9 lis 2015

Jodi Picoult "Dziewiętnaście minut". Jak daleko sięga miłość matki?


   Dziewiętnaście minut to średni czas trwania amerykańskiego sitcomu. W dziewiętnaście minut można wyszykować się rano do pracy. Zjeść spokojne śniadanie. W dziewiętnaście minut można się w kimś zakochać i postanowić, że z tą osobą spędzi się życie. Można kupić dom. Wziąć kredyt. W dziewiętnaście minut można urodzić dziecko. W dziewiętnaście minut można stracić wszystko

   Lacy była szczęśliwą matką dwóch synów; starszego, odnoszącego sukcesy w sporcie Josha i młodszego, nieco lękliwego, skupionego na nauce Petera. Kochała ich obu tak samo i za każdego z nich skoczyłaby w ogień, jak na matkę przystało. Niestety śmierć nie dała jej szansy zamienienia się z ukochanym synem i bez słowa wyjaśnienia zabrała go, powodując wypadek samochodowy. Złoty sportowiec, ukochany Josh umarł i Lacy nie była już matką dwóch chłopców.

   Wiedziała jednak, że został Peter i że dla niego musi być silna. Wstawała więc co rano, robiła śniadanie swojemu mężowi i synowi, prała ich skarpetki i plotła wokół nich sieć bezpieczeństwa i miłości. Ale sieć nie była widocznie zbyt ciasna, bo przez jakąś szparę wdarło się zło, które kazało Peterowi sięgnąć pewnego poranka po pistolet ojca, pójść do szkoły i zastrzelić swoich kolegów i koleżanki.

„Na poczucie szczęścia nie składała się jedynie suma suchych faktów, ale również to, w jaki sposób zdecydowaliśmy się te fakty zapamiętać.”

   W ciągu 19 minut Peter zmienił życie większości mieszkańców miasteczka. Zabrał swoim sąsiadom synów, córki, sobie zabrał przyszłość a swojej matce ostatnie dziecko. Czy Lacy nadal była matką, skoro uważała, że to nie jej syn, ale ktoś całkiem obcy strzelał wtedy jego rękami? Czy przestaje się być matką, gdy twoje dziecko odbiera życie innym?

   Jodi Picoult, moja ulubiona pisarka, kobieta niezwykłego pióra, która w poprzednim życiu z pewnością była samym Homerem, kilka lat temu napisała i wydała książkę „Dziewiętnaście minut.” Była ona inspirowana zdarzeniami, które miały miejsce w pewnym z amerykańskich miasteczek, gdzie pewien nastolatek wszedł do swojej szkoły i zastrzelił kolegów, których znał od lat. To historia o tym, jak prześladowania po latach zbierają ponure żniwo. Jak wyzwiska i poszturchiwania na szkolnym boisku zmieniają się z czasem w czystą nienawiść, której nic nie jest w stanie zatrzymać.

„Ale niewykluczone, że zło powraca, ponieważ tylko dzięki temu jesteśmy w stanie pamiętać, czym jest dobro.”

   Jednak dzisiaj, kiedy przeglądałam tą książkę, żeby ją wam zrecenzować i szukałam cytatów, które was zachęcą jeszcze bardziej, to zauważyłam, że większość tej historii kręci się wokoło matki. Mamy, która ciągle stoi na uboczu, jakby nie wiedząc jak ma się zachować. Która jest wyrzutkiem w mieście, w którym mieszkała od zawsze, bo nagle się okazało, że wydała na świat potwora. Która nie rozumie zachowania swojego syna, ale która nadal go kocha i której serce wyrywa się do niego. Która nie rozumie swojego męża, który mówi: „Nie mam już syna.”

   Kiedy rodzi się dziecko ma się wobec niego plany; niby mimochodem, w żartach mówimy: „O, będzie baletnicą”, „Kiedyś będzie znanym piłkarzem!”, „Z pewnością ten maluch osiągnie kiedyś wiele!”. Nikt nie mówi, nikt nawet nie pomyśli „Być może kiedyś moje dziecko skrzywdzi kogoś tak mocno, że aż braknie mi tej miłości którą mam.” A jednak tak się czasami dzieje; mimo wychowania, mimo otaczającej miłości, nagle okazuje się, że nasza słodka córeczka jest zdolna do zamordowania kogoś z zimną krwią. Do strzelenia prosto w czyjeś serce. I wtedy nagle bycie rodzicem staje się cholernie trudne.

   Jak daleko sięga miłość matki? Przez oceany, przez góry, przez szum respiratora. Sięga dalej niż przestrzeń kosmiczna, niż przejechane kilometry, niż nieporozumienia i kłótnie. Sięga dalej niż więzienne, zimne kraty, niż nienawiść w oczach dziecka i dalej nawet niż sięga śmierć.

„Wszyscy zapamiętają jedynie te dziewiętnaście minut z życia Petera. A co z pozostałymi dziewięcioma milionami? Lacy będzie musiała zostać ich strażniczką, bo inaczej zaginie pamięć o tamtym dawnym Peterze."


PS – Zauważyliście jakie to wspaniałe, że większość książek można zrecenzować z różnych perspektyw? Chociażby i tą; mogłabym pisać o prześladowaniu w szkole, o presji wśród rówieśników, o utracie życia przez jeden błąd albo właśnie o roli matki w tym wszystkim. Każdy z nas może odbierać książkę na swój sposób i na swój sposób ją opisywać. I to jest w tym wszystkim chyba najlepsze.  

62 komentarze:

  1. Piękna recenzja. Temat, którego podjęła się autorka jest trudny ale warty poznania. Na pewno można na niego patrzeć z różnych perspektyw. Nie czytałam ale to zmienię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam :P i w sumie jak nie przeczytasz to się obrażę :D

      Usuń
  2. Bardzo lubię tą autorkę, pisze niesamowicie. :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdroszczę Ci tej lektury, bo sama mam na nią ogromna ochotę ;)
    Thievingbooks

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, u mnie Jodi zajmuje całą jedną półkę :)

      Usuń
  4. 19 minut kupić dom i wziąć kredyt? Chyba nie w Polsce :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sensie, w 19 minut podpisać umowę o dom i umowę o kredyt P: dwie różne sytuacje :)

      Usuń
  5. Pierwszy raz słyszę o tej autorce, jednak skoro polecasz jej ksiażki, z penwością po nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Aktualnie zaczytuję się w "Drugim spojrzeniu", ale całą twórczość Picoult mam w planie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam "Bez jej zgody", podobała mi się ta książka.

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam prozę Picoult. Mam w planach tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo podoba mi się to co napisałaś w PS :)
    A po książkę kiedyś z pewnością sięgnę, bo choć trochę przerażająca, wydaje się ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sięgnij po którąkolwiek książkę Picoult a się zakochasz :)

      Usuń
  10. O autorce słyszałam wiele dobrego, więc muszę się w końcu zabrać za jej twórczość ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Myślę, że warto byłoby się z książką zapoznać ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Trafiłaś dokładnie w mój gust, muszę przeczytać. Cieszę się, że tu zajrzałam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. ja czytałam tą książke! Piękna.. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Pięknie napisałaś tę recenzję. Na prawdę ujął mnie sposób w jaki opisałaś tę miłość matki i te plany wobec dzieci, jejku! Wszystko mi się tutaj podoba. <3
    Ogólnie w jednym z seriali, które oglądałam miała miejsce również taka scena - gdzie szary chłopiec, pewnego dnia wkroczył do szkoły z bronią - chciał zemsty za wszystkie wyzwiska, za odsunięcie go na ubocze, bo nie był piękny i bogaty. Ostatecznie zabił jednak tylko siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! ^^
      Co do serialu - szczęście w nieszczęściu, że nie zabił innych... ludzka psychika jest bardzo krucha a wiele osób niestety o tym zapomina i później dzieją się tragedie...

      Usuń
    2. A proszę ;-)
      O tak. Myślę, że takie rzeczy powinno się wpadać ludziom od dziecka. Jednak chyba niektórym to umyka i później znajdują rozrywkę w dokuczaniu innym. :-/

      Usuń
  15. Świetna książka i masz rację, że w analizowaniu jej można skupić się na kilku różnych aspektach. Mnie chyba najbardziej przeraziło zakłamanie jego koleżanki, kompletnie nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy na koniec. Ale matka też miała niezwykle ciężką rolę. Nie wyobrażam sobie, co musi czuć kobieta w podobnej sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ta smarkula mnie zdenerwowała okropnie. Chociaż i jej historia nie była do końca łatwa... Najsmutniejszy był koniec tego wszystkiego.

      Usuń
  16. Kurczę, nie wiem czy to temat/typ książki, który chciałabym przeczytać, ale Twoja recenzja naprawdę, mocno mnie poruszyła. Takie zatrzymanie wszystkich atomów, czy coś wokół mnie. Wow.

    OdpowiedzUsuń
  17. tyle przeczytałam recenzji, tyle widziałam okładek, tyle słyszałam o książkach Jodi Picoult, ale przeczytać chociaż jednej nie potrafię. nie umiem tego racjonalnie wytłumaczyć, ale jest coś, co mnie powstrzymuje przed książkami tej autorki. ech, ja to jednak jestem dziwna:P

    OdpowiedzUsuń
  18. Faktycznie książki można recenzować z różnych perspektyw i to jest piękne. To również świadczy o tym, że recenzji nigdy za wiele. Książkę mam w planach, jednak raczej dalszych :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Chciałabym przeczytać, gdyż bardzo lubię książki tej pisarki. W pamięci utkwił mi mocno szczególnie jeden tytuł "Czarownice z Salem Falls" - Jodi Picoult.

    OdpowiedzUsuń
  20. nie znam ziomki autorki ciekawam czy by mi się jej twórczość spodobała:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie lubię jej książek. Jakoś nie mogę przez nie przebrnąć.

    OdpowiedzUsuń
  22. Fabuła tej książki przeraża, bo właśnie takie potrafi być życie, nieprzewidywalne. Lubię twórczość tej autorki, ale tej książki nie czytałam, jednak nadrobię to :-)

    Nie wiem czy to perspektywy, czy wielowątkowość sprawia, że książę może interpretować w dowolny sposób, ale jak najbardziej jest to dobre, bo mamy nad czym pomyśleć.

    OdpowiedzUsuń
  23. Do tej pory pamiętam jakie ta książka wywarła na mnie wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
  24. Hm...Twoja recenzja pobudza i o to w tej działalności chodzi, aby zachęcić:)
    PS dziękuję za miłe słowa :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Bardzo smutna historia a zarazem ciekawa. Postaramy się zapamiętać ten tytuł!

    OdpowiedzUsuń
  26. Odwiedzam blogi i nieustannie ta Jodi. Chyba muszę w końcu sięgnąć po jej twórczość :)

    OdpowiedzUsuń
  27. po Twojej recenzji mam ochotę przeczytać tą książke;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Bardzo chcę poznać jakąś książkę autorki. Widzę, że potrafi ona mocno poruszyć :)

    OdpowiedzUsuń
  29. O kurczę, książka musi być ciekawa. Ale w skórze tej matki nie chciałabym być nigdy!

    OdpowiedzUsuń
  30. Świetne napisana recenzja! Muszę ją przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
  31. Ciekawe, lubię dzieła z motywem matki, świetna recenzja:)

    OdpowiedzUsuń
  32. Tyle ludzi, tyle poglądów :) Uwielbiam Picoult, choć ostatnio znalazłam niezłą konkurencję- Diane Chamberlain :)

    OdpowiedzUsuń
  33. ksiązka nie dla mnie, ale zgadzam się z PS. własnie dlatego wole książki niż filmy. czytając można spojrzeć na historię ze swojej perspektywy, natomiast ekranizacja narzuca nam z góry określoną drogę.

    OdpowiedzUsuń
  34. Właśnie to uwielbiam w sztuce - że każdy widzi w niej to, co sam chce i czego potrzebuje :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Agatko recenzja super :)) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Uwielbiam autorkę, więc oczywiście przeczytam i tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  37. Genialna recenzja tak pięknej książki, dzięki twojej recenzji aż chce się przeczytać tą książkę 😊
    healthybeautylifestyle

    OdpowiedzUsuń
  38. Nigdy nie czytałam, ale muszę chyba się zainteresować tą książką i jej autorką.

    OdpowiedzUsuń
  39. Świetna recenzja, w końcu jestem zachęcona do przeczytania książki tej autorki (jeszcze nie znam jej twórczości).
    Polecę Ci film w podobnym klimacie, mną wstrząsnął: "Musimy porozmawiać o Kevinie" z cudowną Tildą Swinton. Polecam!
    Pozdrawiam,
    http://magiel-kulturalny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  40. Książki pani Picoult jeszcze ciągle przede mną ;)

    OdpowiedzUsuń
  41. Czytałam krótko po premierze, wywarła na mnie spore wrażenie. Fajnie w książkach jest waśnie to, że każdy daną pozycję może odebrać na swój sposób.

    OdpowiedzUsuń
  42. każdą książkę można interpretować na wiele sposobów. Miałam to na Wiedzy o literaturze. Mieliśmy nawet takie zadanie zinterpretować dzieło na zaliczenie! I każdy student miał inny aspekt. Ja miałam pod względem religijnym :D

    OdpowiedzUsuń
  43. powiedziałaś na końcu to samo co mówi zawsze mój wykładowca od Wiedzy o Literaturze i Antropologi. Masz całóci na inny całkowitą rację, każdy zwróci uwagę w książce na co innego ^^

    OdpowiedzUsuń