Nina Braun jest matką, chociaż trudno
jest określić dla ilu dzieci. Na pewno jest nią dla małej Klary,
która chodzi do podstawówki i jest aż nazbyt rezolutną
dziewczynką; bez wątpliwości jest też mamą Antosia,
niespodzianki, która zaskoczyła ją już po czterdziestce.
Niektórzy bez cienia zawahania a niektórzy z powątpiewaniem, ale w
końcu przyznają, że jest też mamą dla Jaśka, który zginął w
wypadku i który na zawsze już pozostanie szesnastolatkiem, bez
możliwości dorośnięcia.
Jest jeszcze czwarte dziecko, dla
którego Nina musi stać się matką, chociaż jest to dla niej
trudne i bolesne. Ale kto powiedział, że życie jest proste?
Ninę niektórzy z Was znają z książki
„Wakacje” autorstwa Niny Majewskiej-Brown. Jeśli macie w planach
czytać tamtą książkę, to odpuśćcie sobie recenzję a
przynajmniej kolejny akapit, gdyż nie da się opowiedzieć o tej
części, nie zdradzając tajemnic poprzedniej.
"Zaczęłam być na nowo zadowolona z życia, a tymczasem okazuje się, że szczęście jest jak puszysty kocur: przychodzi kiedy chce, i odchodzi, kiedy chce."
W jednej chwili może zdarzyć się
wiele; może przypiec się ciasto, w przygotowanie którego włożyło
się masę czasu. Może zepsuć się samochód, który kosztował
wiele pieniędzy, na które trzeba było ciężko pracować. Może
stłuc się porcelanowa filiżanka, którą prababcia uratowała z
wojny i która niosła ze sobą ogromny sentyment. Może zdarzyć się
wiele. Ninie w jednej chwili zdarzyło się to, że straciła męża
i syna i musiała szybko się pozbierać, bo do opieki została jej
jeszcze córka i zalążek dziecka, który od niedawna tkwił w jej
brzuchu i który rósł, nie zważając na żałobę. Gdyby tego było
mało, już po pogrzebie, kobieta dowiaduje się, że jej mąż, ten
wspaniały, szlachetny człowiek, którego tak teraz opłakiwała,
zdradzał ją i z tego romansu urodziło się dziecko, Marianna.
W „Zwyczajnym dniu” dowiadujemy
się, że u Niny wszystko gra; zamieniła wielki dom na niewielkie
mieszkanie, urodziła Antosia, wychowuje Klarę przy pomocy uroczej,
młodej Anny a jej knajpa wspaniale prosperuje. Jednak autorka nie
byłaby sobą, gdyby nie zaczęła podrzucać bohaterce kilku
ciężkich kłód pod nogi.
Na progu jej domu zjawia się była
kochanka męża i prosi kobietę, by ta zajęła się jej córką, bo
sama jest ciężko chora. A w głowie Niny kołacze się tylko
pustka, bo nie rozumie tej prośby i sytuacji. Jak często w filmach
czy w książkach zdarza się, żeby kochanka prosiła zdradzaną
żonę o opiekę nad dzieckiem? Takie historie to tylko na
średniowiecznym francuskim dworze, albo w teatralnej grotesce.
Ta książka w dużej mierze opiera się
na poczuciu zdrady wobec kogoś, kogo już nie ma. Jak wybaczyć
umarłemu, skoro nie miało się okazji nawet zapytać „dlaczego?”.
Jak zrozumieć, skoro żadne pytania nie zostały zadane, skoro nie
było okazji spojrzeć w oczy osoby, która tak mocno nas zraniła i
zobaczyć, co w tym oczach się znajduje? Nie da się krzyczeć i
kłócić z nagrobną płytą, nie da się wylać żalów marmurowemu
kamieniowi, pod którym leży ten, co zawinił. Nina została sama z
całym tym uczuciem żalu i niezrozumienia i kiedy już myślała, że
się pozbierała, że stanęła na nogi – los dał jej obuchem w
głowę po raz drugi i wystawił ją na ciężką próbę. Czy
jakakolwiek kobieta zdecydowałaby się wychowywać dziecko swojego
męża, o którym nie miała pojęcia? Szczególnie kiedy mąż nie
żyje a na utrzymaniu ma się dwójkę własnych małych dzieci?
Niektórzy zarzucają autorce, że ta
część sagi nie była tak przejmująca, jak poprzednia. Ale ileż
można wymyślić zwrotów akcji, by tragedia nie zaczęła się
zmieniać w groteskę? Ta część jest o wiele spokojniejsza, ale to
nie oznacza wcale, że mniej tragiczna; tutaj cały dramat nie polega
na tym, że traci się kogoś bliskiego, tutaj wszystko zamyka się w
decyzji, czy można czuć się odpowiedzialnym za czyny zmarłych. Kobieta wie, że zgadzając się na opiekę na dziewczynką, podpisałaby tym samym pakt, który zobowiązywałby ją do codziennego patrzenia na dowód zdrady męża. Do wychowywania, do okazywania sympatii i do pomocy osobie, której w idealnym planie, jaki Nina sobie założyła, nie było.
Bardzo gorącą polecam tą książkę
wszystkim tym, którzy chociaż raz zadali sobie pytanie, czy
znaleźliby w sobie siłę, gdyby wszystko to, co mają, poszło w
cholerę. Nina daje odpowiedź – tak. Wszyscy dalibyśmy sobie
radę, bo jesteśmy silniejsi, niż się nam zdaje.
Po twojej recenzji uważam,że taka książka dałaby mi coś do myślenia :)
OdpowiedzUsuńW takim razie zapraszam do lektury :)
UsuńTak, to wielka prawda, ze jestesmy silnijesi niz myslimy ! Bog daje nam tyle krzyzy, ile jestesmy w stanie udziwgnac!
OdpowiedzUsuńA czy Ty musisz, droga Agatko wciaz takie zawile i skomplikowane ksiazki wybierac, jak naprawde zawile i skomplikowane jest nieraz nasze zycie??
Ale to dobrze ! Warto wiedziec jak ono nieraz potrafi nas zaskoczyc, zadziwic, unieszczesliwic, czy doladowac nas w najmniej nieoczekiwanym momencie, ogromem nieszczesc, a moze tez i ogromem niespodziewanej SILY, ktora mamy w sobie, czesto nie wiedzac o tym, i potrafimy wtedy wlasnie, w takim trudnym momencie naszego zycia, z siebie wykrzesac!!
Dziekuje Ci bardzo Agatko, za polecenie tej ksiazki. Bardzo zainteresowalas mnie to ksiazka i zachecilas do jej przeczytania, Twoja jak zwykle wspaniala recenzja!!
Pozdrawiam Cie cieplo, Agatko:)
A co ja poradzę, że takie książki się pchają w moje ręce? :)
UsuńMiłej lektury życzę, Elu :)
Nigdy nie czytałam, ani nawet nie słyszałam o tej książce.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam także o 'Wakacjach'.
http://tuniemanicciekawego.blogspot.com/
Od tego jestem ja, żebyś usłyszała :)
UsuńDziekuje Agato, postaram sie ja zdobc:)
UsuńPierwszy tom mamy, nie wiedziałam, że już wyszedł ten drugi. Nie czytałam za bardzo wpisu, bo nie wiem, czy nie będziemy kupować kontynuacji.
OdpowiedzUsuńRozumiem jak najbardziej :)
UsuńCiekawa lekturka, a ja jestem w smutnym nastroju, bo zamknęli mój ukochany antykwariat:(
OdpowiedzUsuńJak mogli?! Zrobili chociaż wcześniejszą wyprzedaż?
Usuńpiękne podsumowanie recenzji:) pewnie, że jesteśmy silniejsi niż nam się wydaję, szczególnie my kobiety mamy w sobie tą siłę, dzięki której jesteśmy w stanie góry przenosić;)
OdpowiedzUsuńWystarczyła okładka, a ja tę książkę mogę przeczytać!
OdpowiedzUsuńDo tego Twoja recenzja sprawiła, że na pewno po nią sięgnę! :)
Brzmi ciekawie ;) Jestem ciekawa jak postąpiła bohaterka, tzn. domyślam się, ale zastanawiają mnie jej dalsze losy i to jak poradziła sobie z rozczarowującym faktem.
OdpowiedzUsuńMam tę książkę w planach. Cieszy mnie, że skłania do wielu refleksji.
OdpowiedzUsuńCzytałam już jej jedną książkę, podobała mi się, chętnie przeczytałam i tę:)
OdpowiedzUsuńW sumie to tylko książka, ale życie pisze przeróżne scenariusze, a człowiek potrafi wiele znieść, zrozumieć i wybaczyć. Co nie zmienia faktu, że zakończenia jestem bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio czytam i czytam ale książki kulinarne :-) pochłonęły mnie bez reszty, poświęcam im każdą wolną chwilkę. Ale z chęcią bym sięgnęła po tą książkę, zaciekawiła mnie bardzo :-)
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyłem czytać "Boginkę", więc może sięgnę po tą książkę, bo zapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuńnie wiem czy mi te klimaty odpowiadają:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie - też się nad tym zastanawiam.
Usuńmam identycznie bo wolę książki z niecco letszą fabułą, a jeżeli już coś głębszego to ma mnie tak wkręcić, że zapomnę o rzeczywistości! :)
UsuńFabuła może być zaiste niezła :)
OdpowiedzUsuńLubię takie ambitniejsze książki, które niosą za sobą ,,coś więcej" :-)
OdpowiedzUsuńFaktycznie przed trudną decyzją bohaterka została postawiona...
OdpowiedzUsuńA ja właśnie te książki ( Oprócz Zwyczajny dzień jeszcze Wakacje) w tym roku wpisałam na moją książkową listę prezentową. Po Twojej recenzji już wiem, że będę z nich zadowolona i pewnie "pochłonę" je w ekspresowym tempie.
OdpowiedzUsuńW książkach życie zagmatwane ;) "Zaczęłam być na nowo zadowolona z życia, a tymczasem okazuje się, że szczęście jest jak puszysty kocur: przychodzi kiedy chce, i odchodzi, kiedy chce." Tak to właśnie ze szczęściem bywa.
OdpowiedzUsuńZaciekawił mnie historia, matko szkoda, że brak czasu na książki :(
OdpowiedzUsuńOoj narobiłaś mi ochoty na przeczytanie właśnie tego typu książki ! :) Jak najbardziej jest w moim guście :)
OdpowiedzUsuńhttp://paastyle.blogspot.com/