W
momencie, kiedy matka po raz pierwszy bierze w ramiona swoje dziecko, tworzy
się między nimi potężna więź; mówi się, że największą miłość życia trzeba sobie
urodzić, że nie sposób jest pokochać innego człowieka tak mocno, jak własne
dziecko. A jeżeli coś się kocha, to chce się to za wszelką cenę chronić. Mama musi walczyć z bolącymi kolkami u
noworodka, wypędzać potwory z szafy swojego pięciolatka, oswajać straszną i skomplikowaną
matematykę, sklejać złamane po raz pierwszy serce i ratować swoje dziecko,
ilekroć się potknie. I każda mama powinna prosić wszystkie bóstwa – dawne i obecne – żeby tylko z takimi
zagrożeniami musiała walczyć. Bo czasami, niekiedy, zdarza się, że w imię
miłości trzeba zrobić o wiele więcej.
Nina
Frost jest prokuratorem i zajmuje się prawdopodobnie najtrudniejszymi z
możliwych przypadków w sądach – przemocą wobec dzieci. Codziennie musi nakłaniać
przestraszonych maluchów, by w obecności jej, sędziego i rodziców – gdzie niekiedy to właśnie oni są winni siniaków
na ciele dziecka – aby opowiedziały, co im się przytrafiło. Wie, że to dla nich traumatyczne przeżycie,
ale wie też, że tylko w taki sposób może im pomóc uwolnić się od osoby, które
je systematycznie krzywdzi. Prywatnie jest szczęśliwą mamą pięcioletniego
Nathaniela i żoną Caleba, którego chyba nadal kocha. Chyba, bo po kilkunastu
latach małżeństwa całą namiętność przykrył kurz codziennych obowiązków, trosk i
kłopotów i trudno jest przypomnieć sobie uniesienia z pierwszych miesięcy związku.
„Wystarczy
zmienić punkt widzenia, a perspektywa ulega całkowitemu przewartościowaniu.”
Cały
ich świat sypie się w posadach, kiedy okazuje się, że Nathaniel był molestowany
seksualnie. Nagle okazuje się, że potworności, które Nina znała z sal sądowych
staną się jej codziennością a ona, jako matka, w żaden sposób nie może pomóc
własnemu dziecku uporać się z tym strachem. Nie pomaga przytulenie, pocałunek w
czoło, zapewnienie, że jest już bezpieczny – nie ma żadnej sposobności, aby
wymazać to przerażające wspomnienie małego chłopca i żeby na nowo przywrócić mu
beztroskie dzieciństwo.
Kiedy
okazuje się kto stoi za tym przestępstwem, rozpoczyna się rozprawa sądowa.
Jednak Nina nie łudzi się, że oprawca trafi na kratki; za dobrze zna realia
sądowe i zbyt często widziała, kiedy pedofil miał rozkuwane ręce i wychodził z gmachu
sądu jako wolny człowiek. Dlatego też decyduje się porzucić wszystko to, w co
wierzyła, czego uczyła się przez lata, za co walczyła jako prokurator. Pozbywa się wszelkich zasad moralnych i
etycznych i zaczyna działać instynktownie; a instynkt zawsze mówi matce, aby
zniszczyła zagrożenie, aby ratowała dziecko na wszelkie możliwe sposoby. Nawet
jeżeli oznaczałoby to zbrodnię.
Nina
nie chciała wymierzyć sprawiedliwości, nie miała na celu odpłacenia za doznane
krzywdy; jej celem było sprawienie, że ten człowiek nigdy już nie zbliży się do
Nathaniela, że nie będzie sposobności, aby spotkali się chociażby przypadkowo
za kilka lat na ruchliwej ulicy. Poświęciła
swoją wolność, siebie i swoje człowieczeństwo, aby zapewnić synowi spokojne
życie. Zrobiła to, czego nie mógł za nią zrobić żaden wyrok sądu, żadne
prawo. Czy została więc wybawicielką dla swojego dziecka czy morderczynią? Cóż,
o tym zdecydować musi już sam czytelnik, w swoim sercu.
Picoult jak zwykle zachwyca swoją stylistyką, swoim kunsztem pisania; gdybym miała możliwość ukraść talent jakiemukolwiek pisarzowi w dziejach świata, bez wahania pokusiłabym się o jej sposób tworzenia historii. Bo jej opowieści zachwycają codziennością, a jednocześnie zapierają dech w piersi i zatrzymują krążenie krwi, gdy nagle okazuje, że zwykłych ludzi dotykają niezwykłe nieszczęścia. Autorka pokazuje, że człowiek potrafi sobie poradzić w każdej sytuacji, nawet jeżeli początkowo mogłoby się zdawać, że nie ma z niej żadnego wyjścia, że nie sposób jej spaść na cztery łapy jak zwinny kot czy uchylić się przed rykoszetem swojego nieszczęścia. Myślę, że książki Picoult są tak popularne, bo wbrew wszystkiemu dają nadzieję, że nadal najważniejsza na tym świecie jest miłość. Nie pieniądze, sława, kariera czy uznanie, ale właśnie to naiwne i stare jak świat uczucie, które potrafi nie tylko przenieść góry, ale i ruszyć cały świat.
„W
imię miłości” to historia, która przyciąga jak magnez. Jeżeli reinkarnacja jest
prawdą, to Picoult w poprzednich życiach z pewnością była bajarzem; siadała
przy ognisku, wokół niej gromadziły się tłumy, a ona snuła opowieści, ze słów
niczym z nici plotła piękne wzory i oplatała nimi wyobraźnię słuchających. Tak
samo jest i dzisiaj; biorąc do ręki którąkolwiek z jej powieści, trzeba mieć na
względzie fakt, że nie zostanie nam ona obojętna. Z pewnością coś w nas
poruszy, sprawi, że zastanowimy się nad tym, gdzie tak naprawdę leży granica
miłości i kiedy można ją przekraczać. Zastanowimy się, czy prawo ludzkie jest
ważniejsze niż prawo uczuć, a jeżeli tak, to jak zahamować instynkty zmuszające
nas do ochrony najważniejszych dla nas wartości? I w końcu odpowiemy sobie na
pytanie, co gotowi jesteśmy zrobić dla
miłości?
„Czasami,
gdy się bierze w ramiona swoje dziecko, można wyczuć pod palcami układ własnych
kości lub wciągnąć w nozdrza zapach własnej skóry, dobywający się z zagłębienie
dziecięcej szyi. To właśnie jest najbardziej zdumiewające w macierzyństwie –
odnalezienie kawałka siebie, który jest całkowicie odłączony od naszego ciała,
a mimo to absolutnie niezbędny nam do życia. Gdy się dokona owego odkrycia,
przeżywa się chwilę niesamowitego uniesienia i pełnego zdumienia zachwytu:
jakbyśmy umieścili na właściwym miejscu ostatni element układanki, złożonej z
tysiąca kawałków; jakby fotofinisz wykazał, że o włos zdołaliśmy wyprzedzić
całą stawkę w sprinterskim biegu.”
Zaintrygowałaś mnie swoją recenzją :) Piękne...
OdpowiedzUsuńFantastyczna recenzja i ogromnie zachęca do sięgnięcia po książkę.
OdpowiedzUsuń"...Caleba, którego chyba nadal kocha..." - pomyślałam sobie tutaj, że często osoby mające zawód, w którym trzeba się mocno zaangażować emocjonalnie, mają trudniej w prywatnym zachowaniu uczuć.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa recenzja, głęboka. Widzę tu linki do bardzo ciekawych artykułów... zostanę tu na dłużej :)
W ogóle w książce nie ma wprost napisane o tym "chyba" :) to akurat poczułam sama, czytając o ich związku i relacjach, które były nieco oschłe, służbowe. I masz dużo racji w tym, że przy takim zawodzie trudniej jest w życiu prywatnym.
UsuńŚwietna recenzja. To prawda, matka jest w stanie zrobić dla swojego dziecka wszystko - nawet poświęcić siebie samą. Ta książka jest zdecydowanie jedną z moich ulubionych.
OdpowiedzUsuńPrzefajne jest jak zauważa się u jakiegoś pisarza taki kunszt słowa!
OdpowiedzUsuńChciałam się skusić na tę książkę.
Może jeszcze przeczytam :)
Pozdrowionka serdeczne!
Bardziej przefajne by było osobiście mieć taki kunszt słowa :D
UsuńTak to jest , że miłość do dziecka to zupełnie inny rodzaj miłości niż do partnera czy ludzkości ;-)
OdpowiedzUsuńTaka miłość jeszcze przede mną :)
UsuńUwielbiam autorkę! Ta pozycja jeszcze przede mną.
OdpowiedzUsuńNadrób koniecznie, to jedna z jej najlepszych książek :)
UsuńCzytałam już kiedyś jakąś recenzję książki tej autorki i pamiętam, że bardzo mnie zaintrygowała. Dziękuję, że mi o niej przypomniałaś.
OdpowiedzUsuńI będą przypominać nadal :D
UsuńBardzo intrygująca propozycja. Książki nie znam, żadnej propozycji autorki również nie czytałam.
OdpowiedzUsuńMasz do nadrobienia kilkanaście tytułów w takim razie :)
UsuńBardzo sobie cenię autorkę i z checią sięgne po jej powieść:-)
OdpowiedzUsuńTakie historie są najlepsze, dlatego mam nadzieję, że wielu czytelników ją doceni :)
OdpowiedzUsuńZ tego co kojarzę, to Ty też Picoult bardzo cenisz :)
UsuńBardzo ciekawie opisałaś tę książkę. Lubię twórczość tej autorki, więc bardzo chętnie sięgnę po tę pozycję. ;)
OdpowiedzUsuńA powiem Ci szczerze, że ciężko mi się pisało tą recenzję :)
UsuńTę recenzję*
UsuńMój błąd ;)
UsuńBardzo mnie zaciekawiła ta książka chociaż autorki nie kojarzę, a recenzja świetna :)
OdpowiedzUsuńbardzo trudne pytania, ciężka tematyka
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam nic tej autorki, a bardzo lubię jej styl pisania, więc muszę kiedyś zapoznać się z powyższym tytułem.
OdpowiedzUsuńNie ma opcji, że przejdę obok tej książki obojętnie!:)
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam nic Judi, chętnie bym przeczytała tę książkę, chociaż temat, cóż, mocny.
OdpowiedzUsuńKsiążki Picoult w większości przyciągają mnie jak magnes.
OdpowiedzUsuńCzytałam:)
OdpowiedzUsuńLubię książki tej autorki, jej styl pisania i te życiowe problemy, choć czasami przerysowane to dają bardzo wiele do myślenia.
Chciałabym kiedyś zapoznać się z jej twórczością.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja ☺
OdpowiedzUsuńTemat książki chyba jednak za mocny na moje nerwy 😐
Pozdrawiam
Lili
thanks for sharing dear keep posting
OdpowiedzUsuńhttps://clicknorder.pk online shopping in pakistan
Uwielbiam Picoult, ta książka czeka jeszcze w kolejce do przeczytania ale chyba wyciągnę ją na wierzch bo nie wiedziałam o czym dokładnie jest - do teraz ;) Kusi, i pewnie przeczytam ją w tym miesiącu, miałam dość długa przerwę od tej autorki.
OdpowiedzUsuńChyba powinno być, że przyciąga jak magnes :)
OdpowiedzUsuńNa samą książkę się nie skuszę, nie moje klimaty :)
Oj zdecydowanie przeczytam tą książke, to moje klimaty:)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię twórczość Jodi Picoult. Oczywiście tę pozycję znam ;)
OdpowiedzUsuńAutor i książka są mi obce, ale widzę, że warto sięgnąć po tą pozycję. Takie książki są bardzo wartościowe.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy temat☺
OdpowiedzUsuńTeoretycznie nie jest to mój ulubiony typ literatury, ale Twoja recenzja mnie zaciekawiła :)
OdpowiedzUsuńhttp://paulan-official-blog.blogspot.com/
Nie mogę przegapić tej książki. Zapisuję sobie tytuł. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo intrygujący tytuł.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, nie znam autorki, ale książkę zapisuję i chętnie przeczytam :-)
OdpowiedzUsuńW teorii brzmi bardzo ciekawie, a w praktyce jakoś nie mnie nie ciągnie do niej :(
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie swoją recenzja muszę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńwowo piękna recenzja:)
OdpowiedzUsuńPamiętam czytałam. Mocna. Miłość matki przeogromna i bez granic.
OdpowiedzUsuńOhh, tak historia musi wbijać w fotel. Z pewnością po nią sięgnę. Wierzę, że Nina jako matka, chcąc obronić synka będzie się posunąć daleko. Uwielbiam ten rodzaj książek . Zresztą Jodi Picoult jest niezastąpiona. Wiem to już od czasów "Bez mojej zgody" :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, poprostualeksandraa.blogspot.com
Czytałam tę książkę. Mocno mnie wciągnęła.
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale ja jakoś nie mam serca do tej autorki.
OdpowiedzUsuń„Wystarczy zmienić punkt widzenia, a perspektywa ulega całkowitemu przewartościowaniu.” jakie to prawdziwe
OdpowiedzUsuńCzytałam już kilka dobrych lat temu, ale do tej pory pamiętam, że książka mnie pochłonęła i dała sporo do myślenia!
OdpowiedzUsuńTej książki Picoult jeszcze nie czytałam, ale widzę, że jak zawsze autorka porusza trudny temat i jak ją znam, a i z Twojej recenzji to wynika, jak zawsze robi to świetnie. Przeczytam na pewno :)
OdpowiedzUsuńPo twojej pięknej recenzji jestem zachwycona tą książką i muszę po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuń