Przez
kilka ostatnich lat nie cichną konflikty związane ze szczepieniem dzieci.
Niektóre matki uważają, że szczepić się powinno, bo to pomaga chronić mały
organizm przed chorobami, które mogą zaatakować znienacka i wyrządzić wielką
krzywdę. Inne z kolei uważają, że to nienaturalne i wbrew powszechnemu
obowiązkowi nie stawiają się na szczepienia. Jednak co się dzieje wtedy, kiedy
niezaszczepione dzieci zaczynają zarażać te szczepione? Czy rodzice mają
obowiązek informować innych, że ich dziecko nie ma w sobie przeciwciał na
poszczególne choroby?
Isobel
jest matką jakich wiele; kocha swoje dzieci i chce, żeby były jak najzdrowsze.
Dlatego też, kiedy przeczytała przed laty o doniesieniach, jakoby szczepionki
powodowały u dzieci autyzm, zdecydowała się nie ryzykować. I nie stało się nic
strasznego, maluchów nie zaatakowały żadne pneumokoki, nie chorowały częściej
niż te, które były szczepione zgodnie z medycznym zaleceniem. I nikt by nawet
nie pamiętał o tym, że lata temu podjęła taką, a nie inną decyzję, gdyby nie
to, że jej najstarsza córka, nastoletnia Gabriella zachorowała na odrę.
Przeszła ją dość lekko, jej organizm był już silny, jednakże zaraziła
kilkumiesięczną Iris, córkę przyjaciół rodziny. Ta z racji wieku nie była
jeszcze zaszczepiona, a gwałtowny przebieg choroby spowodował, że dziewczynka
nieodwracalnie straciła słuch.
Jej
ojciec, Ben, postanowił skierować sprawę do sądu, zarzucając wieloletniej
przyjaciółce, że nie poinformowała ich o zagrożeniu, że nie wspomniała ani
słowem, że jej dzieci są niezaszczepione i co za tym idzie – są potencjalnymi
nosicielami chorób, które mogą skrzywdzić ich dziecko.
Cała
książka jest dość kontrowersyjna; osobiście jestem zwolenniczką szczepień i
moim zdaniem rodzice, którzy z nich zrezygnowali, powinni poinformować o tym
fakcie innych rodziców posiadających dzieci, szczególnie te małe, które nie
zostały jeszcze zaszczepione na wszystkie choroby. Chociażby po to, żeby nie
wydarzyła się taka sytuacja jak w książce, bo niestety nie jest to fikcja
literacka, ale rzeczywistość przeniesiona na karty powieści.
Autora
książki porusza się dość swobodnie w tej trudnej tematyce, jednakże brak jej
obiektywizmu; odniosłam wrażenie, że jest zatwardziałą zwolenniczką
szczepienia, a moim zdaniem najważniejszą cechą autora jest brak stronniczości,
brak opowiedzenia się po jednej ze stron. Dobry
pisarz powinien pobudzić czytelnika do zajęcia jakiegoś stanowiska, samemu
pozostając w cieniu. Tutaj niestety czułam, że jej zdanie jest mi narzucone
i to dość ostro. Jednakże muszę ją pochwalić za sposób narracji; bardzo podobny
do tego, który w swoich książkach prowadzi Jodi Picoult. Autorka dopuszcza do
głosu obie strony konfliktu, zarówno Isobel, jak i Bena, dając im obojgu
możliwość wypowiedzenia się, wyrażenia swojego stanowiska i swoich myśli. Także
język jest lekki, miło się czyta całą książkę, nie pojawiają się żadne zgrzyty,
ani „toporniejsze” kawałki.
„Dawka
życia” to powieść mówiąca o tym, że bycie matką wcale nie jest łatwe. To
podejmowanie szeregu decyzji, które w późniejszych latach mogą zawarzyć na
całym życiu dziecka. To poruszanie się pomiędzy minami rozrzuconymi przez los i
dramatyczna walka o to, żeby jak najmniej odłamków trafiło w najważniejszą dla
matki istotę – w jej dziecko.
temat mnie ciekawi, naprawdę z chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com/
Daj znać jak wrażenia :)
UsuńCiekawa propozycja -:)
OdpowiedzUsuńTo prawda, tematyka jest bardzo kontrowersyjna, chociaż przyznam szczerze, że spodziewałam się nieco innej historii po "Dawce życia". Miałam nadzieję, iż autorka przekaże plusy i minusy szczepienia oraz nieszczepienia, a w sumie cała historia jednak opiera się na tym, aby pokazać, że trzeba szczepić. Niebawem skończę książkę i napiszę parę słów o niej. Co do samych szczepień - rodzic, który interesuje się tym tematem, może mieć potężny mętlik w głowie, szczególnie gdy dziecko przeszło NOP-a...
OdpowiedzUsuńCzyli masz podobne opinie, jak ja, co do tej książki. Ja jeszcze mamą nie jestem, więc nie zagłębiałam się w ten temat :)
UsuńAgatko, dokładnie tak! Mam nadzieję, że w końcu uda mi się ją skończyć i napisać recenzję, bo całe dnie przesiadujemy z Jasiem na podwórku, więc mam mało czasu na czytanie i pisanie. Ja również nie zagłębiałam się w ten temat, dopóki po pierwszym szczepieniu Jaś bardzo źle nie zareagował... Nikomu tego nie życzę, bo to chyba były najgorsze trzy godziny w moim życiu... Dlatego od tej pory mam inne nastawienie co do szczepień, zdecydowanie bardziej krytyczne.
UsuńJeśli wpadnie mi w ręce ta książka to chętnie ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńTo nowość, więc powinna być w każdej księgarni :)
UsuńCiekawa kasiążka :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy post :)
http://www.stylishmegg.pl/2017/08/denim-i-czerwien.html?m=1
Już pędzę do Ciebie :)
UsuńTez nie lubię, kiedy autor narzuca własne zdanie. Dlatego nie mam ochoty czytać książki, ale jestem ciekawa zakończenia. Skojarzyło mi się z jedną z powieści Cobena, o dziecku, które zachorowało po zjedzeniu surowego hamburgera (nie pamiętam tytułu). Nie podobała mi się i może stąd ta niechęć. :)
OdpowiedzUsuńO, nie znam tej książki Cobena, ale fabuła bardzo... nie-Cobenowska :)
UsuńPoszukałam tej książki z ciekawości i okazało się, że autorem nie jest Harlan Coben, a Robin Cook, tytuł to "Toksyna". Tak czy siak, podobnie jak książki Cobena nie przypadła mi do gustu. :)
UsuńA to Cook takie książki często pisze :)
Usuńinteresująca książka :)
OdpowiedzUsuńA jest :)
Usuńco jak co, ale moje dzieci będą sczepione... pozdrawiam cieplutko. Jestem tutaj.
OdpowiedzUsuńMoje również :) w tym aspekcie jesteśmy z mężem zgodni :)
UsuńBardzo interesujący temat i zdaje się że coraz bardziej aktualny. Nie zgodzę się do końca z tym, że autor powinien zachować obiektywizm, według mnie nie jest to konieczne. Gdyby autorka stanęła po drugiej stronie konfliktu również by mi to nie przeszkadzało. Ciekawa jestem zemsty matki tej malutkiej dziewczynki.
OdpowiedzUsuńJa wolę kiedy autor nie staje po żadnej stronie konfliktu :) ale co kto lubi, skoro są takie i takie książki, to widać są tacy i tacy czytelnicy :)
UsuńKontrowersyjny temat ☺
OdpowiedzUsuńPodobnie jak ty jestem zwolenniczką szczepionek 👍
Koniecznie muszę tę książkę przeczytać 😊
Pozdrawiam
body-and-hair-girl.blogspot.com
Niedługo premiera, więc na pewno ją upolujesz w księgarni :)
UsuńOj tak szczepienia, to teraz temat mega kontrowersyjny, jednio szczepią, drudzy odradzają, trzeba samemu poszukać informacji, książka ciekawa na pewno :)
OdpowiedzUsuńA te informacje często są tak ze sobą sprzeczne, że człowiek się w tym wszystkim po prostu gubi...
UsuńRównież jestem zwolenniczką szczepień. Dzieci co prawda nie mam,ale sama szczepię się np. na grypę i uważam, że choruję wtedy naprawdę mniej. Każdy ma oczywiście prawo do własnego zdania, ale problem pojawia się rzeczywiście wtedy, gdy nieszczepione dziecko kogoś zarazi... Książka na pewno kontrowersyjna i warta uwagi.
OdpowiedzUsuńTakiego posta napisałam, i gdzieś go wcięło. Jeśli będę miała okazję, na pewno przeczytam. Sama jestem zwolenniczką szczepień, ale wydaje mi się, że sytuacja opisana w książce jest po prostu idiotyczna. Takie rozpaczliwe szukanie winnego, żeby nie wiem, z własnego sumienia przenieść ciężar. No bo spójrzmy logicznie, choroby zakaźne czasem mają ciężki przebieg, i nie ma znaczenia czy dziecko się zaraziło od osoby szczepionej, czy nie. Jeśli np. jeśli ta dziewczynka zaraziłaby się w szkole, nikt nie wysłałby tam policji na przesłuchania, od kogo się zaraziła, żeby ustalić winnych.
OdpowiedzUsuńPrawda, ale takiemu zarażeniu nie sposób jest zapobiec - ot, zrządzenie losu. Tutaj jednak Isobel wiedziała, że jej chora, nieszczepiona córka ma kontakt z małą dziewczynką, która jeszcze nie ma przeciwciał na tą chorobę. Mogła więc ostrzec, powiedzieć to jedno zdanie i mogło to zapobiec tragedii.
UsuńJednym słowem muszę przeczytać książkę :-) Jak dla mnie, matka która prowadza w gości chore na zakaźną chorobę dziecko jest po prostu nieodpowiedzialna, bez względu na to, czy było szczepione czy nie. A jeśli do zarażenia doszło w okresie inkubacji choroby, gdy nie było jeszcze objawów u chorej to jak można winić matkę? Lecę szukać książki, nie da mi teraz spokoju :D
UsuńOj taaaak. Szczepienia to głośny temat, na miarę ospa party czy innych bardzo słabych pomysłów. Książkę chętnie przeczytam, a potem z chęcią przekażę antyszczepionkowcom, chociaż niestety moje doświadczenia dają niewielkie nadzieje, na zrozumienie problemu. Szczepienia to arcyważny problem, na miarę smogów i innych albo i ważniejszy, bo tylko dzięki nim wiele chorób odesłaliśmy z kwitkiem. Jedno jest pewne - im mniej osób zaszczepionych, tym większe niebezpieczeństwo dla nas wszystkich. Szczepienia to też dla nas inwestycja w przyszłość, bo dzisiaj jesteśmy silni i zdrowi w kwiecie wieku, ale przyjdzie starość i po nas, nagle okaże się, że jesteśmy w grupie ryzyka, zachorujemy i co wtedy? Wtedy będzie za późno na żal po swoich decyzjach, podobnie zdaje się jak w książce.
OdpowiedzUsuńChociaż już czuję, że jedna rzecz w książce by mnie bardzo zdenerwowała. Napisałaś, że kobietę osądził nawet jej własny mąż. No to ja się pytam - nie wiedział? Jeśli wiedział, to winić może przede wszystkim siebie, jeśli nie wiedział to moje pytanie brzmi - dzieci były wspólne prawda? Jak mógł się nie zainteresować tym tematem? Ostatecznie przeoczył też odrę córki?
Dobra książka, skoro już budzi we mnie tyle emocji. :D
Antyszczepionkowcy i tak powiedzą, że książka jest opłacona przez koncern farmakologiczny :) Z nimi nie da się racjonalnie porozmawiać, bo z tego co widziałam, na wszystko mają taką właśnie odpowiedź - "przekupstwo, spisek".
UsuńA co do męża - wiedział i jak sam wspomniał, powiedział żonie "rób jak uważasz", chociaż sam miał odmienne zdanie. Inaczej mówiąc, nie chciało mu się już sprzeczać/kłócić/słuchać argumentów i dał jej wolną rękę.
Nigdy nie czytałam.
OdpowiedzUsuńKiedyś się na nie skuszę może.
Jednak na teraz - nie dla mnie.
Pozdrawiam serdecznie! :)
Nie czytałaś, bo premiera dopiero będzie :)
UsuńTa książka musi być mocna. Lubie dzieła, które wywołują mocne emocje i zachęcając do przemyśleń. To jest coś dla mnie. :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie kontrowersyjne. Ja niestety nie mam zbyt dobrego zdania o szczepieniach. Znam zbyt wiele przypadków różnych chorób i powikłań poszczepiennych, ale jednak te podstawowe (i obowiązkowe) wizyty trzeba przejść. Oczywiście to tylko moja opinia :)
OdpowiedzUsuńhttp://paulan-official-blog.blogspot.com/
Temat szczepień jest bardzo kontrowersyjny i bardzo się cieszę, że mnie już nie dotyczy - moja córcia jest już dorosła :)
OdpowiedzUsuńja uważam, że dziecko należy zaszczepić. po przeczytaniu recenzji zastanawiam się jak ja bym postąpiła na miejscu bohaterów książki
OdpowiedzUsuńZdecydowanie książka nie dla mnie. Za bardzo się irytuję czytając o takich rzeczach...
OdpowiedzUsuńCiekawa książka, temat szczepień jest dosyć kontrowersyjny i ciężko jest podjąć właściwą decyzję
OdpowiedzUsuńTemat jest mocno kontrowersyjny, ale ze względu na wiadomości, jakie zdobyłam na studiach (medycyna) wiem, że swoje dzieci będę na pewno szczepić;
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja książki :)
Pozdrawiam!
Fabuła jak najbardziej mnie zainteresowała. Zapisuję sobie ten tytuł.
OdpowiedzUsuńCiekawe ,że dzieci na Zachodzie nie szczepi się lub bardzo wybiorczo szczepi,
OdpowiedzUsuńa w Polsce wszyscy są przekonani ,że umrą jak się nie zaszczepią...
Nie słyszałam o tej książce. Fabuła jest ciekawa, a książka wydaje się być wartościowa. Zapisuje tytuł :)
OdpowiedzUsuńKsiążka faktycznie nieco różniąca się wśród ,,tłumu". Według mnie rodzice powinni informować innych ludzi o tym, że ich dziecko nie jest szczepione. To trochę tak jak z osobami będącymi nosicielami poważnych schorzeń, którzy mimo to decydują się na przykład na obcowanie płciowe zarażając partnera celowo. Tu wina jest chyba mniejsza, choć nie znaczy to, że zupełnie zerowa. Wydaje mi się, że w takiej sprawie ciężko byłoby wydać sprawiedliwy wyrok, bowiem dowody musiałyby być wyjątkowo niepodważalne.
OdpowiedzUsuńFiu, fiu. Ja na razie czekam na 100 tysięcy u siebie. :)
Pozdrawiam!
Ciekawa pozycja... Szczepienia są kontrowersyjne dla niektórych, chociaż patrząc na dane widać, że są skuteczne... No cóż każdy ma swój pogląd.
OdpowiedzUsuńJak będę mieć okazję, chętnie przeczytam.
oj nie dla mnie póki co;p
OdpowiedzUsuńjeśli po coś sięgam to wolę lżejsze lektury, które mnie odprężają
OdpowiedzUsuńKsiążka warta uwagi, ale jeszcze osobiście dałabym sobie czas na nią. Ale problem znam i swoje zdanie na ten temat mam.
OdpowiedzUsuńMój blog - KLIK
Ogółem to wolę, jak autor przedstawia obie perspektywy, nie jest zbyt stronniczy, ale akurat zgadzam się z tezą, że szczepienia są potrzebne, więc może nie czytałoby mi się źle. Choć póki co raczej nie sięgnę po samą książkę, z błahego powodu - bo nie mam dzieci. xd
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
unambitious33.blogspot.com
Nawet nie wiedziałam, że te szczepienia są takie kontrowersyjne. Hm.. co do książki zastanowię się.
OdpowiedzUsuńNo mocno zaciekawiłaś mnie tym tytułem.
OdpowiedzUsuńSyna szczepiłam wszystkie, te co były zalecane. Ale dużo opinii na ten temat się naczytałam. To jest naprawdę ciężki temat :/
OdpowiedzUsuńCzeka na swoją kolej na półce, już nie mogę się doczekać :)
OdpowiedzUsuńWarta uwagi propozycja książkowa :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie historie o macierzyństwie, a zwłaszcza takie, które pokazują realne życie. Książkę oczywiście mam już na liście :)
OdpowiedzUsuńNie są to moje klimaty, ale chętnie bym po nią sięgnęła. Skłania do refleksji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Tak Po Prostu BLOG :)
Mocna w przesłaniu. Tematyka zdecydowanie nie moja a jednak przeczytałam niemal jednej nocy ;)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja, w sumie mam gdzieś jakie zdanie ma autorka książki na temat szeczepien ale jestem ciekawa komu sąd przyznał rację ;)
OdpowiedzUsuńDo książki mam mieszane uczucia. Na razie nie będę się za nią rozglądała.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że teraz żyjemy w takich czasach, że nic nie jest ani białe, ani czarne. Jeszcze jak ja byłam mała to w ogóle nikomu nie przyszłoby do głowy kwestionować słuszności szczepień czy nie - a teraz ludzie sami sobie robią problemy. I staram się z jednej strony zrozumieć ojca, ale z drugiej strony on podobnie mógł przecież uprzedzać za każdym razem wszystkich, że razem z żoną doszli do wniosku, żeby nie szczepić dziecka, więc niech wszyscy informują go chorobach swoich pociech - i to nie tylko w rodzinie, czy jak tutaj w gronie przyjaciół, ale również w każdym ośrodku przedszkolu i tak dalej - trochę absurd, a sam takiego absurdu wymagał.
OdpowiedzUsuńJa chyba na razie sobie ten tytuł odpuszczę ;)
Pozdrawiam ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMożna powiedzieć, że obecnie panuje ruch antyszczepionkowy. Przeciwnicy szczepień nie mają raczej wiedzy w zakresie medycyny i biologii, i stąd też dużo panuje mitów odnośnie szczepień. Nie ma żadnych wiarygodnych badań naukowych, które by potwierdziły, iż szczepionki powodują autyzm. Ten mit już dawno został obalony przez naukowców. Niestety, ten mit nadal powiela się m.in. przez osoby. Niestety, ale odnotowano powrót m.in. odry, który jest spowodowany zaprzestaniem się szczepienia. Zauważyłem, że dużo osób próbuje podważać kompetencję i wiedzę lekarzy - Ja wiem lepie niż lekarz. Szczególnie ludzie bardzo lubią mówić o zawartości metali ciężkich w szczepionkach, a przecież każda partia szczepionek, która jest dystrybuowana, musi przejść odpowiednie badania, które potwierdzają ich bezpieczeństwo. Owszem, szczepionki mogą spowodować niepożądany odczyn poszczepienny, ale to normalne. Podobnie jest ze lekami, gdzie także mogą spowodować negatywne skutki ich zażywania. Lekarz musi zbadać dziecko przed zaszczepieniem. Nie miej jednak należy szczepić dziecko. Najlepsze są fachowe literatury o szczepionkach, które przedstawiają fakty dot. szczepień, oparte na rzetelnych publikacjach naukowych.
UsuńPozdrawiam serdecznie,
Patryk
chyba nie dla mnie
OdpowiedzUsuńKsiążka nie za bardzo przypadła mi do gustu, więc na mojej liście pozycji do przeczytania się nie znajdzie :)
OdpowiedzUsuńMam mieszane uczucia, co do szczepień. Gdy mój tata się nie zaszczepił, dziś byłby zdrowy. Nie czekałby na 17stą operację.
OdpowiedzUsuńKsiążkę raczej sobie odpuszczę.
Pozdrawiam,
http://tamczytam.blogspot.com
To ciężki temat.
OdpowiedzUsuńCzasem mam wrażenie, że nie do końca możemy decydować w tym temacie.
Myślę że jest wiele za i przeciw. Ale wkurza mnie postawa niektórych lekarzy którzy bagatelizują obawy matek, zbywają je tekstami że nie ma przypadków udokumentowanych...
Nie ma bo ani lekarz ani pielęgniarka nie chce wpisać ich do karty.
I nie szukać daleko:
- syn mojej siostry miał obrzęk przez kt o mało się nie udusił
- córka mojej przyjaciółki po szczepieniu ma siniaka (od 5 lat) wielkości pięści dorosłego.
- koleżanki z pracy syn przestał jeść a teraz zdiagnozowano u niego zaburzenia sensoryczne.
- przyjaciółki mojej znajomej przestał się normalnie rozwijać - przestał nagle chodzić.
Ile tych rzeczy jest wpisanych w dokumenty?
Ani jedna...