5 gru 2017

Co jesteś gotów zrobić dla miłości?


   W momencie, kiedy matka po raz pierwszy bierze w ramiona swoje dziecko, tworzy się między nimi potężna więź; mówi się, że największą miłość życia trzeba sobie urodzić, że nie sposób jest pokochać innego człowieka tak mocno, jak własne dziecko. A jeżeli coś się kocha, to chce się to za wszelką cenę chronić. Mama musi walczyć z bolącymi kolkami u noworodka, wypędzać potwory z szafy swojego pięciolatka, oswajać straszną i skomplikowaną matematykę, sklejać złamane po raz pierwszy serce i ratować swoje dziecko, ilekroć się potknie. I każda mama powinna prosić wszystkie bóstwa – dawne i obecne – żeby tylko z takimi zagrożeniami musiała walczyć. Bo czasami, niekiedy, zdarza się, że w imię miłości trzeba zrobić o wiele więcej.

   Nina Frost jest prokuratorem i zajmuje się prawdopodobnie najtrudniejszymi z możliwych przypadków w sądach – przemocą wobec dzieci. Codziennie musi nakłaniać przestraszonych maluchów, by w obecności jej, sędziego i rodziców – gdzie niekiedy to właśnie oni są winni siniaków na ciele dziecka – aby opowiedziały, co im się przytrafiło.  Wie, że to dla nich traumatyczne przeżycie, ale wie też, że tylko w taki sposób może im pomóc uwolnić się od osoby, które je systematycznie krzywdzi. Prywatnie jest szczęśliwą mamą pięcioletniego Nathaniela i żoną Caleba, którego chyba nadal kocha. Chyba, bo po kilkunastu latach małżeństwa całą namiętność przykrył kurz codziennych obowiązków, trosk i kłopotów i trudno jest przypomnieć sobie uniesienia z pierwszych miesięcy związku.

„Wystarczy zmienić punkt widzenia, a perspektywa ulega całkowitemu przewartościowaniu.”

   Cały ich świat sypie się w posadach, kiedy okazuje się, że Nathaniel był molestowany seksualnie. Nagle okazuje się, że potworności, które Nina znała z sal sądowych staną się jej codziennością a ona, jako matka, w żaden sposób nie może pomóc własnemu dziecku uporać się z tym strachem. Nie pomaga przytulenie, pocałunek w czoło, zapewnienie, że jest już bezpieczny – nie ma żadnej sposobności, aby wymazać to przerażające wspomnienie małego chłopca i żeby na nowo przywrócić mu beztroskie dzieciństwo.

   Kiedy okazuje się kto stoi za tym przestępstwem, rozpoczyna się rozprawa sądowa. Jednak Nina nie łudzi się, że oprawca trafi na kratki; za dobrze zna realia sądowe i zbyt często widziała, kiedy pedofil miał rozkuwane ręce i wychodził z gmachu sądu jako wolny człowiek. Dlatego też decyduje się porzucić wszystko to, w co wierzyła, czego uczyła się przez lata, za co walczyła jako prokurator.  Pozbywa się wszelkich zasad moralnych i etycznych i zaczyna działać instynktownie; a instynkt zawsze mówi matce, aby zniszczyła zagrożenie, aby ratowała dziecko na wszelkie możliwe sposoby. Nawet jeżeli oznaczałoby to zbrodnię.

   Nina nie chciała wymierzyć sprawiedliwości, nie miała na celu odpłacenia za doznane krzywdy; jej celem było sprawienie, że ten człowiek nigdy już nie zbliży się do Nathaniela, że nie będzie sposobności, aby spotkali się chociażby przypadkowo za kilka lat na ruchliwej ulicy. Poświęciła swoją wolność, siebie i swoje człowieczeństwo, aby zapewnić synowi spokojne życie. Zrobiła to, czego nie mógł za nią zrobić żaden wyrok sądu, żadne prawo. Czy została więc wybawicielką dla swojego dziecka czy morderczynią? Cóż, o tym zdecydować musi już sam czytelnik, w swoim sercu.

   Picoult jak zwykle zachwyca swoją stylistyką, swoim kunsztem pisania; gdybym miała możliwość ukraść talent jakiemukolwiek pisarzowi w dziejach świata, bez wahania pokusiłabym się o jej sposób tworzenia historii. Bo jej opowieści zachwycają codziennością, a jednocześnie zapierają dech w piersi i zatrzymują krążenie krwi, gdy nagle okazuje, że zwykłych ludzi dotykają niezwykłe nieszczęścia. Autorka pokazuje, że człowiek potrafi sobie poradzić w każdej sytuacji, nawet jeżeli początkowo mogłoby się zdawać, że nie ma z niej żadnego wyjścia, że nie sposób jej spaść na cztery łapy jak zwinny kot czy uchylić się przed rykoszetem swojego nieszczęścia. Myślę, że książki Picoult są tak popularne, bo wbrew wszystkiemu dają nadzieję, że nadal najważniejsza na tym świecie jest miłość. Nie pieniądze, sława, kariera czy uznanie, ale właśnie to naiwne i stare jak świat uczucie, które potrafi nie tylko przenieść góry, ale i ruszyć cały świat.  

   „W imię miłości” to historia, która przyciąga jak magnez. Jeżeli reinkarnacja jest prawdą, to Picoult w poprzednich życiach z pewnością była bajarzem; siadała przy ognisku, wokół niej gromadziły się tłumy, a ona snuła opowieści, ze słów niczym z nici plotła piękne wzory i oplatała nimi wyobraźnię słuchających. Tak samo jest i dzisiaj; biorąc do ręki którąkolwiek z jej powieści, trzeba mieć na względzie fakt, że nie zostanie nam ona obojętna. Z pewnością coś w nas poruszy, sprawi, że zastanowimy się nad tym, gdzie tak naprawdę leży granica miłości i kiedy można ją przekraczać. Zastanowimy się, czy prawo ludzkie jest ważniejsze niż prawo uczuć, a jeżeli tak, to jak zahamować instynkty zmuszające nas do ochrony najważniejszych dla nas wartości? I w końcu odpowiemy sobie na pytanie, co gotowi jesteśmy zrobić dla miłości?

„Czasami, gdy się bierze w ramiona swoje dziecko, można wyczuć pod palcami układ własnych kości lub wciągnąć w nozdrza zapach własnej skóry, dobywający się z zagłębienie dziecięcej szyi. To właśnie jest najbardziej zdumiewające w macierzyństwie – odnalezienie kawałka siebie, który jest całkowicie odłączony od naszego ciała, a mimo to absolutnie niezbędny nam do życia. Gdy się dokona owego odkrycia, przeżywa się chwilę niesamowitego uniesienia i pełnego zdumienia zachwytu: jakbyśmy umieścili na właściwym miejscu ostatni element układanki, złożonej z tysiąca kawałków; jakby fotofinisz wykazał, że o włos zdołaliśmy wyprzedzić całą stawkę w sprinterskim biegu.”


53 komentarze:

  1. Zaintrygowałaś mnie swoją recenzją :) Piękne...

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastyczna recenzja i ogromnie zachęca do sięgnięcia po książkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. "...Caleba, którego chyba nadal kocha..." - pomyślałam sobie tutaj, że często osoby mające zawód, w którym trzeba się mocno zaangażować emocjonalnie, mają trudniej w prywatnym zachowaniu uczuć.

    Bardzo ciekawa recenzja, głęboka. Widzę tu linki do bardzo ciekawych artykułów... zostanę tu na dłużej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ogóle w książce nie ma wprost napisane o tym "chyba" :) to akurat poczułam sama, czytając o ich związku i relacjach, które były nieco oschłe, służbowe. I masz dużo racji w tym, że przy takim zawodzie trudniej jest w życiu prywatnym.

      Usuń
  4. Świetna recenzja. To prawda, matka jest w stanie zrobić dla swojego dziecka wszystko - nawet poświęcić siebie samą. Ta książka jest zdecydowanie jedną z moich ulubionych.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przefajne jest jak zauważa się u jakiegoś pisarza taki kunszt słowa!
    Chciałam się skusić na tę książkę.
    Może jeszcze przeczytam :)
    Pozdrowionka serdeczne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardziej przefajne by było osobiście mieć taki kunszt słowa :D

      Usuń
  6. Tak to jest , że miłość do dziecka to zupełnie inny rodzaj miłości niż do partnera czy ludzkości ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam autorkę! Ta pozycja jeszcze przede mną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadrób koniecznie, to jedna z jej najlepszych książek :)

      Usuń
  8. Czytałam już kiedyś jakąś recenzję książki tej autorki i pamiętam, że bardzo mnie zaintrygowała. Dziękuję, że mi o niej przypomniałaś.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo intrygująca propozycja. Książki nie znam, żadnej propozycji autorki również nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz do nadrobienia kilkanaście tytułów w takim razie :)

      Usuń
  10. Bardzo sobie cenię autorkę i z checią sięgne po jej powieść:-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Takie historie są najlepsze, dlatego mam nadzieję, że wielu czytelników ją doceni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co kojarzę, to Ty też Picoult bardzo cenisz :)

      Usuń
  12. Bardzo ciekawie opisałaś tę książkę. Lubię twórczość tej autorki, więc bardzo chętnie sięgnę po tę pozycję. ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo mnie zaciekawiła ta książka chociaż autorki nie kojarzę, a recenzja świetna :)

    OdpowiedzUsuń
  14. bardzo trudne pytania, ciężka tematyka

    OdpowiedzUsuń
  15. Dawno nie czytałam nic tej autorki, a bardzo lubię jej styl pisania, więc muszę kiedyś zapoznać się z powyższym tytułem.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie ma opcji, że przejdę obok tej książki obojętnie!:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Dawno nie czytałam nic Judi, chętnie bym przeczytała tę książkę, chociaż temat, cóż, mocny.

    OdpowiedzUsuń
  18. Książki Picoult w większości przyciągają mnie jak magnes.

    OdpowiedzUsuń
  19. Czytałam:)
    Lubię książki tej autorki, jej styl pisania i te życiowe problemy, choć czasami przerysowane to dają bardzo wiele do myślenia.

    OdpowiedzUsuń
  20. Chciałabym kiedyś zapoznać się z jej twórczością.

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetna recenzja ☺
    Temat książki chyba jednak za mocny na moje nerwy 😐
    Pozdrawiam
    Lili

    OdpowiedzUsuń
  22. thanks for sharing dear keep posting
    https://clicknorder.pk online shopping in pakistan

    OdpowiedzUsuń
  23. Uwielbiam Picoult, ta książka czeka jeszcze w kolejce do przeczytania ale chyba wyciągnę ją na wierzch bo nie wiedziałam o czym dokładnie jest - do teraz ;) Kusi, i pewnie przeczytam ją w tym miesiącu, miałam dość długa przerwę od tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
  24. Chyba powinno być, że przyciąga jak magnes :)
    Na samą książkę się nie skuszę, nie moje klimaty :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Oj zdecydowanie przeczytam tą książke, to moje klimaty:)

    OdpowiedzUsuń
  26. Bardzo lubię twórczość Jodi Picoult. Oczywiście tę pozycję znam ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Autor i książka są mi obce, ale widzę, że warto sięgnąć po tą pozycję. Takie książki są bardzo wartościowe.

    OdpowiedzUsuń
  28. Teoretycznie nie jest to mój ulubiony typ literatury, ale Twoja recenzja mnie zaciekawiła :)
    http://paulan-official-blog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  29. Nie mogę przegapić tej książki. Zapisuję sobie tytuł. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Świetna recenzja, nie znam autorki, ale książkę zapisuję i chętnie przeczytam :-)

    OdpowiedzUsuń
  31. W teorii brzmi bardzo ciekawie, a w praktyce jakoś nie mnie nie ciągnie do niej :(

    OdpowiedzUsuń
  32. Zaintrygowałaś mnie swoją recenzja muszę przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Pamiętam czytałam. Mocna. Miłość matki przeogromna i bez granic.

    OdpowiedzUsuń
  34. Ohh, tak historia musi wbijać w fotel. Z pewnością po nią sięgnę. Wierzę, że Nina jako matka, chcąc obronić synka będzie się posunąć daleko. Uwielbiam ten rodzaj książek . Zresztą Jodi Picoult jest niezastąpiona. Wiem to już od czasów "Bez mojej zgody" :)

    Pozdrawiam, poprostualeksandraa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  35. Czytałam tę książkę. Mocno mnie wciągnęła.

    OdpowiedzUsuń
  36. Nie wiem czemu, ale ja jakoś nie mam serca do tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
  37. „Wystarczy zmienić punkt widzenia, a perspektywa ulega całkowitemu przewartościowaniu.” jakie to prawdziwe

    OdpowiedzUsuń
  38. Czytałam już kilka dobrych lat temu, ale do tej pory pamiętam, że książka mnie pochłonęła i dała sporo do myślenia!

    OdpowiedzUsuń
  39. Tej książki Picoult jeszcze nie czytałam, ale widzę, że jak zawsze autorka porusza trudny temat i jak ją znam, a i z Twojej recenzji to wynika, jak zawsze robi to świetnie. Przeczytam na pewno :)

    OdpowiedzUsuń
  40. Po twojej pięknej recenzji jestem zachwycona tą książką i muszę po nią sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń