Zdarza się niekiedy, że dobra
książka zostaje rozreklamowana w zły sposób, przez co tylko
traci. I taką książką jest „To przez ciebie!” autorstwa
Mhairi McFarlane. Okładka obiecuje, że podczas lektury będziemy
wybuchać głośnym śmiechem. Cóż, humor może i w książce
występuje, ale wybuchać nie miałam zamiaru ani razu. Czytając
recenzje innych blogerów na temat tej powieści zauważyłam, że
wiele z nich zarzuca właśnie ten rozłam między obietnicą
ogromnego humoru a tym, co znajduje się w środku.
Gdyby jednak zareklamować „To przez
ciebie!” troszkę inaczej...
Główna bohaterka, Delia, ma
trzydzieści trzy lata i od dziesięciu lat pozostaje w szczęśliwym
związku z Paulem; razem mieszkają, mają psa ze schroniska i piorą
nawzajem swoje skarpetki. Podczas randki z okazji okrągłej rocznicy
Delia postanawia zachować się jak kobieta nowoczesna i oświadcza
się swojemu chłopakowi, bo uważa (i słusznie), że po 10 latach
pora na ślub jest jak najbardziej odpowiednia. Nieco niemrawo, ale
Paul zgadza się i by przypieczętować nowy układ udają się na
jeszcze jedno piwo do pubu. Stojąc w kolejce przy barze świeżo
upieczony narzeczony przez przypadek wysyła Delii sms-a
przeznaczonego dla kochanki.
"Spaliłam za sobą mosty. Przybyłam, jestem twoja."
Jak łatwo się domyśleć, późniejsza
część wieczoru nie jest słodka i miła. Poważna rozmowa,
obietnice Paula, że z tym skończy i że przecież ciągle kocha
Delię (a kochankę ma przez przypadek oczywiście i nie ze swojej
winy), jej chłodne opanowanie i poranny wyjazd do domu rodziców, to
dość niecodzienny obraz po-zaręczynowy. Nasza bohaterka wraca do
panieńskiego pokoju i czuje, że straciła nieuchronnie to wszystko,
na to pracowała przez ostatnie lata swojego życia; poczucie
stabilizacji i bezpieczeństwa.
Jednak oto Paul prosi ją, i to dość
żarliwie, żeby do niego wróciła. Nawet, gdy ona wyjeżdża do
Londynu i tam kogoś poznaje, niedoszły narzeczony błaga, by dała
mu jeszcze jedną szansę. Zaklina się, że nigdy więcej nie
spojrzy na żadną kobietę, że chce wziąć ślub tylko z Delią,
że wszystko będzie dobrze. I co w tej sytuacji ma zrobić kobieta?
Z jednej strony ma możliwość powrotu
do dawnego życia, do mężczyzny, którego zna jak własną kieszeń,
z którym stworzyła już dom. Może bezpiecznie schować się w
znanych dobrze ramionach i pokazać wszystkim, że to ona jest tą
najważniejszą. Może nie przejmować się swoim ciałem nie
podobnym do ciał modelek, bo przecież Paul zna je doskonale. Jedyna
cena, która się kryje za powrotem do niego jest strach czający się
gdzieś z tyłu głowy, że może zdradzić po raz kolejny...
"Chcę zwykłego życia, wszystkich twoich dni i nocy, na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie. Chcę mieć tę samą szansę, jaką miał Paul."
Druga perspektywa to nowy związek, z
nowym mężczyzną, którego zna krótko i który jest lekko
nieobliczalny. I który otwarcie mówi, że nigdy nie był zakochany,
mimo swoich 34 lat. Będąc z nim, będzie musiała układać
wszystko na nowo, od początku się poznawać, nauczyć się
akceptować swoje ciało i nie bać się pokazać go innemu
mężczyźnie. I będzie musiała poczekać z założeniem rodziny a
jej lata nieubłaganie lecą...
Moim zdaniem, gdyby książka ta
zareklamowana była jako „powieść o trudnym wyborze
najmilszej przyszłości” to z pewnością byłaby lepiej
odebrana. Każdy spodziewał się niesamowitej dawki humoru a tego
niestety zabrakło, przynajmniej w ogromnych ilościach.
Czy warto przeczytać tą książkę?
Jak najbardziej tak. Nie jest może to szczyt literatury, niemniej
jednak, czasami warto wspiąć się na pagórek, omijając
Kilimandżaro i Górę Kościuszki.
„To przez ciebie” to książka, po
której niejedna osoba będzie się zastanawiać, co zrobiłaby będąc
w sytuacji głównej bohaterki? Zostałaby z mężczyzną, który ją
zranił, ale którego kochała przez tyle lat, czy rzuciłaby się ze
skały i spróbowała czegoś nowego?
"Był to jeden z najlepszych, najbardziej podniecających i najwięcej obiecujących pocałunków w jej życiu - smakował czerwonym winem, pastą do zębów i obietnicą przyszłości, w której będzie jej mężczyzną do grobowej deski"
Osobiście powtórzę cytat z książki
„Kuchnia na walizkach”: „Jeśli zdecydujesz się na skok,
ziemia podniesie się, żeby cię przytrzymać.” Naprawdę warto
puścić niekiedy to, co bliskie i co niesie ze sobą dużo
wspomnień, żeby zrobić w życiu miejsce na coś nowego, na coś
lepszego.
A jeśli nie wierzycie, że uda się
wam, jeśli porzucicie to, co już nie jest takie jak kiedyś, ale
ciągle naiwnie wierzycie, że może się to zmienić, że może
wrócić dawny ogień – dajcie sobie szansę i idźcie naprzód.
Ziemia naprawdę podniesie się, żeby was przytrzymać. Wiem, bo
skoczyłam. I nie spadłam. Lecę.
A jak wy postąpiłybyście na miejscu Delii? Zaryzykowałyście kiedyś i wybrałyście to, co nieznane? Czy jednak wolicie to, co sprawdzone, mimo, że zawodne?
Za książkę dziękuję wydawnictwu
To nie do końca gatunek, który lubię, ale w sumie wydaje się całkiem ciekawa. I szczerze nie wiem jakim cudem taki punkt wyjścia i taka fabuła jaką opisujesz, miałaby być mocno komediowa. To znaczy mogłaby być, ale od początku wydawałoby się o naciągane.
OdpowiedzUsuńDlatego ten cały humor, jest reklamowany trochę na wyrost :)
UsuńZależy. Raczej wybrałabym coś nowego. Mnie do tej książki mimo wszystko nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńNie wszystkie żarty mnie bawiły, ale ogólnie książka okazała się bardzo przyjemna ;)
OdpowiedzUsuńThievingbooks
A i racja :)
UsuńTrudna sytuacja i trudna decyzja. Nie chcialbym byc na miejscu Dali, ale ksiazka wydaje sie byc dosc ciekawa, mimo, ze nie ma tu nic do smiechu...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplo, Agatko:)
Czasami trzeba podjąć w życiu trudne decyzje :)
UsuńPozdrawiam również :)
Z tym pagórkiem masz rację, czasem warto przeczytać coś mniej rozsławionego, bo może bardziej zaskoczyć, dać coś niespodziewanego. Tutaj widzę, że aż takich niespodziewanych elementów nie było, ale są walory, dla których warto przeczytać. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDelia - ładne imię. Kurcze w takiej chwili taka wiadomość...
OdpowiedzUsuńA ładne :)
UsuńJestem strasznie zaciekawiona tą pozycją. Muszę ja mieć :)
OdpowiedzUsuńNie mój typ lektury, ale nie brzmi źle ;)
OdpowiedzUsuńCzasami warto dać szansę innemu typu :)
Usuńna miejscu główne bohaterki wybrałabym to, co nowe i nieznane, bo nie umiałabym na nowo zaufać temu, który mnie by zdradził.
OdpowiedzUsuńTeż bym nie umiała... chociaż ponoć jak się jest w takiej sytuacji to postępuje się irracjonalnie : )
UsuńHmm zaciekawiłaś mnie, dawno czegoś takiego nie czytałam. :D
OdpowiedzUsuńszczerze mówiąc tak na chłodną logikę, nie wróciłabym do partnera, który mnie zdradził! Ale gdyby ten fakt dotyczył jednak mnie w życiu realnym, nie mam bladego pojęcia jakbym postąpiła.. :O Łatwo się mówi, dopóki samemu się nie jest w tej sytuacji, co nie?
OdpowiedzUsuńAle jak przeczytałam tytuł "To przez Ciebie", byłam pewna, że to jakaś aktualizacja mojej kochanej ksiażki z dzieciństwa "To przez Ciebie Drabie!" :D A tutaj takie zdziwienie.. :D
Dokładnie, życie później weryfikuje wszystkie nasze założenia :)
UsuńW sumie to z chęcią bym ją przeczytała. Lubię być zaskakiwana :-)
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę miłej lektury :)
UsuńMam ją w planach :)
OdpowiedzUsuńNa pewno nie przebaczyłabym zdrady, więc dylematu w kwestii, co bm zrobiła na miejscu bohaterki, nie mam :) Natomiast sama książka niespecjalnie mnie przekonuje, nawet jeśli to nie o ten humor w niej chodzi.
OdpowiedzUsuńA szkoda :) no ale nie każdemu wszystko się musi podobać : )
Usuńokładka taka nijaka.... nie podoba mi się
OdpowiedzUsuńKolorowa :)
UsuńRaczej nie mój gust. A co do zdrady- nigdy w życiu bym nie wróciła do takiego kłamcy, ale wiadomo... Łatwo się mówi jak się ocenia z boku :)
OdpowiedzUsuńAle tego się trzymajmy, że byśmy nie wróciły :)
UsuńPodoba mi się, że wrzucasz cytaty, do swoich recenzji :)
OdpowiedzUsuńO ile są ładne, bo niekiedy nie ma z książki czego wrzucić :)
UsuńPo takiej okładce z pewnością czekałabym na te mocno humorystyczne momenty... A niestety to okładka często decyduje o tym, czy weźmiemy daną książkę do ręki.
OdpowiedzUsuńWiem, sama często wybieram książki po okładce...
UsuńI teraz ten dylemat: sięgnąć po tę książkę, czy nie sięgnąć... :D
OdpowiedzUsuńSięgać :)
UsuńNo nie wiem, chyba nie dla mnie .
OdpowiedzUsuńGeneralnie to nawet okładka do mnie nie przemawia. :D
OdpowiedzUsuńBu :(
UsuńWybieram to co nie znane. Bo ?
OdpowiedzUsuńBo to co znane jest bepieczniejsze i wygodniejsze.
Nie mi to oceniać :) moim zdaniem to co znane czasami powoli i nieświadomie zaczyna ranić a gdzieś dalej czeka nas coś dobrego :)
UsuńNo cóż, to raczej nie moje klimaty :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie! :D
OdpowiedzUsuńTo, co znane jest bezpieczniejsze, no bo... znane - wiemy, co się może zdarzyć, jak to będzie itd. Ale właśnie to, co nieznane, czasem pociąga bardziej, bo może akurat będzie lepsze niż to co dotychczas? :>
OdpowiedzUsuńJa na razie podziękuję ;)
OdpowiedzUsuńZnam mnóstwo źle rozreklamowanych książek. Dobrze, że dzięki blogom książkowym wiele faktów zostaje sprostowanych, a często książka po którą w życiu bym nie sięgnęła nagle zostaje wpisana na moją listę must have :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, co bym zrobiła na miejscu Delii, trudna decyzja. Dlatego tym chętniej sięgnę po książkę, bo mnie bardzo zaciekawiła.
OdpowiedzUsuńta książka jest genialna!
OdpowiedzUsuń