Kto czytuje książki Grahama
Mastertona wie, że jego styl pisania jest niezwykle specyficzny i
trzeba umieć się w niego wczuć. Jednak ten niewielki wysiłek ze
strony czytelnika przynosi w efekcie smaczną i mocną lekturę.
„Tengu” zostało wydane w roku
pańskim 1983, czyli w czasach kiedy horrory i thrillery nie miały
nic wspólnego z komputerami i nowoczesną technologią. Lubię
książki z tamtych lat, bo sięgając po nie wiem, że mogę liczyć
na dobre, „stare” straszydła a nie na cybernetowego,
nowoczesnego potwora, który nie wiadomo skąd się wziął.
Słowo „tengu” oznacza z
japońskiego potężne demony. U Mastertona młodzi, silni Japończycy
zgadzają się, by prowadzić na nich eksperymenty medyczne, w
efekcie których stają się maszynkami do zabijania, nie mającymi
wolnej woli. W sumie, to nie mają oni niczego poza siłą – ani
moralnych zasad, ani rozumu, ani krzty zdrowego rozsądku. Całą
operacją sterują niepozorni z pozoru (a co, ładnie to brzmi)
obywatele i za pomocą lekkiego przymusu werbują bogatych
przedsiębiorców, którzy mogą służyć im radą i pomocą.
Finansową, oczywiście.
Książka jest bogata w różnorakie
postaci; od zdradzanej i pijącej żony, poprzez przygłupiego
detektywa, który brutalne zabójstwa przypisuje gorylowi, na
czarującym i przerażającym równocześnie panu Esmeralda kończąc.
Czytając opinię o „Tengu” na
lubimyczytać.pl byłam zdziwiona niepochlebnymi uwagami innych
czytelników. Później jednak uświadomiłam sobie, że ja przecież
zawsze podchodzę do Mastertona inaczej niż większość osób.
Mając w pamięci to, że jest on Brytyjczykiem, po jego książkach
zawsze spodziewam się tego specyficznego angielskiego humoru, który
trudno jest zrozumieć. To co dla innych jest skrajną głupotą i
nieprzemyślanymi decyzjami autora, dla mnie jest genialnym
sarkazmem. W ogóle to w moim odczuciu, jego horrory mają wiele
wspólnego z groteską, zahaczają o humor i kpinę. Są oczywiście
fragmenty, gdzie trup kładzie się gęsto a tkanka mózgowa i inne
wewnętrzne organy wylatują z ludzkiego ciała, jednak stronę
później napotykamy dialog lub zdanie, które momentalnie
rozładowuje napięcie. Bo jakże można czuć makabrę w
towarzystwie zdania:
„Gdyby żona nie włożyła mu rano
plasterków cebuli do kanapek z kiełbasą, policjant Ed Russo nie
zginąłby.”
Pisząc teraz tą recenzję dochodzę
do wniosku, że na tym chyba polega szczęście w życiu. Na tym jak
postrzegamy i jak nastawiamy się do poszczególnych spraw; ci,
którzy oczekiwali horroru i na niego się nastawili, są
niezadowoleni i będą psioczyć na biednego Brytyjczyka. Natomiast ci, którzy podeszli do „Tengu” z dystansem, nie oczekując zbyt
wiele i dając się porwać lekturze, dostali to, czego chcieli - mile spędzony czas.
Być może właśnie odnalazłam klucz
do szczęścia i teraz wszyscy zapomnimy co to smutek i nieszczęście?
Wystarczy tylko zmienić nastawienie. Zamiast narzekać, że pada
deszcz i do wiosny jeszcze daleko, mogę się cieszyć, że mam
jeszcze trochę czasu, żeby popracować nad swoją figurą nim
założę szorty i pokażę nogi. Mogę też cieszyć się wstając o
6 rano, że będę miała dłuższy dzień a nie psioczyć, że to
pogańska godzina i że życie jest niesprawiedliwe.
Łatwe, prawda?
Dziękuję Ci, panie Grahamie
Mastertonie! Gdyby nie „Tengu” nie wpadłabym na to!
Patrzcie jaki dumny z mojego rozumowania! |
Wracając jednak do książki – nie
znajdziecie tutaj powieści mrożącej krew w żyłach, która
sprawi, że będziecie podskakiwać za każdym razem, gdy ktoś
przejdzie korytarzem. Są jednak mocne fragmenty, które z pewnością
pobudzą Waszą wyobraźnię (moją pobudziły bardzo, bo byłam na
sekcji zwłok i wiem jak to wszystko się prezentuje w realu –
niezbyt przyjemny widok.) Polubicie postacie, bowiem każda z
nich ma cechę, którą da się lubić, nawet wspomniany wcześniej
pan Esmeralda, który mimo całej swej bezwzględności potrafi być
niezwykle miły.
I jeżeli podejdziecie do "Tengu" bez należytej powagi, która się należy książkom znanych pisarzy, to będziecie zadowoleni.
PS - Wiele z Was pytała mnie jaki tytuł nosiła ta tajemnicza książka numer 9 z poprzedniego miesiąca. O przyjaciółkach, która jedna umierała na raka i zażądała od drugiej, by zastąpiła ją w małżeństwie i macierzyństwie. Tytuł to "Twoja kolej" a autorką jest Pamela Ribon.
Za egzemplarz "Tengu" dziękuję wydawnictwu
Ciekawa recenzja,ja zwykle zachęcasz a lista książek do przeczytania rośnie i rośnie;)
OdpowiedzUsuńNiedługo mnie wszyscy pozwiecie do sądu, że przeze mnie musicie czytać :D
UsuńNie czytałam książek autora, ale przekonałaś mnie, lubię takie książki, które coś wnoszą. ;) A do tego uwielbiam groteskę. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
PS. Tytuł mnie ciekawił, ale nadal uważam, że to chory pomysł... ;P
Bo czyż nasze życie nie jest jedną wielką groteską? :)
UsuńRaz w życiu czytałam horror Mastertona... nie pamiętam tytułu, ale miałam przez niego koszmary... od tamtej pory unikam... :)
OdpowiedzUsuńTo po tym pewnie też byś miała koszmary :(
UsuńCzytałam tą książkę i bardzo mi się podobała. Lubię tego autora :-)
OdpowiedzUsuńLubię jak ktoś potwierdza moje zdanie, że książka jest dobra :))
Usuńwow zapowiada sie świetnie! ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam :
unnormall.blogspot.com
Muszę koniecznie przeczytać, gdyż uwielbiam prozę Mastertona :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię książki Mastertona. Tej nie czytałam, ale chyba oglądałam film o takim tytule.
OdpowiedzUsuńNaprawdę jest film? Nie miałam pojęcia :)
Usuń"Tengu" czytałam lata temu- mój wujek ma dość pokaźną kolekcję książek Mastertona, istny skarb dla mnie :D
OdpowiedzUsuńMoże się zaprzyjaźnię z Twoim wujkiem? :D
UsuńTo wszystko brzmi wyjątkowo intrygująco. Brytyjczyk piszący horror o Japończykach :> Ale autora nie znam, a pojęcie horror jednak mnie przeraża
OdpowiedzUsuńBrytyjczyk piszący horror o Japończykach i opisująca to wszystko Polka :D międzynarodowo się zrobiło :)
Usuńsuper :)
OdpowiedzUsuńkocham takie notki :)
fajny blog:)
pozdrawiam :)
moze obs za obs daj znac
http://moniqa-blog.blogspot.com/
To świetnie ;)
Usuńdam znać
Chętnie bym ją przeczytała :) Bardzo lubię takie klimaty z angielskim humorem :)
OdpowiedzUsuńTeż uważasz, że jest specyficzny? :)
UsuńTak :) do tego łatwo mnie wciąga :)
UsuńOstatnimi czasy nie jesteśmy w zbyt dobrej komitywie z tym autorem, ale może kiedyś się to zmieni :)
OdpowiedzUsuńSpróbujcie się polubić ze względu na mnie ;)
Usuńdo mnie pisanina Grahama Mastertona nie trafia w ogóle, męczę się czytając jego książki
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie moje klimaty :) Oczywiście autor znany, mam jakąś jego książkę na półce, ale po tę nie sięgnę
OdpowiedzUsuńNo cóż, trudno :)
UsuńChyba jeszcze nigdy nie czytalam zadnej powiesci tego autora (chociaz oczywiscie nazwisko mi znane), ale czuje sie zachecona! ;)
OdpowiedzUsuńI możesz zmienić coś w swoim życiu i go poczytać :)
UsuńNie znam autora, ale raczej to nie moja bajka :]
OdpowiedzUsuńoo.. podoba mi się ten fragment z cebulą! :)
OdpowiedzUsuńNiby taka zwykła cebula a tyle szkód może narobić :)
UsuńOkładka trochę mnie przeraża, a klimaty nie moje :) ale bardzo ładnie u Ciebie na blogu, będę zaglądać! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, drzwi są dla Ciebie zawsze otwarte :)
UsuńNie znam tej książki, ani autora, ale zapowiada się bardzo ciekawie! Być może kiedyś będę miała okazję ją przeczytać. :)
OdpowiedzUsuń♥ kochacznaczyblogowac.blogspot.com - Zapraszam na nowego posta! (klik) :) ♥
Może połkniesz Mastertonowskiego bakcyla? :)
Usuńaż mi głupio przyznać, że nigdy nie czytałam książek autora ;)
OdpowiedzUsuńMuszę to zmienić ;)
Nie ma co być głupio, zamiast tego pędź do biblioteki :)
UsuńCzytałam dopiero jedną powieść Mastertona, ale chętnie poznałabym całą jego twórczość. Wiem już jak nastawić się do lektury "Tengu", więc liczę, że będę z tej książki zadowolona :)
OdpowiedzUsuńA jaką książkę czytałaś? :)
Usuń"Traumę" :) Nie zachwyciła mnie jakoś szczególnie, ale też nie była zła, więc jestem do Mastertona pozytywnie nastawiona :)
UsuńCiekawie się zapowiada, tylko kiedy ja to wszystko przeczytam oj,,, ;))
OdpowiedzUsuńMusisz żyć ponad sto lat, to zdążysz ;)
UsuńMastertona czytałam tylko jedną powieść i to w wieku około 10 lat, więc niewiele nawet pamiętam z tego, co tam było. Jednak kiedyś muszę się skusić i sprawdzić o co chodzi w tym całym fenomenie tego autora. :)
OdpowiedzUsuńPS zapraszam na konkurs :) http://getatimewithbooks.blogspot.com/2015/03/konkurs.html
To warto odświeżyć pamięć :)
UsuńNo proszę, nawet w niepozornej książce można odnaleźć ciekawe podejście do życia :))
OdpowiedzUsuńI to jest w książkach najlepsze :)
UsuńMastertona znam jedynie z jednego, krótkiego opowiadania zamieszczonego w "15 bliznach" i tam bardzo mi się spodobał, więc może czas zapoznawać się z jakimiś jego grubszymi pozycjami ;)
OdpowiedzUsuńNie znam "15 blizn" :) godne polecenia?
UsuńTwórczości Mastertona kompletnie nie znam. Jakoś nie było nam nigdy po drodze. Natomiast książkę "Twoja kolej" z wielką chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńMiałam niegdyś bardzo dużą fazę na Mastertona, chłonęłam nawet po książce dziennie, po nocach siedziałam, chciałabym wrócić do tego okresu ach :)
OdpowiedzUsuńO matko, to Ty prawdziwą fanką jesteś :)
UsuńBardzo ciekawa pozycja :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na wyniki konkursu, w którym brałaś udział :)
Może kiedyś w jakimś konkursie wygram :D
UsuńOd dawna planuję zapoznać się z jakąkolwiek książką autora, ale nie za bardzo mi to wychodzi...
OdpowiedzUsuńA to dlaczemu?
UsuńNie czytałam nigdy tej książki, może kiedyś się skuszę :)
OdpowiedzUsuńNOWY POST NA FABRYCE MIĘTY KLIK! :))
Nie czytałam ale moze przeczytam fajny post i blog dziękuje za odwiedziny !
OdpowiedzUsuńhttp://oliwialiv.blogspot.com/
Niepozorni z pozoru... ładnie? Może i tak, ale czy to nie jest wpadka translatorska? Wątpię, czy w oryginale tez tak to brzmi.
OdpowiedzUsuńOkładka od razu przypomniała mi słynny kadr z "Labiryntu Fauna" - jeśli oglądałaś od razu skojarzysz. Jest niemal identyczna.
Nie ma oryginału, to mój wymysł jest :)
UsuńNie oglądałam :)
mój mastertonik jedyny i cudowny!
OdpowiedzUsuńCzułam, że Tobie się spodoba :)
UsuńNie znam autora, książki tym bardziej. Ale podoba mi się Twój tok myślenia, dotyczący zmiany nastawienia. :P Muszę spróbować, zamiast marudzić, na swoją chorobę. :P
OdpowiedzUsuńMoże i choroba może przynieść coś dobrego? :) Np w poczekalni spotkasz swoją miłość życia :)
Usuńo ciekawe, nie czytałam jeszcze książek jego autorstwa :)
OdpowiedzUsuńmogłabym prosić o poklikanie w ostatnim poście? to tylko chwilka :)
http://czillen.blogspot.com/
A poklikam :)
UsuńCzytałam kilka książek tego autora. Były całkiem okej, choć mnie nie powaliły na kolana :) Także możliwe, że kiedyś po nią sięgnę, ale pewnie nie w najbliższej przyszłości.
OdpowiedzUsuńA są książki,po których boisz się spać? :)
UsuńJuż okładka mi się nie podoba i wiem, że na pewno nie kupiłabym/wypożyczyła tej książki.
OdpowiedzUsuńTak wiem, nie ocenia się książek po okładce ;)
Ale i tak każda z nas to robi :)
Usuń"tengu" raczej nie dla mnie, ale po "twoją kolej" chętnie sięgnę, dzięki że podałaś tytuł :-)
OdpowiedzUsuńNie ma za co :)
UsuńNie wiem... z jednej strony mam wrażenie, że książka by mi się nie spodobała, no bo... demony? :/
OdpowiedzUsuńA z drugiej to specyficzne poczucie humoru i groteska mnie do autora przyciągają :D
Jak to śpiewał Niemen - dziwny jest ten świat - więc co w nim zmieni kilka demonów? :)
UsuńDawno nie czytałam książek tego autora, w liceum sie nim zaczytywałam, więc może czas na powrót do młodości? ;)
OdpowiedzUsuńMiło jest powracać do młodości :D
UsuńNiestety nie odnajduję się w stylu autora.
OdpowiedzUsuńSzkoooooda :(
UsuńNigdy nie czytałam książek tego autora, a przynajmniej nie pamiętam, ale po Twojej recenzji zdecydowałabym się na to :)
OdpowiedzUsuńJeeej ^^ cieszy mnie to :)
UsuńZa Mastertonem nie przepadam... ale to było kiedyś, dawno już nie czytałam jego książki ;)
OdpowiedzUsuńMoże gust Ci się odmienił :)
Usuńznam to nazwisko i pamietam,ze keidyś czytałam jedną z jego pozycji,niestety krótkolotna pamięc nie pozwala mi przypomnieć sobie tytułu w tym momencie, na chwilę obecną pochłaniam Grzędowicza i Żulczyka, to jest moja półka literacka którą uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie czytałam ani Grzędowicza ani Żulczyka :) chyba mi głupio, że ich nie czytałam
UsuńNie miałam okazji czytać żadnej jego książki. Ta jak najbardziej kusi ;)
OdpowiedzUsuńCiekawa pozycja, ja własnie skończyłam Lublanę Kraszewskiego, ale to zupelnie inne klimaty:)
OdpowiedzUsuńI kolejne nazwisko, którego nie znam ;) a jaki to gatunek?
UsuńBrzmi intrygująco :)
OdpowiedzUsuńNa pewno przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie tą recenzją, postaram się przeczytać :)
OdpowiedzUsuńMój blog - KLIK
A ja bardzo lubię autora i czytałam niemal wszystkie jego książki, w tym również tą ;)
OdpowiedzUsuńTo ja się nawet nie mogę równać do Ciebie, bo przeczytałam tylko kilka :)
UsuńKoszmarna okładka. A samego Mastertona dawno już nie czytałam.
OdpowiedzUsuńTo samo chciałam napisać:)
Usuńzaciekawilas mnie:)
OdpowiedzUsuńciekawa recenzja, bo o książce nigdy nie słyszałam ;) u mnie również książkowy post
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, correct-incorrect.blogspot.com
Zaglądam :)
Usuńksiążka zupełnie nie w moim stylu
OdpowiedzUsuńNie wiem, dlaczego angielski humor uważa się za niezrozumiały. To przecież sarkazm, czasem wyrafinowany, czasem mniej ale nie ma w nim nic nadzwyczajnego :-)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie jest właśnie specyficzny, inny niż nasz, polski :)
Usuńłał mało kiedy można znaleźć książkę w której każda postać jest dobrze odbierana :D może polecisz mi jakąś książkę o mężczyznach coś na podobiznę " dlaczego mężczyźni kochają zołzy " uwielbiam takie ??? :)
OdpowiedzUsuńHm, to teraz dałaś mi zadanie :) nie czytałam "dlaczego mężczyźni kochają zołzy", ale o mężczyznach to mogę Ci polecić książki Parsonsa - "Mężczyzna i żona", "Mężczyzna i chłopiec" :)
Usuńhaha no troszkę dałam jednak :) polecam Tobię tą książkę czasem można się dużo dowiedzieć , dziękuję ślicznie już zapisane teraz tylko muszę zdecydować jaką :)
Usuńjak zwykle czuję się zachęcona... nie wiem kiedy znajdę czas na te 1234 książek, które już mi poleciłaś :)
OdpowiedzUsuńTo do końca roku postaram się, żeby tych poleconych książek było 12345 :D
UsuńTwój post jest bardzo inspirujący. Wystarczy zmienić nastawienie. Myślę, że można dodać jeszcze jedno: zmniejszyć nasze wielkie oczekiwania :) Kiedyś czytałam Mastertona i bardzo lubiłam jego książki, ale ostatnio o nim zapomniałam :)
OdpowiedzUsuńKsiążka raczej nie dla mnie, już sama okładka mnie odpycha (wiem, wiem, nie można oceniam treści po okładce) :D
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna, ale chyba moja koleżanka opowiadała o tej książce. Bardzo
OdpowiedzUsuńJą chwaliła :)
Zapraszam do mnie, poklikasz w linki choies? Serdecznie dziękuję <3
http://bajkidziewczynazmarzeniami.blogspot.co.uk/2015/03/choies.html
Moja mama czyta tego autora i Stephena Kinga. Mam na prawdę dużo ich książek :D
OdpowiedzUsuńZapraszam! zuzu-zuzannaxx.blogspot.com
Czytałam 2 książki Mastertona - jedna to był zbiór opowiadań, druga normalna powieść, ale jakoś nie potrafiłam się w nie wczuć (masz racje, że jest specyficzny!), więc pomimo pozytywnej i naprawdę zachęcającej opinii - jednak się nie skuszę na kolejną jego autorstwa :(
OdpowiedzUsuńA na LC są... dziwni ludzie. Mam w obserwowanych osobę, która w ciągu ostatnich 2-3 miesięcy nie oceniła żadnej książki na mniej niż 8/10, a naprawdę sporo czyta, ale mam też takich, dla których 6/10 jest oceną najwyższą, jaką dali najlepszym przeczytanym przez nich książkom...
dziękuję za odwiedziny :) co do brzucha, to od zawsze miałam taką figurę i nigdy szczególnie nie pracowałam nad nim :)
OdpowiedzUsuńfajna recenzja, to już kolejna książka,którą mnie zachęciłaś. :))
OdpowiedzUsuństay-possitive.blogspot.com
Zaciekawił mnie ten cytat :p
OdpowiedzUsuńmasz rację, na Mastertona trzeba mieć sposób, bywało, że długo przedzierałam się przez pierwsze strony, odkładałam, bo wydawało mi się, że nie łapię wątków. Ale jak już połknęłam haczyk, nie mogłam się oderwać.
OdpowiedzUsuńRecenzja świetna, już mnie korci, żeby poszukać Tengu :)
To zdecydowanie nie moja tematyka książek.
OdpowiedzUsuńTo coś zdecydowanie dla mnie!
OdpowiedzUsuńLubię styl i książki Mastertona więc z przyjemnością zerknę do "Tengu"; ale okładka tego najnowszego wydania mi się nie podoba...
OdpowiedzUsuńKorci mnie żeby przekonać się czy do mnie styl Mastertona trafia i na pewno prędzej czy później to zrobię :) A nastawienie staram się zmieniać każdego dnia - czasami wychodzi z tego mniej, czasami więcej :)
OdpowiedzUsuńŚwietny post!! Może wspólna obserwacja?:)
OdpowiedzUsuńhttp://seven-heaven-blog.blogspot.com/
Mastertona uwielbiam. Sama zauważyłam, że wiele ludzi po prostu ocenia go bardzo negatywnie... cóż, nie mogę powiedzieć, by był mistrzem pisania, jednak z odpowiednim podejściem czyta się go całkiem miło. No, chociaż są powieści, których nie umiałam strawić.
OdpowiedzUsuńTengu mam na liście do przeczytania już od jakiegoś czasu ;)
bardzo lubię jego styl pisania, choć książek jego autorstwa przeczytałam kilka, tak jest moim ulubieńcem
OdpowiedzUsuńMój ulubiony pisarz horrorowy:)
OdpowiedzUsuńTo prawda. Książki tego autora są specyficzne. Czytałyśmy "Drapieżcy", "Zjawa" i "Głosy z zaświatów" z czego pierwsze dwie podobały nam się bardziej jednak zawsze mamy do historii jakieś "ale". Mimo wszystko bardzo chętnie sięgnęłybyśmy po opisywaną pozycje (okładka jest świetna!) :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki tego autora :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią sięgnę! Dawno temu czytałam jego powieści, ale potem jakoś mi przeszło. Ale czuje, że będzie wielki powrót. :)
OdpowiedzUsuń