Mama. Większość kobiet
chce kiedyś nimi zostać, jest gotowa poświęcić swoje siły, zdrowie i sen, żeby
móc opiekować się kimś zupełnie nowym. Aż nasuwa mi się w tym miejscu cytat z
innej książki o podobnej tematyce, „Pokalane poczęcia”:
„Narodziny dziecka – absolutna
magia. To, co dzieje się w sercu matki, ilekroć trzyma w ramionach dziecko,
które jeszcze przed kilkoma chwilami było częścią jej ciała a odtąd stawało się
namacalne wszystkimi zmysłami, to absoult.”
Jednak czasami zły los
staje na bakier z marzeniami i nie pozwala zostać matką. Mami obietnicami
okrągłego brzuszka, miłymi kopnięciami prosto w żebro i rozdzierającym płaczem
w środku nocy a później ciągle nie udaje się począć dziecka. Co miesiąc, to
samo rozczarowanie i irytujące osoby, które uparcie pytają „czy to już”?
Wtedy u wielu par pojawia
się myśl: adopcja. Przecież są dziewczyny, które dziecko mają a go nie chcą. W
takiej sytuacji byli Molly i Aidan, dorosłe już małżeństwo, które straciło
swoją córeczkę w piątym miesiącu ciąży. Po tym wydarzeniu ich szanse na biologiczne
potomstwo spadły do zera, dlatego też robili wszystko, aby móc adoptować
dziecko. Zgodzili się nawet na adopcję otwartą, aby ich przyszła córka czy syn,
mieli kontakt ze swoją biologiczną matką.
Jednak Aidan nie wie, że
jego żona chowa przed nim tajemnicę o swojej przeszłości. Że to, co powiedziała
mu na początku znajomości – że jej rodzice zmarli i została bez nikogo na
świecie – są kłamstwem szytym bardzo grubymi nićmi. Bała się mu powiedzieć, że
nieopodal ich rodzinnego domu, gdzie mieszkała z niepełnosprawnym, ale
niezwykle kochającym i inteligentnym ojcem i wspaniałą mamą, mieszkała kobieta,
która ją urodziła. Nielubiana przez całą jej rodzinę, uparcie tkwiła tak blisko
swojej córki jak tylko mogła. Była świadoma, że sama jej nie wychowa, że nie ma
na to ani środków, ani zdolności, jednak nie chciała pozwolić jej całkowicie
odejść. Patrzyła więc, jak jej mała Molly do kogoś innego mówi „mamo”, jak
kogoś innego kocha i komuś innemu daje laurki na dzień matki. A później… Później
wydarzyło się coś strasznego i Molly wyjechała, pozostawiając za sobą całą
przeszłość. Wszystko co znała i wszystkich, których kochała.
„Jak gdybyś tańczyła” to
historia o macierzyństwie. Albo raczej o rodzicielstwie, bo przecież w obu
historiach ojcowie spełniają niebagatelne role. Są może nieco na uboczu, nie w
samym wirze zdarzeń, jednak równocześnie są ostoją. Gdy kobieta walczy z losem o
swoje dziecko, gdy negocjuje o nie z Bogiem, mężczyzna stoi obok i po prostu
jest; sam nie ma w sobie tyle zapału i tyle miłości, by poruszyć niebo i
ziemię, ale zdaje się być opoką, w którą zawsze można się wtulić, gdy kolejna
bitwa skończy się niepowodzeniem i ma się ochotę wywiesić białą flagę.
Może właśnie to oznacza bycie mamą? Walczenie do upadłego, walenie w drzwi, nawet gdy te są zamknięte na klucz? Wiara, że cały ten wysiłek ma sens i że w gruncie rzeczy, nic nie jest warte zobaczenia uśmiechu własnego dziecka.
To kolejna już książka,
która przypomina mi, że życia nie można zaplanować. Mogę snuć plany o trójce
uroczych dzieci, które będą karmiły marchewką naszego wspólnego susła, ale mogę
dostać w przyszłości porządnego pstryczka w nos i zostanie mi sam suseł.
Ilekroć założymy sobie jakieś plany, to możemy się rozczarować - założyć to
możemy rano majtki, planowanie życia już nie leży w naszej gestii.
Diane Chamberlain,
podobnie jak Jodi Picoult przypomniała mi, że trzeba cieszyć się z tego co
mamy. Każdym najmniejszym szczęściem; czy jest to wesołe merdanie psiego ogona,
czy szybki buziak w policzek od ukochanego czy też rozdzierający dziecięcy krzyk,
który budzi was zawsze o trzeciej w nocy. Każdy dzień trzeba przeżyć tak, jakby
był darem. W sumie... przecież nim jest, prawda?
Zapisuję tytuł bardzo mnie zaciekawiłaś :)
OdpowiedzUsuń"Założyć to możemy sobie rano majtki" hahaha :D Jesteś najlepsza! Coś czuję, że zapłakałabym nad tą książką, mimo wszystko wydaje się bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komplement :)
UsuńChętnie przeczytam :D Stosik książek do przeczytania mi się powiększa :P
OdpowiedzUsuńMój sięga już sufitu ;)
UsuńTaki to już bywa czasem los, że osoby, które bardzo pragną mieć dziecko - nie dostępują tego daru.
OdpowiedzUsuńKsiążkę bym przeczytała, ale nie wiem czy by mnie nie zdołowała...
Pozdrawiam :)
Los bywa bardzo wredny :) niestety...
UsuńTa książka bardzo mnie zaciekawiła, no i znając mnie to czasu na przeczytanie nie znajdę, ale wydaje się bardzo ciekawa. :-)
OdpowiedzUsuńMoże jednak mogłabyś znaleźć dla niej chwilkę? :)
UsuńPrzeczytałam dwa razy ten wpis i odnoszę wrażenie, że jest to bardzo trudna książka. Niemniej jednak z chęcią bym po nią sięgnęła.
OdpowiedzUsuńNie taka trudna :) może trudno to opisałam :)
UsuńTo autorka, o której już kiedyś słyszałam i mam wrażenie, że jej twórczość przypadłaby mi do gustu. Trudna, poruszająca tematyka to coś, co w książkach lubię. Będę musiała rozejrzeć się za książką w bibliotece ;)
OdpowiedzUsuńTo chyba największa rywalka Jodi Picoult - przynajmniej w moim sercu :)
UsuńSkoro porównujesz ją do Picoult, to tym bardziej muszę przeczytać :D
UsuńSą podobne, aczkolwiek nadal bardziej kocham Jodi :)
UsuńNie jest to tematyka w jakiej się obracam, co więcej bardzo odbiega od moich upodobań, ale zaciekawiłaś mnie swoją recenzją. Na razie odpuszczam, ale zapamiętam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Przypomnę Ci o tym kiedyś :)
UsuńMi się jeszcze do wydawania na świat potomstwa nie spieszy, dlatego raczej ją sobie na chwilę obecną odpuszczę :D
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do LBA i będzie mi bardzo miło, jeśli odpowiesz na nie :)
Więcej informacji tutaj: http://ifeelonlyapathy.blogspot.com/2017/02/55-lba-3-i-4.html
Postaram się i dziękuję :)
Usuń... zaciekawiła mnie twoja recenzja ... zapisuję tytuł :-) ...
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
UsuńNiby ten tytuł nie dla mnie, nie moja tematyka, ale tak ciekawie o tej książce napisałaś, że chyba jednak dam jej szansę, jeśli tylko wpadnie mi w ręce. ;)
OdpowiedzUsuńCzyli jednak trochę talentu do pisania mam :)
UsuńZ życiem to już tak bywa,że zaplanować to można wiele, ale ma się zerową pewność,że cokolwiek się spełni. Różnie to bywa.
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się być naprawdę ciekawa, z chęcią przeczytam ;)
https://sweetcruel.wordpress.com/
Taki urok tego naszego życia :)
UsuńZ wielką chęcią bym przeczytała tę książkę.
OdpowiedzUsuńKochana, zapisuję tytuł :)
OdpowiedzUsuńwww.wkrotkichzdaniach.pl - nowości na blogu :)
Co ciekawe, moją uwagę w tej powieści nie zwróciła osoba matki (matek?), ale taty, który był naprawdę fantastyczny :)
OdpowiedzUsuńObaj ojcowie byli fantastyczni :) o ile Aidana można już nazywać ojcem :)
UsuńChyba przeczytam jako przyszła położna.
OdpowiedzUsuńBędziesz miała najpiękniejszą pracę na świecie? :)
UsuńZapisuję tytuł, chętnie przeczytam ;-)
OdpowiedzUsuńhttp://moja-prowincja.blogspot.com/
Jeeej zachęciłam kolejną osobę :)
UsuńNiesamowity post. Jesteś bardzo mądra
OdpowiedzUsuńW Życiu trzeba nauczyć się cieszyć z tego co daje nam los. To wielka sztuka wykorzystać jego dary
zolza73.blogspot.com
Dawno nikt mi tego nie mówił :) dziękuję bardzo :)
UsuńBardzo ciekawa książka :) Uwielbiam twoje recenzje!
OdpowiedzUsuńhttp://gingerheadlife.blogspot.com
O, mam fankę? :D
UsuńCiekawi mnie ta książka. Nie wiem dlaczego, ale już sama okładka mnie przyciąga.
OdpowiedzUsuńMoże dlatego, że jest po prostu bardzo dobra ;)
UsuńMam w planach tę powieść, ale jak szał na nią trochę ucichnie :) Na razie z twórczości Chamberlain znam tylko "Prawo matki" i mam nadzieję, że inne jej książki są równie dobre.
OdpowiedzUsuńCzytałam z trzy książki Chamberlain i jeszcze co do końca nie mam do niej wyrobionego zdania :)
UsuńMnie jej powieści intrygują i większość mam zamiar przeczytać, chociaż widzę, że są zbudowane według schematu: trudny temat + wątek z przeszłości połączony z teraźniejszym. Nie mówię, że to źle, ale taką zależność widać.
Usuńteż uważam, że trzeba cieszyć się tym, co mamy:)
OdpowiedzUsuńA Ty to potrafisz, z tego co zaobserwowałam :)
UsuńZaciekawiłaś mnie :) Chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńWedług mnie, jest to jedna z lepszych książek Chamberlain ;)
OdpowiedzUsuńDawno temu miałam podejście do lektury tej autorki i niestety nie przypadła mi ona do gustu. To ciekawe, że porównujesz ją Jodi Picoult, bo tę z kolei bardzo lubię.
OdpowiedzUsuńIch styl pisania jest bardzo podobny :)
Usuńooo to może być ciekawe ! :)
OdpowiedzUsuńTośmy sie zgrały, dziś u mnie jej recenzja ;)
OdpowiedzUsuńChamberlain jest na moim tbr od dłuższego czasu, ta książka też dołącza do stoisiku i koszyka w księgarni
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
toreador-nottoread.blogspot.com
Pięknie napisana recenzja! Zachęciłaś mnie do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńDobre porównanie autorek. Obie są rewelacyjne w swoich powieściach :)
OdpowiedzUsuńNa pewno przeczytam, lubię książki tej pisarki. A faktycznie życie niesie ze sobą wiele niespodzianek
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie tą książką:) chociaż przyznam, że nie lubię czytać tą książke chętnie bym przeczytała:)
OdpowiedzUsuńDiane Cahmberlain nie kojarzę, ale Jodi Picoult bardzo lubię ;) Jak kiedyś dorwę jakąś pozycję Diane to chętnie przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńChętnie bym tą książkę przeczytała, lubię taką tematykę, gdzie człowiek dochodzi do pewnych życiowych wniosków. Jodi Picoult bardzo lubię, takze myslę, ze tą autorkę też dałabym radę :)
OdpowiedzUsuńMama to najcudowniejsza istota na świecie i nie ma znaczenia czy wiążą z nią więzy krwi czy też nie. Choć.. niestety, niektóre kobiety nie zasługują na miano matki...
OdpowiedzUsuńFabuła książki bardzo mnie zaciekawiła.
W życiu najgorsze jest to, że wielu rzeczy nie można zaplanować,bo niestety nie wszystko zależy od nas.
OdpowiedzUsuńZ chęcią sięgnę kiedyś po tę ksiażkę
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMoja mama sama czasem zgubi skarpetkę (2 miesiące temu robiła większe pranie i do tej poru jednej nie znalazła :P), ale to najukochańsza osoba, która potrafi znaleźć rozwiązanie w każdej sytuacji - już sama Jej obecność i fakt, że jest pomaga :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze napisana recenzja a książka wydaje się być ciekawa, chociaż nie wiem, czy przypadła by mi do gustu - za Jodi Picoult nie przepadam a książka wydaje sie być podobna do tych jej autorstwa ;)
Z chęcią ją przeczytam,zgadzam się w 100% z tym, że życia nie można zaplanować a los płata nam figle.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie!
W tamtym roku kupiłam sobie cały stos książek Diane Chamberlain i ani jednej nie ruszyłam. Ale ładnie wyglądają na półce. Ha! :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę ładnie opisujesz książki. Aż chce się je szybko wziąć do ręki i przeczytać. Historie rodzicielskie jakoś niekoniecznie mnie pociągają, ale tę chętnie bym przygarnęła do swojej kolekcji. Już wiem, czego będę szukała, kiedy następnym razem odwiedzę bibliotekę.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie napisałaś o tej książce, chętnie ją przeczytam jeszcze zaraz.:) To prawda, że mama jest jak instytucja:D
OdpowiedzUsuńhttp://ameliarejmi.blogspot.com/
Kolejna pozycja do przeczytania! :)
OdpowiedzUsuńmój blog
Przyznam szczerze, ze ta książka mnie zaciekawiła :) w poniedziałek wybieram sie do biblioteki mam nadzieje, ze bedzie dostępna :))
OdpowiedzUsuńKsiązka jak najbardziej dla mnie. Lubię takie historie - one potrafią wiele nauczyć, naprawdę :)
OdpowiedzUsuńNa obecny moment muszę nie jestem gotowa na kolejne spotkanie z twórczością Chamberlain, bo dwie książki, które przeczytałam bardzo mocno mnie rozczarowały. Ale po twojej recenzji wiem po co sięgnę, gdy znowu będę gotowa na tę literaturę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Spodobała mi się powieść, przekonujący styl, wciąga w swój świat, wyraziści bohaterowie, odpowiedni kliamat. :)
OdpowiedzUsuńZ przykrością stwierdzę, że akurat mnie ta historia nie przekonuje. Może kiedyś, ale na pewno nie w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o samo planowanie nie do końca się zgodzę - aczkolwiek często jak się bardzo chce i człowiek mocno się spina to coś nie zagrywa... u mnie na szczęście było inaczej, zaplanowałam syna, potem córkę i praktycznie wszystko było tak jak trzeba ;) Wcześniej myślałam o czwórce dzieci - ale realia sprowadziły mnie na ziemię, na szczęście :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie mam jeszcze tego szczęścia być mamą! :)
OdpowiedzUsuńale książka na pewno zostanie kiedyś przeczytana, jak ten czas nadejdzie :)
Diane Cahmberlain nawet nie kojarzę, ale Jodi Picoult lubię i coś kiedyś czytałam ;) Jak kiedyś dorwę to chętnie przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńPrzecudowna i niezwykle wzruszająca recenzja! Ujęłaś mnie nią straszliwie... To prawda, że bycie mamą to walka do upadłego, nawet kiedy wydaje się, że już brakuje sił. Książka czeka na czytniku - miałam sięgnąć po nią za jakiś czas, ale chyba zrobię to szybciej, bo strasznie zaintrygowałaś mnie tym tytułem.
OdpowiedzUsuńNa ogół współczesną literaturę kobiecą omijam szerokim łukiem ale ta książka bardzo mnie zaciekawiła. Podobny wątek poruszała ostatnio zekranizowana powieść "Światło między oceanami" - zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Bardzo trafnie i pięknie opisałaś to, jaką rolę w tak trudnej sytuacji spełnia mężczyzna. Zdecydowanie przeczytam!
OdpowiedzUsuńOj tak... życia nie można zaplanować :)
OdpowiedzUsuńPrzekonuję mnie przekaz. Brzmi ciekawie :)
OdpowiedzUsuńmoże być ciekawa
OdpowiedzUsuńJuż wiele razy się przekonałam, że życia nie można zaplanować. Nieraz nas zaskakuje w taki sposób, że się niespodziewany co się może wydarzyć.
OdpowiedzUsuńMuszę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPomimo, że to nie kryminał, to zaciekawiłaś mnie tą książką. Dodaję tytuł na listę :)
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego ale odczuwam, że może to być dość smutna historia. Jednak z miłą chęcią zapoznam się z nią...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
www.zaczytanawiedzma.blogspot.com
Coś czuję, że mogłaby mi się spodobać :)
OdpowiedzUsuńna pewno by mi się spodobało :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę miłego poniedziałku ! :)
ANRU,
I mi by pewnie przypadła do gustu. Moim zdaniem biologiczna czy nie, to matka. Czasami krew i geny wcale nie są gwarantem tego, że ktoś mocno nie pokocha dziecka.
OdpowiedzUsuńDo tej pory nie czytałam żadnej powieści Chamberlain, ale myślę, że dobrze było zacząć od tej, ponieważ upewniłam się, że autorka potrafi pisać bardzo wzruszająco i jednocześnie brutalne. Poza tym świetnie gra na emocjach ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na odrobinę nietypową recenzję:
www.favouread.blogspot.com