21 wrz 2017

Czy rodzinę mogą tworzyć obcy sobie ludzie? "Rodzinne więzy" J.L. Timmer


   Najgorsze wydarzenia w życiu przychodzą całkowicie niespodziewanie; może to i dobrze, bo gdybyśmy wiedzieli jaki topór nad nami wisi, nie potrafilibyśmy normalnie funkcjonować. Char także nie spodziewała się, że życie postanowi okrutnie ją doświadczyć; przez lata żyła szczęśliwie u boku swojego męża i razem wychowywali jego córkę z pierwszego małżeństwa, Allie. Kontakty Char z pasierbicą od samego początku były wzorcowe i dziewczynka traktowała ją jak drugą mamę, przeciwieństwo tej biologicznej, która postanowiła postawić na swoją karierę, a nie na życie rodzinne. Piękną sielankę przerwał karambol na autostradzie, w którym zginął mąż Char; tak całkiem niespodziewanie i niesprawiedliwie, bo miał przed sobą wiele lat życia i do spełnienia jeszcze kilka ważnych obowiązków: musiał wychować Allie, odprowadzić ją za kilka lat do ołtarza, wziąć na ręce swoje wnuki i opiekować się Char, kiedy będzie stara i pomarszczona.

„- Trzeba było wybrać ciemniejsze drewno – mruknęła Char. – Bradley byłby oburzony na widok tego obrzydlistwa.
Dopiero dwie godziny przed mszą zauważyli, że wybrana przez nich trumna ma z boku ogromny sęk.
- Wydaje mi się, że bardziej przeszkadzałoby mu co innego – odparł Will. – Na przykład fakt, że sam znajduje się wewnątrz tej skrzyni.” 

   Na pogrzebie Bradley’a pojawiła się jego była żona, matka Allie, Lindy. Energiczna, głośna, specyficzna i nijak nie pasująca do obrazu żałobników; nawet niespecjalnie rozpaczała po stracie męża, ot pojawiła się, bo wypadało, a po skończonej uroczystości wyszła ze znajomymi do baru. Nie przejęła się też Allie, która nagle została pół-sierotą; w światopoglądzie Lindy było to wydarzenie smutne, aczkolwiek zbyt mało by zaprzątać tym sobie głowę. Nie była to pod żadnym względem osoba zła, nie odnieście błędnego wrażenia. Lindy po prostu żyła w innym świecie, przejmowała się innymi sprawami, w jej życiu nie było po prostu miejsca na smutek i żałobę.

   Kilka dni po pogrzebie Char uświadomiła sobie, że nie ma do Allie żadnych praw i Lindy może jej ją odebrać w każdym momencie. Jednak ta z dnia na dzień zmieniała zdanie, co do przyszłości dziewczynki; wprawiając ją w ogromną dezorientację, którą przejawiała za pomocą złości i buntu. Grzeczna do tej pory Allie zmieniła się do niepoznania; nie dość, że musiała radzić sobie z tęsknotą za tatą, to w dodatku nie wiedziała, jak dalej potoczy się jej życie. Czy zostanie z Char, którą znała od lat czy wróci do swojej biologicznej matki i przeniesie się do całkiem innego świata.

   Na uboczu tej historii toczy się inna; jakby mimochodem, słabiej zaakcentowana, ale o wiele bardziej dramatyczna. Dotyczy Morgan, przyjaciółki Allie, która przez lata błąkała się po rodzinach zastępczych, by w końcu znaleźć swoje miejsce u pary przemiłych ludzi. Przynajmniej tak by mogło się wydawać, bo pewnego dnia Morgan znika i nikt nie wie, dlaczego…

   „Rodzinne więzy” to książka, która opowiada na proste pytanie: jak ważne są więzy krwi? Odpowiedź z pewnością jest różna dla poszczególnych osób; jedni nie wyobrażą sobie, by ktoś spoza rodziny był dla nich bliski, inni z kolei odnaleźli „swoich ludzi” wśród obcych, niespokrewnionych genetycznie. Ja osobiście jestem gdzieś pośrodku – znam rodziny, w których brak jest wsparcia, miłości, ale znam również takie, gdzie zawsze można czuć się bezpiecznie. Dla mnie moja rodzina jest ważna – i ta mała, którą od niedawna tworzę z mężem, jak i ta większa, znana mi dobrze od maleńkości. Ale równocześnie nie wyobrażam sobie życia bez swojej przyjaciółki, która jest dla mnie jak siostra, tyle tylko, że urodzili nas różni rodzice.

   Jednak czy zdecydowałabym się adoptować dziecko? Pokochać i zrozumieć i zaakceptować tak po prostu, bez żadnych konsekwencji? Nie wiem. Pewnie jestem na to za młoda, żeby podjąć taką decyzję, poza tym nawet się nad tym nie zastanawiałam, bo nie miałam potrzeby. Ale właśnie wokół tego tematu krążą „Rodzinne więzy”; czy miłość macosza może być silniejsza niż ta matczyna? Czy rodzinę mogą tworzyć obcy sobie ludzie - i pamiętajmy, że rodzina to nie tylko kobieta i mężczyzna, którzy biorą ślub. Ale i siostry, bracia, kuzyni, matki, ojcowie, dziadkowie - czy takie relacje mogą być możliwe bez powiązań genetycznych? Czy przyszywana babcia może być bliższa niż ta rodzona? I czy niekiedy ci obcy ludzie, mogą znać nas bardziej niż ci, którzy powstali z tych samych genów co my?

   W książce spodobała mi się różnorodność bohaterów; Char i Lindy są tak od siebie różne, jak tylko kobiety różnić się mogą. Ale przy tym żadna z nich nie jest tą „złą” bohaterką. Fakt, Lindy się nie popisała swoim rodzicielstwem, ale jej postawa jest jak najbardziej zrozumiała, czytając to, jaki ma charakter. Po prostu niektóre kobiety nie nadają się do bycia matkami; a Lindy zrobiła wszystko co mogła, aby jej córka miała wspaniałe życie; usunęła się w cień, by Bradley mógł stworzyć nową rodzinę, by Allie nie miała poczucia, że coś ją omija. Rozmawiała z córką, odwiedzała ją, ale jednocześnie nie czuła potrzeby bycia przy niej non stop. Więc zrobiła to, co mogła zrobić, prawda?

   Styl Julie Lawson Timmer jest bardzo … delikatny, wyważony. Gdzieniegdzie niestety przydałoby się napisać coś ostrzej, bardziej dynamicznie, przynajmniej w moim odczuciu. Subtelność autorki wzrusza, ale w każdej książce potrzeba również mocnego akcentu, który jasno zakomunikuje, że dany fragment jest ważny, że to, co czytamy ma jakieś znaczenie. Oprócz tego małego mankamentu, do niczego więcej nie mogę się przyczepić. I nawet nie chcę, bo „Rodzinne więzy” to piękna książka. O miłości ponad podziałami. Ponad prawem. I ponad krwią. 


58 komentarzy:

  1. Interesujący motyw - ciekawa jestem jak się rozwiąże ta historia.

    OdpowiedzUsuń
  2. każdą rodzinę z początku tworzy dwoje obcych sobie ludzi, i dopiero ich dzieci są połączone więzami krwi, więc tak, obcy mogą tworzyć udaną rodzinę. A czasem ludzie bez więzów krwi są dla siebie lepsi, niż rodzina...
    https://sweetcruel.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodziło mi raczej o inne relacje niż między mężem a żoną :) wiesz - koleżanki, koledzy, osoby starsze z młodszymi :) rodzina to o wiele więcej powiązań niż kobieta-mężczyzna :)

      Usuń
  3. Ciekawa książka, przeczytam na pewno :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawie się zapowiada, muszę zrobić odskocznię od kryminałów :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja czytam na raz i kryminały i obyczajówki :D inaczej zaczęłabym widzieć w każdym przestępcę :)

      Usuń
  5. Zapowiada się ciekawie.
    Ja już parę razy myślałam na temat adopcji i myślę, że gdybym nie mogła urodzić dziecka to zdecydowałabym się właśnie na adopcję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie wiem jak byłoby u mnie :) więc na razie nic nie przesądzam :)

      Usuń
  6. Całkiem fajna się wydaje, choć nie jest to książka, po która bym sięgnęła w pierwszej kolejności.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawa książka, wg mnie rodzinę kogą tworzyć obcy ludzie, przecież na poczatku mąż i żona też byli obcy :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak napisałam Lenie - Chodziło mi raczej o inne relacje niż między mężem a żoną :) wiesz - koleżanki, koledzy, osoby starsze z młodszymi :) rodzina to o wiele więcej powiązań niż kobieta-mężczyzna :)

      Usuń
  8. Trudna tematyka. Możżże kiedyś sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem ciekawa zakończenia :-) Myślę, że można kogoś traktować jak rodzinę nawet bez powiązań genetycznych. Po prostu czasem osoby spoza rodziny są nam bliższe i mamy z nimi lepszy kontakt.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zgadzam się, styl jest naprawdę dobry :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekawa książka ❤ bardzo przyjemna recenzja 💕
    Pozdrawiam
    http://love-more-books.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie znam twórczości tej autorki. Książka zapowiada się ciekawie.
    Co do adopcji - ja bym mogła zaadaptować jakieś dziecko. Najchętniej jakiegoś słodkiego murzynka lub mulatka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To też moje pierwsze spotkanie z autorką :)
      Mulatka? Śliczni są!

      Usuń
    2. No właśnie śliczni:) I chciałabym mieć takie dziecko, ale mój narzeczony nie jest murzynem, żeby powstało z naszej miłości takie dziecię, więc spokojnie mogłabym takie zaadoptować:)

      Usuń
  13. Tematyka bardzo ciekawa, chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. temat relacji rodzinnych to temat rzeka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnie to jeden z ciekawszych tematów jakie można poruszyć :)

      Usuń
  15. Wydaje się być bardzo ciekawą książką.https://klaudiaonelive.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Rodzina to coś więcej niż więzy krwi :)
    Książka zapowiada się ciekawie, a ja już po przeprowadzce, więc czasu mam więcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O i jak się mieszka w nowym miejscu? :)

      Usuń
    2. Całkiem fajnie, ale jeszcze troszkę do załatwiania, no i wiadomo, że kilka rzeczy trzeba zmienić żeby dostosować do naszych potrzeb, ale ogólnie jestem bardzo zadowolona :)

      Usuń
  17. pomysł fajny ale póki co zaczytuję się w grze o tron;p

    OdpowiedzUsuń
  18. Dotychczas nie miałam pojęcia, że taka książka istnieje.
    Szczerze wydaje się ciekawa, więc bardzo mnie zainteresowała.
    Super.
    Pozdrowionka serdeczne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nowość, to mogłaś jeszcze o tym nie słyszeć :)

      Usuń
  19. Ciekawa propozycja. Myślę, że często oby tworzą znacznie trwalsze więzi niż rodzina. Dużo zależy od ludzi i tego, jak bardzo im zależy na relacjach z ważnymi ludźmi

    OdpowiedzUsuń
  20. Zazwyczaj nie sięgam po tego typu książki, ale kto wie...

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja uważam, że nie geny tworzą rodzinę, a wzajemne relacje i uczucia. Mam wiele ciotek i kuzynek, z którymi łączą mnie więzy rodzinne, a tak naprawdę mam wrażenie, że to obcy ludzie. Książka zapowiada się ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Książki nie czytałam, ale brzmi bardzo zachęcająco.
    Serdecznie pozdrawiam.
    https://nacpana-ksiazkami.blogspot.de/

    OdpowiedzUsuń
  23. Świetnie, że książka Ci się podobała <3
    mój blog

    OdpowiedzUsuń
  24. Teoretycznie nie przepadam za tego typu literaturą, ale Twój opis bardzo mnie zaciekawił. Szkoda, że mam teraz tak mało czasu na czytanie :/
    paulan-official-blog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  25. Na podstawie twojej recenzji myślę, że książka by mi się spodobała. Zapamiętam tytuł:)

    OdpowiedzUsuń
  26. Bardzo ciekawa recenzja. Zaciekawiła mnie ta pozycja.
    Dziękuję za wizytę u mnie na blogu. Wpadłam z revizytą i myślę, że zatrzymam sie na dłużej.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  27. W zasadzie na wszelkie pytania zawarte w tej recenzji odpowiem: oczywiście. Byłam wolontariuszką w Domu Dziecka, gdzie przebywałam z maluszkami i niezwykle podziwiam ludzi, którzy decydują się na adopcję. To piękny gest, ogromna odpowiedzialność. Trzeba mieć wielkie serce... A książkę przeczytam, bo czeka na czytniku.

    OdpowiedzUsuń
  28. Na pewno poszukam, więzy krwi kontra adopcja to trudny ale życiowy temat.

    OdpowiedzUsuń
  29. Ta książka mimo śmierci i innych problemów w tle wydaje się taka... urocza. Trochę skojarzyła mi się z Picoult ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Interesująca historia, zaciekawiłaś mnie nią :D
    Mój blog - KLIK

    OdpowiedzUsuń
  31. Coś czuję, że jednak nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  32. Hej! Świetny post :)

    obserwuje i zapraszam do mnie :
    milentry-blog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  33. Uważam, że więzy krwi, nie wpływają na nasze uczucia do innych osób... Czytanie jest totalnie przeze mnie zaniedbane, a kiedyś.... Miłego wieczoru. Jestem tutaj.

    OdpowiedzUsuń
  34. Ogólnie słowo miłość w książkach działa na mnie jak czerwona płachta na byka... ale tutaj przecież nie chodzi o big love forever i ever, tylko o zupełnie inny rodzaj uczucia. Więc z przyjemnością poznałabym tę piękną książkę, na pewno wzruszająca, poruszająca i zasługująca na uwagę ;)

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  35. Wydaje mi się że dużo potrafią zdziałać stereotypy. Więzy krwi moim zdaniem nie są tak ważne, bo można mieć adoptowane dzieci i być "lepszą" rodziną. Ja się kiedyś już poważnie zastanawiałam nad adopcją i dopiero wówczas do mnie dotarło wiele spraw, które toczyłyby się gdzieś obok, u sąsiadów, w szkole, na ulicy, u rodziny. Z tym żyłoby się nieco gorzej, bo kazdy dorzuci swoje dwa grosze. Uważam, że rodzinę mogą tworzyć obcy sobie ludzie, no bo przecież mąż i żona nie znają się całe życie (przynajmniej to rzadkość). bardzo ciekawa książka :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Ciekawa tematyka, może kiedyś sięgnę po tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  37. Wydaje mi się, że miłość macochy może być silniejsza od miłości matki. Ba, są matki, które w ogóle nie kochają swoich dzieci. Niestety w dzisiejszych czasach rodziny żyją często z dala od siebie, mają słabe relacje itd. Często obcy ludzie są sobie bliżsi...

    OdpowiedzUsuń
  38. Zaciekawiłaś mnie tą książką :).

    OdpowiedzUsuń
  39. Nie znam tej książki, ale zaintrygowała mnie swoją tematyką.

    OdpowiedzUsuń
  40. Jak byłam mała, to chciałam by moi rodzice adoptowali dziecko, a teraz sama mówię innym, że będę mieć adoptowane dzieci, dla mnie rodzina nie równa się więzy krwi. Co do książki - historia Morgan o wiele bardziej mnie interesuje, ale i cała lektura zapowiada się świetnie.

    OdpowiedzUsuń