cierpiałam na wieczny brak książek, których bohaterką byłaby również myśląca nastolatka. Dzięki Ewie Nowak miałam co czytać przez długie, letnie dni, dodatkowo wzruszając się, że ona również lubi piosenki Kaczmarskiego (i wciska je wszędzie gdzie się da, a jakże!) Co prawda żadna z jej książek nie stała się moją ulubioną, ale ,,Krzywe 10" było bardzo blisko tej pozycji (przez pewnego bohatera grającego na gitarze piosenki Kaczmarskiego).
OdpowiedzUsuńDokładnie, dla mnie to też seria druga po nieśmiertelnej Jeżycjadzie :) "Krzywe 10" podobało mi się chyba najmniej, za to byłam zauroczona "Diupą" i "Ogonem Kici" :) ciekawe czy teraz zmienią mi się faworyci :)
UsuńUsmiałam się, ciekawa ta książka :-)
OdpowiedzUsuńPolecam Ci ją bardzo :)
UsuńCiekawa i mądra propozycja. Chętnie po nią sięgnę
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
UsuńPierwsze słyszę o tej autorce, ale książka wydaje się być ciekawa :)
OdpowiedzUsuńPani Nowak jest dość znana :) myślę, że jak ją poznasz, to ją z pewnością polubisz :)
UsuńJeżycjadę uwielbiam. Całe wakacje spędziłam na przeczytaniu całej serii :)
OdpowiedzUsuńJeżycjada to nie jest, ale też dobra :)
UsuńKiedyś coś autorki czytałam, ale kiedy to było! Z przyjemnością odświeżyłabym sobie co nie co, a czemu nie dać szansy właśnie tej zrecenzowanej! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Niedługo pojawi się kolejny tom, więc czytaj szybciutko :)
UsuńBardzo ciekawa propozycja dla młodzieży ;)
OdpowiedzUsuńI nie tylko :) dorośli również znajdą w niej coś dla siebie :)
UsuńJa z kolei wspominam inne młodzieżówki z nostalgią, ale dobrze do nich powrócić.
OdpowiedzUsuńA jakie? :)
UsuńBardzo mnie zachęciłaś! Sama mam 28 lat i jeszcze doskonale pamiętam jak wyglądały książki dla nastolatek 10 czy 15 lat temu - tam nie było mowy o seksie chyba że w kontekście "boże-ja-nie-wiem-co*to-jest-i-jak-się-to-robi". Najważniejsze były pierwsze pocałunki, pierwsze złapanie kogoś za rękę. I przyjaźń, najważniejsza zawsze była przyjaźń :)
OdpowiedzUsuńI te książki miały swoją magię :) a nie teraz tylko namiętność, pożądanie i tyle :) któż by pomyślał teraz w książkach o pierwszych pocałunkach!
UsuńCzytając tą recenzję cały czas widzę podobieństwo do serii Małgorzaty Musierowicz i jak się nie mylę do historii "Kłamczuchy" :)
OdpowiedzUsuńZ tego co pamiętam to Aurelia, czyli Kłamczucha nie miała problemów z anoreksją, ani z bulimią :) faktycznie była zakochana w letniku, ale to w większości książek Musierowicz występowało :)
UsuńTak czy siak polecam Ci Miętową Serię - Gwidoszowie są całkiem inni niż Borejkowie :)
Kurcze, nie mogę się coś przekonać do polskich autorek, ale ta historia trochę mnie zaciekawiła, więc może akurat zmieni mi się nastawienie :)
OdpowiedzUsuńTo jak książkę wydam to mnie też nie przeczytasz? :P
UsuńNie czytałam książek tej autorki ale może kiedyś je nadrobię :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale teksty o dofinansowaniu i analizowaniu rysunków sprawiły, że parsknęłam śmiechem :)
OdpowiedzUsuńW książce jest więcej takich perełek :)
UsuńZapisałam sobie tytuł.Poszukam tej książki w mojej bibliotece :)
OdpowiedzUsuńPewnie będzie, bo - jak pisałam - pierwsze wydanie jest sprzed 10 lat :)
UsuńBrzmi interesujące przyznam szczerze :)
OdpowiedzUsuńCzytalam i polecam serdecznie!:)
OdpowiedzUsuńJa się boję, że kilka lat temu miałam przeczytać, a teraz trochę późno mimo wszystko.
OdpowiedzUsuńE tam, za późno to jest dzisiaj co najwyżej na opalanie :)
Usuńooo korci mnie bardzo żeby to przeczytać:)
OdpowiedzUsuńJasne, że czytałam...
OdpowiedzUsuńChyba, swego czasu, przeczytałam każdą książkę Ewy Nowak ;)
Chętnie bym do nich powróciła...
Pozdrowionka! :)
To teraz masz ku temu najlepszą okazję :)
UsuńJestem ogromną fanką Serii Miętowej - zostały mi chyba tylko ze dwa ostatnie tomy do nadrobienia. Faktycznie te nowe okładki są bardzo eleganckie. :)
OdpowiedzUsuńMi chyba trzy - ale teraz nadrobię ^^
UsuńNie czytałam jak do tej pory książek tej autorki ale chyba na nią się skuszę :). Pozdrawiam i zapraszam
OdpowiedzUsuńJestem przekonana, że mojej córce może się spodobać, chętnie podsunę jej tytuł pod rozwagę. :)
OdpowiedzUsuńAutorkę znam-jej książki mi towarzyszyły prawie przez całe gimnazjum☺
OdpowiedzUsuńChętnie sięgnę i po tą tym bardziej że tytuł mi się przebija przez pamięć ☺
Pozdrawiam
Lili-93.blogspot.com
Ciekawy pomysł na romans, ale jednak to romans, a mnie szlag trafia, jak tylko otwieram książkę z tego gatunku :D
OdpowiedzUsuńFajne cytaty wybrałaś :)
OdpowiedzUsuńUu fajne cytaty :p Akurat coś zabawnego i lekkiego na jesień. Muszę chyba lepiej przejrzeć Twój blog i sobie zrobić listę, bo mam wrażenie że mamy trochę podobny gust jeśli chodzi o książki;)
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się bardzo zabawna. Fajne fragmenty :)
OdpowiedzUsuńMimo, że to nie jest mój ulubiony gatunek, to chętnie przeczytam.
Nie znam tej książki ani serii.
OdpowiedzUsuńciekawa pozycja
OdpowiedzUsuńCoś mi ta seria mówi, ale nie jestem pewna, czy czytałam ;)
OdpowiedzUsuńWydaje się być ciekawa :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy post :)
http://www.stylishmegg.pl/2017/11/czerwien-i-krata.html
Ja te4az czytam Tokarczuk☺
OdpowiedzUsuńSkoro warto, to zapisuję sobie tytuł :)
OdpowiedzUsuńWydanie rzeczywiście ładne :)
A ja nie znam tej książki, pierwszy raz o nie słyszę/czytam :D
OdpowiedzUsuńKsiążka nie dla mnie, ale rozumiem Twoje podekscytowanie :) Obecnie czytam "Zwierciadło piekieł" Mastertona. Wcześniej miałam do czynienia z tą ksiażką 8 lat temu i to naprawdę duże przeżycie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :)
Niekulturalna Kasia
Nie miałam przyjemności się spotkać z tą książką, ale fragmenty wciągają. :)
OdpowiedzUsuńJeżycjadę uwielbiam więc ta książka też powinna mi się spodobać
OdpowiedzUsuńO prosze jak ładnie! I śmiać się i płakać można. Super! Lubię takie książki
OdpowiedzUsuń