Temat wiary w ostatnich czasach się
nie sprzedaje. Potrzeba katastrof, apokalips, spisków albo
nadprzyrodzonych stworów, żeby zainteresować czytelnika książką
o tematyce religijnej. Ale cóż – wszystko jest dla ludzi.
Dzisiaj mam dla Was dwie propozycje
książek, które poruszają się w tematyce dość osobliwej i
pomijanej. Jedna oparta jest na motywie powrotu Syna Bożego, druga
opowiada o zaginionym Całunie Turyńskim. Zacznijmy jednak od
początku...
Jakiś czas temu recenzowałam książkę
„Ślad życia, ślad śmierci” autorstwa Paula L. Maiera. Teraz
mam przed sobą drugą książkę tegoż autora, który w dalszym
ciągu z głównego bohatera uczynił naukowca Jonathana Webera. W
tej części Weber jest już żonaty, nadal zajmuje się uczeniem
studentów i udzielaniem wywiadów, które niekiedy swój finał mają
w sądzie, ponieważ profesor jest dość negatywnie nastawiony do
wszystkich ruchów przepowiadających apokalipsę.
Większość społeczeństwa zgadza się
z nim, twierdząc, że majaki o powrocie Boga na ziemię to nic
innego jak początek choroby psychicznej. Wszystko zmienia się w
momencie, gdy na scenie pojawia się Jeszua ben Josef, który potrafi
przemawiać językami i czyni to w taki sposób, iż porywa ludzi
tak, jak dwa tysiące lat temu robił to Jezus.
Nagle świat oszalał; w mediach
rozpoczęły się spekulacje, czy ten niepozorny Żyd jest faktycznie
kolejnym wcieleniem Jezusa? Czy oto w końcu świat doczekał się
tego, co zostało nam obiecane i zapisane w Piśmie świętym? Zdaje
się, że wszyscy, z wyjątkiem Jonathana Webera, bezsprzecznie
ufają, że Bóg postanowił dać nam drugą szansę i stworzyć
drugą ziemię.
To niespodziewane poruszenie, jakie
nastąpiło za sprawą Jeszui poróżniło rodziny, było przyczyną
kłótni niejednych małżonków... Jakakolwiek wątpliwość co do
jego boskiego pochodzenia była odbierana jako impas, nadstawienie
policzka i taka osoba szybka stawała się „sługą szatana”,
który przemawiał przez niewiernych, w tym przez samego profesora.
„Coś więcej niż ślad” to
fantastyczne spojrzenie na to, co działoby się w dzisiejszym
świecie, gdyby faktycznie pojawił się ktoś, kto mianowałby
siebie „Bożym synem”. Jakie zapanowałyby nastroje, czy ludzie
by uwierzyli, czy raczej byliby sceptyczni, nawet po cudach rodem z
samej Biblii. To ciekawa alternatywa rzeczywistości. A czy się
sprawdzi? Cóż, tego się nie dowiemy, póki to nie nastąpi.
Druga książka, jaką chcę wam
pokazać a która również stanowi o tematyce dość religijnej, to
piąty tom cyklu „Akta Dresdena” autorstwa Jima Butchera. Jeśli
jeszcze nie znacie tej serii, to wiele straciliście, zwłaszcza,
jeśli lubicie fantastykę. Bowiem Harry Dresden, główny bohater
jest magiem. I to nie byle jakim magiem, bo nie każdy potrafi
narobić takiego zamieszania i stworzyć sobie tylu wrogów. Na życie
Dresdena czyha chyba większość magicznego i niemagicznego świata;
próbują go wyeliminować na setki sposobów a on uparcie im umyka i
w gruncie rzeczy na tych potyczkach najbardziej cierpi jego samochód,
coraz bardziej rozbity i rozklekotany.
Nie trzeba czytać tej serii od
początku (chyba, że podobnie jak mój mężczyzna, masz wielki
przymus psychiczny czytać wszystko (i oglądać!) od pierwszej
części.), by zrozumieć o co w Dresdenie chodzi. Każda książka
to oddzielna historia a ewentualne wątki z części poprzednich
zostają szybko i klarownie wyjaśnione.
Ale – o czym są „Śmiertelne
maski”? Otóż nasz kochany, irytujący Harry otrzymuje zlecenie od
księdza, który absolutnie w magię nie wierzy, ale potrzebuje
kogoś, kto magię zna (miły absurd, prawda?), by ten pomógł mu
odnaleźć... całun turyński. Dla tych, którzy nie wiedzą, jest
to relikwia, w którą ponoć było zawinięte ciało Jezusa po
ukrzyżowaniu.
Harry za odpowiednią opłatą
oczywiście przyjmuje zlecenie, bo żyć z czegoś trzeba a
wierzyciele nie wpadli jeszcze na pomysł, by przestać go nachodzić.
W międzyczasie wampiry, które Dresden odrobinę zezłościł w
poprzednich częściach wyzywają go na pojedynek, który raz na
zawsze zakończy wojnę między nimi. I jakby tego było mało do
miasta wraca ukochana maga, ale niestety za towarzyszy jej jakiś
facet, który nie wygląda tylko na przyjaciela...
I jak tu nie być irytującym?
Polecam zapoznać się z którąkolwiek
częścią tej serii.
Brzmi ciekawie. :-)
OdpowiedzUsuńzachecające ;)
OdpowiedzUsuńFantastyki za bardzo nie lubię, ale ta pierwsza książka bardzo mnie zaciekawiła :)
OdpowiedzUsuńTę drugą książkę chętnie bym przeczytała :-)
OdpowiedzUsuńa ja bym postawiła na tą 1szą propozycję.. podoba mi się! :)
OdpowiedzUsuńDruga książka bardziej mnie zainteresowała, będę chciała zapoznać się z całą serią od początku.
OdpowiedzUsuńPierwsza książka wydaje się być bardzo ciekawa, chętnie kiedyś po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie~ Nataliaaa
happy1forever.blogspot.com
Na pierwszą książkę raczej bym się nie pokusiła, ale druga to co innego. Muszę koniecznie poszukać tej serii. To takie obiecujące, że to piąty tom ;)
OdpowiedzUsuńA ja wręcz odwrotnie! Chętnie sięgnę po tę pierwszą :)
Usuń