Każda rodzina ma jakąś
tajemnicę. Mniej lub bardziej absurdalną, ciekawszą i tę trochę mniej, gorszącą
i niewzbudzającą zainteresowania. Niektóre z tych tajemnic starzeją się z
kolejnymi pokoleniami i wychodzą na światło dzienne dopiero w momencie, gdy ich
stworzyciele dawno już zamienili się w proch, z którego ponoć również powstali.
Nie łudź się – Twoja rodzina też ma jakiś sekret. Może już go znasz, może
jeszcze o nim nie słyszałaś a może być i tak, że nigdy nie przyjdzie Ci go
poznać.
O tym, że rodzina Willow
ma pewien gorzki, brudny sekret, wiedziała nawet ona sama, już jako dziecko.
Jej ojciec, psychiatra prowadzący własną klinikę, przyniósł ją pewnego razu do
domu i postanowił zaadoptować. Jej biologicznymi rodzicami byli rzekomo
pacjentka cierpiąca na poważne zaburzenia psychiczne i pielęgniarz, który wykorzystał
ją pewnej ciemnej nocy. Dziewczynkę o tym fakcie poinformowała jej matka
adopcyjna, kobieta zimna, cicha, mająca na uwadze głównie swój wygląd i status
społeczny. Zawarła z mężem układ – przyjmie pod swój dach sierotę, jeżeli ten
będzie dawał jej pieniądze na wszystkie zachcianki i ani razu niczego jej nie
odmówi. Sielankowe małżeństwo, nieprawdaż?
Kiedy Willow pochowała
matkę i ojca, dowiedziała się, że rodzinna tajemnica skrywała o wiele gorsze
sekrety niż mogłoby się wydawać. Jej biologiczną matką faktycznie była
pacjentka z kliniki, jednak ojcem był człowiek, który ją wychowywał. Jakież to
książkowe – lekarz i pacjentka zakochali się w sobie, spłodzili dziecko i
mogliby żyć długo i szczęśliwie, ale żadne z nich nie miało odwagi
przeciwstawić się światu i zacząć wspólnego życia razem. Dlatego ona odeszła,
pozostawiając córeczkę mężczyźnie, którego kochała i któremu pozwoliła wrócić
do zimnej, srogiej żony.
Willow postanowiła
odnaleźć swoją biologiczną matkę, poznać ją, być może nawet pokochać. Chciała
chociaż raz powiedzieć z całym przekonaniem, że do kogoś należy, że ktoś ją
stworzył i że ktoś cieszy się ze słowa „mamo”.
Kiedy przeglądałam
dotychczasowe recenzje nowej sagi Virgini C. Andrews z przykrością
stwierdziłam, że są dość negatywne. I kompletnie nie rozumiem, dlaczego. To
piękny początek dla historii, która – mam nadzieję – stanie się jedną z moich
ulubionych. To opowieść o matce i córce, które chcą dać sobie szansę na
poznanie się, ale obie boją się wyjść poza sferę swojego bezpieczeństwa. To
także bajka o tym, jak młoda, ambitna dziewczyna, która dotychczas miała
wszystko, oprócz matczynej miłości, jest w stanie porzucić wszelkie dobra i
ambicje, by móc się zachłysnąć tą miłością.
„Zapauzuj myśli. Wyluzuj.
Kiedy się obudzisz, wszystko, co dobre i niedobre, będzie na ciebie czekać.
Możesz na to liczyć.”
Willow stała się jedną z
moich ulubionych bohaterek; ciekawa świata a zarazem pełna lęków, przypominała
trochę mnie samą. Jej chęć poznania swojej prawdziwej historii sprawiła, że
diametralnie zmieniła swoje życie. I w tym momencie przypomniał mi się cytat z
innej książki „Kuchni na walizkach” – „gdy zdecyduję się na skok, ziemia
uniesie się, by mnie podtrzymać.”
Zasypiając ubiegłego wieczora
zastanawiałam się, jak to jest, że książki napisane spory czas temu, tak prawdziwie
oddają to, co martwi każdego z nas. Czy mamy odwagę zmienić swoje życie? Tyle
mówimy o najskrytszych marzeniach, ale czy zdecydujemy się kiedyś w końcu
porzucić to, co znane, aby zacząć je spełniać? W większości przypadków
prawdopodobnie nie. Bo bezpieczniej jest tylko marzyć, siedząc bezpiecznie w
swoim starym, ukochanym fotelu. Willow postanowiła spełnić swoje marzenia.
Zapłaciła za to sporą cenę, ale myślę, że bez wahania zdecydowałaby się na to
po raz kolejny.
Boimy się swoich marzeń, drżymy przed poznaniem tajemnic, które mogłyby nas zranić. Czy to oznacza, że boimy się tego, co normalne, ludzkie? Że boimy się własnego cienia?
PS - W niedzielę będę obchodzić swoje ćwierćwiecze. Muszę zaplanować dla Was z tej okazji jakąś fascynującą notkę. Macie jakieś pomysły, pytania? Może chcecie zapytać o coś tak doświadczonej osoby jak ja? Piszcie.
Nie wiem czy tylko mi się wydaje, czy ostatnio piszesz wyjątkowo dużo o książkach obyczajowych?
OdpowiedzUsuńNiestety nie są to książki dla mnie :<
Tak się złożyło :) Niedługo będzie świetny kryminał ^^
UsuńBrzmi ciekawie i będę jeszcze musiała pomyśleć, czy sięgnąć po tę książkę, bo niby zwykle nie sięgam po podobne tytuły, to tym razem czuję się zachęcona.
OdpowiedzUsuńA pytanie, hmm, o co ja bym mogła zapytać? :D Pani Agato, jak żyć? XD A tak na serio, nie mam pojęcia. Wrócę, jak wymyślę coś kreatywnego (ale może być z tym ciężko, bo studia się o mnie upominają). ;)
Haha, dobre pytanie :D
UsuńLubię takie książki :-) czytałam kilka tej autorki i podobały mi się bardzo :-)
OdpowiedzUsuń"Kwiaty na poddaszu"? świetne książki :)
Usuńćwierćwiecze, jaka Ty młodziutka jesteś:P
OdpowiedzUsuńw swojej biblioteczce mam wcześniejsze książki tej autorki, ale jeszcze żadnej nie ruszyłam, na razie je zbieram:P nie wiem czemu, ale z jednej strony mnie kuszą, z drugiej jednak jakoś nigdy nie mam ochoty ich przeczytać. rozumiesz coś z tego?
Też widziałam właśnie większość negatywnych recenzji na temat tej książki. Niemniej jednak i tak bardzo chcę po nią niebawem sięgnąć!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :) Miłego popołudnia!
Kusząco zapowiada się powieść. Ojej ja już zapominałam jak to jest mieć 25 lat :)
OdpowiedzUsuńchyba nei dla mnie książka
OdpowiedzUsuńRaczej nie przepadam za książkami typu córka - matka, więc podziękuję.
OdpowiedzUsuńNo to już teraz życzę Ci wszystkiego dobrego :)
OdpowiedzUsuńA co do książki... ostatnio wciąż przewija mi się przed oczami.
Czuję, że mogłaby mi się spodobać.
"Nie łudź się - twoja rodzina też ma sekret" zabrzmiało dosyć mrocznie :D.
OdpowiedzUsuńO, matko, opis tego małżeństwa brzmi przerażająco. Z chęcią bym taką żoną potrząsnęła!
Historia wydaje się być ciekawa. Może sama bym się za nią wzięła? Ja często mam tak, że daję pozytywną ocenę, kiedy inni dają negatywną, a kiedy ja daję negatywną, to inni dają pozytywną XD.
Co do notki... nie wiem co mogłabyś napisać, ale fajnie byłoby, gdybyś pisała o swoim życiu - lubię tego typu notki w twoim wydaniu :D
#SadisticWriter
Tajemnice rodzinne zawsze mnie przyciągają, a tu jeszcze ciekawy motyw relacji córki poszukującej biologicznej matki- tytuł będę mieć na uwadze.
OdpowiedzUsuńTeż się czasem zastanawiam nad tym, jak to jest z tymi książkami, że tak często utożsamiamy się z konkretnymi historiami - jest to pewnego rodzaju magia. :)
OdpowiedzUsuńJa proponuję żebyś przedstawiła nam 25 faktów o Tobie, o których nam jeszcze nie wspominałaś - musisz pogłówkować. :D
Mi również jest przykro, że tak nisko czytelnicy oceniają tą powieść. Uwielbiam twórczość Andews, a ta książka bardzo szybko mnie do siebie przekonała :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze książek z tego gatunku, wolę kryminały :-)
OdpowiedzUsuńPamiętam, że kilka lat temu zabrałam się za serię Kwiaty na Poddaszu, która raz mnie przerażała, raz obrzydzała, a raz wciągała na długie godziny :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy w przypadku Willow byłoby tak samo...
Ciekawa jestem książek tej autorki. Dwie mam nawet na półce, ale chętnie sięgnęłabym po Twojej recenzji właśnie po tą. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuń