UWAGA! Recenzja bardzo kobieca, naładowana tematem ślubno-weselnym. Mężczyzn o słabych nerwach uprasza się o opuszczenie strony.
Prawie każda z nas przynajmniej raz w życiu wyobrażała sobie jak będzie wyglądał ten jeden, idealny, piękny i perfekcyjnie cudowny dzień, w którym poślubimy mężczyznę, z którym będziemy chciały spędzić resztę życia. Kiedy już nasz ukochany zbierze się na odwagę i uklęknie przed nami pytając z emfazą i jąkaniem czy za niego wyjdziemy zaczynamy wybierać idealną salę, piękną suknię, uroczy bukiecik, zgraną kapelę i najlepsze zaproszenia dla gości (a przyszły Pan Młody łapie się za głowę i zastanawia się ile to wszystko, do cholery, będzie kosztowało?!).
Elin Hilderbrand w swojej książce "Piękny dzień" opisała kilka dni poprzedzających ślub Jenny - najmłodszej z rodzeństwa, która zdecydowała się wziąć ślub na malowniczej wyspie Nantucket a jej wybrankiem jest (oczywiście!) najbardziej idealny mężczyzna na świecie. Autorka, opisując ostatnie 72 godziny panieństwa Jenny, oddała głos kilku bohaterom, jednak ani razu nie uczyniła narratorem Państwa Młodych (może i racja, ich cukierkowa miłość doprowadziłaby do obłędu nie tylko mnie.)
Całe wesele zaplanowała matka Jenny i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że nie żyje ona od przeszło ośmiu lat. Gdy tylko dowiedziała się, że choruje na raka jajnika, założyła notatnik, w którym przedstawiała wszystkie swoje sugestie, by jej najmłodsze dziecko nie odczuło braku tej najważniejszej kobiety w dniu swojego ślubu (i nieważne, że Jenny nie była wtedy nawet w jakimkolwiek związku.). I byłoby to piękne i patetyczne, gdyby nie to, że mi osobiście zalatuje to lekko desperacją i makabrą. Oczywiście nasza bohaterka planuje ślub według szczegółowych wskazówek mamy (w końcu matka wie najlepiej!) - żabi zielony kolor sukienek dla druhen? - jest. Brak szpinaku w przystawkach, bo zostaje między zębami?- jest. Znajomy ksiądz udzielający ślubu? - jest (ciekawe tylko co by było, gdyby w przeciągu tych 8 lat zmarł także i wskazany przez matkę ksiądz. Chyba nie doszłoby do ceremonii...) Żaden szczegół, nawet tak błahy jak wzorek na serwetkach czy kolor szlaczka na zastawie stołowej, nie może różnić się od tego, co w notatniku napisała matka Jenny. A co się działo, gdy ktoś zasugerował żeby nie brać tak na poważnie tego notatnika... Lincz ze strony całej rodziny. Bo przecież zmarła matka wie najlepiej!
Na szczęście jest to jedyny mankament książki, bo ogólnie to... boziu, idealne babskie czytadło, w którym mamy całą plejadę różnych postaci miłości; poczynając od tej romantycznej, nadmuchanej słodkimi słówkami, tęczą i jednorożcami, poprzez tą bardziej dojrzałą, gdzie słodkość miesza się z gorzkim smakiem, kończąc na takiej miłości, która jest za mała, by utrzymać przy sobie dwójkę ludzi.
Kobiety moje kochane! Te młode, które ciągle jeszcze szukają i te młode, które już posiadają. Te, które płaczą na komediach romantycznych i te, które się z nich wyśmiewają. I w końcu te, które wierzą, że każdemu z nas może się przytrafić taka książkowa historia (a może!) i te mniej w to wierzące - sięgnijcie po "Piękny dzień", usiądźcie wygodnie i dajcie się porwać tej całej ślubnej gorączce. Przegońcie faceta, żeby poszedł do kumpla oglądać mecz i nie gderał Wam nad uchem (gdzie znowu schowałaś mu skarpetki?), nalejcie wina do kieliszka, albo herbaty do kubka i pozwólcie sobie na odrobinę marzeń i odpoczynku. I może po tej książce docenicie tego swojego nie-książkowego mężczyznę, który przez lata się już Wam przejadł i zszarzał i znowu w waszym domu zagoszczą jednorożce i tęcza. Tak rzekłam. Amen.
Od czasu do czasu lubię sięgać po tego typu książki, więc może kiedyś się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńkusi mnie:) ostatnio przeczytałam Mamisynka z Twojego polecenia:) chciałabym dowiedzieć się co było dalej:))
OdpowiedzUsuńI jak się podobał Maminsynek? :)
UsuńA co mi tam. Jak będę mieć okazję - sięgnę i przeczytam.Taka lekka, niezobowiązująca lektura, choć momentami naiwna, na trudny dzień jest idealna przecież :)
OdpowiedzUsuńŻycie też momentami jest naiwne :)
Usuńmam ją w swojej biblioteczce, ale jeszcze nie zdążyłam jej przeczytać:)
OdpowiedzUsuńTo nawet nie musisz wychodzić z domu, żeby ją zdobyć :P
UsuńCzasem mam wielką ochote przeczytać typowo babska książke dlatego zapisuje sobie tytuł :))
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że uda mi się w najbliższym czasie sięgnąć po tą pozycje :)
Pozdrawiam i zapraszam do mnie Inna
happy1forever.blogspot.com
Z pewnością się do Ciebie wproszę :)
UsuńTo chyba nie dla mnie:P generalnie nie przepadam za typowo babską literaturą:P
OdpowiedzUsuńEch, nie trafiłam :)
UsuńNie sądzę, żebym zrelaksowała się przy takiej historii, ale w ramach eksperymentu może kiedyś sięgnę. Jednak u mnie częściej goszczą kryminały i horrory niż historie miłosne, więc w najbliższej przyszłości raczej po "Piękny dzień" nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńCzasami historia miłosna jest gorsza niż horror :D tam przynajmniej wiadomo czego się spodziewać :)
UsuńCzasami fajnie jest przeczytać coś takiego, lekkiego :-)
OdpowiedzUsuńMoże i film by z tego przyjemny wyszedł? // A co do tej książkowej mamy... Sam pomysł z notatnikiem dobry, ale czemu aż w takich szczegółach? W końcu to nie o dyktowanie szlaczków na serwetkach chodzi... Dodatkowy stres dla panny młodej.
OdpowiedzUsuńA wyszedłby :) w roli ojca życzyłabym sobie Michaela Douglasa :)
UsuńZbyt 'delikatne' :)
OdpowiedzUsuńDobra, znajdę coś z przytupem :)
UsuńLubię czasem zatopić się w takiej babskiej książce:)
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej w książkach znajdziemy trochę romantyzmu :D
UsuńPiękna recenzja. Lubię takie piękne i idealne książki. Cudowne zdjęcie na koniec recenzji :)
OdpowiedzUsuńMarzy mi się takie :P tylko nie wiem czy fotograf się odważy wejść na drzewo, żeby mi takie zdjęcie zrobić :D
Usuńoj nie to nie dla Leona;p
OdpowiedzUsuńLeon mnie zasmuca :(
UsuńIdealne babskie czytadło czyli idealnie nie dla Tea :D
OdpowiedzUsuńBrzmi fajnie, ale nie mogłabym jej obecnie czytać :P
OdpowiedzUsuńAle dlaczego? Co się dzieje? :(
Usuńślub wg wskazówek mamy...może być ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńAch te matki... :)
UsuńLubię czytać takie książki, szczególnie w wakacje :)
OdpowiedzUsuńA do wakacji już droga nie długa :D
UsuńA mi się wydaje, że gdyby nie śmiertelnie poważne podejście do tego notatnika to książka nie wyróżniałaby się niczym szczególnym ;D
OdpowiedzUsuńNa szczęście jest notatnik i się wyróżnia :)
UsuńNigdy nie kumałam, co ludzie widzą w tego typu ksiązkach. Ale każdy ma prawo mieć taki gust, jak lubi, a literatura jest na tyle szeroka że każdy znajdzie coś dla siebie - i to jest super :)
OdpowiedzUsuńDokładnie :) ładnie to ujęłaś :)
Usuńlubię takie ksiązki;)
OdpowiedzUsuńFaktycznie babskie czytadło :) Ja dodaję do listy 'muszę przeczytać' :)
OdpowiedzUsuńO, idealnie nada się na nadchodzące wakacje :)
OdpowiedzUsuńNie lubię takich książek,ale"...boziu, idealne babskie czytadło, w którym mamy całą plejadę różnych postaci miłości; poczynając od tej romantycznej, nadmuchanej słodkimi słówkami, tęczą i jednorożcami..." Przeczytam chociażby dlatego. Pozdrawiam Cię serdecznie :)
OdpowiedzUsuńSkradłam kawałek Twojego czytelniczego serca? :)
UsuńPo przeczytaniu tej książki faceci staną się biedni :D
OdpowiedzUsuńE tam, właśnie że po tej książce bardziej się ich docenia :)
UsuńNo nie wiem, nie wiem.. :P
OdpowiedzUsuńJest to... dziwne. Niby fajnie mieć wskazówki i być z myślą, że matka "jest ze mną". Z drugiej strony przecież to dzień każdej Panny Młodej i sama ma w głowie swoje pomysły. Ja już ten dzień mam za sobą (zaraz 5 lat minie) i nie wyobrażam sobie sugestii innych, bo sama wszystko wiedziałam :P
OdpowiedzUsuńAle książka wydaje się ciekawa :)
I bardzo dobrze :P Też bym nie mogła robić wesela pod czyjeś dyktando :) I gratuluję 5 lat, mężatko :)
Usuńskoro to idealna babska książka, to muszę ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńw sam raz dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam
unnormall.blogspot.com
Chyba każda kobieta wyobraża sobie swój dzień ślubu :) Dlatego książka jak najbardziej na tak :)
OdpowiedzUsuńMoja wizja drastycznie różni się od książkowej :D na szczęście... chyba :D
UsuńCiekawie napisane :). Przeczytałabym.
OdpowiedzUsuńO babska książka już dawno nie ociepliła naszych rączek :P Idealna na leniwy weekend :D
OdpowiedzUsuńTo pora, żeby ociepliła ;)
UsuńSama kiedysik napisałam jak ja bym to chciała... aby wyglądało, wraz z białym fortepianem w kulminacyjnym momencie przy któym siada mój pan młody i śpiewa dla mnie balladę. kobiety mdleją, włosy sobie wyrywają, babcie płaczą, mężczyźni klękają...i ja... ja ze łzami w oczach ( ale żadna nie wypływa, bo przecież mam idealny makijaż) słucham... zachwycona do bólu..
OdpowiedzUsuńCzuje się jak prekursor tej ksiązki, ot co!
Haha, i się wcale nie dziwię! :) wizję to Ty masz, trzeba przyznać :)
UsuńNie musiałam nawet czytac recenzji. Wystarczy, ze widze slowa 'idealne' i 'babskie'. Jak najbardziej zamierzam przeczytac :))
OdpowiedzUsuńI widzisz, czasu nie straciłaś :)
UsuńOoo coś dla mnie.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze bo zareczyny jeszcze przede mną, jeśli w ogóle ;) Faceta mam, mieszkamy razem, dziecko w drodze ale jakos sie nie określił haha... Nie za dobry ze mnie materiał na żone...
Po drugie lubie czasem takie lekkie książki dla relaksu.
I musze Ci powiedziec jedno - bardzo duzo czytam, ale jakby mi kazali napisac z tego taki post jak Twój - w życiu - no nie potrafie. A z przyjemnością przeczytałam Twój i zacheciłaś mnie do niej wiec szacun...
Określi się jak będziesz się tego najmniej spodziewała, zobaczysz :P
UsuńI też kiedyś nie umiałam pisać, z czasem jakoś to przyszło :) metodą prób i błędów, jak wszystko w życiu :) a jak Ci się podobało to zapraszam częściej :)
Na pewno bede odwiedzac...
UsuńNie przebrnęłam przez "Piękny dzień", nie zaiskrzyło, pomimo tego, że lubię babskie książki i wszelakie czytadła, ale dobrze, że Tobie się podobała :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią ją zabiorę na wakacyjny wyjazd :)
OdpowiedzUsuńPodobała mi się ta książka, chociaż były powtórzenia (król balu absolwentów), zdziwiło mnie, że nie było głosu panny młodej, choć postaci były ciekawie nakreślone i ukazuje, że nie wszystko da się przewidzieć, a miłość ma różne oblicza i barwy.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny post :) wy-stardoll.blogspot.com
OdpowiedzUsuńOk, skoro tak mi powiedziałaś, to sięgnę po tą książką... ciekawe, czy ją wyśmieję tak jak śmiać mi się chce z komedii romantycznych, czy zmusi mnie ona do przemyślenia swojego samotnego życia:)
OdpowiedzUsuńwooow... kobiece, ale i trochę do myślenia :)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że taki notatnik zmarłej matki z jednej strony jest rozczulający, ale z drugiej i uciążliwy. No bo z żywą matką jesteś w stanie jej sugestie przedyskutować i dość do kompromisu, ze zmarłą już tak łatwo nie jest - po prostu nie ma dyskusji. :P
OdpowiedzUsuńRzadko czytam takie książki, ale raz na jakiś czas wskazana :))
OdpowiedzUsuńJa tez raczej nie czytam takich książek, ale tematyka przedślubna jest mi teraz bliska, więc może rzucę okiem niedługo:)
OdpowiedzUsuńmoże powiem nie ładnie, ale dla tego pana młodego to może lepiej, że nie poznał przyszłej teściowej, no bo skoro zaplanowała ślub córki a córka ślepo się zastosowała to co teściowa by zrobiła z życiem tego biedaka gdyby go miała okazję poznać?
OdpowiedzUsuńChyba nie przeczytam;>
OdpowiedzUsuńJa to się zastanawiam (i podziwiam!), jak to tak całe życie z jednym facetem można przeżyć ? :D
OdpowiedzUsuńA czemu by nie? :P
UsuńSkuszę sie i przeczytam :)
OdpowiedzUsuńSiostra chcę ją przeczytać. To raczej nie jest moja tematyka.
OdpowiedzUsuńŚwietnie to opisałaś Agato:) Ta książka to taki babski relaks:) Trzeba doceniać męża/ partnera, którego się ma:)
OdpowiedzUsuńJestem zainteresowana :-)
OdpowiedzUsuń