Weronika jest polską studentką, która
wyjechała na wymianę do Holandii. Dla młodej, nieśmiałej
dziewczyny to była nie lada okazja, bo tam wreszcie miała okazję zerwać
toksyczną więź ze swoją matką, która wychowywała ją samotnie
i traktowała jak najkruchsze stworzenie na świecie. Kilkaset
kilometrów od domu Weronika odważyła się w końcu odetchnąć
pełną piersią i tak po prostu się zabawić, korzystając z uroków
tego, że ma dwadzieścia kilka lat i czas na popełnianie błędów.
Pewnego pięknego majowego wieczora
dziewczyna wracała sama do swojego wynajmowanego mieszkania; nie
chciała, żeby Maarten, jej chłopak, ją odprowadzał, bo bała mu
się przyznać do tego, że przeraża ją wizja niedługiego powrotu do
domu. Nie zwróciła uwagi na auto parkujące za nią i na
wysiadającego z niego mężczyznę, aż do czasu kiedy ten brutalnie
przyciągnął ją do siebie i zatkał jej usta. Wtedy zaczął się
jej koszmar.
Weronika została przetransportowana do
domu Luka Stanforda, młodego mężczyzny, który zarabiał na życie
przez pomaganie handlarzom ludźmi pilnowaniem nielegalnych interesów. Przez
niezwykły zbieg okoliczności był zmuszony więzić w swojej
sypialni przerażoną dziewczynę dłużej niż zwyczajowe dwa dni,
po których „szef” zazwyczaj zabierał je do jednego ze swoich
nielegalnych burdeli.
Na początku Luke pałał do dziewczyny niechęcią i obrzydzeniem, ale z dnia na dzień między nimi zaczęło
tworzyć się coś na kształt koalicji, by w końcu przeobrazić się
w uczucie, którego ja osobiście nie mogę sobie wyobrazić. Nie jestem w stanie pojąć jak kobieta może poczuć cokolwiek (poza nienawiścią) do mężczyzny, który więzi ją wbrew jej woli i który pańskim gestem pozwala jej skorzystać dwa razy w ciągu dnia z łazienki. I kupuje jej kanapki w supermarkecie, za co ona jest mu ogromnie wdzięczna. Punktem kulminacyjnym mojego niedowierzania był moment, kiedy on zrobił jej kawę a ona o mało się nie popłakała ze wzruszenia.
„Czuły punkt” wspaniale pokazuje,
że nie sposób jest odgadnąć w jaki sposób rodzą się w ludziach
uczucia. Bo chyba każdy z nas, czytając tą książkę we własnym
domu, z własnym kubkiem kawy w ręce zdziwiłby się jak
przetrzymywana dziewczyna może zakochać się w swoim oprawcy? Tyle
tylko, że pewnie inaczej wygląda to z naszej perspektywy a nikt z nas nie
wie – i lepiej, żebyśmy się tego nie dowiedzieli – jak
zareagowalibyśmy na miejscu Weroniki.
Spodziewałam się zimnokrwistego
thrillera a dostałam zamiast niego książkę opisującą przypadek
syndromu sztokholmskiego, co wcale nie oznacza, że lektura mi się
nie podobała. Dominika van Eijkelenborg świetnie opisała dwójkę
głównych bohaterów, jej język jest bardzo plastyczny i barwny a w
dodatku stworzyła niesztampową historię, z jaką się jeszcze na
rynku wydawniczym nie spotkałam.
Tzw. syndrom sztokholmski. Pewnych rzeczy nie rozumiemy, bo nie są logiczne, a skoro nie są logiczne zrozumieć ich nie sposób. Bo uczucia i reakcje człowieka takie są, zupełnie nielogiczne. A najbardziej nielogiczna jest miłość.
OdpowiedzUsuń;) Pozdrawiam w tak piękny poniedziałek!
Piękny to był poniedziałek, muszę przyznać Ci rację :P
UsuńRozglądać się za nią szczególnie nie będę, ale nie odmawiam, bo pewnie jak nadarzy się okazja - chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńThievingbooks.blogspot.com
Muszę koniecznie przeczytać !
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM DO MNIE NA KONKURS - SUPER NAGRODA!
Pozdrawiam Malwa:)
http://malinowekwiatymalwy.blogspot.com/
Znając moje dziurawe szczęście to nie wygram, ale spróbuję :P
UsuńZachęciłaś mnie do jej przeczytania:)
OdpowiedzUsuńJa to mam talent :D
UsuńKsiążkę czytałam i chociaż początkowo spodziewałam się czegoś zupełnie innego, to ogólnie jestem zadowolona.
OdpowiedzUsuńZainteresowałaś mnie tą książką. Czytałam kilka o podobnej tematyce :-)
OdpowiedzUsuńO, pamiętasz tytuły? Bo chętnie bym przeczytała ;)
Usuńnie mój typ, ale opisałaś ją ciekawie :)
OdpowiedzUsuńOd początku byłam ciekawa co czuła matka dziewczyny. Tu dba o nią na każdym kroku, nagle pozwala jej wyjechać a później dziewczyna zostaje porwana. Dobry materiał na osobną książkę :D
OdpowiedzUsuńTo pisz, kochana :P będę pierwszą recenzentką :)
UsuńPrzyznaję, że nie czytałam podobnej powieści, a zawsze chętnie sięgam po świeże pomysły.
OdpowiedzUsuńCzuję sie zainteresowana lekturą. Bedę miala ją na uwadze.
OdpowiedzUsuńSyndrom sztokholmski? Polubiłabym :))
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że fabuła ciekawa. Ale akurat uczucia do porywacza można zrozumieć, to nic takiego dziwnego ;) może nawet bym przeczytała, choć pewnie nie trafi w moje ręce, jak wiele książek, które bym chciała poznać
OdpowiedzUsuńDla mnie jednak to lekko dziwne :)
UsuńSuper, że trafiłam na Twój blog. Myślę, że ta powieść trafi na moją listę książek do kupienia. :) Nie wiem czemu, ale jakoś zawsze interesowały mnie filmy czy książki z motywem syndromu sztokholmskiego.
OdpowiedzUsuńTeż się cieszę, że tu zawitałaś :)
UsuńDo setnej strony też mi się podobała. Później, już niestety nie bardzo.
OdpowiedzUsuńGdzieś w tamtych okolicach skończył się thriller :)
UsuńCzytałam już kilka recenzji tej książki i jeśli będę miała okazję, to na pewno ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńSyndrom sztokholmski to fascynujący temat, ale nie miałam okazji czytać wiele na jego temat. Chyba trzeba poszukać tej książki ;)
OdpowiedzUsuńOd początku recenzji chciałam zabłysnąć i napisać ci o syndromie sztokholmskim, ale zgasiłaś mnie pod koniec :( Nie zmienia to jednak faktu, że przeczytałabym tę książkę, choć zapowiada się trochę przerażająco.
OdpowiedzUsuńNie jest zbytnio przerażająca :) w każdym razie - czytywałam straszniejsze :)
UsuńZbiłaś mnie z tropu tym fragmentem z kawą... Chociaż... Też bym się poplakala, gdyby po dłuższym czasie niepicia kawy ktoś by mi ją zrobił :D
OdpowiedzUsuńHahah, ja bym wolała herbatę :)
UsuńLubię takie książki, czytając je bardziej doceniam to, co mam :)
OdpowiedzUsuńI tego co nie mam - w tym przypadku porywacza :D
UsuńNa początku liczyłam na coś innego, tak jak napisałaś na jakiś thriller. A tu okazało się,że ksiązka jest trochę inna. Mimo to uważam,że może okazać się całkiem ciekawa
OdpowiedzUsuńNiestety, albo i stety to nie jest stuprocentowy thriller ;)
UsuńFaktycznie dla mnie takie uczucie jest niezrozumiałe i nie jestem w stanie sobie wyobrazić.
OdpowiedzUsuńI trzymajmy się tego, żebyśmy nie musiały sobie tego wyobrażać :)
UsuńWydaje mi się, że nie byłabym w stanie zrozumieć głównej bohaterki, więc na razie nie zabieram się za tę powieść.
OdpowiedzUsuńWarto przeczytać, fajna recenzja :))
OdpowiedzUsuńAch, dziękuję :)
Usuńdla mnie również jest niezrozumiałe to, że kobieta może pokochać mężczyznę-oprawcę, który więzi ją i łaskawie pozwala skorzystać z toalety...
OdpowiedzUsuń... ale zdarzają się i takie historie
UsuńKiedyś się na książkę skuszę! ;)
OdpowiedzUsuńchyba nie dla mnie;p nie ogarniam tej tematyki i rozumowania ofiary;p
OdpowiedzUsuńteż nie ogarniam :D
UsuńJestem niezmiernie ciekawa tej książki i na pewno niedługo po nią sięgnę. Zainteresowałaś mnie tym syndromem sztokholskim :))
OdpowiedzUsuńKsiążka całkiem niezła. Chociaż jak dla mnie posiada zbyt wolne tempo akcji, przez co okropnie mi się dłużyła. Ale poza tym trzeba przyznać, że to dobry debiut :)
OdpowiedzUsuńzachęcająco i ciekawa tematyka ;)
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada, zaintrygowała mnie ta fabuła :)
OdpowiedzUsuńmyślę, że ten moment z kawą nie tyle wzruszył ją, co pokazał, że każdy z nas ma ludzkie uczucia i poprzez dłuższy kontakt ze sobą ludzie się do siebie przyzwyczajają.. ;)
OdpowiedzUsuńspodobała mi się tak książka, jak tylko znajdę w bibliotece muszę się skusić!
Nie słyszałam o tym syndromie muszę sobie poczytać,bo w takim razie fabuła genialnie ułożona.
OdpowiedzUsuńO tym syndromie słyszałam, nie powiem książka mnie intryguje.
OdpowiedzUsuńKilka recenzji na temat tej książki już czytałam, coraz bardziej mnie ona intryguje, bardzo chętnie ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńKsiążka bardzo mi się podobała, a jeszcze bardziej rozmowa z Autorką, udało mi się nawiązać z nią kontakt, ale byłam podekscytowana :)
OdpowiedzUsuń