Czytałam ostatnio
książkę, w której od kobiety odszedł mąż, więc jej przyjaciółka bez
zastanowienia rzuciła wszystko co robiła, zostawiła dzieci pod opieką
teściowej, męża pod opieką samego siebie i wsiadła w najbliższy samolot, po
czym przeleciała pół Ameryki, żeby móc potrzymać swoją przyjaciółkę za rękę. W
pewnym serialu natomiast przyjaźń pomiędzy mężczyznami była tak silna, że gdy
jeden z nich umierał na zdradzieckiego raka, drugi rzucił całe swoje życie –
karierę, mieszkanie, związki – i wyjechał z nim w ciepłe kraje, aby mogli
spokojnie się pożegnać przed nieuchronną śmiercią.
Co jednak wtedy, gdy nie
ma żadnych katastrof, żadnych nadzwyczajnych okoliczności? Gdy brak jest
otoczki dramatyzmu i toczy się zwykłe, powolne życie? Są pewnie takie pary
przyjaciół, które widzą się codziennie. Które nie wyobrażają sobie dnia bez
napisania do siebie chociażby jednego sms-a, zatelefonowania. Cóż, moja
przyjaźń jest inna. Nie rzucamy wszystkiego, żeby się ze sobą zobaczyć co drugi
dzień, nie wpadamy do siebie o północy z butelką wina, bo on powiedział, że jego była miała ładniejsze nogi. Bywa, jak teraz,
że nie widzimy się przez miesiąc i tylko czasami wymienimy kilka słów. Nie
oczekuję od niej, że wszystko rzuci i przybiegnie, bo nagle mam kaprys się
spotkać i obejrzeć głupi babski film. Prawdę mówiąc, to my razem obejrzałyśmy
tylko jeden film i była to ostatnia część Bridget
Jones. Ale mimo, że odbiegamy od hollywoodzkiego wzorca to wiem, że jakbym
zadzwoniła do niej kiedyś zasmarkana w środku nocy, to po tym jak by się już
przebudziła, powiedziałaby mi, żebym poszła spać a rano wszystko będzie
wyglądało inaczej, lepiej. I że ona to obiecuje.
Najbardziej w przyjaźni
uwielbiam to, że nie robi się z niczego problemów, wielkiej sprawy. Jestem
złośliwa, lubię dogryzać a ona o tym wie i nawet się nie przejmuje, kiedy po
raz kolejny powiem w żartach coś, o co ktoś inny strzeliłby focha jak stąd do
samej Moskwy. Nie przeszkadza mi, że zawsze woła mnie po nazwisku, którego nie
znoszę i zazwyczaj odebrałabym to jak zniewagę – ale w tym przypadku w ogóle mi
to nie przeszkadza. Lubię w niej to, że nie jest mi głupio jak siedzimy i po
prostu milczymy, nie staramy się na siłę wymyślać nowych tematów. Lubię to, że
czasami wystarczy, że na siebie popatrzymy i już wiemy, co tej drugiej chodzi
po głowie. Lubię to, że obie zaczynamy dorosłe życie i możemy sobie napisać, że
mieszkanie z facetem to istne skaranie boskie, bo wszędzie walają się chipsy,
kombinerki i skarpety, ale w sumie to nie mamy tak źle, że oni trafili gorzej.
Lubię to, że nieważne jakie wino kupimy na babskie spotkania, każde będzie nam
smakowało. Lubię to, że rozumiemy swoją indywidualność, to, że każda z nas ma
swoje życie i że nas ono zajmuje. Lubię w końcu to, że ona po prostu jest i że
mogę być w każdej ważnej chwili jej życia.
Uwielbiam to, że jak
spotykamy się w czwórkę, z naszymi facetami, oni próbuję coś opowiadać a my
radośnie krzyczymy, że już to wiemy, już zdążyłyśmy sobie to opowiedzieć.
Ostatnio jej mąż narzekał żartobliwie, że ona o wszystkim mi mówi i pewnie nie
zdążyła jeszcze powiedzieć, że poprzedniego dnia kupili odkurzacz.
Odpowiedziałam, że wiem, zielony, wysyłała zdjęcie.
Kiedy pracowałyśmy razem
przy liczeniu towarów w nocy w markecie, była to raczej zabawa niż faktyczna
praca. Jak wspólnie opiekowałyśmy się dziećmi na dmuchanych zjeżdżalniach, też
traktowałam to raczej w kategoriach dobrej rozrywki, bo zawsze po pracy był
czas na kilka minut głupiej zabawy.
To do niej zadzwoniłam
dwa lata temu i powiedziałam, że się cholera zakochałam i to ona pierwsza
wiedziała o zaręczynach. Byłam świadkową na jej ślubie a za trzy miesiące to
ona będzie pełniła tę rolę u mnie. Pewnie za kilka lat, kiedy ginekolog powie
mi, że będę miała dziecko to do niej zadzwonię jako pierwszej i oznajmię, że
zostanie ciocią. A dla jej dziecka będę najlepszą i najukochańszą ciotką jaką
można sobie tylko wymarzyć.
Wczoraj moja przyjaciółka
miała 25 urodziny. I z całego serca, szczerze jak nigdy i nikomu, życzę jej
spełnienia wszystkich marzeń, tych mądrych i tych głupich. Żeby musiała zbierać
brudne skarpety męża z podłogi jak najdłużej i żeby zamieszkał z nimi ten mały
mopsik, którego sobie wymarzyła. Żeby nigdy nie zabrakło jej wina i
ciecierzycy, którą tak lubi.
Justyna, kiedyś
wybierzemy się we dwie nad to morze pociągiem. Obiecuję!
Piękny wpis! Przyjaźń to piękne doświadczenie, które należy pielęgnować...
OdpowiedzUsuńAle i pielęgnować z rozwagą - nie można jej nadmiernie podlewać :)
UsuńPrzyjaźń to naprawdę piękne uczucie:) Bardzo spodobał mi się ten wpis:) Widzę,że cenicie u siebie przyjaźń dojrzałą, nie trzeba dzwonić do siebie codziennie cztery razy po dwa razy, ani spotykać się 3 razy w tygodniu na kawkę, a mimo wszystko każde spotkanie wygląda tak, jakbyście się nie widziały raptem 5 minut:) Też mam taką przyjaciółkę i jestem za to bardzo wdzięczna!:)
UsuńJak dla mnie przyjaźń jest wtedy, gdy mogę zadzwonić do kogoś i podzielić się moimi najgłębszymi myślami i wiem, że ta osoba mnie nie wyśmieje :) to również przyjemność we wspólnym spędzaniu czasu, rozmowie. I wsparcie!
OdpowiedzUsuńI wspólne milczenie też może być przyjemne :)
UsuńOj - bardzo bliski dla mnie wpis. Warto pielęgnować przyjaźnie. Te prawdziwe przetrwają wiele, nawet rozłąkę. Przyjaźń to takie pokrewieństwo dusz, lotność w rozumieniu, ale też bliskość, specyficzna relacja, którą nawet ciężko opisać słowami.
OdpowiedzUsuńPozdrowionka serdeczne! :)
I to też takie zjawisko, którego specyfikę trudno racjonalnie komuś trzeciemu wytłumaczyć :)
Usuńprawdziwa przyjaźń zdecydowanie jest warta pracy. To jedna z najpiękniejszych rzeczy na świecie:)
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com/
True :)
UsuńPrzyjaźń jest wtedy, gdy w każdej sytuacji możemy liczyć na tę osobę:) Nie ocenia, po prostu jest razem z nami.
OdpowiedzUsuńI nawet nie musi nic mówić :)
UsuńKażda przyjaźń, jak i miłość jest zupełnie inna ;) Znam osoby, dla których objawem przyjaźni jest ubliżanie sobie i wyzywanie od najgorszych ;)
OdpowiedzUsuńA są i takie :) jeśli obu stronom to pasuje to w porządku :)
UsuńBardzo miło czytało się o Twojej przyjaźni, trzymam kciuki, żeby przetrwała przez całe Wasze życie :)
OdpowiedzUsuńChciałabym i to bardzo :)
UsuńPrawdziwa przyjaźń to skarb.
OdpowiedzUsuńA żebyś wiedziała :)
UsuńTak prawdziwa przyjaźń to skarb :-)
OdpowiedzUsuńPrawdziwa przyjaźń nie jest tak często spotykana jak można przypuszczać. Ale kiedy się ją ma, trzeba odpowiednio ją pielęgnować :)
OdpowiedzUsuńRegularnie podlewać i wyrywać chwasty czające się obok :)
UsuńPrawdziwy wpis !
OdpowiedzUsuńPrzyjaźń to prawdziwy skarb. Szkoda, że tak rzadko się przytrafia osoba na której naprawdę można polegać. Bardzo życiowy wpis :)
OdpowiedzUsuńMy znałyśmy się od 1 gimnazjum, ale dopiero w czasie studiów się tak bardziej zaprzyjaźniłyśmy :)
Usuńjak ten obrazek idealnie ukazuje przyjaźń moją i mojej ewci:D
OdpowiedzUsuńHaha, mam nadzieję, że mi Justyna też perukę przytrzyma :D
UsuńJa też mam przyjaciółkę jeszcze z liceum. Pomimo, że mieszkamy teraz od siebie 450 km utrzymujemy stały kontakt, dzwonimy do siebie, sms-ujemy, piszemy na facebooku i czasem spotykamy, jak przyjeżdżam do rodziców.
OdpowiedzUsuńPiękny wpis i piękna jest ta Wasza przyjaźń. :-)
OdpowiedzUsuńŻyczę I Tobie i Twojej przyjaciółce aby nigdy i nic nie stanęło na drodze Waszej przyjaźni. Trzymajcie się razem, a wszystko będzie dobrze. :-)
Prawdziwa przyjaźń wiele rozumie i potrafi wybaczyć :)
OdpowiedzUsuńOby Wasza przyjaźń nadal trwała w najlepsze:)
Jak wybieracie się nad morze, to zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńPrzyjaźń to piękna rzecz :)
Świetny wpis o prawdziwej przyjaźni :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego dla Twojej przyjaciółki! Udanej wyprawy nad morze ;)
OdpowiedzUsuńFajna przyjaźń, też mam tak podobnie...
OdpowiedzUsuńja mam przyjaciółki dwie ze studiów. i choć nie spotykamy się często to wiem że możemy na siebie liczyć:)
OdpowiedzUsuńPiękne słowa ;)
OdpowiedzUsuńPrawdziwy Przyjaciel to Skarb ♥
OdpowiedzUsuńPrzyjaźń w życiu jest jedną z najważniejszych uczuć. Niestety nie wszyscy mają przyjaciół.
OdpowiedzUsuńPrzyjaźń to piękna sprawa. Ja miałam dwie serdecznie przyjaciółki. Piszę ,,miałam'', gdyż jedna z nich po latach odwróciła się ode mnie i nawet nie wiem czemu, ale z drugą przyjaciółką nadal utrzymuję kontakt i zawsze służymy sobie wsparciem.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę takich więzi. Sama, gdy byłam nastolatką, wokół mnie było mnóstwo znajomych, wielu z nich, pochopnie, nazywałam przyjaciółmi. Teraz, po latach, po tamtych znajomościach pozostały jedynie wspomnienia, a ja czasami czuję się, jakbym nie miała nikogo tak bliskiego, z kim mogłabym kraść przysłowiowe konie. Pielęgnuj tę więź, dobrze mieć w życiu taką prawdziwą przyjaciółkę, od serca, jak mawiała Ania z Zielonego Wzgórza.
OdpowiedzUsuńMam z moją przyjaciółką podobnie - bywa, że rozmawiamy codziennie, ale bywa też, że mamy spore przerwy w kontakcie, kiedy codzienne zajęcia dobijają i brak na cokolwiek czasu. Ale zawsze jest lekko i bez niezręczności. I to właśnie w przyjaźni uwielbiam - nieważne, ile minie czasu, my i tak będziemy miały ze sobą tyle wspólnych tekstów, powiedzonek, że na samą myśl o nich, na twarz wpada uśmiech. ;D
OdpowiedzUsuńŻyczę Tobie (i sobie, a co mi tam!), żeby te nasze przyjaźnie trwały do końca i nadal były tak silne, jak dziś. ;)
Piękny wpis i też jestem złośliwa, ostatnio coraz bardziej. ;D
OdpowiedzUsuńA co do obrazka, świetny jest. ;)
Agato, czytałam Twoje wpis kilkakrotnie, a za każdym razem wyzwalał on tak samo silne wzruszenie. Przyjaźń to trudny temat, jeżeli chciałoby się go ująć w definicję, zwłaszcza teraz, gdy słowa są często wyzute ze znaczeń. Ty jednak z subtelnością, wrażliwością, ale i szczerością i rozsądkiem sportretowałaś tę wyjątkową więź.
OdpowiedzUsuńPrzyjaźń to dla mnie współistnienie i akceptacja, milczenie, zgoda na słabość i wzajemne ubogacanie się. To autentyczność i świadomość, że zawsze można wrócić, nawet po miesiącach rozłąki. To brak małostkowosci, śmiech i łzy.
Dziękuję 🎀
Piękny wpis ☺☺☺
OdpowiedzUsuń