22 kwi 2015

"Urlop nad morzem" - takie wakacje tylko w Polsce

   Wspominałam już kiedyś, że większość polskich książek ma to do siebie, że ich bohaterki są nauczycielkami bądź dziennikarkami a fabuła zazwyczaj dotyczy ich miłosnych perypetii (co nie oznacza, że nie lubię ich czytać i nie będę ich broniła własną bujną piersią). Ostatnio w bibliotece, w dziale z nowościami wygrzebałam książkę Agnieszki Pietrzyk, która się z tego polskiego kanonu literatury kobiecej bardzo ładnie wybija.
   Beata i Marcin są małżeństwem od niedawna i nie stać ich na zagraniczne wakacje, dlatego postanawiają skorzystać z zaproszenia przyjaciółki Beaty (i byłej dziewczyny Marcina zarazem, ale to już osobna historia), Kaśki, która proponuje im pobyt w niedawno kupionym domku nad morzem. Mimo, że listopadowa pogoda nie sprzyja, małżonkowie wyjeżdżają do niewielkiego miasteczka o mało urokliwej nazwie Sztutów.
   Beata jest typową kobietą i już pierwszego dnia, zamiast nałożyć maseczkę na twarz i się relaksować, zaczyna myszkować po starym domu. Na strychu odnajduje list datowany na 1959 roku, w którym dziewięcioletni Staś pisał o tym, że ojczym zabił jego mamę a teraz ją zakupuje, podczas gdy on ukrywa się na strychu, ale wie, że czeka go niechybna śmierć.
   Od tamtego momentu rozpoczyna się amatorskie śledztwo Beaty, któremu wprawdzie daleko jest do metod Herkulera Poirota, ale ma swój specyficzny urok. Jej mąż to istne wcielenie Hastingsa (kto czytuje Poirota, ten wie) - wierzy w każde rozwiązanie, na które się napatoczą i nie rozumie swojej małżonki, która chce grzebać w tej tajemniczej historii jeszcze głębiej i głębiej. A rozwiązanie zagadki nie jest proste; szkielet odnaleziony w piwnicy domu wcale nie należy do kobiety ani tym bardziej do dziecka - kto więc kogo zamordował i dlaczego tak trudno jest odnaleźć Stasia z listów?

   Jedyne co mnie zastanowiło podczas czytania to fakt, że bohaterowi nie przeżywali zbytnio tego, że w domu, w którym śpią, najspokojniej leży sobie ludzki szkielet. Cóż, może jestem zbyt wrażliwa i nie lubię towarzystwa ludzkich szczątków a dla innych to normalność? Irytował mnie jeszcze fakt, że policja i Beata ciągle używali wobec szczątków słowa "kościotrupek" - no dobra, co do policjantów, to jeszcze bym to zrozumiała (nie obrażając władzy, oczywiście), ale dlaczego Beata, która tak przejęła się losem małego Stasia i przeżywała to przez cały pierwszy rozdział mówiła potem o domniemanej matce chłopca "kościotrupek"?  (Okey, wrażliwość przeze mnie przemawia, nie zwracajcie uwagi.)

   Oprócz tych dwóch szczegółów, nie mam do czego się przyczepić. "Urlop nad morzem" to połączenie książki obyczajowej i kryminału; jest i ironia, i groza i groteska a całość czyta się naprawdę przyjemnie i z ciekawością. Książkę pochłonęłam w kilka godzin, co nie zdarzyło mi się od bardzo dawna i to jej najlepsza rekomendacja. Daje też nadzieję, że kolejne wakacje nad polskim Bałtykiem nie będą nudne i monotonne i że wywieziemy z nich więcej niż puste portfele i oparzenia słoneczne... na przykład historię o szkielecie w naszym pensjonacie. Idealna historia do opowiadania na imprezie bądź na niedzielnym obiedzie z przewrażliwioną wujenką, która będzie dramatycznie mdlała nad naszym nieszczęściem do znajdywania noclegów.

   I zanim kupicie stary dom sprawdźcie piwnicę. Nigdy nie wiadomo kto jest tam pochowany.

(i powiało grozą)

* tekst pisany bez obecności napojów wyskokowych, wbrew pozorom. 

84 komentarze:

  1. oj przydałby mi się urlop nad morzem ;) Morze blisko, majóweczka blisko - kto wie ;)
    A co do książki: jestem ciekawa, szkielet mnie przekonał :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Kościotrupek" troszkę deblinie brzmi :D ale może i ja się czepiam, ogólnie książka wydaje się być fajna,jednak obawiam się, że przez to głupie określenie miałabym nerwa podczas czytania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To określenie występuje tylko przez dwie, trzy strony książki :)

      Usuń
  3. lubię takie połączenia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. o matko.. ale historia!
    A ja tam uwielbiam polskie morze :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dawno nie czytałam czegoś jednym tchem... Chyba warto się skusić :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajna recenzja. Myślę, że przeczytam tę książkę. Początek recenzji mnie rozbawił o nauczycielkach i dziennikarkach. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj toż to książka dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. to że nie ma tam nauczycielek to już jest plus, co ciekawego może być w nauczycielkach? wycierpiałem się z nimi już z nimi w szkole wystarczająco dużo, dobrze, że zakończyłem już edukację, co do lektury zapowiada się ciekawie

    OdpowiedzUsuń
  9. Ooo, zapowiada się ciekawie :D A to miasteczko to nie Sztutowo przypadkiem? Bo coś mi się nazwa kojarzy z moich pobytów nad Bałtykiem, ale mogę się oczywiście mylić!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe, że to mój błąd odmieniania miejscowości :D

      Usuń
  10. Zapowiada się ciekawie. Poza tym uwielbiam Hastingsa :D
    A okładka jest na prawdę piękna :))

    OdpowiedzUsuń
  11. Teraz to mi nadzieje zrobiłaś, idę kupować stare domy i rozwiązywać sprawy, zawsze marzyłam o zostaniu detektywem. :D Kosciotrupek, już za pierwszym razem to irytujące... :P

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żałuję, że mnie nie stać na jakiś stary dom z szkieletem wliczonym w cenę ;D

      Usuń
  12. znam Sztutów :D
    tak jak Ty nie lubię ludzkich szczątków i nie wyobrażam sobie spać w domu, w którym przez ścianę znajdują się jakiekolwiek szczątki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to dobrze, że mieszkam w bloku wybudowanym jeszcze za mojego życia :)

      Usuń
  13. Bardzo interesująca książka, takie połączenia gatunkowe mogą być całkiem udane. Choć wiele zależy od warsztatu autora/ki.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. To musi być świetna książka! Idealna do poczytanie nad morzem :-P Ale kościotrupek naprawdę brzmi jakoś tak niesmacznie :-/ Jestem bardzo ciekawa zakończenia. Mam nadzieję, że jest zaskakujące ;-)

    OdpowiedzUsuń
  15. A ja myślałam, że to kolejna książka o zdradzie, zmianach w życiu etc etc ;) a tu taaakie pozytywne zaskoczenie! Choć ten kościotrupek to faktycznie kiepskie określenie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to się autorce nie udało, ale ogólnie jest genialnie :)

      Usuń
  16. zapowiada się ciekawie, tak inaczej :) zwłaszcza, ze też zauwazyłam, że polskie autorki to w kółko o jednym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię nawet to ich kółkowe powtarzanie się :D

      Usuń
  17. Właśnie się zastanawiałam, czy ją sobie zamówić w bibliotece. Dziękuję za tę recenzję i rozwianie moich wątpliwości :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Chcę to przeczytać! Muszę! :D Lubię takie historie! :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja się nie skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Podoba mi się, w Sztutowie byłam :)
    Chociaż to określenie "kościotrupek" dziwnie brzmi (tak jak wspomniałaś) z ust książkowej kobiety, która jest przejęta historią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, ale ta wada nie przeszkadza w całej lekturze :)

      Usuń
  21. Pogodna i barwna okładka, a do tego ciekawa treść :)

    OdpowiedzUsuń
  22. ciekawa może być ta książka.

    OdpowiedzUsuń
  23. Obyczajówka, kryminał i groteska - podoba mi się takie połączenie.

    OdpowiedzUsuń
  24. śmieszne, pozytywne z jajem kryminalnym xd

    OdpowiedzUsuń
  25. Rzadko kiedy sięgam po polską literaturę, ale ta pozycja wyjątkowo mnie zaintrygowała, więc jak tylko będę miała okazję z przyjemnością ją przeczytam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mój słowotok Cię przekonał :)

      Usuń
  26. Ojj powiało grozą, powiało... :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Rzeczywiście czuć grozę :)
    Zainteresowałaś mnie swoją recenzją i chętnie skuszę się na tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  28. uu ciekawe, ciekawe!;D

    Zapraszam :
    unnormall.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  29. Mam ochotę coś przeczytać, ale jestem nieźle zawalona pracą ostatnio.

    OdpowiedzUsuń
  30. Zastanawiam się, czy nie zaprosić jej na swoją półkę, ale to na pewno w okresie wakacyjnym, bo teraz już nie mam czasu wciskać dodatkowych lektur ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Już sobie zapisałam tytuł, ale mi narobiłaś ochoty na tą książkę hehe :)

    OdpowiedzUsuń
  32. uwielbiam takie książki, muszę koniecznie tę pozycje książkową znaleźć:)

    OdpowiedzUsuń
  33. lubię kryminały, ale ta książka jakoś do mnie nie przemawia ;) o wiele bardziej wolę Sherlocka ♥
    adgam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  34. Super blog!
    Zapraszam w wolnej chwili do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  35. A początkowo wydawało mi się, że to taka lekka, luźna książka, a tu... trup. W sumie brzmi ciekawie, ale z tym "kościotrupkiem" z ust bohaterki to totalne przegięcie. Jeszcze kościotrup okej, ale kościotrupek? :o

    OdpowiedzUsuń
  36. Książka wydaje się świetna. Ale dosyć nie w moim klimacie, więc raczej nie będę jej czytać. Może kiedyś, ale wątpię.

    Pozdrawiam:*
    http://klaudiaczytarecenzuje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  37. lubię takie połączenie, szczególnie że ostatnio kryminały nie były gatunkiem, do którego często wracałam. a chyba muszę, bo nic mnie tak nie odpręża jak kilka zagadek i soczysty trup pod podłogą. ;) ale wyrażenie "kościotrupek" też mi się nie podoba, jakoś tak dziwnie i nieciekawie brzmi.
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  38. Hm.. tytuł przywołuje wakacje :)

    OdpowiedzUsuń
  39. W tym kontekście słowo "kościotrupek" rzeczywiście jakoś dziwnie brzmi. Ale może się nie znam.

    OdpowiedzUsuń
  40. Muszę ją przeczytać! :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :*

    OdpowiedzUsuń
  41. No ja nie zmrużyłabym oka w takim domu z takim towarzyszem :)

    OdpowiedzUsuń
  42. No cóż, bardzo ciekawie się ta książka zapowiada. Nie czytałam jeszcze nic co wyszło spod pióra tej autorki, a troszkę o niej słyszałam. Będę polować :)

    OdpowiedzUsuń
  43. Książka nieszczególnie mnie zainteresowała ...

    OdpowiedzUsuń
  44. Zaskoczyła mnie fabuła książki, bo po tytule spodziewałam się czegos innego.

    OdpowiedzUsuń
  45. Czytając początek skojarzyło mi się z jednym teledyskiem Gwen Stefani... Ale reszta mnie zaskoczyła :) Tytuł mnie zmylił :)

    OdpowiedzUsuń
  46. A ja uwielbiam polskie książki :)

    OdpowiedzUsuń
  47. O rany, pewnie ten "kościotrupek" wykończyłby mnie nerwowo.

    OdpowiedzUsuń
  48. Lubię czytać polskie książki :-) zapowiada się ciekawie :-)

    OdpowiedzUsuń
  49. Lubię połączenie obyczajówki z kryminałem, oraz prowadzone przez bohaterów własne śledztwa- z chęcią przeczytam jak mi wpadnie w ręce. faktycznie ten "kościotrupek" to niefortunne wyrażenie, ale jakoś na to przymknę oko.

    OdpowiedzUsuń
  50. Brzmi oryginalnie, z chęcią poznam się bliżej z tą historią, bo brzmi intrygująco :)

    OdpowiedzUsuń
  51. Wydaje sie świetna!
    http://aroundempty.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  52. fajna :) i super recenzja ps. ile w miesiącu czytasz książek?

    OdpowiedzUsuń
  53. Czy ktoś szuka sezonowej pracy nad morzem? Zapraszam na bloga na wpis, o tym jak rzuciłam wszystko i kelnerowałam nad Bałtykiem :)
    "Tych wspomnień i przeżyć nikt Wam nie zabierze, a to jest najcenniejsza pamiątka, jaką stamtąd przywieziecie!"

    http://dowyprobowania.blogspot.com/2015/05/sezonowa-praca-nad-morzem-czesc-i.html

    OdpowiedzUsuń
  54. To nic tylko jechać na urlop nad morze i wziąć ze sobą tę książkę do poczytania...

    OdpowiedzUsuń
  55. No to chyba znalazłam kolejną książkę, którą warto zabrać ze sobą na wakacje (a że Poirot jest moim ulubieńcem - wręcz jest to konieczne!). Ja się ostatnio dorwałam w Matrasie do książki "Pewnej nocy we Włoszech" - napisana też w takim wakacyjnym tonie śmieszna historia o poszukiwaniu swoich korzeni. Polecam ;)

    OdpowiedzUsuń
  56. Nad polskim morzem polecam Poddąbie, jest mniej turystów, plaże piękne.

    OdpowiedzUsuń