Kiedyś,
dawno, dawno temu ludzie bali się, że niebo spadnie im na głowy. Później, w
średniowieczu, drżeli na myśl o Bożej karze, jeżeli okaże się, że ich dobre
uczynki są niewystarczające, aby po śmierci dostąpić zaszczytu życia wiecznego.
Kolejne wieki przynosiły nowe strachy, aż teraz, na początku XXI boimy się
wszyscy chyba tego samego – terroryzmu.
Paradoksalnie,
terroryzm nie jest zjawiskiem nowym; istnieje prawie tak długo, jak
cywilizacje, jednak dopiero w ciągu ostatnich dekad jego rozmach znacznie się
powiększył i coraz częściej wykorzystuje on śmiercionośne bomby, karabiny i
granaty. Trudno jest trafić na wydanie wiadomości, gdzie ani słowa nie będzie o
kolejnym ataku terrorystycznym, o kolejnych niewinnych ofiarach, o groźbach
płynących ze strony tych, którzy przewodniczą komórkom przestępczym.
Być może właśnie dlatego książka „Lunatycy”
tak bardzo przeraża. Jej autor, Hakan
Eriksson przez lata zajmował się dziennikarstwem, śledził sytuację, która
dzieje się na całym świecie, a przede wszystkim w Skandynawii i na Bliskim
Wschodzie. W Szwecji mieszka obecnie około 350 tysięcy muzułmanów; nie jest to
może liczba aż nazbyt ogromna, jednak czytając, jak traktują oni rodowitych
Szwedów, przyprawia o lekki niepokój. Eriksson skupił się w swojej powieści przede
wszystkim na młodych ludziach, którzy nie do końca wiedzą kim są; miotają się od bycia Europejczykiem do
bycia Muzułmaninem i nie wiedzą jak te dwie struktury ze sobą połączyć.
Ponadto, tych, którzy mają tylko europejskie korzenie traktują gorzej, z
pogardą, grożą im, wyśmiewają i niekiedy biją, tylko dlatego, że mają lepszy
status społeczny.
"- Ale chyba w Koranie musi być coś napisane o wojnie?
- Oczywiście, że jest. Nawet całkiem sporo [...] Tutaj na przykład, jest napisane o nieuniknionej, podkreślam nieuniknionej, walce, którą trzeba toczyć z poczucia odpowiedzialności, a nie kierując się nienawiścią czy żądzą zemsty."
„Lunatycy”
to książka, gdzie do głosu dochodzą trzy całkowicie różne od siebie osoby.
Pierwsza z nich to Anette Jansson, komisarz wydziału kryminalnego policji,
która pracuje nad tym, aby znaleźć powiązania pomiędzy islamistami a młodzieżą
zamieszkującą Szwecję. Rozmawiając z dziesiątkami młodych ludzi, stara się dojść
do prawdy, która pozwoliłaby jej zapobiec atakowi terrorystów…
Kolejną
postacią jest Mohammed, bojownik islamski, który zostaje wysłany do Szwecji, aby
tam stworzyć nową komórkę terrorystyczną i zaatakować, gdy dostanie stosowny
rozkaz. To człowiek nastawiony na jeden cel, mający klapki na oczach, nie
zwracający uwagi na nic innego, niż to, co zostało mu powiedziane podczas
wieloletniego szkolenia. Jest przekonany, że jego działania przyniosą tylko to,
co dobre, tylko to, co zadowoli Allaha.
Trzeci
bohater tej książki to nastoletni Jamal, którego rzuciła dziewczyna i stara się
odnaleźć swoją drogę w życiu. Zwraca się w stronę religii i czuje dezorientację,
kiedy słyszy na każdym kroku dwie odrębne wersje tłumaczenia Koranu. Jedni
mówią, że Allah nakazał im walczyć z wszystkimi niewierzącymi, drudzy zaś
utrzymują, że wojna jest dozwolona tylko w sytuacji bez wyjścia, w każdym innym
wypadku jest grzechem. Młody człowiek staje na rozdrożu tego, co wybrać, komu
zawierzyć i jak ukształtować swoje życie.
"Jamal podrapał się po wygolonym karku.
- Ale przecież jest tylko jedna prawda.
- Jest tylko jeden Bóg - poprawił go imam i poklepał czule po ręce."
Eriksson pisze bardzo przekonująco,
co powoduje, że czytelnik czuje się złapany w całą spiralę wydarzeń i nijak nie
można się z niej wyrwać. Autor pokazuje,
że Muzułmanie to nie tylko ci źli terroryści, ale i ludzie, którzy inaczej
postrzegają swoją wiarę i którzy pragną żyć w bezpiecznym kraju; niestety coraz
częściej są zagłuszani przez bojowników, głuchych na głosy rozsądku, którzy po
szkoleniach mają wyprane mózgi i nie potrafią samodzielnie myśleć i podejmować
decyzji. W „Lunatykach” świetnie został
przedstawiony problem włączania do komórek terrorystycznych młodych ludzi;
wszystko odbywa się przez Internet, mekkę młodzieży, gdzie mogą się wygadać,
wyżalić i znaleźć pomoc – niestety często tylko pozorną. Na przeciw całego
tego terroryzmu, machlojek, manipulacji i zła stoi w „Lunatykach” jedna tylko
kobieta – Anette, która stara się walczyć, chociaż państwo nie daje jej dużego
pola manewru. Może jedynie rozmawiać ze swoimi informatorami, próbować dotrzeć
do niewygodnych prawd, pozyskać zaufanie i nie poddawać się w tej nierównej
walce.
Przez
prawie czterysta stron poznajemy nowe fakty, fabułą toczy się coraz szybciej,
my niepokoimy się coraz bardziej i zastanawiamy się tylko, czy nastąpi to, co
pozornie nieuniknione – zamach, który pochłonie kolejne setki żyć, który
przerazi kolejne tysiące osób?
coś dla mnie. Zdecydowanie lubię takie książki!
OdpowiedzUsuńW końcu trafiłam w Twój gust :)
UsuńKsiążka wydaje się bardzo ciekawa, choć temat terroryzmu jest trudny :)
OdpowiedzUsuńJest, jak każdy temat, który nas przeraża :)
UsuńWygląda na ciekawą.
OdpowiedzUsuńAch, chyba od zawsze uwielbiałam takie książki, gdzie napięcie wzrasta...
OdpowiedzUsuńTa propozycja również bardzo mnie kusi.
No i ten niepokój...
Pozdrawiam poniedziałkowo :)
Podoba mi się to spojrzenie na Koran i na religię muzułmańską. Nie wszyscy są źli... Bardzo chętnie przeczytam...
OdpowiedzUsuńO! Bardzo chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to książka dla mnie, choć tematyka ciekawa.
OdpowiedzUsuńOj nie wiem czy to pozycja dla mnie. Może skusze się jak znajdę ją w bibliotece
OdpowiedzUsuń