Zazwyczaj
w filmach i w książkach więź między rodzeństwem jest pokazana jako coś
podniosłego, wspaniałego i wyjątkowego. Jednak w rzeczywistości często się
zdarza, że osoby, których łączą wspólni rodzice, są dla siebie obcy, nie
potrafią się dogadać, więcej ich dzieli, niż zjednuje. Blanka, Olga i Kristyna
to siostry, które wcale nie są sobie bliskie, jednak pewnego zimowego ranka
wsiadają razem do samochodu i ruszają do rodzinnego domu, uczcić urodziny ojca.
Bo wypada.
Blanka
jedzie z dwoma córkami i niemowlakiem, Olga z kilkuletnim synkiem Olinkiem, a
najmłodsza Kristyna jedzie z morderczym kacem, który rozbrzmiewa w jej głowie
niczym młot pneumatyczny. Już od samego początku można zauważyć, że siostry za
sobą nie przepadają; każda inaczej ułożyła sobie życie i mają do siebie ciągłe
pretensje o to, że nie rozumieją siebie nawzajem. Blanka, najstarsza z nich,
jest przykładną żoną i matką, chociaż ani jej mąż, ani dzieci, tego faktu nie
doceniają. Nie rozumie, jak można karmić dziecko butelką, jakim cudem można
pozwalać mu na wszystko i jak niby ma podobać się mężowi, kiedy ma na głowie
cały dom i trójkę urwisów; Olga z kolei, która samotnie wychowuje syna nie
rozumie tej wiecznej sztywności w domu siostry i tego olewającego podejścia do
męża. Najmłodsza, Kristyna trzyma się na uboczu, obserwując tylko kłótnie
starszych sióstr i uciekając przed ich ostracyzmem.
„Pod
śniegiem” to książka, która skonstruowana jest w niezwykły sposób; czyta się ją
jak gonitwę myśli, brak tam miejsca na dialogi, cudzysłowie. Wszystko jest
napisane chłodno, rzetelnie, jednakże nie brak tam emocji. Jest wprost magiczna
w swej prostocie; autorka pokazała, że nie potrzeba wielkich zabiegów
stylistycznych i gramatycznych, kiedy ma się co przekazać. Wprawdzie przez
pierwsze kilka stron męczyłam się okropnie, próbując wczuć się w styl Soukupovej,
później jednak tekst sam płynął mi przed oczami, a ja czytałam coraz szybciej i
szybciej, chcąc wchłonąć w siebie całą tę historię. To jak ze spróbowaniem
nowego smaku napoju – na początku jest dziwny, niecodzienny, jednak z czasem
smakuje coraz lepiej i lepiej, człowiek zachłanniej go pije.
To
książka o wzajemnych pretensjach, o żalach, które nosimy w sobie, ukrywając je
pod miłymi, sztucznymi uśmiechami i pozorną uprzejmością. To powieść, która
pokazuje, że takie zachowanie jest jak rak; niepostrzeżenie rozwija się gdzieś
w naszym środku, a kiedy w końcu go zauważamy, jest już za późno na bezbolesne
leczenie. To również opowieść o tym, co boli kobiety, jak skomplikowana jest
ich dusza, jak niewiele trzeba, aby je zranić i jak małe drzazgi tkwią w nich
przez lata.
„Po
prostu lepiej być samemu, bo samotny człowiek niczego się nie spodziewa,
niczego nie oczekuje, a kiedy żyje z kimś, łudzi się, że ta druga osoba zachowa
się w jakiś konkretny sposób, że do czegoś się przyda, że będzie czuć się
lepiej tylko dlatego, że ta osoba jest przy nim. Ale tak nie jest (…) z czasem
życie robi się nie do wytrzymania (…) po prostu nie da się swobodnie oddychać w
towarzystwie tej drugiej osoby.”
Autorka
postawiła na obserwację zwykłego dnia, opisywanie szczegółów, detali, których
zazwyczaj się nie zauważa. Lekkie skrzywienie ust, niepokojące chrząknięcie,
rzucona ot tak sobie nieprzyjemna aluzja. U Blanki, Olgi i Kristyny takie
niuanse narastają do rangi znieważenia, okropnego i bolesnego. Autorka ma
gorzki, mocny jak poranna kawa humor, który wcale nie bawi, ale uwidacznia
nieprzyjemną prawdę; brak w tej książce pretensjonalności, brak jest banałów,
brak patosu. A jednak czegoś uczy, każe się nad sobą zastanowić i nad swoimi
relacjami z bliższymi; szczególnie z tymi, z którymi blisko być nie chcemy.
Historia
trzech sióstr i ich rodziców, nie różni się niczym od tych historii, które
toczą się w naszych domach, w naszych rodzinach; inne jest tylko natężenie
konfliktów i inne są sposoby radzenia sobie z nimi. Soukupová pokazała co się
dzieje, kiedy wszystko zamiata się pod dywan – pod śnieg - i próbuje się nie
zauważać tego, co złe i niepokojące. Bo tak naprawdę śnieg przykrywa wszystko
tylko na chwilę; później przychodzą roztopy i to, co było położone pod piękną,
białą, aksamitną płachtą, wyjawia się na nowo. I nigdy nie daje o sobie
zapomnieć.
Zachwyciłam
się czeską literaturą. Gdyby moje rekomendacje coś znaczyły, tej książce
dałabym ją bez wahania. To trzeba przeczytać!
w życiu jakoś bym nie pomyślała, żeby sięgnąć po coś czeskiego :D Czesi mnie trochę bawią, narzeczony pracuje w Czechach, czasem palnie coś po czesku i jest zabawnie :D
OdpowiedzUsuńMoże i zabawnie brzmią u nas ich słowa, ale literaturę mają dobrą :)
UsuńZ czeskiej literatury to tylko Kunderę czytałam, ale zachęcasz, kusisz:)
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com/
A ja Kundery nie znam z kolei :)
UsuńNigdy nie czytałam nic czeskiego. Może czas spróbować. :D
OdpowiedzUsuńTeoretycznie nie lubię książek tego typu, ale Twój opis bardzo mnie zaciekawił :)
OdpowiedzUsuńMam tę moc :)
UsuńAż się chyba skuszę na bliższe zapoznanie z literaturą czeską :)
OdpowiedzUsuńSuper się zapowiada.
Pozdrawiam serdecznie! :)
Skuś się, skuś :) będziesz zachwycona :)
UsuńCzeską literaturę ogólnie polecam, chociaż sama poznałam ją niedawno - przez kumpla z roku, absolutnego fana Czech. W jakiś sposób wydaje mi się bardzo trafna i o wiele bliższa normalnego życia w Polsce niż zachodnia czy amerykańska. Z tego kraju mogę spokojnie polecić opowiadania ,,Zostańcie z nami" Marka Sindelka. Jeżeli chodzi o dokładność obserwacji są całkiem podobne do opisywanej przez ciebie książki.
OdpowiedzUsuńNigdy nie czytałam nic z czeskiej literatury, ale może warto...
OdpowiedzUsuńZapowiada mi się trochę czasu ,,nic nie robienia", więc będę miała kiedy po książkę sięgnąć :)
z czeskiej literatury jeszcze nic nie czytałam
OdpowiedzUsuńCzeska ? Wieki całe nie czytałam :-)
OdpowiedzUsuńNie znam tej literatury, ale chyba czas to zmienić ;)
OdpowiedzUsuńOooo nie czytałam chyba żadnej czeskiej książki :o
OdpowiedzUsuńCzeska literatura jest mi praktycznie obca, więc jestem ciekawa tej książki.
OdpowiedzUsuńMyślę, że książka jest bardzo prawdziwa. I może niedosłownie, ale w wielu sytuacjach człowiek czytając ją może się spersonalizować z takimi sytuacjami. Bardzo mnie zaciekawiłaś tą książką.
OdpowiedzUsuńMój blog - KLIK
Zainteresowałaś mnie czeską literaturą. Nie przypominam sobie bym w ostatnim czasie coś z tego zakresu czytała. Muszę nadrobić zaległości :)
OdpowiedzUsuńNie miałam tyczności z czeską literaturą.
OdpowiedzUsuńNie jestem znawczynią czeskiej literatury, ale o tej powieści słyszałam sporo dobrego. Chętnie zabiorę się za czytanie o sprawach codziennych, ale głęboko drażniących i o trudnych relacjach panujących w rodzinie. Mam nadzieję, że też szybko przyswoję styl autorki.
OdpowiedzUsuńCzeska literatura ? To coś dla mnie nowego. Najlepiej mi się czyta angielskie oraz polskie książki ;)
OdpowiedzUsuńRównież mogę stwierdzić, że czeska literatura to dla mnie nowość.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam styczności z czeską literaturą :D
OdpowiedzUsuńSkoro trzeba przeczytać, to muszę się za nią zabrać.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa propozycja. Jeżeli będę mieć okazję to chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńz chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńMam ją już od jakiegoś czasu na liście do przeczytania. Lubię książki, w których nie stawia się na patos, a mimo to przekaz ma dużą siłę. Czuję, że ta książka mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńBrzmi naprawdę interesująco!
OdpowiedzUsuńMÓJ BLOG
Nie czytałam dotąd czeskiej literatury, za to jestem fanką rosyjskiej. Bardzo lubię dzieła Tołstoja :)Obecnie czytam jego "Wojnę i pokój".
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zachęciłaś, wrzucam na listę książek obowiązkowych. Jak piszesz, wydaje mi się, że całość książki jest tak dobra, dzięki prostocie. Często prostota jest najlepszym rozwiązaniem
OdpowiedzUsuńNie czytałam i chyba pora to zmienić :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Nigdy nie czytałam książki czeskiego autora :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :*
nigdy nic nie czytałam tego autora, ale to chyba jednak nie moje klimaty. ogólnie jestem dziwna i toleruje jedynie literaturę amerykańską i japońską :D
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie tutaj, ciekawy blog !
OdpowiedzUsuń