20 lis 2017

Bądźmy umiarkowanymi optymistami. "Szamański blues" Aneta Jadowska.


„Kranówka też by się nadawała, ale herbata miała przynajmniej posmak, który mówił: „Spotka cię coś miłego w tym oceanie gówna.”

   Muszę się wam do czegoś przyznać. Lubię niepokornych bohaterów. Dla mnie idealną postacią jest taka, która wymyka się wszelkim schematom, który nie jest miła, sympatyczna, bosko przystojna i ułożona. Pewnie dlatego tak bardzo przypadł mi do gustu Witkacy, naczelny bohater „Szamańskiego bluesa”.
   Witkacy ma trochę ponad trzydzieści lat (trochę, czyli tak z osiem-dziewięć), jest samotnikiem i zajmuje się głównie magią. Cóż, patrząc na to, co dzieje się na świecie, jego kryzys wieku średniego mógłby z pewnością wyglądać gorzej; mógłby na przykład przefarbować włosy na jakiś szalony kolor, kupić camaro i jeździć po mieście, puszczając na cały regulator „Megierę.” On zamiast tego zajmuje się wędrowaniem do świata, gdzie magia jest na porządku dziennym i gdzie bez przeszkód można porozmawiać sobie z duchami zmarłych. O ile te duchy nie mają akurat ochoty kogoś zamordować.

   Pewnie zastanawiacie się, dlaczego facet, który mieszka w Polsce i nie jest wybitnie szkaradny (nawet nie ma piwnego brzucha w wieku lat prawie czterdziestu!) nie posiada małżonki, która mogłaby go trochę podenerwować i napsuć mu krwi. Spokojna wasza rozczochrana – dawna, młodzieńcza miłość Witkacego wkroczy w jego życie po dwudziestu latach nieobecności i sprawi, że jego życie ulegnie diametralnej zmianie. Po pierwsze, będzie musiał udowodnić, że to nie jego dawna ukochana stoi za śmiercią kilku noworodków w Toruńskim szpitalu, tylko bardzo niesympatyczna dusza, która kilkanaście lat wcześniej opuściła ziemską powłokę. Po drugie Konstancja rzuci na jego barki ciężar, który dotąd dźwigała samotnie przez prawie dwadzieścia lat… a na to Witkacy kompletnie nie jest gotowy.

   Trzonem tej historii są właśnie te niespodziewane, nagłe i niezwykle mnogie zgony dzieci na oddziale położniczym. Wszystkie one zmarły podczas dyżuru Konstancji, więc jest pierwszą podejrzaną. Ponadto, jest przekonana, że za tym wszystkim stoi coś więcej niż bardzo zły i podły człowiek i dlatego zwraca się do swojego byłego chłopaka, który cóż… już w młodości przejawiał dość nietypowe zainteresowania i zdolności.  

   Bardzo się cieszę, że „Szamański blues” ma w sobie elementy romansu, bo w innym wypadku pewnie długo przedzierałabym się przez tą książkę. Nie znałam dotąd pani Jadowskiej i jej twórczości, a muszę powiedzieć, że styl pisania ma dość ciężki, chociaż – jak powiedziałam znajomej – kiedy już się człowiek do niego przyzwyczai, to magicznie staje się stylem bardzo lekkim i przyjemnym. Trzeba tylko „przedrzeć” się przez pierwszych dwadzieścia, trzydzieści stron, a w tym z pewnością pomaga postać Konstancji, która jest jak dobry duch całej tej historii.

„- To brzmi jak opis syndromu sztokholmskiego.
- Dla psychologów. My, laicy, nazywamy to rodziną.”

   Duży plus należy się autorce za niebagatelne poczucie humoru, które świetnie rozluźniało napiętą niekiedy atmosferę. Po przeczytaniu tej jednej tylko książki byłam pewna, że dogadałabym się z autorką w realnym życiu, bo też jest nieco ironiczna i sarkastyczna. No, może tylko musiałabym bardziej wgłębić się w tematykę zjaw i upiorów, bo teraz jestem dość zielona w tej kwestii, a Jadowska jest ekspertem. Dodatkowo – wielki plus za narrację mężczyzny. Jak wiadomo kobiety są rozgadane, przeżywające i emocjonalne, mężczyźni zaś skupiają się na tym, aby mówić zwięźle, na temat i tak konkretnie, jak tylko pozwala na to sytuacja. Jadowska świetnie poradziła sobie z wejściem w skórę mężczyzny i gdyby nie jej nazwisko na okładce, mogłabym przypuszczać, że i autor jest stuprocentowym przedstawicielem męskiego gatunku.

   Poza tym, w książce zauroczył mnie duch byłego alkoholika, który gotowy był zdradzić wszystkie tajemnice – których oczywiście zdradzić nie mógł pod żadnym pozorem – za kilka kłębów oparów palącego się alkoholu. Jak widać stara dobra śliwowica rozwiązuje języki również po śmierci. W ogóle po tej książce – i jej następnej części, którą już przeczytałam, ale którą zrecenzuję wam dopiero koło piątku – nabrałam sympatii do duchów; zwykle w literaturze byli oni przedstawiani nieco obcesowo, bez większego zainteresowania czy polotu. Tutaj mają swój charakter i niekiedy bywają radosnymi zawadiakami.

  Podsumowując, jeżeli listopad was przygnębił, jest wam źle, mokro i smutno, to musicie zapoznać się z Witkacym, bo jemu też jest źle, mokro i smutno. Jednak mimo to los postanawia się do niego leciutko uśmiechnąć i wprowadzić do jego życia osobę, która stanie się dla niego wszystkim. I żeby była jasność – nie mówię tu o Konstancji, bo to byłoby za proste. A los nigdy nie chodzi prostymi drogami. Na koniec cytat, który mówi wszystko to, co we mnie siedzi. I pewnie w was obecnie też.

„Byłem jednak umiarkowanym optymistą, dostrzegałem więc cień szansy, że kiedyś nie będzie mokro, zimno i szaro, a ja, być może, doczekam tego dnia. „Być może” to wszystko, na co mnie stać, ale nie mówicie, że nie próbowałem wykrzesać z siebie radości istnienia.” 


22 komentarze:

  1. Główny bohater brzmi jakby był moją bratnią duszą! Lubię takich bohaterów, którzy mimo swojego przerysowania wydają się bardzo ludzcy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To teraz musisz musowo przeczytać, skoro to Twoja bratnia dusza! :)

      Usuń
  2. Zaciekawiła mnie fabuła tej książki. Zapisuję ten tytuł na swoją listę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mysle ze moze spodobac sie mojej tesciowej

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet mnie zaciekawiłaś, chociaż unikam elementów fantastycznych, to nie moja bajka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie jestem pewna czy jest to książka dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Brzmi ciekawie. Trzeba będzie wypożyczyć :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Książki Jadowskiej mnie niestety nie porywają.

    OdpowiedzUsuń
  8. Coś czuję, że nie przypadnie mi do gustu :/

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak, to brzmi jak typowy styl Jadowskiej. Chociaż ja zawsze miałam wrażenie, że tylko styl jej wychodzi i tylko nad nim naprawdę pracuje, resztę zostawiając na pastwę sztampy. Krótki opis tej powieści potwierdza moje zdanie, bo brzmi jak gigantyczna sztampa i jechanie po schematach. Od przezwiska głównego bohatera zaczynając- nie cierpię tego ,,podpierania się" Witkacym. Owszem, był pewnym symbolem ale przez takich autorów stał się symbolem raczej ćpuna nie radzącego sobie z życiem (no ale mroczny i niepokorny, oczywiście) niż artysty. Niby to tylko pseudonim, ale akurat tutaj kryje się za nim wielki człowiek, którego podobni autorzy spłycają niemiłosiernie. A powieści wchodzą w pamięć, i czytelnicy Jadowskiej kiedy zetkną się z jakimś obrazem Witkacego będą pamiętać... No raczej nie teorię czystej formy.

    OdpowiedzUsuń
  10. Niestety to nie dla mnie historia :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Interesująca książka:) chętnie przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Oo chetnie sie na nią skusze!:)

    OdpowiedzUsuń
  13. powiem Ci, że jakbym patrzyła na okładkę, to z pewnością bym po nią się nie sięgnęła ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Zaciekawiła mnie i zapisze, ale kiedy po nią sięgnę to pojęcia nie mam :/ Ciężki czas u mnie...

    OdpowiedzUsuń
  15. Wolę jednak komedię, bo jest szaro buro i mokro...

    OdpowiedzUsuń
  16. Właśnie czytam, bardzo mi się podoba, moje klimaty. Witkac uwiódł minie podsumowaniem ludzkości i swoim podejściem do kontaktów międzyludzkich już na pierwszych stronach.
    Ale styl Jadowskiej ciężki? wydaje mi się bardzo leciutki, taki potoczny... Ale może to kwestia przyzwyczajenia, sporo podobnych książek czytam.

    OdpowiedzUsuń
  17. Książka wydaje się interesująca. Ja właśnie kończę drugi tom "Anny Kareniny" Tołtstoja. Nie mam czasu porządnie przysiąść i doczytać :(

    OdpowiedzUsuń
  18. Dwa pierwsze tomy serii o Nikicie bardzo mi odpowiadały. :) Być może skusze się i na tę książkę. :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Już dużo słyszałam o tej autorce, ale cytat ostatecznie mnie przekonał! Pierwsza klasa!

    OdpowiedzUsuń