„W niemieckiej szkole
nauczyciel pyta dzieci,u kogo w domu jeszcze nie ma portretu Hitlera.
Wstało troje dzieci. - Dlaczego u Ciebie nie ma? Pyta pierwszego. -
Ano, bo mój tatuś pracuje w ministerstwie wojny, to u nas wisi
portret Goringa. - No dobrze - mówi nauczyciel - ale portret Hitlera
też musi wisieć. A u Ciebie dlaczego nie ma? - Bo mój tatuś
pracuje w ministerstwie propagandy, to u nas jest portret Gobbelsa.-
Ale portret Hitlera też musi być. A u Ciebie dlaczego nie ma? -
pyta trzeciego. A chłopak mówi z zażenowaniem: No, bo proszę pana
profesora, mój ojciec jest teraz w obozie koncentracyjnym. Ale no
nic - mówi szybko - powiedział, że jak wróci to wszystkich trzech
powiesi.”
Pamiętam jak miałam
jeszcze mało lat, że zawsze podbierałam książki moim rodzicom i
po kryjomu je czytałam. Spokojnie, nikt w moim domu nie przepadał
za erotykami, za to na porządku dziennym były thrillery i
kryminały, na których się wychowałam. Dlatego jestem taka,
jaka jestem. Raz podebrałam
tacie książkę, która wyglądała mało zachęcająco, ale
spodobało mi się nazwisko autora – Grzesiuk. Tytułu książki z
kolei w ogóle nie rozumiałam, bo mój dwunastoletni mózg nie
ogarniał, co to jest „Pięć lat kacetu”. Ostatnio, pewne
wydawnictwo postanowiło wznowić wydawanie tej książki, co
przyjęłam z wielkim entuzjazmem. Bo to jedna z takich pozycji,
których wstyd nie przeczytać.
Wiele
jest książek o wojnie i o obozach koncentracyjnych. Fenomen
Grzesiuka polega na tym, że opisał on całą prawdę, nawet jeżeli
była dla niego niewygodna. Spędził pięć lat w obozach; sam
przyznawał, że to,że przeżył wymykało się statystykom.
Pomyślicie pewnie, że to tylko kolejna powieść opowiadająca o
tym, jak kiedyś było źle, jakimi bestiami okazali się ludzie.
Jednak „Pięć lat kacetu” znacząco różni się od innych tego
typu pozycji. Przede wszystkim, Grzesiuk pisze tak szczerze, tak
dosadnie, że można zauważyć nie tylko bestialstwo esesmanów, ale
i bestie wychodzące z samych osadzonych. Bez ogródek Grzesiuk
pisze, że w takich warunkach nikt nie mógł być dobry i uczciwy, a
ci którzy chcieli tacy być, szybko umierali. Aby przeżyć trzeba
było nauczyć się kłamać, kombinować i oszukiwać – co
niekiedy oznaczało przekroczenie tej granicy moralności, po której
nie można już wrócić. Tych ludzi nie można jednak oceniać, bo z
perspektywy współczesności, z perspektywy ciepłego mieszkania i
pełnego żołądka nie mamy takiego prawa. Jak mówił sam
przyjaciel Grzesiuka, S. Nogaj: „Ci, którzy nie byli sami w
obozie, niech nie sądzą tych, którzy tam przebywali.” Ludzie
robili wszystko co mogli i nawet nie po to, aby doczekać wyzwolenia,
ale po to, aby doczekać następnego wschodu słońca. Jaki niebywały
hart ducha musiał tkwić w tych ludziach, którzy znosili głód,
zimno, bicie i codzienny strach a mimo to chcieli dalej żyć, nie
poszli na skróty i nie odebrali sobie życia.
Aby przeżyć jedzono glinę, węgiel, zbierano wszystko, co wyrosło z ziemi. Chleb traktowano z ogromną czcią; kiedy dostawało się wieczorem swoją porcję, ścielono na kolanach ściereczki i chusteczki, aby żaden okruszek nie spadł na podłogę. Jedzono go w milczeniu, bo zawdzięczano mu kolejny dzień; dostarczał energii niezbędnej do katorżniczej pracy, zapełniał chociaż w niewielkiej części pusty i wyschnięty żołądek. To, co mną wstrząsnęło, to niezwykła solidarność osadzonych; mało kto decydował się na ucieczkę, bo wiedzieli, że gdy jeden ucieknie lub tylko spróbuje, reszta za to odpokutuje. Esesmani zabijali bez zastanowienia, kiedy byli źli czy zmęczeni strzelali, żeby rozładować nerwy. Po jakimś czasie, jak pisze Grzesiuk, stało się to taką codziennością, że przestano opłakiwać zabitych.
W
obozach koncentracyjnych nie było mowy o humanitarnym traktowaniu
kogokolwiek. Gdy więzień był umierający, kładziono go do
szaletu, aby tam dokończył swojego marnego żywota. Inni
współwięźniowie koło niego załatwiali swoje potrzeby
fizjologiczne, bo nie było innego wyjścia, a on powoli gasł, w
samotności, zimnie i smrodzie. W Gusen blokowi wybierali ze swoich
rewirów codziennie po jednym z więźniów, prowadzili ich do
„kąpieliska” a tam topili w beczkach. Po co? Żeby pozostali się
bali, żeby nikt nie czuł się bezpieczny, żeby odreagować.
„W
niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd
nie uciekł.”
Charakterystyczne
dla autora jest to, że opisując swoje pięć lat za kolczastym
murem, nie popada w żałobny ton. To, co się stało przyjął ze
spokojem, szybko pogodził się z scenariuszem jaki napisało mu
życie i postanowił zrobić jedno – żyć tak długo, jak będzie
to możliwe. Opowiadając swoją historię wspomina kompanów, którzy
polegli, zostali rozstrzelani, pobici na śmierć, albo skonali w
męczarniach z głodu. W obozach śmierć nie oszczędzała nikogo,
wolno płynęła za każdym żywotem, pilnując, aby nikt nie wydał
o jednego tchnienia za dużo.
Chciałabym, że ta książka trafiła do jak najszerszego grona odbiorców. Jest przestrogą, brutalną prawdą o tym, co siedzi w głębi człowieka, w jego najciemniejszych zakamarkach. Przestrzega, że jeżeli wojna znowu się zacznie, te bestie wyjdą na światło dzienne. I znowu zatracimy trochę naszego człowieczeństwa.
czytałam, jako nastolatka, wielkie wrażenie na mnie zrobiła, oj wielkie...
OdpowiedzUsuńokularnicawkapciach.wordpress.com
Chyba na każdego tak działa :)
UsuńO autorze słyszałam, ale książki nie znam. Muszę przyznać, że zainteresowałaś mnie tą książką i dopisałam ją właśnie do swojej listy. ;)
OdpowiedzUsuńO tak, tez przeczytałam w ten sposób wiele książek nieodpowiednich do mojego wieku... Sceny z niektórych jeszcze mnie prześladują. Jeżeli będę miała kiedyś dzieci, nie zabronię im czytać żadnej książki, bo na pewno zaraz chwycą ja potajemnie.
OdpowiedzUsuńJednocześnie w najbliższym czasie nie przeczytam już żadnej książki obozowej ani w ogóle wojennej. W liceum przerobiłam ten temat dogłębnie i mam dość. Nie da się też ukryć - wykorzystano już wszystkie style pisania o okrucieństwie, już nic nie ma w tym temacie do dodania. Poza nadwrażliwymi jednostkami chyba nikogo to już nie wzruszy, tym bardziej nikt nie jest sobie w stanie tego wyobrazić. Nie ma co mnożyć słów na tematy, których nie da się wypowiedzieć.
Mi rodzice nie zabraniali, ale jakoś czułam podskórnie, że to książki nie dla mnie. Pewnie doskonale wiedzieli, że je czytam, ale nic nie mówili :)
UsuńZa czasów liceum czytałam tylko takie książki. Zainteresowanie tym okresem w polskiej historii wzrosło do tego stopnia, że Panie w Bibliotece od razu przygotowywały mi książki, a ja nawet nie musiałam podawać tytułów. I ta książka również trafiła w moje ręce... Później trochę przystopowałam... za bardzo zaczęłam to przeżywać i tak czytanie przestało być dla mnie przyjemnością. Więc sięgnęłam po fantastykę i teraz tylko w tym gronie się obracam.
OdpowiedzUsuńCo za dużo... - od czasu do czasu warto sięgnąć po taką lekturę. Prostuje spojrzenie na świat :)
UsuńCzerwony tekst bardzo mnie rozbawił, ale temat nic w sobie zabawnego nie nosi. Jest nieprosty dla kogoś kto nie miał z tym czasem doświadczenia. Dla kogoś kto się nie boi wyjść na ulicę.
OdpowiedzUsuńUnikam tej tematyki.
Niby żart, a jednak ma w sobie wiele dramatu...
UsuńStraszna książka, współczuję tym ludziom, to był horror nie do opisania i pewnie dlatego ta książka jest taka jak jest. Chętnie bym przeczytała...jakoś nie miałam okazji do tej pory na nią tarfić.
OdpowiedzUsuńAkurat jest okazja do jej kupienia :)
UsuńCenią sobie tego typu literaturę, więc na pewno przeczytam.
OdpowiedzUsuńO tej książce słyszę po raz pierwszy, gdy byłam młodsza czytałam wiele o podobnej tematyce .Przestałam, bo miałam straszne koszmary po nich...
OdpowiedzUsuńto musi być książka bardzo poruszająca.. :)
OdpowiedzUsuńUnikam książek o tematyce obozowej, ale nadal pamiętam te, które kilka lat temu czytałam- to mocne obrazy o ludziach w nieludzkich warunkach.
OdpowiedzUsuńCo raz częściej sięgam po podobną tematykę. A jeśli piszesz o niej tak dobrze, na pewno przeczytam.
OdpowiedzUsuńNie miałam nigdy z tym styczności :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, hooneyyy
Prawdopodobnie będę miała okazję przeczytać.
OdpowiedzUsuńOsądzanie naszą miarą, miara pokoju, spokoju i pełnego żołądka tych, którzy musieli radzić sobie w takich warunkach obozu nie powinno mieć miejsca.
Też mam nadzieję, że wiele osób ja przeczyta.
Oj to prawda, że nie mamy prawa oceniać tych osób. Tej książki nie czytałam, ale z podobną literaturą miałam już do czynienia.
OdpowiedzUsuńJeżeli będę miała okazję to przeczytam. Chociaż niezbyt lubię taką tematykę, ale nie wszystkie książki mogą być lekkie i przyjemne.
OdpowiedzUsuńNie znam pozycji. Wydaje się być dość ciekawa.
OdpowiedzUsuńNa mnie takie lektury bardzo źle wpływają(pamiętam jak fatalnie zaniosłam obejrzenie filmu o Popiełuszce)
OdpowiedzUsuńWięc niestety to nie dla mnie😐☺
Pozdrawiam
Lili
oj nie dla mnie za mocna tematyka
OdpowiedzUsuńTakie lektury zawsze mną wstrząsają - chyba najbardziej dotknęła mnie książka o gułagach, bo mam wrazenie, że Rosjanie byli jeszcze gorsi niż Niemcy. Ale warto takie książki czytać - dzięki temu nie tylko dowiadujemy się jak tam było, ale właśnie przestajemy oceniać tych, którzy z naszej bezpiecznej perspektywy przestali być ludźmi, bo przekroczyli granice moralności. Czy istnieje w ogole moralność, kiedy człowiekiem rządzą najniższe instynkty?
OdpowiedzUsuńMocno interesuję mnie ta tematyka i z chęcią przeczytam tą pozycję książkową. W szczególności interesują mnie historie ludzi opowiedziane przez nie same.
OdpowiedzUsuńMoże to źle zabrzmi, ale o holokauście nie lubię czytać. Nie dlatego, że w jakiś sposób ta historia mnie nie interesuje... po prostu czuję nią przesyt, jeszcze z czasów licealnych. I jakoś nie potrafię się przełamać :(
OdpowiedzUsuńCzytałam. Zrobiła ma mnie dość duże wrażenie chociaż na co dzień nie lubię tej tematyki.
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze, ale dzięki za ten tytuł. Na pewno przeczytam.
OdpowiedzUsuńStrasznie ciężka tematyka, ale chcę się z nią zmierzyć.
OdpowiedzUsuńStraszna tematyka...
OdpowiedzUsuńooo ciężka tematyka, ale kusi :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy wpis :)
http://www.stylishmegg.pl/2018/02/kozuszek-i-bordowa-sukienka-z-falbankami.html
Anegdota trafna, ale jednocześnie przykra. Temat nie do ogarnięcia, trzeba jednak pamiętać
OdpowiedzUsuńJak dla mnie chyba zbyt ciężka tematyka...
OdpowiedzUsuńCzytałam jakieś dwadzieścia lat temu (!). Rety! Dziękuję, że przypomniałaś mi o tej książce. Jestem ciekawa jakie emocje podczas lektury będą mi towarzyszyły teraz. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNie czytałem jeszcze książek historycznych o tej tematyce, ale za to oglądałem wiele filmów historycznych o tematyce związanej z II wojną światową i na temat obozów koncentracyjnych. Straszna historia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Patryk
uwielbiam Twoje recenzje!
OdpowiedzUsuńMuszę to przeczytać !
OdpowiedzUsuńFajnie na tym blogu, poczytam !
OdpowiedzUsuńRewelacja!
OdpowiedzUsuń