„Althea & Oliver” to książka
dla młodzieży i wiadomo, że wobec tego będziemy mieli do
czynienia z wątkiem miłosnym. Jednak dużym plusem książki jest
to, że oprócz owego wątku, autorka pochyliła się nad problemem
nieznanej mi dotąd choroby, nazwanej zespołem Kleinego- Levina.
Objawia się tym, że cierpiący na ów syndrom bez żadnego
ostrzeżenia zapadają w sen, który może trwać tygodniami. Problem
dotyka głównie chłopców w okresie dojrzewania i obecnie choruje
na niego jedynie tysiąc osób na świecie.
Pomyślcie, jakby to było straszne
uczucie – przespać swoją młodość. Położyć się spać w
czerwcu a kiedy otworzycie oczy, odzyskacie świadomość, okazuje
się, że to już sierpień, że dwa miesiące spędziliście w
krainie bezsensownych snów.
Akcja książki ma miejsce w połowie
lat 90, chociaż nie czuło się tak bardzo tego klimatu ubiegłej
dekady. Być może to wina tego, że w Polsce inaczej się odczuwało
tamten czas niż w Ameryce? Brakowało mi tej swobody, tego powiewu
świeżości, nowości, który był wtedy u nas. Szczerze mówiąc,
większość książki mogłaby mieć miejsce i w czasach
współczesnych, nie widać jakiejkolwiek różnicy.
Najbardziej w „Althei &
Olivierze” zirytował mnie fakt, że matka chłopca wprawdzie
zabierała go do lekarzy, próbowała ustalić co mu jest, ale
wszystko to robiła bez … zaangażowania? Kiedy zapadał w sen, ona
po prostu siedziała w domu, paliła papierosy i czekała aż się
przebudzi. Wprawdzie matką nie jestem, ale gdyby moje dziecko
zasypiało na tygodnie, poruszyłabym niebo i ziemię, żeby
dowiedzieć się, co się dzieje. Wystawałabym pod gabinetem każdego
lekarza, który mógłby mi pomóc, szukałabym informacji w
książkach (pamiętajmy, że to lata 90, wujek Google by nie pomógł
za bardzo), ba! poszłabym do gazet, żeby nagłośnili tą sprawę,
by ktoś mi pomógł. Ten jej spokój nijak nie pasował mi do
postaci matki. Zachowywała się jakby średnio ją obchodziło co
dzieje się z jej synem.
„- Zła wiadomość, Olivierze, jest
taka, że to się znowu powtórzyło. Dobra jest taka, że lekarze
nie wiedzą, co ci jest – mówi Nicky [matka].”
Jest jeszcze i wspomniany wątek miłosny, to, co
najbardziej przypadło mi do gustu w debiucie Cristiny Moracho.
Czytanie o nastoletniej miłości ma to do siebie, że tą książkową
odbieramy podobnie jak tą przeżytą przez nas samych. Początki
związku dwójki głównych bohaterów są dla mnie niezwykle
delikatne, pełne śmiechu, niewiadomej, odrobiny szaleństwa i
zatracenia. I właśnie pisanie o takich sprawach wychodzi autorce
wyśmienicie. Kiedy przekazywała nam relację, którą stworzyła
między Altheą a Olivierem, robiła to idealnie, z wyczuciem i
odpowiednimi emocjami (których zabrakło u matki, że się tak
przyczepię.)
„Althea odwraca głowę. Podnosi
okulary i mrugając, spogląda w stronę Oliviera, który zmusza się
do uśmiechu. Chwilę później dochodzi do siebie, uświadamia
sobie, że cieszy się na jego widok, i zrywa się na równe nogi
(…).
Kiedy jest już na ziemi, robi
dokładnie to, czego się spodziewał, czyli obejmuje go za szyję i
przyciąga do siebie. Jego czoło spoczywa na jej ramieniu.”
Debiuty rządzą się swoimi prawami;
mają upust w ocenie z racji tego, że ich autorzy dopiero uczą się
obycia z piórem (czy raczej z klawiaturą.) Cristina Moracho z
pewnością zadziwi nas jesz
cze nie raz i stworzy wiele fascynujących
powieści. Mi jednak na razie nie jest po drodze z jej stylem;
podczas czytania coś mnie w tej książce uwierało, uparcie nie
dawało mi spokoju. Podobnie mam z Murakamim, którego kochają
miliony a ja jakoś nie mogę 'poczuć'.
Sądzę, że w tym przypadku będzie to
sytuacja podobna do tej z książką „Hopeless”. Każdemu się
podobała, każdy się zachwycał a u mnie nie wywołała potoku łez
i nie zawładnęła moim sercem. I tak czuję, że „Althea &
Oliver” to ta sama bajka; zachwyci Was ta książka, chociaż w
mojej ocenie wypada przeciętnie. Może mam w sobie za mało empatii,
może jestem nieczuła na takie sprawy, albo po prostu „sorry, to
nie mój klimat”. Cristina Moracho mnie nie oczarowała, chociaż
wierzę, że z książki na książkę będzie lepsza i tchnie więcej
emocji w swoich drugoplanowych bohaterów (tak, nadal czepiam się
matki Olivera.) Ani Wam jej nie odradzam ani nie polecam – zdajcie
się na własną intuicję.
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu
A mi się bardzo podobała, przez tą jej dziwaczna fabułę chyba. Uważam, że jest fajną świeżynką na rynku ;)
OdpowiedzUsuńCzyli miałam rację, że innym się książka podoba, tylko ja jestem zacofana emocjonalnie :P
UsuńJa nie czytałam, ale sama fabuła mnie nie zachęca a jestem mega czuła i empatyczna, więc się kochana Agatko nie zamartwiaj:)
OdpowiedzUsuńJa już tak mam z charakteru, że się zamartwiam :P
UsuńJa również jej nie czytałam, ale ta historia wydaje się być ciekawa. Jak zrobią film na jej podstawie, to z chęcią oglądnę, bo uwielbiam je oglądać :)
OdpowiedzUsuńA może i zrobią :)
UsuńRzeczywiście lata 90-te u nas a na Zachodzie to zupełnie inna bajka.
OdpowiedzUsuńU nas miały ten urok nowości :)
UsuńNie czytałam. Ale nie kusi mnie aby po nią sięgnąć :-)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie z mojej winy :)
UsuńKsiążka wydaje się być fajna :)
OdpowiedzUsuńNie jest zła :)
UsuńInteresting!! ;)
OdpowiedzUsuńKisses from Spain.
Xoxo, P.
My Showroom
Historia wydaje się być ciekawa, chociaż obawiam się lekko rozczarowania...
OdpowiedzUsuńJa się lekko rozczarowałam niestety :)
UsuńTo nie dla mnie zdecydowanie:)
OdpowiedzUsuńO, a myślałam, że będziesz nią zainteresowana :)
Usuńoj chyba nie dla mnie.. chociaż "Gwiazd Twoich wina" było spoko :)
OdpowiedzUsuń"Gwiazd Twoich wina" bardzo mi się podobało :) ale w takich książkach, o podobnych tematykach chodzi o te niuanse :)
UsuńKsiążki dla młodzieży staram się omijać szerokim łukiem, ale wydaje się być niezła :)
OdpowiedzUsuńChyba ja też z nich wyrastam :(
UsuńChyba sobie ją daruję ;)
OdpowiedzUsuńCzeeeemu?
UsuńOstatnio w przerwach od nauki lubię sięgnąć po takie młodzieżowe książki, i z pewnością i tą przeczytam, zapowiada się całkiem ciekawie, zobaczymy :3
OdpowiedzUsuńMi się coś pomyliło czy Ty się do matury uczysz w tym roku? :)
UsuńCiekawa jestem jaki jest wątek miłości, bo relacja matka-syn faktycznie zbyt... jakby to ująć... no nie jest kolorowo :P Znamy raczej takie matki, które wszystko robią by uratować dzieci od chorób.
OdpowiedzUsuńNo właśnie i to mnie mierzwiło okropnie w tej książce :)
UsuńAle plus że jest poruszana tutaj taka choroba, bo faktycznie coś mi się kiedyś o niej obiło o uszy, ale jednak nie znam jej. A lubię książki, z których można się czegoś praktycznego i mądrego dowiedzieć.
UsuńPrzybiegłam sprawdzić jak Twoja opinia, ponieważ sama jestem po lekturze tego debiutu i mnie... niestety nie oczarowała, jestem dziwnie rozczarowana, co postaram się opisać w recenzji. Widzę, że i Tobie nie przypadła do gustu.
OdpowiedzUsuńUf, to nie tylko ja tak mam :) już pędzę zobaczyć jak Ty to oceniłaś :)
UsuńRaczej nie czytam takich książek, ale za sprawą pewnej recenzji powoli zaczynam się łamać i zastanawiać czy jednak nie sięgnąć po powieść Moracho. Pomyślę jeszcze nad tym :)
OdpowiedzUsuńA podeślesz mi tą recenzję? :)
UsuńProszę :)
Usuńhttp://vegaczyta.blogspot.com/2015/03/althea-oliver-cristina-moracho.html
Dzięki :)
UsuńPierwszy raz słyszę o tej książce, historia wydaje się ciekawa.
OdpowiedzUsuńJest ciekawa :) pomysł na książkę autorka miała dobry :)
UsuńSama nie wiem, jeszcze pomyślę :)
OdpowiedzUsuńDaj znać co postanowisz :)
UsuńTo chyba książka nie dla mnie ;< Szczególnie po tym jak przeczytałam o zachowaniu matki -.-
OdpowiedzUsuńTeż uważasz je za niecodzienne? :)
UsuńFaktycznie, natknęłam się na wielkie WOW z powodu tej książki pośród nastolatków. Mnie ogólnie jakoś historie romantycznie nie jarają, więc raczej sobie odpuszczę. Czekam na jakiś kryminał. :D
OdpowiedzUsuńA niedługo będzie i recenzja kryminału :p
UsuńHmmm..mam książkę. Jestem ciekawa czy mi się spodoba. Hopeless mi się podobało ;)
OdpowiedzUsuńDasz znać jak przeczytasz? :)
Usuńnie czytałam i sama nie wiem czy chcę przeczytać
OdpowiedzUsuńTo zależy tylko od Ciebie :)
UsuńNie czytałam, także nie mogę się wypowiedzieć, ale np. wszyscy się zachwycali ,,Gwiazd naszych wina" - także spodziewałam się super świetnej lektury, a jednak trochę mnie rozczarowała.
OdpowiedzUsuńTo ja miałam podobnie ze wspomnianym "Hopeless" :)
UsuńNie dla mnie, odpuszczam ostatecznie ;)
OdpowiedzUsuńI mam nie czuć się winna? :)
UsuńOj, nie to nie moje klimaty. Czekam na coś porywającego, od autora wymagam, porwij mnie , pozwol mi się zakochac w tym o czym ale przede wszystkim jak piszesz.
OdpowiedzUsuńStałam się chyba wybredna.
To specjalnie dla Ciebie poszukam takiej książki :)
Usuńnie czytałam tej książki :)
OdpowiedzUsuńłe nie zachęca, bohaterowie bez zaangażowania w akcję w zdrowie własnych dzieci??
OdpowiedzUsuńI to nie jest przedstawione jako niewłaściwe zachowanie ;)
Usuńpatologia! niczym "dlaczego ja" xd
UsuńHahah, mogłabym być scenarzystką "dlaczego ja!"
UsuńA ja chętnie sięgnę. Muszę się sama przekonać, czy było warto :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Mz.Hyde
Dobrze :) daj później znać jak się podobało :)
UsuńMatko jak się cieszę, że nie tylko ja mam tak, że to co innym się podoba mnie wcale nie zachwyca! Ta książka podejrzewam, że podobnie jak Ciebie zbytnio by mnie do siebie nie przekonała ;)
OdpowiedzUsuńHaha, to jest nas dwie! :)
UsuńMuszę przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńCzytaj, czytaj :) na zdrowie! :)
UsuńHopeless mnie urzekło, ale wywołało wybuchów łez i wielkiego oszołomienia. Dopóki nie napisałaś o tej chorobie, nawet o niej nie słyszałam. Mam ogromną ochote na zapoznanie się z tą pozycją i poznanie choroby bliżej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
A o chorobie to można się trochę z książki dowiedzieć :)
UsuńDosyć ciekawe, jak na młodzieżową książkę. Słyszałam coś o tej chorobie, całe szczęście, że rzadko występuje...
OdpowiedzUsuńAż mi się spać ostatnio odechciało :)
UsuńPrzepraszam, że znów piszę z anonima, ale nie pamiętam hasła na moje konto google -_______-
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za polecenie mi serii o sukubach (znaczy się wlaśnie szukam drugiej części), była genialna. :)
Pisałaś że nie wiesz w jakim przedziale wiekowym jestem. Co wcale mnie nie dziwi xD Mam prawie 15-stkę, więc jeszcze 14-stkę (i niech tak pozostanie - nie chcę dorastać). Na razie nie zgłaszam się po więcej propozycji, a propos posta pewnie nie dałabym rady przeczytać książkę, która mnie irytuje lub nie jest w moim typie, z czego naprawdę gratuluję. Po za tym odnoszę wrażenie czy Oliver przespał połowę lektury?
okay, nieważne.
Dziękuję!,
Agnieszka <3
Nie dorastaj zbyt szybko, masz rację :) Ciesz się swoim wiekiem :)
UsuńPrzespał tak 1/3 książki lekko licząc :) I cieszę się, że mogłam pomóc.
To nie jest książka, która mnie ciekawi.
OdpowiedzUsuńWątek miłosny - jak dla mnie nie, nie, nie . Muszę przeprosić się z kilkoma książkami, które leżą ;)
OdpowiedzUsuńPrzepraszaj się :) ja chyba też muszę przeprosić moje :)
UsuńOstatnio mam niesamowitą ochotę na jakąś fajną książkę o miłości i nic nie mogę znaleźć. Ta seria mnie nie przekonuje, także raczej nie sięgnę.
OdpowiedzUsuń"Ps Kocham Cię" jeśli chcesz o miłości :)
UsuńOj, nie ;P
OdpowiedzUsuńNie nie nie? :)
UsuńKiedyś oglądałam porządny dokument o tej przypadłości (chorobą bym nie nazwała, ale to subiektywne odczucie). I nie zgodzę się, że najczęściej to dojrzewający chłopcy - w równym stopniu zapadają na to i dojrzali ludzie, obu płci.
OdpowiedzUsuńChociaż nie wiem, skąd masz informacje - moje są nie z internetu, a po prostu, z obycia :)
Moje informacje są z Wikipedii i powyższej książki :)
UsuńTeż tak często mam z książkami, że to co się wszystkim wokół podoba, to mi niekoniecznie, i na odwrót ;-) Ale w sumie sama książka intryguje :-)
OdpowiedzUsuńO, to jest nas więcej :D
UsuńPomimo, że dla Ciebie wydaje się przeciętna, to czuję, że przypadnie mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńI bardzo się cieszę :)
UsuńTakie książki są bardzo do siebie podobne. Praktycznie występuje tam jeden i ten sam wątek i powtarzana non stop ta sama historia tylko, że z delikatnymi zmianami. Ale to wielu osobom nie przeszkadza i się podoba i oczywiście nie ma w tym nic złego. Ja osobiście lubię od czasu do czasu przeczytać tego typu książkę, ale powoli czuję, że wyrastam z takich opowieści i troszkę mnie nudzą. Co do recenzji to bardzo fajna. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJakoś mnie nie przekonała.
OdpowiedzUsuńBardzo zaciekawiłaś mnie tą ksiązką ! :)
OdpowiedzUsuńhttp://teenluxy.blogspot.com/
Książka mnie zaciekawiła, jednak już widzę, że bohaterka matki tego chłopaka również bardzo by mnie irytowała. Nie lubię takich pustych wręcz charakterów, dlatego chyba odłożę czytanie tej pozycji :)
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że nie znam takiej rzeczywistej osoby :)
UsuńChyba za stara jestem na tę książkę...
OdpowiedzUsuńCzuję podobnie :)
UsuńJuż pierwszy akapit twojej recenzji mnie zachęcił, bardzo podoba mi się tematyka książki. Nie jest to takie oklepane, bo jeśli w książkach pojawia się problematyka chorób- jest to śmiertelny nowotwór. Przynajmniej tak mi się kojarzy. Pozdrawiam :).
OdpowiedzUsuńhttp://miacocolino.blogspot.com/
Racja, najczęściej jest to rak :)
UsuńMuszę przeczytać kilka z tych książek. Fajnie że dajesz takie notki ! :)Pozdrawiam cieplutko ;) Może zajrzysz do mnie i zaobserwujesz ? Ja się odwdzięczę :)
OdpowiedzUsuńdaisy-bloog.blogspot.com
Już zaglądam :)
UsuńSama nie wiem czy chciałabym przeczytać tę książkę...
OdpowiedzUsuńNie mogę zdecydować za Ciebie :)
UsuńMam mieszane uczucia co do tej książki ;P
OdpowiedzUsuńmyślę, że książka ta spodobałaby mi się :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, correct-incorrect.blogspot.com
Awwww, nie wiem, czy mnie zachwyci, bo zwyczajnie nie zamierzam po nią sięgać :D
OdpowiedzUsuńJa już wyrosłam z literatury młodzieżowej, a ostatnio bardzo cierpię, bo nie mam czasu na beletrystykę :(
OdpowiedzUsuńCzasem zdarza mi się spać po 11 h i gdy wstanę, to jestem na siebie wściekła, więc nie wyobrażam sobie, by nie budzić się przez kilka tygodni. A o chorobie również wcześniej nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńCo do książki, to myślę, że to całkiem nie mój styl, więc jak dla mnie odpada.
A ja jestem ciekawa tej książki i jeśli trafi do mnie to na pewno przeczytam! :)
OdpowiedzUsuńNiestety to także nie mój klimat. :P Wszystkie te new adult, no coś mnie od nich odpycha.
OdpowiedzUsuńZapowiada się interesująco :)
OdpowiedzUsuńKolejna książka w kolejce do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńMój blog - KLIK
chyba sie skuszę:D http://www.kreatywne24.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNie czytałam nigdy tej książki! Musiałabym zapoznać się z lekturą, by stwierdzić, czy mi odpowiada :)
OdpowiedzUsuńNOWY POST NA FABRYCE MIĘTY KLIK! :))
Wydaję mi się, że warto po nią sięgnąć. :D Hm... o chorobie faktycznie nie słyszałam... Ciekawe, ciekawe, będę musiała wgryźć się w temat.
OdpowiedzUsuńTak, mam na szyi węża. I to takiego prawdziwego. :))
Też myślę "ej sorry nie mój klimat", ale tematyka tej książki wydaje się ciekawa. Ta cała choroba wydaje się jakimś innym, ciekawszym pomysłem. Nie przepadam za książkami, gdzie akcja dzieje się np. w latach 90, ale ta nowela zaintrygowała mnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
http://klaudiaczytarecenzuje.blogspot.com/
Wydaje się być całkiem ciekawa szczególnie przez tę chorobę a ja przyszły medyk jestem tym bardzo zainteresowana. Jeśli kiedyś gdzieś ją ujrzę to myślę,że zrobię wszystko by ją zdobyć :)
OdpowiedzUsuńTo już kolejna recenzja tej książki, gdzie czytam narzekania na postać matki, więc rzeczywiście jest ona chyba skopana.
OdpowiedzUsuńokładka zgapiona z 'the fault in our stars'.... nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńTak jak już pisałyśmy na innym blogu tą chorobę bardzo dobrze znamy z książek medycznych. Opowieść na jej tle może być dla nas bardzo interesująca a przede wszystkim może ją ukazać od strony psychicznej a nie medycznej. Dlatego zapiszemy sobie ten tytuł i sięgniemy po niego gdy nadejdą trochę spokojniejsze dni :)
OdpowiedzUsuń