Wiecie, dlaczego zawsze
krytykuję „Pięćdziesiąt twarzy Grey’a”? Bo jest tragicznie napisany; styl
autorki jest koszmary, kreacja bohaterów na poziomie napalonej gimnazjalistki a
cała fabuła ma tyle sensu co kołtun na mojej głowie, gdy wstaję w sobotni
poranek.
Są jednak erotyki,
których krytykować nie chcę; ba! Których krytykować nie mogę, bo po prostu
lubię je czytać. Które mają sensową fabułę, w których są emocje wychodzące poza
majki głównej bohaterki i które sprawiają, że szeroki uśmiech nie schodzi z
mojej twarzy.
Taką książką jest „Podbój”
autorstwa Elle Kennedy; pełna pasji, namiętności, dobrego humoru i miłości. Czy
kobieta w piątkowy wieczór może chcieć czegoś więcej? Jak wiecie, bardzo trudno
jest przekonać innych do takiej powieści, ale lubię wyzwania. I spróbuję was
oczarować.
Główny bohater - Dean to
typowy kobieciarz; wiecie, taki książkowy przykład hulaki, który zalicza każdą
dziewczynę, o ile jest chętna i wzbudza jego zainteresowanie. Jest diablo
czarujący, inteligentny (chociaż tego nie pokazuje) i ma wspaniałe ciało (moja
wyobraźnia dała mu twarz i ciało Ryana Reynoldsa). Jego życiowe motto sprowadza
się do tego, aby czerpać z życia pełnymi garściami, nie przejmując się niczym,
bo i po co? Uważa się za człowieka panującego nad swoim losem. Sytuacja zmienia
się, kiedy pewnego wieczoru musi niańczyć przyjaciółkę dziewczyny swojego
kumpla (skomplikowane, nie?) i przez zbyt dużą dawkę alkoholu, lądują razem z
łóżku. Nie żeby Dean’owi to przeszkadzało.
Przeszkadzało za to
Allie, która dopiero co zerwała ze swoim długoletnim chłopakiem i pod wpływem
emocji wylądowała w sypialni największej męskiej dziwki w całym kampusie. Było
przyjemnie – dobra, więcej niż przyjemnie, ale takie zachowanie na pewno nie
było w jej stylu i dziewczyna chciała o tym jak najszybciej zapomnieć. Tyle
tylko, że boski Dean nie miał zamiaru poprzestać na jednym razie. Za bardzo
podobało mu się to, co dostał od Allie. Kto uległ? Czy romans zakończył się
związkiem? Czy Dean porzucił ot tak inne dziewczyny? Tyle pytań a wszystkie
odpowiedzi znajdziecie tylko w książce.
„Nie można być całym
światem dla drugiego człowieka. To nie jest zdrowe. Jeśli całe życie jest
skoncentrowane na jednej rzeczy, na jednej osobie, to co ci zostanie, jeśli tej
osoby zabraknie? Absolutnie nic.”
W każdej babskiej książce
i filmie przychodzi tak zwany moment zwrotny; jakieś wielkie nieporozumienie
sprawia, że bohaterowie się nagle rozstają, czytelnikowi albo widzowi robi się
smutno a później bach! Znowu się schodzą i można pić z radości szampana i ocierać
łzy wzruszenia. Od początku wiedziałam, że i taki moment pojawi się w „Podboju”.
Ale wiecie co? Autorka miło mnie zaskoczyła w tym, jaki był ten moment; nie
można zarzucić mu, że był błahy czy groteskowy. A to, że autor potrafi wymyślić
coś nowego, odmiennego od tego, co normalne, świadczy o jego wielkości.
Zdecydowanie.
„Podbój” jest pełny
humoru; kilka razy wybuchałam niekontrolowanym śmiechem podobnym w odbiorze jak
chichranie się szalonej norki. Biorąc pod uwagę fakt, że czytałam w nocy, moja
mama niepokojąco zaglądała do pokoju, chcąc chyba sprawdzić, czy nie wciągam nosem
niedozwolonych śnieżnobiałych proszków.
Oczywiście, w książce
znalazło się i pewne niedociągnięcie; autorka stwierdziła, że faceci znają się
na trendach i kolorach i chyba dlatego Dean w pewnym momencie pomyślał:
„Dziś połączyła obie
wersje – naturalny z odrobiną glamour.
Nude lips, błyszczący cień na
powiekach i tusz do rzęs niemożliwie je wydłużający.”
Mój przyszły mąż i
większość mężczyzn na tym świecie z pewnością nie wie, co oznaczają słowa „glamour” czy „nude lips”. Szczerze mówiąc, to w stylu glamour i ja sama niekiedy się gubię i tylko z grubsza potrafiłabym
go trafnie określić. Tym trudniej jest mi pojąć, jak mężczyzna zaliczający co
noc inną kobietę, grający w hokeja i pijący piwo litrami zna się na takich
babskich sprawach. Ale to niewielkie potknięcie, więc można je autorce
wybaczyć.
Poza tym, Elle Kennedy potrafi pisać o seksie a to, moim zdaniem jest sztuka, bo osobiście nie potrafiłabym skleić takiego opowiadania a co dopiero całej książki. Sceny nie są przesadzone, ale też nie są egzaltowane; autorka wie, co chce napisać i robi to znakomicie.
Nie wiem, czy przekonałam
kogokolwiek do tej pozycji, bo do erotyków trudno jest zachęcić (wszystko przez Grey'a, u większości kobiet sprawił, że przestały one wierzyć w to, że książki o seksie mogą być dobrą rozrywką na czytelniczy wieczór). Ale pomyślcie
tylko – skoro ja, największa przeciwniczka Anastasii i jej ssanego ołówka, mówię, że to jest dobra
pozycja i że warto ją przeczytać to chyba coś musi w tym być. Ufacie mi? To nie
czekajcie, czytajcie. Jeżeli się wam nie spodoba, to biorę to na własną odpowiedzialność i kupuję wam cukierka.
„Myślę, że potrzeba
pewnego poziomu zaufania, by siedzieć obok kogoś i nie czuć palącej presji
paplania.”
Uwielbiam takie książki!
OdpowiedzUsuńTeż zaczynam! :)
UsuńNIe sięgam po erotyki i chyba nie prędko sie to zmieni :P
OdpowiedzUsuńJa się przekonałam :)
UsuńGrey jednocześnie zrobił krzywdę książkom erotycznym, ale z drugiej strony, gdyby nie on, na pewno nie byłoby one teraz tak popularne i nie pojawiałoby się tyle tytułów.
OdpowiedzUsuńMnie nie tego typu książki nie przekonują, ale może jeszcze kiedyś :>
W sumie trochę w tym prawdy :) ale Grey i tak jest złem :P
UsuńJa własnie przez szum z Grey'em nie sięgam po tego typu książki ale jeśli coś się zmieni będę miała na uwadze, tę pozycję :D
OdpowiedzUsuńKsiążka zapowiada się interesująco ;-)
OdpowiedzUsuńPięćdziesiąt twarzy Grey’a jakoś mnie nie zachęca. To jeden z tych przykładów kiedy mówię nie, bo większość jest na tak.
Grey chyba nikogo trzeźwo myślącego nie zachęca :D
UsuńZaciekawiłaś mnie tą ksiąźką :-)
OdpowiedzUsuńBrawo dla mnie :)
UsuńJa przeczytałam tylko pierwszą część Grey'a, na drugą już nie miałam ochoty bo lubię książki z bardziej rozbudowaną fabułą, a ten "Podbój" może kiedyś przeczytam, narazie pochłania mnie bez reszty "Jeździec miedziany".
OdpowiedzUsuńO, nie słyszałam o tym tytule :) Fajna? :)
UsuńSuper, jak skończę napiszę o niej na blogu. Jeszcze połowa mi została bo ma 700 stron:)
Usuńja mam dość takich książek na wieki:)
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com/
Co Cię tak zraziło? :)
UsuńJa też nie bardzo sięgam po taką literaturę. Czytałam Grey'a i to mi wystarczy :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie ten Grey... mnie też na bardzo długo zniechęcił do takich tytułów...
UsuńA ja znam takie związki, gdzie druga osoba jest całym światem dla tej pierwszej i na odwrót i wbrew pozorom to mogą być udane związki. Zresztą nie mnie oceniać. Staram się zazwyczaj nie mieszać w cudze relacje :) Pozdrawiam. Miłej soboty :)
OdpowiedzUsuńMogą, ale pomyśl co będzie jak któraś ze stron umrze? Wtedy nie będzie żadnej "odskoczni", żeby zacząć żyć...
UsuńNarazie mam zbyt wiele pozycji do przeczytania by dopisywać nowe książki, ale może kiedyś ;)
OdpowiedzUsuńPo Grey'u i mieszanych odczuciach co do erotyków, na jakiś czas podziękowałam za takie książki :D Ale kto wie, może kiedyś wrócę do nich :)
OdpowiedzUsuńNie jestem przekonana do erotyków, bardzo rzadko czytam.
OdpowiedzUsuńLubię gdy gatunek nas zaskakuje swoim dopracowaniem, więc na pewno przeczytam całą serię :)
OdpowiedzUsuńChyba Ci zaufam :)
OdpowiedzUsuńFajnie by było przeczytać tą książkę.
OdpowiedzUsuńPoczułam się zachęcona, pomimo że właściwie nie czytam tego typu literatury:)
OdpowiedzUsuńMnie przekonałaś! Muszę naprawdę znaleźć wreszcie dobre miejsce na zapisywanie tych wszystkich tytułów. Mi się jeden erotyk podobał, ale stary już. "Pamiętniki Fanny Hill". Czytałam to, kiedy byłam nastolatką, w tajemnicy przed rodzicami. Ale tam język był świetny i historia również ciekawa.
OdpowiedzUsuńAni nie czytałam, ani nie oglądałam Greya, nie ciągnie mnie do tego. „Nie można być całym światem dla drugiego człowieka. To nie jest zdrowe. Jeśli całe życie jest skoncentrowane na jednej rzeczy, na jednej osobie, to co ci zostanie, jeśli tej osoby zabraknie? Absolutnie nic.”
OdpowiedzUsuńPiękne....
Nie czuję się przekonana. Mnie do takiej literatury nie ciągnie, zwłaszcza, że nie tylko Grey jest rozczarowujący w tym gatunku.
OdpowiedzUsuń"Jeździec miedziany" jest książką do której mam ogromny sentyment i tak jest dobra! Nawet bardzo dobra!
Pozdrawiam,
czytaniamania.blogspot.com
Jakoś nie przepadam za książkami tego typu, ale kto wie może coś mnie natknie i się skuszę.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie!
Czytałam "Układ" i "Błąd" tej autorki i muszę przyznać, że szybko i dobrze się je poznawało. W sumie to czytając te książki nie pomyślałam nawet, że można je zaliczyć do erotyków, do których się zraziłam. Zdecydowanie inaczej się je czyta.
OdpowiedzUsuńTeż nigdy nie rozumiałam tego całego zamieszania wokół Greya, a tą recenzja bardzo mnie zaciekawiłaś :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie jestem świeżo po lekturze tej książki i...muszę się z Tobą nie zgodzić! Oczywiście historia mi się podobała, wchłonęłam ją w dwa dni. Ale...poziom albo inaczej, styl pisania o seksie mi nie odpowiada. Miałam przez chwilę wrażenie, że pisze to nastolatka - "Dupa, japa, pipa" ? Kto tak pisze? Trochę autorka -według mnie, nie umiała się określić, bo z jednej strony były teksty w stylu niedojrzałej gówniary, a z drugiej wyuzdanej dojrzałej kobiety. I choć zazwyczaj mi to nie przeszkadza, wulgaryzmy zdecydowanie mi tu drażniły. Było ich za dużo.
OdpowiedzUsuńZapraszam na bloga, wkrótce pojawi się moja recenzja tej książki :)
Ola
lovely blog :)
OdpowiedzUsuńhave a nice weekend :)
http://itsmetijana.blogspot.rs/
Co do Greya to nie rozumiem tego fenomenu
OdpowiedzUsuńjak się śmieje szalona norka? xd
OdpowiedzUsuńMasz rację, trzeba umieć pisać, ale nie wiem czy Grey jest temu winien. Właśnie Grey sprawił, że seks przestał być tematem tabu i ludzie odważniej kupowali książki. Nie byl najlepszy, ale chwilę po wielkim "WOW", zaczęło się pojawiać milion podobnych powieści...
OdpowiedzUsuńNie czytałam "Pięćdziesięciu twarzy Greya", więc trudno mi stwierdzić czy podchodził pod styl napalonych gimnazjalistek ;p
OdpowiedzUsuńMimo, że Twoim zdaniem jest to tandeta, to jednak dzięki niemu seks nie jest już jakąś taką ciężką rzeczą do porozmawiania. Przestał być tematem tabu.
Nie czytam książek z typowym erotyzmem. Lecz już nawet w zwykłych, młodzieżowych pojawia się ten wątek
Przyznam, że intryguje mnie ta autorka. Chce przeczytać jej książki! :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie jestem na początku tej książki :) Zobaczymy, czy przypadnie mi do gustu tak samo, jak i Tobie. Myślę, że tak, bo czytałam już niejedną książkę tej autorki i przyznam, że jej pióro całkiem przypadło mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie i to bardzo :) z chęcią po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńJa Ci ufam, bo już dwie wcześniejsze powieści przekonały mnie do stylu autorki! Dlatego już nie mogę się doczekać własnej lektury <3
OdpowiedzUsuńCała ta seria autorki to jednak nie moje klimaty, więc sobie odpuszczę. A z tego Deana podejrzany typ, skoro taki obeznany w nude lips i glamour, może autorka czegoś nam o nim nie dopowiedziała? :D
OdpowiedzUsuńNo to chyba po nią sięgnę ;-)
OdpowiedzUsuńEch, Grey to jakaś masakra... Kiedyś nawet chciałam go przeczytać, jednak po jednym z sylwestrów, kiedy kompletnie skacowani obudziliśmy się rano i jeden ze znajomych zaczął czytać wybrane fragmenty dla zabawy... po prostu wiedziałam już, że nigdy nie sięgnę po tę pozycję. Z ciekawości obejrzałam kawałek filmu - jeszcze gorzej być chyba nie może. Fajnie, że "Podbój" okazał się być sensownym erotykiem. Podoba mi się Twoja recenzja i na pewno sięgnę po tę pozycję :).
OdpowiedzUsuńDo książek Kennedy nie trzeba mnie przekonywać! Uwielbiam jej styl i to, że nie tworzy wydumanych problemów, a jej bohaterowie wiedzą co to rozmowa.
OdpowiedzUsuńZaskoczona jestem :)
OdpowiedzUsuńTrza przeczytać !
Cieszę się, że książka Ci się podobała, ale nawet cukierek nie skusi mnie, żeby po nią sięgnąć. Erotyki to jednak nie moja bajka. ;) Jeśli chodzi o Greya - ja z kolei mam wrażenie, że zbyt dużo kobiet go pokochało, a jeszcze ten facet został idolem wielu. Nie wiem... może współczesne chciałyby czasem dostać przez łeb (te kochające Greya oczywiście). Ja przeczytałam kila fragmentów i to mi wystarczyło. Bleeee....
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, ża tak pozytywnie odbierasz tę książkę. Sama zabieram się dopiero za pierwszy tom :)
OdpowiedzUsuńGrey to i dla mnie szczyt grafomanii, ale tę pozycję, skoro tak bardzo zachęcasz, z przyjemnością bym przeczytała.
OdpowiedzUsuńPs. Mój mąż też nie ma pojęcia czym jest Glamour czy nude lips, za to wie, co to zalotka i Beauty Blender ;) Uroki życia z blogerką kosmetyczną ;)
Chyba koszmarny a nie koszmary!
OdpowiedzUsuń