28 sie 2015

"Śmierć na raty" L. Jackson. O, ma ironio, wróciłaś!


  Bogacze. Miliarderzy. Powiedzmy sobie szczerze – zazdrościmy im, plotkujemy o nich, szydzimy z nich, ale każdy z nas chciałby mieć chociaż połowę tych pieniędzy co oni.
Mają luksusowe samochody, piękne domy, jadają w najlepszych restauracjach, śpią na najmiększych materacach, podróżują po egzotycznych krajach, piją stuletnią whisky i dwustuletniego szampana i nie jest to dla nich czymś szczególnym. Oprócz bogactwa mają coś jeszcze, co nam, przeciętnej reszcie ludzkości wydaje się być jedynie lekką i ledwo widoczną rysą na tle tego wszystkiego – mają swoich prześladowców.
   Ludzi, którzy w surrealistyczny sposób uważają, że fortuna milionerów należy się im, bo cioteczna babka wspominała kiedyś mimochodem, że w latach młodości mijała na stacji benzynowej założyciela fortuny a to oczywiście prowadzi do prostej konkluzji, że dany prześladowca jest nieślubnym wnukiem i musi walczyć o to, co mu się należy. Oto co zrobiła z ludźmi „Moda na sukces” - wszędzie dopatrujemy się naszych genów, szczególnie w wyższych sferach.
   Czytanie o bogaczach, którzy zostają systematycznie eliminowani z ziemskiego padołu przez rządnego zemsty, nie wiadomo na kim i za co, psychopatę zawsze mnie szalenie bawi. W takich historiach specjalizuje się Lisa Jackson, która potrafi, pomimo absurdu sytuacji, stworzyć klimat grozy i która potrafi sprawić, że przepadnę z książką na kilka godzin.

   Główna bohaterka, posiadająca niezwykle drażliwe imię, Cissy, jest rozwodzącą się żoną, matką kilkunastomiesięcznego BJ-a oraz spadkobierczynią fortuny. Pewnego deszczowego wieczora wybiera się wraz z synem do swojej babki, by spędzić z nią trochę czasu. Na miejscu okazuje się jednak, że zamiast spokojnej kolacji przy telewizyjnych ogłupiaczach, Cissy czeka wieczór pełen policjantów i koronera, gdyż znajduje swoją babkę leżącą w kałuży krwi. Nieżywą. Detektywi od razu wpadają na pomysł, że starszą panią mogła zamordować jej synowa, która zaledwie kilka dni wcześniej uciekła z więzienia o zaostrzonym rygorze. Swoją drogą umiejętność ich dedukcji mnie zadziwia, sama zapewne nie połączyłabym tych dwóch faktów!

   Podczas gdy nieuchwytny zabójca pozostaje na wolności, nasza Cissy dostarcza nam huśtawki emocjonalnej rozmyślając ciągle o:
  1. o tym jaka jest smutna i przygnębiona z powodu śmierci babki
  2. o tym jak jej źle, bo mąż ją zdradził, mimo że zapewnia, że tego nie zrobił
  3. o tym jak czuje się podniecona na widok niewiernego męża
  4. o tym jaka jest wkurzona widząc, gdy mąż wita się z sąsiadką, bo na pewno ma z nią romans
  5. o tym jak trudno jest być nią.
   Na miejscu jej męża dawno już bym zwinęła manatki i oddaliła się w stronę zachodzącego słońca, jednak Jack zdaje się być masochistą, bo prosi ją o wybaczenie czegoś, czego nie zrobił. Ale naukowcy odkryli, że kobietę łatwiej jest przeprosić, niż jej coś wytłumaczyć, bo ona przecież wie swoje.
   Znamienne jest, że mordercę my, czytelnicy, znamy od samego początku, nie wiemy natomiast kim jest (poza tym, że jest kobietą) i jakie jest jej pokrewieństwo z rodziną milionerów.

   Co w tej książce jest najpiękniejszego to to, że mimo wkurzającej Cissy, tępawych detektywów i sypiących się zewsząd pieniędzy, jest to świetna lektura, którą chce się czytać. Trzysta stron mija nie wiadomo kiedy a nawet samo rozwiązanie całej zagadki lekko szokuje. Żeby z tak niesmacznych elementów stworzyć coś dobrego trzeba mieć niezwykły talent.

   Jeśli nie znacie książek Lisy Jackson to żałujcie i walcie w drzwi biblioteki a później szukajcie jej powieści na półkach uginających się pod kilogramami kartek. Czytałam kilka jej powieści i mogę zaręczyć, że każda jest dobra i dobrze się ją czyta.
Dla mnie to typowo kobiece thrillery (pamiętajcie kto wymyślił ten zwrot!), czyli takie, które mają w sobie i odrobinę grozy i troszkę romansu, co by uspokoić hormony i wlać w nasze kobiece naiwne serca odrobinę wiary w romantyzm.

26 sie 2015

Nostalgia powakacyjna.

   Wakacje zbliżają się do końca, czas więc na trochę podsumowań. 

   Pod względem blogowym czuję się bardzo zadowolona z ostatnich dwóch miesięcy - nawiązałam nowe współprace, zrecenzowałam sporą ilość książek a przeczytałam ich jeszcze więcej, coś w okolicach czterdziestu (serio!). Dodatkowo, udało mi się przeprowadzić dwa wywiady ze wspaniałymi autorkami - Carlą Sanchez oraz Tanyą Valko.
   Nie kupiłam ani jednej książki z czego mogę być dumna, bo najwyższa pora zapanować nad moją biblioteczką. Nie oznacza to jednak, że książek nie przybyło, ciągle przychodziły nowe, pulchne paczuchy. 


    To może teraz życiówka? Jeśli czytacie mnie w miarę systematycznie, to z pewnością zdążyłam was nie raz już zirytować moim gadaniem o tym jaka to jestem zakochana i w ogóle, więc ten temat pominę (i tak go później poruszę, przecież mnie znacie.)
   Moja przyjaciółka z młodzieńczych lat się zaręczyła ii będę drużką! Czyli przyszły rok będę głównie drużkować, bo to już drugi ślub, na którym będę stała wystrojona w dziwną sukienkę     * to zawsze są dziwne sukienki, nie ważne jaki gust miałaby panna młoda * a może i czeka mnie trzecia taka okazja, bo w tle majaczy mi się kolejna przyjaciółka w białym welonie!

   W końcu na tych wakacjach odwiedziłam zoo i mogłam pooglądać śpiące lwy, pantery, oceloty i gepardy - trafiliśmy na taką godzinę, że wszystkie kotowate spały. Na szczęście żyrafy dokazywały a mi udało się pogłaskać osła, więc byłam przeszczęśliwa. 

   Nie podróżowałam za dużo, ale i nie żałuję. Na własnej skórze się przekonałam, że najlepiej czas spędza się we dwójkę, zajadając pizzę i gadając o niczym. 
   Dorobiłam się własnego stalkera i chyba wpiszę sobie to w CV - teraz z tego już żartuję, ale na początku strasznie to przeżywałam i się tym przejmowałam. Niestety sprawdzają się mądre słowa, że "Najtrudniejszą rzeczą na świecie jest przyglądanie się jak Twoje marzenia spełniają się komuś innemu" i niektórzy nie potrafią odpuścić i pogodzić się z rzeczywistością. 
  
   Chciałam być ruda i w tym celu wybrałam się do fryzjerki i... cóż, jaka weszłam, taka wyszłam, biedniejsza tylko o sto złotych. Ale nie można mieć w życiu wszystkiego, będę próbowała za jakiś czas, co by teraz mi włosy odpoczęły. 

   W te wakacje bawiłam się w fotografa a modeli miałam co nie miara! 




    A na koniec garść cytatów, ku inspiracji. 

"Historia jest całkowicie nieprzewidywalna, ponieważ jest rodzaju żeńskiego."

"- Zrobię wszystko, żebyś wróciła.
- A co zrobiłeś, żebym została?"

"Mama zawsze mi mówiła: "niczego nigdy nie ułatwiaj mężczyźnie. Jeśli cię kocha, to cię znajdzie, choćbyś nie wiem gdzie była, zdobędzie cię nawet spod ziemi. A jak mu będziesz pomagać, to choćbyś podała się na srebrnej tacy, to nic z tego nie będzie."

"Bank wspomnień, jeśli ktoś chce znać moje zdanie, to nie jest ani serce, ani głowa, to nawet nie jest dusza. To przestrzeń pomiędzy dwojgiem ludzi."

"Najważniejsze i najpiękniejsze co ojciec może zrobić dla swoich dzieci to kochać ich mamę."

"Kobieta to najpiękniejsza forma istnienia białka."

"Nie wiem czy zauważyliście taką prawidłowość - im większy pies, tym bardziej w przejściu."

"Wiesz co zrobiłabym będąc w twoim wieku? Wszystko! A potem jeszcze raz to samo, bez względu na to, co inni o tym powiedzą."

"Jest taki moment, kiedy ból jest taki duży, że nie możesz oddychać. To taki sprytny mechanizm. Myślę, że przećwiczony wielokrotnie przez naturę. Dusisz się, instynktownie ratujesz się i zapominasz na chwilę o bólu. Boisz się nawrotu bezdechu i dzięki temu możesz przeżyć."

"Jesteś kobietą, o której mężczyzna może tylko marzyć. Moją, tylko moją winą jest, że nie mam natury marzyciela."

"Pamiętaj, że przyda ci się w życiu tylko to, czego nie rozumiesz."

"O losie kobiety decyduje miłość, na jaką się godzi."

"Najstarszą ludzką potrzebą jest posiadanie osoby zastanawiającej się, o której w nicy wrócisz."

"Bywają sny, które potrafią zawieruszyć się gdzieś w ustach a rano wylatują z pierwszym ziewnięciem."

"Czasami zwycięzca to marzyciel, który nigdy nie odpuścił."

"Kiedy twoje pierwsze dziecko połknie 5 złotych to biegniesz do lekarza. A kiedy trzecie dziecko połknie 5 złotych, potrącasz mu z kieszonkowego."

"Dzieci dzielą się na genialne i cudze."

"Życie z drugim człowiekiem polega na tym, że zaczyna się lubić jego dziwactwa."


   Wczoraj dopadła mnie nostalgia i do pierwszej w nocy puścić nie chciała. Siedziałam, słuchałam muzyki i rozmyślałam jak to będzie kiedyś, jak będę miała już własny dom, jak mąż będzie do niego wracał, jak kominek będzie nas grzał w zimowe wieczory, jak nieznośnie będzie wstawać co rano do pracy w zimne poranki, jak pięknie będzie budzić się w letnie urlopy, kiedy na zewnątrz będzie już cieplutko a koty będą wygrzewały się na tarasie. Jak miło będzie przyjmować gości, pić z nimi wino i słuchać narzekań sąsiadów, że już piąta rano a my ciągle hałasujemy, jak będę narzekała, że trawnik zarośnięty i nie ma kto go skosić, że znowu pies kleszcza złapał a dzieci nabałaganiły w domu. I tak doszłam do wniosku, że mnie uszczęśliwi normalność. Taka piękna normalność i że kiedy stanę z kubkiem herbaty w ręce w oknie swojej kuchni i zobaczę jak na zewnątrz biegają dzieci a mąż drzemie w hamaku to będę mogła powiedzieć, że mam wszystko, czego chciałam. 

24 sie 2015

"Jak znaleźć faceta w wielkim mieście" Melissa Pimentel


   Życie singielki w dzisiejszych czasach proste nie jest, zwłaszcza w porównaniu z poprzednimi stuleciami, kiedy to wystarczyło, by kobieta spojrzała zalotnie na swojego wybranka a on już sam trudził się, by ją zdobyć i założyć z nią rodzinę.
Dzisiejsze zalotne spojrzenie spod rzęs może jedynie spowodować, że mężczyzna faktycznie się postara, ale tylko po to by spędzić z kobietą namiętny wieczór a później ulotnić się z typowym sloganem: „przepraszam, ale muszę iść, bo mam na rano do pracy.”
Po czym rzeczony osobnik płci męskiej przepada a razem z nim cząstka wiary singielki w prawdziwą miłość.

„Chodzenie na randki to z pewnością jeden z najdziwniejszych ludzkich pomysłów: dwoje obcych sobie ludzi spędza razem kilka godzin, żeby ustalić, czy chcą się zobaczyć bez ubrań – więc dobrze jest to robić z humorem.”

   Są jednak kobiety, które już dawno przestały łudzić się, że za rogiem czeka na nie wyśniony książę i zaczęły bawić się mężczyznami. Jedną z takich kobiet jest Lauren, główna bohaterka książki „Jak znaleźć faceta w wielkim mieście”. Lauren jest amerykanką, która postanowiła przenieść się do Londynu i absolutnie nie angażować się w jakiekolwiek związki. Liczyła na dobrą zabawę, wspólne wyjścia do pubu, miły seks i minimum jakichkolwiek uczuć. Jak szybko się przekonuje, mężczyźni to podejrzliwe istoty i przygotowanie porannego śniadania traktują na równi z próbą złapania ich na dziecko i zaciągnięcia przed ołtarz, dlatego też Lauren postanawia pysznie się zabawić i nie mając nic do stracenia postanawia przeprowadzić diaboliczny eksperyment.

   Zaopatrzona w najsłynniejsze poradniki dotyczące podrywu co miesiąc wczytuje się w jeden z nich, po czym wyrusza na miasto i próbuje poderwać faceta stosując się wyłącznie do porad z danego poradnika. Tak więc jednego miesiąca jest prawdziwą damą, która nie pyta, tylko odpowiada, która nie śmieje się z naprawdę dobrych żartów a jedynie lekko się uśmiecha i która znika nagle po wypiciu dwóch drinków. Po czym nie odzywa się do mężczyzny przez minimum dwa dni po spotkaniu.
Kolejne miesiące obfitowały w coraz to i bardziej absurdalne zachowania dyktowane przez poradniki a ja coraz bardziej, w przerwach od histerycznego śmiechu, dziwiłam się, że niekiedy one faktycznie działały.

„Nigdy nie przekroczysz oceanu, jeśli się nie odważysz oddalić od brzegu.”

   Książka nie jest jedynie czczym gadaniem i snuciem wyobrażeń o tym dziwnym eksperymencie, bowiem autorka książki, Melilssa Pimentel, która również przeprowadziła się z Ameryki do Anglii i która prowadziła dość szczęśliwe życie singielki (aż poznała swojego narzeczonego) sama taki eksperyment przeprowadziła i opisywała na swoim blogu przygody, które przeżyła szukając „tego jedynego”. Historia Lauren to przekoloryzowana wersja rzeczywistości. I na równi mnie to i bawi i przeraża.


   „Jak znaleźć faceta w wielkim mieście” to książka dla fanów Bridget Jones i Carrie Bradshow, czyli dla kobiet, które uporczywie szukały miłości przez wiele sezonów. Może gdyby sięgnęły po książkę Melissy, to szybciej zdobyłyby pana Darcy'ego i Biga? Tak czy siak, z pewnością lepiej by się wtedy bawiły, dostosowując się do zwariowanych pomysłów z poradników.
    Jeśli macie chęć na niezobowiązującą lekturę, która trochę rozrusza wasze mięśnie brzucha (lepsze takie ćwiczenie mięśni niż żadne!) i przyczyni się do powstania zmarszczek w okolicach ust (za śmiech i poczucie humoru zapłacimy koło czterdziestki) to polecam wam „Jak znaleźć faceta w wielkim mieście”. Poza tym to kopalnia świetnych pomysłów na niezobowiązujące i szalone podrywy, które można będzie wspominać przez lata. A kto wie? Może stosując którąś z rad traficie na swoją drugą połówkę?  

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu 

22 sie 2015

PRZEDPREMIEROWO "Szczęście do poprawki" Arleta Tylewicz


   Gdybym powiedziała wam, że pan X zdradził swoją żonę z o wiele młodszą od siebie panią Y, to chyba nikogo z was by to nie zdziwiło. Temat zdrady już nie szokuje, przejadł się i spowszechniał.
Ale gdybym pokazała wam parę staruszków, którzy są razem od sześćdziesięciu lat i którzy nadal się kochają, to pewnie bylibyście zaskoczeni, że takich ludzi da się jeszcze odnaleźć w zgliszczach tego, co kiedyś nazywano miłością.

   Jeśli się dobrze przypatrzymy to i książki nie kończą się już wyświechtanym frazesem „żyli długo i szczęśliwie”, ale raczej zaczynają się od tego, że bohaterowie kiedyś wprawdzie byli szczęśliwi, ale teraz zostało tylko przyzwyczajenie i wzajemny żal.

   Arleta Tylewicz, autorka powieści „Szczęście do poprawki” postawiła swoją bohaterkę, Jagodę, w niekomfortowej sytuacji, kiedy to przez czysty przypadek odkryła, że mąż od trzech lat sypia z inną kobietą. Jakby tego było mało, jej przyjaciółki i koleżanki o wszystkim wiedziały, ale nie miały odwagi, żeby jej o tym powiedzieć i pozwoliły, by dalej żyła w mydlanej bańce, naiwnie wierząc, że jest jedyną kobietą w życiu swojego męża.
   Jagoda, co dziwne, nie rzucała talerzami, nie wyrzuciła skarpetek niewiernego przez okno, nawet specjalnie nie krzyczała; po prostu chciała, żeby się wytłumaczył i zakończył romans. I tutaj, moje kochane, mąż Leszek powiedział coś, co ubawiło mnie niesamowicie – otóż on romansu kończył nie będzie, bo on kocha swoją kochankę. Żonę też kocha i nie rozumie dlaczego nie może być tak, jak dotychczas, bo on czuł się w takim trójkącie całkiem dobrze. A i kochance to przecież nie przeszkadzało. Tylko Jagoda miała jakieś wydumane obiekcje co do ich wspólnego pożycia.
 
   By przemyśleć sobie wszystko na spokojnie kobieta postanowiła wyjechać na jakiś czas na wieś, do pensjonatu prowadzonego przez miłe małżeństwo Kozubków. Tam niecierpliwie czeka na telefon od skruszonego męża, jednak ten ciągle milczy... Kiedy zaś Jagoda zaczyna stawać na nogi komórka nieoczekiwanie dzwoni a kochający nagle mąż prosi by wróciła do domu. Co zrobi kobieta? Czy będzie żałowała swojej decyzji?

   Zachowanie głównej bohaterki napawało mnie gorzkimi odczuciami... Z jednej strony czułam pogardę, że była gotowa „z marszu” wybaczyć zdradę, ale wiedziałam także, że co by nie zrobił mój były to też dążyłam do tego, by jak najszybciej wszystko się ułożyło. I czułam wstyd, bo skoro gardziłam takim zachowaniem Jagody to jak świadczy to o mnie? Na szczęście nauczyłam się na własnych błędach, że o swoje szczęście trzeba zawalczyć, nawet jeśli wymaga to drastycznych kroków. Czy i nasza bohaterka dojdzie do podobnych wniosków i zacznie w końcu żyć tak, jak chce? 

   Jeśli chodzi o pozostałych bohaterów "Szczęścia do poprawki" to niestety byli mdli i podobni do tysięcy innych książkowych postaci. Wyróżniał się tam tylko Leszek, który wzbudzał tyle negatywnych emocji, że miało się ochotę go ożywić a później zamknąć w piwnicy, żeby zrozumiał swoje zachowanie. Chociaż prawdopodobnie by nie zrozumiał. 


   Nie jest to może książka, która zmieni coś we współczesnej literaturze, albo taka, która zostanie zapamiętana przez dziesięciolecia. Może jednak zmienić życie tych dziewcząt i kobiet, które ciągle zbyt kurczowo trzymają się swojego partnera, nawet jeśli co chwilę przez niego płaczą. Jeśli po tej lekturze chociaż jedna z nich zrozumie, że nie warto poświęcać swojego szczęścia – ba! jeśli, choć jedna zrozumie, że szczęście nie polega na ciągłym wybaczaniu i odpuszczaniu i byciu na drugim miejscu – to pani Arleta może być z siebie dumna. Może przykład Jagody nauczy kogoś, że dobry związek to taki, w którym wprawdzie są spory i kłótnie, ale który nie polega na byciu na każde zawołanie i na kłamstwach, ale na wzajemnym szacunku. 

   Premiera książki już 25 sierpnia a ja za egzemplarz przedpremierowy dziękuję wydawnictwu


19 sie 2015

"We dnie, w nocy" Agata Kołakowska


    Zapewne większość z was była w dzieciństwie uczona modlitwy do Anioła Stróża. Babcia, mama czy też dziadzio opowiadali wam o niewidzialnym kimś, kto czuwa przy nas w dnie i w nocy i który pomaga nam w miarę bezpiecznie przejść przez życie.
   Co wieczór modliliście się do tego „kogoś”, kto nie był ani duchem, ani człowiekiem i prosiliście, żeby zawsze „był wam ku pomocy”. Teraz jesteście dorośli i wasza wiara w Anioła Stróża albo całkiem wyparowała, albo się umocniła i wiecie, że podmuch wiatru, który kazał wam się zatrzymać przed przejściem dla pieszych, przez które przejechało rozpędzone auto, to nie kto inny jak wasz osobisty, przydzielony tylko wam Anioł.

   W książce „We dnie, w nocy” Agata Kołakowska wykorzystała motyw Stróża i stworzyła historię, nie tyle o ludzkich krzywdach, radościach i codzienności, ale historię nieznanego nam bytu, który wcale łatwo z nami nie ma.
   Głównym bohaterem książki, przynajmniej moim zdaniem, jest Anioł, który nie podaje swojego imienia, bo, jak sam twierdzi, tylko ci najważniejsi, jak Michał czy Gabriel mogą się przedstawiać. Nasz bezimienny jest stróżem pewnej Ani, dorosłej już kobiety, w miarę szczęśliwej i spełnionej życiowo. Ale jak się musiał biedak napracować, żeby Ania spokojnie dorastała! Żeby nie złamała nogi schodząc z drzewa, żeby ją kot za mocno nie podrapał, żeby się rozbiła głowy o podwinięty dywan! Problem jeszcze w tym, że wcześniejszy podopieczny naszego bezimiennego nie miał z nim łatwo, bo Anioł... zasypiał i działy się nieszczęścia.

   Przy Ani jednak się przyłożył i nawet był chwalony przez szefostwo za swoje dobre sprawowanie. Niestety, nawet najlepszy i najbardziej oddany Stróż, nie zawsze może zapobiec nieszczęściu. Nastoletnia Ania, stojąca u progu dorosłości, dostała gorzką i bolesną lekcję, że powinno ufać się tylko nielicznym. I nawet te osoby mogą skrzywdzić. Wydarzenie z młodzieńczych lat odbiło się echem na całym jej życiu, zostawiło piętno na całą przyszłość.

   Cała historia toczy się dwutorowo, w 2013 roku, kiedy Ania jest już dorosłą kobietą, ma męża i córeczkę i w miarę spokojne życie. W tamtych latach poznajemy także Piotra, dziennikarza, szczęśliwie żonatego ojca dwóch córek. Z pozoru nic nie łączy tej dwójki, ani wspólni znajomi, ani miejsce pracy... Dopiero kiedy autorka przenosi nas do roku 1997, powoli odkrywamy, że losy Anny i Piotra były ze sobą tak mocno splecione, że zaważyły na losach obydwojga. 

   „We dnie, w nocy” nie jest lekką obyczajówką. To poruszająca książka, która niesie ważne przesłanie, szczególnie dla kobiet, żeby uważały. Żeby nie ufały za mocno i żeby nigdy nie straciły czujności, bo wtedy mogą otrzymać bolesny cios w serce. I wtedy nawet nasz Stróż nie pomoże i nie popchnie nas lekko w bok, żebyśmy uniknęły kolizji. Historia Anny to przestroga dla młodych dziewcząt, które dopiero zaczynają kochać i najczęściej wybierają starszych od siebie mężczyzn, nie wiedząc, że pod słodkimi słówkami i czułymi pocałunkami może kryć się oblicze tak mroczne, że aż przerażające.

   Książkę pochłania się w kilka godzin, rozdziały uciekają nie wiedzieć kiedy. Nadmiar emocji, które kłębią się w powieści wsiąka w czytelnika, we mnie cała ta historia wywoływała bunt i poczucie niezasłużonej krzywdy, niesprawiedliwość losu. Autorka w znakomity wręcz sposób opisuje ludzkie zachowania i uczucia, jakie towarzyszą kobietom i mężczyznom na różnych etapach ich rozwoju.
   Oprócz gorzkiej historii otrzymaliśmy od Pani Agaty także niezapomnianego bezimiennego bohatera, który przypomni wam wszystkim o tej naiwnej modlitwie z dzieciństwa. I może, jeśli o nim zapomnieliście, na nowo uwierzycie w Anioła Stróża. I podziękujecie mu za opiekę.

   Jak napisała sama autorka „był kiedyś taki Piotr i była kiedyś taka Anna”. Dodałabym, że takich Piotrów i Ann było tysiące i tysiące jeszcze będą po nas. Ale może dzięki Agacie Kołakowskiej i jej książce będzie o jedną szczęśliwą kobietę więcej i o jedno złamane życie mniej.

Polecam a za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu 

  

16 sie 2015

"Gniew aniołów" Sideny Sheldon


   Czasami jeden błąd może sprawić, że to, na co pracowaliśmy przez lata, sypie się jak domek z kart. Taka sytuacja spotkała 24- letnią Jennifer Parker, młodą panią adwokat, która miała zaszczyt zacząć zaraz po studiach staż u jednego z głównych prokuratorów stanu Nowy Jork - Roberta Di Silvy. Pełna entuzjazmu i wiary w siebie złożyła przyrzeczenie, że będzie służyła prawu i stała na jego straży. Niestety już pierwszego dnia przez swoją młodzieńczą naiwność została zamieszana w zastraszenie świadka koronnego, co skutkowało spektakularnym wręcz wyrzuceniem jej ze stażu prokuratora Di Silvy.

   Po medialnym biczowaniu Jen starała się znaleźć jakąkolwiek pracę, niestety, zła sława podążała za nią jak cień. Zdana tylko na siebie, bez rodziny i przyjaciół, postanowiła za ostatnie pieniądze wynająć biuro w nieciekawej dzielnicy i czekać na łut szczęścia, który pojawił się w postaci dwóch mężczyzn wynajmujących biura obok. Obaj sprawili, że Jen, niczym księżniczka z baśni dla dzieci, odzyskała dobre imię i zaczęła odnosić sukcesy, wygrywając sprawę za sprawą. I nawet Di Silva, który poprzysiągł, że zniszczy młodziutką kobietę, nie mógł wygrać z nią na sali sądowej.

   Jednak Sidney Sheldon, autor, doskonale widział, że pisanie książki sensacyjnej nie może obyć się bez złego charakteru, który naruszy spokój i harmonię naszej bohaterki. Tym złym w "Gniewie aniołów" jest Michael Moretti, zięć szefa mafii, który ma aspiracje by zająć kiedyś jego miejsce i stać się najpotężniejszym człowiekiem podziemnego świata,
   Miał też aspiracje, żeby zdobyć młodziutką prawniczkę. Dodatkowo podniecał go fakt, że Jen, jako jedyna kobieta potrafiła mu odmówić i nie chciała mieć z nim niczego wspólnego.
Niestety, nadchodzi moment, kiedy niewzruszona kobieta musi poprosić Michaela o pomoc, by ratować osobę, która jest dla niej najcenniejsza i którą skrzętnie ukrywała przed światem...

   Czytając wcześniej recenzje tej książki u innych blogerów i blogerek spotykałam się z reakcją, że jest to średni thriller, któremu zabrakło "tego czegoś". Mi książka się szalenie spodobała, autor to doświadczony pisarz, który potrafi świetnie stopniować napięcie a akcja jest płynna i spójna. Czytając "Gniew aniołów" ma się wrażenie jakby płynęło się po spokojnym morzu i nagle dostrzegłoby się w oddali burzowe chmury; z jednej strony wiadomo, że jest się bezpiecznym, bo niebezpieczeństwo jest daleko, z drugiej natomiast czuje się niepokój, strach.

   Miałam problem z główną bohaterką; podobało mi się to, że jest niezależna i daje sobie radę w tym wielkim świecie, jednak jej butność i "samosiowatość" lekko irytowały. Co najważniejsze jednak, dzięki jej postaci wierzę w to, że może i mi kiedyś uda się brylować na salach sądowych i prostymi słowami pokonywać tych, którzy uważają, że można wszystko kupić. Nawet sprawiedliwość.

   Książka ta powstała w 1980 roku, nic więc dziwnego, że akcja książki dzieje się w tamtych latach. Ale co niezwykłe, nie czuje się w ogóle różnicy między stylem Sheldona i współczesnych pisarzy; wyprzedzał swoją epokę i naprawdę żałuję, że dopiero teraz trafiłam na jego prozę.

   Zawsze czytając książki pisarzy, którzy już nie żyją, czuję jakbym z powrotem sprowadzała ich cząstkę na świat, odkurzała pamięć o nich i dawała im okazję, by pokazali, jakimi cudownymi ludźmi byli. W książkach to właśnie jest najcudowniejsze - mimo, że twórca odejdzie, jego dzieło zostanie na zawsze. Niekiedy może pałętać się w najciemniejszych kątach biblioteki, ale w końcu znajdzie się ktoś, kto sięgnie po tą właśnie książkę i da szansę raz jeszcze odżyć historii, która kiedyś powstała z myśli i uczuć człowieka, którego już nie ma.

   Podsumowując, książkę polecam. Dajcie szansę Jen, wspaniałej opowieści z lat osiemdziesiątych i dajcie szansę Sidney'owi Sheldonowi, którego już nie ma, ale pozostawił po sobie historie, które warto poznać.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję serdecznie wydawnictwu

12 sie 2015

"Trupia farma" Bill Bass


    Uwaga! Przed przeczytaniem poniższej recenzji lepiej odłóż jakiekolwiek jedzenie. Chyba, że masz mocny żołądek i słabą wyobraźnię.

   Jeśli zapytałabym was czym różnią się głównie mężczyźni od kobiet, to zapewne odpowiedzielibyście, że podejściem do życia, stylem, sposobem mówienia, apetytem... cóż, to wszystko prawda, ale moja odpowiedź jest od zgoła inna.
Główne różnice znajdują się pod naszą skórą; różnice, które można zniszczyć jedynie ogniem.
   Czaszka współczesnego mężczyzny ma masywniejsze łuki brwiowe, ich miednica jest znacznie węższa od kobiecych a jego kości udowe zwieszają się mniej więcej pionowo nad kośćmi miedniczymi - wszystkie te cechy pomagają antropologom sądowym określić płeć odnalezionego szkieletu. Za pomocą samych kości są również w stanie określić wiek, rasę i wzrost zmarłego człowieka.

   „Trupia farma” to książka dokumentalna, która opisuje pracę Bill'ego Bassa, światowej sławy antropologa sądowego, którego najważniejszym dziełem życia było stworzenie Ośrodka Antropologii Sądowej Uniwersytetu Tennessee zwanego właśnie Trupią Farmą.
   Na kilkudziesięciu hektarach leżą zwłoki w różnym stadium rozkładu; niektóre zanurzone w wodzie, inne wystawiona na upalne słońce, jeszcze inne zamknięte w bagażniku samochodu. W ostatnich latach, ci, którzy tam trafiali, przed śmiercią podpisywali stosowny dokument, że chcą poświęcić swoje ciało i pomóc w nauce, która rozkwitła dopiero w latach 60- siątych XX wieku.
   Bill Bass, wraz ze swoimi studentami, badają co dzieje się z ludzkimi zwłokami po śmierci i uczy ich jak odróżnić ofiarę morderstwa od kogoś, kto uległ nieszczęśliwemu wypadkowi.

   „Trupia farma” to książka, która przedstawia najważniejsze sprawy z życia Bassa, które doprowadziły go do stworzenia tego ośrodka. Przekonujemy się, że sam pomysł na obserwowanie, co dzieje się ze zwłokami po śmierci, narodził się w jego głowie już piętnaście lat przed otwarciem Farmy i że chodziło wtedy o … krowy. Za pierwszym razem patrzono na niego jak na wariata a po kilku latach badań, kiedy zyskał renomę i sławę, zaczęto traktować jego „wariactwo” jak przejaw geniuszu.

„Jeśli ofiara nie żyje od dłuższego czasu, głowa i twarz będą spuchnięte, skóra i włosy odpadną, usta będą otwarte, oczy wybałuszone, a we wnętrznościach zalęgnie się robactwo.”

   Próżno by szukać w tej książce jakieś niesamowitej fabuły a najważniejsi bohaterowie nie wypowiadają ani słowa, bo już nie żyją. Mówią za to wiele swoimi szczątkami, o czym uczy nas antropolog – wiedzieliście, że na podstawie szwu wieńcowego, czyli tego, znajdującego się na szczycie głowy, można ustalić wiek kobiety? Dzieje się tak, ponieważ szew ten kostnieje jako ostatni, w wieku 28 lat i na jego podstawie mamy odniesienie co do wieku.
   Dowiedziałam się także, że już da Vinci odkrył, że ludzkim ciałem rządzą proporcje; na przykład odległość między brodą a najwyższym punktem czaszki stanowi 1/8 długości ciała a nasz wzrost jest równy długości naszych rozłożonych rąk.

„Jednak upokarzające doświadczenia mogą stać się zaczynem największych życiowych osiągnięć, jeśli tylko gotowi jesteśmy wyciągnąć z nich wnioski.”

   Najważniejsze śledztwa prowadzone przez Bassa są równocześnie jednymi z najważniejszych spraw toczących się w Ameryce w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Antropolog nie raz przyznaje się do porażki, która jednak z czasem dała mu więcej motywacji, niż najznakomitsze sukcesy. Ze skruchą przyznaje, że nie zawsze antropologia pomaga odkryć prawdę, jak na przykład w sprawie dziecka Lindbergha:

   Charles Lindbergh był pilotem poczty lotniczej i jako pierwszy człowiek w historii przeleciał samolotem nas Oceanem Atlantyckim. Kilka lat później ktoś porwał i zamordował jego dwudziestomiesięcznego synka a zrozpaczony ojciec skremował jego ciało i ponownie poleciał nad Atlantyk, by je tam rozsypać. Oskarżony o tą zbrodnię został stolarz mieszkający w pobliżu, który po procesie został stracony na krześle elektrycznym.
50 lat po tych wydarzeniach, wdowa po stolarzu zwróciła się do Bassa, by ten oczyścił imię jej męża. Po zwłokach chłopca zostało tylko kilka kosteczek i mimo ogromnego zaangażowania Bassa nie mógł on stwierdzić, że stolarz był niewinny. Jak sam mówi, niekiedy o zbrodni wie tylko dwoje ludzi – zabójca i ofiara – i żadne z nich nie chce lub nie może mówić. Jego rolą jest pomóc ofiarom powiedzieć, co tak naprawdę miało miejsce.

   Sam Bass nie miał łatwego życia; jego ojciec zastrzelił się w swoim gabinecie, gdy chłopiec miał zaledwie trzy lata i to wydarzenie zdecydowanie miało wpływ na jego dalszą karierę; nie bał się śmierci, oswajał się z nią każdego dnia i uważał ją za coś normalnego i naturalnego.

"W chwili gdy pociągnął za spust, zniknął z mojego życia - z życia nas wszystkich - i do dziś pozostaje poza naszym zasięgiem."

   Jeśli jesteście ciekawi jakie owady jako pierwsze przylatują nad zwłoki, czym są czerwie, od kiedy można odróżnić szkielet męski od żeńskiego i czy sama czaszka wystarczy do określenia ludzkiej rasy, to polecam wam tą książkę. Nie sposób jest się przy niej nudzić a dodatkowo dowiecie się wielu informacji, którymi możecie zaskoczyć wredną ciotkę przy niedzielnym obiedzie. Zapewniam was, rozmowa o czerwiach wyjadających ludzkie oczy potrafi zaostrzyć apetyt.

   Dodając na koniec – podziwiam tych, którzy zdecydowali się poświęcić swoje ciała i wylądowali na Trupiej Farmie. Po przeczytaniu tej książki wiem jedno – po śmierci chcę, żeby mnie skremowano. Chcę ominąć cztery fazy rozkładu: świeżą, rozdęcia, gnicia i wysuszenia, nie chcę żeby czerwie żywiły się moją tkanką miękką i żeby muchy składały jaja w moich wnętrznościach.
   Co więcej sam Bill Bass nie jest pewny co do tego, czy chce kiedyś oddać swoje ciało nauce – a jeśli człowiek, który o śmierci wie wszystko ma wątpliwości, to my chyba nie powinniśmy ich mieć.  

10 sie 2015

10 najbardziej irytujących fikcyjnych bohaterek

Upały doskwierają i z tego co widać to nie zamierzają odpuścić. Taka pogoda sprzyja rosnącemu uczuciu irytacji i niezadowolenia, więc żeby się trochę wyładować przedstawiam wam dziesięć fikcyjnych bohaterek, które irytują mnie najbardziej. 
Niestety, mają one swoje rzeczywiste odpowiedniki. I z niektórymi niestety się znam. 



Bella Swan „Zmierzch”

   Ideał kobiety – zrobi dla ciebie wszystko, porzuci swoje dotychczasowe życie, żeby być tylko z tobą, zamieni się dla ciebie nawet w wampira, ale obrazi się przeokrutnie, jeśli będziesz chciał się z nią ożenić lub dać jej jakiś prezent. Jeśli zaś, jako wampir, odmówisz jej upojnej nocy poślubnej, żeby jej czasami przez przypadek nie zabić, to będzie się dąsać i tupać gniewnie nogą, no bo „ja przecież chcę!”.

   To typowa przedstawicielka bohaterki typu „będę cierpieć dla swojej miłości” i ambitnie cierpiała przez wszystkie cztery części sagi. Ba, kiedy ukochany ją zostawił to oczywiście obwiniała o to tylko siebie i popadła w depresję porównywalną z Rowem Mariańskim. Nie jadła, nie piła a kiedy po kilku miesiącach okazało się, że Edward chce w widowiskowy sposób popełnić samobójstwo to bez wahania wsiadła w samolot i pojechała za nim na inny kontynent. Wzór kobiety oddanej i zakochanej. Szkoda tylko, że nie miała za grosz szacunku do siebie.  

                           Renata Orłowska „Historia pewnego narzeczeństwa”

   Swego czasu recenzowałam całą sagę, która, swoją drogą, jest całkiem niezła i warto ją przeczytać – dla chętnych link!
   Główna bohaterka, Renata, to przykład kobiety, która, podobnie jak Bella, zrobi dla swojego mężczyzny wszystko, łącznie ze znoszeniem zdrad i poniżaniem. Jej mąż, Robert, to typowy samiec, dla którego w związku najważniejszy jest sex i to najlepiej w udziwnionym wydaniu. Więc Renata się przebierała, zakładała peruki, kuse spódniczki i udawała kogoś, kim nie jest, byleby tylko Robert został w ich sypialni i nie szukał szczęścia pod obcą pierzyną.
   Trzeba przyznać, że próbowała się buntować i na złość mężowi flirtowała z innymi, ale zawsze potem potulnie wracała – i wybaczała nawet gwałt – czego ja zrozumieć nie potrafię.


Lily Moscovitz „Pamiętnik księżniczki”

   W odróżnieniu od dwóch poprzednich bohaterek Lily zna swoją wartość – wie, że jest najmądrzejsza, najlepsza i najbardziej obeznana we wszystkim. Nikt nie może się z nią równać, nikt nie może próbować nawet być na takim poziomie jak ona – bo ona jest na piedestale.
  Kiedy jej cicha i skromna najlepsza przyjaciółka dowiaduje się, że jest księżniczką, Lily czuje jakby dostała w twarz i popisowo się obraża. Przechodzi jej po kilku tygodniach, gdy wpada na pomysł, że może przecież dzięki temu być sławna! A potulna Mia pozwala dalej wodzić się za nos i tupta cicho za swoją autorytatywną przyjaciółką.
   Co do chłopaków, to są oni potrzebni Lily do tego, aby go hołubić, najlepiej publicznie. 


Cho Chang „Harry Potter”

   Płaczka. Płacze podczas pierwszego pocałunku, płacze na randce... ba, na randce opowiada o swoim zmarłym chłopaku i o tym jaki on był męski i wspaniały. Później dramatycznie wybiega z lokalu, bo Harry nie jest jej nieżyjącym Cedrikiem i dla niej to za wiele. Cóż, dla mnie też.

Zosia Knyszewska „Deklinacja męska/żeńska”

   O Zosi pisałam kilka dni temu recenzując książkę „Tryb warunkowy”. Nie byłam wtedy pewna, czy Zosię lubię czy nie. Teraz już wiem, że nie lubię. Zosia nie jest ofiarą w żadnym stopniu – to ona wybiera sobie coraz to i nowe ofiary. Rozkochuje w sobie mężczyzn a potem radośnie stwierdza, że ich nie chce. W drugiej części sagi Zosia ma już ponad dwadzieścia pięć lat i godzinę po pogrzebie ukochanego obiecuje innemu mężczyźnie, że za pół roku będą razem, tylko ona musi najpierw odpocząć. Po czym wyjeżdża do Anglii gdzie romansuje z przystojnym Matim. A później go zostawia. I tak w koło Macieju.
   Zosia to modliszka. Tylko, że mniej zielona.  


Laurel „Arrow”

   Serialowa bohaterka, która przez cały pierwszy sezon pokazywała uparcie czym jest kobiecy foch. Powód miała, bo jej narzeczony romansował z jej siostrą, ale zamiast dać sobie z nim spokój i ułożyć sobie życie to biegała za nim i narzekała, że ją zranił i jak on tak mógł. Była niestrudzona w swojej misji uprzykrzenia mu życia a on przecież zajęty był ratowaniem miasta (bo Arrow to historia o Zielonej Strzale – postaci z komiksów. Serial polecam, idealny dla fanów Marvela).
   Oprócz skrzywdzonej kobiety gra też rolę skrzywdzonej córki – bo jej ojciec miał czelność spędzać więcej czasu z jej młodszą siostrą, która odnalazła się po kilku latach, niż z nią! Co z tego, że myśleli, że Sara (siostra) zginęła w katastrofie na morzu? Co z tego, że wróciła, jest cała i zdrowa? To nie oznacza, że mogą zwracać mniejszą uwagę na Laurel, naszą gwiazdkę.  


Elena Gilbert „Pamiętniki wampirów”

   Czyli ta, która chciała wszystkich ratować a w rezultacie trzeba było ratować ją. Nie potrafiła usiedzieć w miejscu, tylko biegała jak napędzana bateriami z króliczkiem. W dodatku przez kilka sezonów serialu nie mogła zdecydować kogo kocha – bo to przecież trudno jest stwierdzić. I tak fruwała pomiędzy dwoma braćmi, jak chorągiewka. W międzyczasie oczywiście wdawała się w spory z pierwotnymi wampirami, bo co niby mogło się jej stać? Na pewno by nie zabili takiej miłej i sympatycznej osoby jak ona.
   Tak lekko licząc, z pół obsady serialu umarła przez jej decyzje. A ona nadal pozostała uśmiechnięta i naiwna, że świat pełen jest jednorożców a każdy zły wampir zmieni się, jak tylko go o to poprosi. 


Bonnie „Pamiętniki wampirów”

   Najlepsza przyjaciółka naszej Eleny. Młodociana czarownica, która ciągle się czymś irytuje a w swojej irytacji jest niezwykle irytująca. Jeśli ktoś nadepnął jej na odcisk to zaczynała szeptać swoje łacińskie słówka i puf! - winny nadepnięcia nabawiał się niesamowitej migreny. Ta nasza Bonnie to potrafi dopiec!
   Wydaje jej się, że jest sprytna, przebiegła i inteligentna. Niestety, ma podobny problem jak Elena – za dużo rzeczy jej się wydaje.


Clarke „The 100”

   Samozwańcza przywódczyni stu młodych osób, które wylądowały na ziemi po kilkudziesięciu latach spędzonych na orbicie. Ich rodzice bezpiecznie zostali w kosmosie, obserwując tylko, czy na planecie jest wystarczająco bezpiecznie, by na nią wrócić (poziom miłości rodzicielskiej - ekspert.) 
   Clarke to przebiegła żmija, która zdradziła każdego, kogo mogła – wszystko po to, aby zachować władzę i po to, aby wszystko miało taki przebieg, jaki ona chce. Okrutna, chociaż trzeba jej przyznać, że uroniła chyba jedną łzę po zabiciu bliskiej sobie osoby.
   Jest tak irytująca, że kilkakrotnie obiecywałam sobie, że więcej nie będę oglądała tego serialu, żeby nie musieć na nią patrzeć – na moje nieszczęście fabuła tak mnie zainteresowała, że męczyłam się z Clarke przez dwa sezony. A teraz szykuje się trzeci. Może ją zabiją w pierwszym odcinku? Byłoby miło.
   I mniej irytująco.


Jeśli te upały się utrzymają to liczcie się z tym, że powstanie podobny post, tym razem z męską obsadą. Chociaż na mężczyzn trudniej jest mi się irytować - szczególnie na tych przystojnych. 
Roztapiajcie się w pokoju. 

8 sie 2015

"Kompleks Boga" Piotr Rozmus


   Jak mantrę powtarzam słowa, że polskie książki są dobre, ale muszę się wam do czegoś przyznać – mówiąc to, mam na myśli szczególnie nasze rodzime obyczajówki, które faktycznie są wspaniałe i dobrze się je czyta. Nigdy za to nie byłam przekonana do polskich kryminałów czy thrillerów, więc do książki Piotra Rozmusa „Kompleks Boga” podchodziłam z niemałym lękiem.

   Cztery osoby. Cztery grzechy. Jeden człowiek, który chce wymierzyć im sprawiedliwość w imię Boże.

   Nic ich nie łączy – nie znają się, co najwyżej mogli minąć się czasami w tramwaju czy jeść akurat kolację w tej samej restauracji – jednak trafiają razem do piwnicy psychopaty, który jest przekonany, że musi pomóc im oczyścić się z grzechów. W swoim chorym umyśle postanowił spleść losy tej czwórki na zawsze. 

   Pierwszą ofiarą zostaje Krystian, przystojny, bogaty i pewny siebie przedsiębiorca, który potrafi przekonać każdego do współpracy, nie zawsze jednak w moralny i uczciwy sposób. Jest przebiegły, zmienia kobiety jak rękawiczki a monogamię uważa za kłamstwo wymyślone przez tych, którzy chcą wierzyć, że człowiek może przeciwstawić się instynktom. Pewnej nocy, po wyjściu z klubu, mężczyzna zostaje porwany. Budzi się następnego dnia, zamknięty w klatce, jak pies, bez jedzenia, wody i jakichkolwiek wygód. Tam poznaje swojego porywacza, starszego mężczyznę, który ma do niego jedną prośbę – aby żałował za grzechy...

   Niedługo później do Krystiana dołącza Ewa, miła pani psycholog, której grzechem była zdrada małżeńska. Razem przez kilka dni zmuszeni są dzielić swój nieokiełznany strach i lęk przed nieznanym. A dwie kolejne osoby już są na liście grzeszników...

   W tym samym czasie policja prowadzi dochodzenie w sprawie zaginięcia czterech studentek. Sprawę przejmuje komisarz Aleksander Pieńkowski, który ma również odnaleźć zaginionego biznesmena i panią psycholog. Przesłuchując raz jeszcze osoby z ich otoczenia dowiaduje się coraz to nowych informacji, ujawniając tym samym niekompetencję swoich kolegów po fachu. Na jego przykładzie pokazane jest też, jak działa „system zasług” w polskiej policji – gdy śledztwo stoi w miejscu, to odpowiedzialny za to policjant dostaje niezłą burę. Natomiast gdy trafia się na znaczący trop to nagle jego zwierzchnik z lubością nadużywa słowa „my” - „my wpadliśmy na trop”, „rozwiązaliśmy to”, „udało się nam”. Jak wszędzie, tak i tam, porażkę ponosi się samotnie, sukces natomiast z tabunem ludzi, którzy nagle przypominają sobie, że przecież nam wytrwale pomagali w osiągnięciu celu.

"Gdzieś umierają ludzie, gdzieś rodzą się kolejne pokolenia."

   Wracając do naszego psychopaty; co dziwne, ma on pomocnika, przyjaciela, który wprawdzie potępia jego zachowanie, ale pomaga mu i nie ma najmniejszego nawet zamiaru zgłosić na policję faktu, że jego kolega przetrzymuje i torturuje w piwnicy ludzi. Jak mocno trzeba być do kogoś przywiązanym, by zachować dla siebie taki sekret? I co musi się stać, by w końcu stanąć po stronie pokrzywdzonych, odwracając się od przyjaciela?

   „Kompleks Boga” to niezwykły thriller, pełen napięcia i grozy. Co więcej, autor skupił się nie tylko na głównej fabule, ale także na przeszłości ofiar, co spowodowało, że mogliśmy odetchnąć na chwilę od poczucia szaleństwa, które przebijało się przez kartki książki. A jeśli o szaleństwie mowa to  majaki naszego psychopaty i jednego z więźniów były opisane tak realistycznie, że czułam się nieswojo czytając to – pan Piotr w niezwykły wręcz sposób potrafi wywołać nie tylko strach, ale i sprawić, że adrenalina zacznie szybciej krążyć po naszych żyłach, oddech przyspieszy a za sobą będziemy czuć czyjąś obecność.

   Przeczytałam multum zagranicznych thrillerów i ten nasz polski akcent na pewno zawojowałby tamten rynek; wyróżnia się stylem autora oraz tym, że wplótł on tam elementy horroru - i to niezłego, pełnego haków, narzędzi chirurgicznych i ognia.
   Na plus zasługuje także zakończenie, które – co najważniejsze – nie rozczarowało i trzymało poziom całej książki. Często mówi się, że powieść jest o tyle dobra, o ile nie można odgadnąć zakończenie. Cóż, w tym wypadku byłam tak zaoferowana losami bohaterów, że nawet nie miałam czasu zastanawiać się nad tym jak to wszystko może się skończyć. A to chyba jeszcze lepsza rekomendacja.


   Panie Piotrze, jeśli Pan to czyta to dziękuję za przywrócenie mi wiary, że Polacy potrafią pisać thrillery mrożące krew w żyłach i wywołujące uczucie paniki i strachu. Oby więcej takich książek! 

Za egzemplarz książki dziękuję serdecznie wydawnictwu


6 sie 2015

"Tryb warunkowy" Hanna Cygler


   Czy nastoletnia miłość może równać się z czczeniem ukochanej osoby i stawianiem jej na piedestale? Czy romans z żonatym mężczyzną w niektórych sytuacjach może być moralny? Czy los zawsze z nas kpi, najpierw wręczając nam z pogardliwym uśmiechem coś, na co długo czekaliśmy, by po chwili nam to okrutnie zabierać?

   Ostatnio moja ukochana pani bibliotekarka podsunęła mi serię książek o Zosi Knyszewskiej autorstwa Hanny Cygler. W ciągu jednej nocy przeczytałam całą pierwszą część i teraz czas, żeby podzielić się z wami moimi wrażeniami.

   Akcja dzieje się na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, kiedy to nasza Zosia dostaje się na studia w samej Warszawie. Nie, żeby to było jej marzenie – robi to po to, by znaleźć się bliżej swojego kuzyna Marcina, którego kocha miłością tak wielką, jaką kochać mogą tylko młode dziewczęta – namiętną, wyidealizowaną i bezgraniczną. Jeśli martwicie się o kazirodztwo, to spokojnie – Marcin i Zosia to kuzynostwo w dalekim stopniu, więc wszystko byłoby po bożemu i Zosia spokojnie mogłaby stanąć przed ołtarzem w białej sukni, jak wymarzyła to sobie podczas bezsennych nocy.

   Niestety jednak wybranek jej serca, starszy od niej notabene prawie dziesięć lat, podczas wspólnej kolacji informuje ją, że się żeni z Alinką, pewną siebie, przepiękną i okropnie wredną jednostką.  I bardzo, ale to bardzo by chciał, żeby została ona świadkową na jego ślubie, bo przecież on nic o jej gorących uczuciach nie wie. Domyśla się ich za to Alinka, która, co trzeba jej uczciwie oddać, potrafi omotać wokół siebie mężczyznę i zaciągnąć go przed ołtarz. W ogóle Alinka imponowała mi swoją zdolnością ukrywania pogardy do wszystkiego i wszystkich; jej fałszywy uśmiech śnić mi się będzie teraz po nocach.
  Gdyby tego nieszczęścia było mało młodemu sercu Zosieńki, Marcin na dokładkę dodaje, że wyjeżdża do Francji, ale spokojnie, będzie słał listy!

   Od tamtej pory, gdy po raz pierwszy złamano jej serce, zaczynają się perypetie Zosi z mężczyznami przeróżnymi a jej ukochany kuzyn ciągle majaczy się w tle jej codzienności i gdy tylko nasza dorastająca bohaterka jako tako ułoży sobie życie to wkracza na scenę on i psuje wszystko. Mogę wam zdradzić, że to błędne koło w końcu ma swoje zakończenie, ale jakie tego wam nie powiem - i nawet się go nie spodziewacie, bo to o czym myślicie (wróżbitka Agata) to nie to. Nie do końca, w każdym razie. 

   Książka to typowa obyczajówka, którą czyta się szybko i przy której spędza się miło czas. Niespodziewane zwroty akcji powodują, że akcje Zosi na zmianę to rosną, to spadają na łeb na szyję i w końcowym rozrachunku nie jestem pewna, czy ją lubię czy nie. Na poprawkę trzeba wziąć jej młody wiek i chyba każda z kobiet wie, jak się kochało w nastoletnich czasach – teraz z pewnością tamte miłości uważacie za śmieszne i urocze, ale wtedy! - musicie przyznać, że wtedy ta miłość wydawała się trzymać was przy życiu, i wydawało się wam, że bez niej zginiecie marnie. Ach, te piękne nastoletnie hormony...

   Ciekawym aspektem książki jest także to, że w tle miłosnych przygód Zosi pobrzmiewa historia, wydarzenia z lat 80. XX wieku, co chwilę wspominana jest „Solidarność” i to, co ludzie sądzili o Wałęsie nim przestał być elektrykiem a został noblistą.

   Co mnie zdziwiło w „Trybie warunkowym” to bogactwo. Wszyscy bohaterowie mieli zawsze ładnie mieszkania, mieli wystarczającą ilość jedzenia i alkoholu na zabawy. A przecież z tego co mówi się o PRL-u (bom za młoda, by widzieć to na oczęta własne) to na półkach w sklepie stał ino ocen i kurz. Skąd więc Zosia i jej koleżanki studentki miały tyle pieniędzy? Że nie wspomnę o tym, że od drugiego roku studiów nasza bohaterka utrzymywała się sama prowadząc korepetycje, ale ciągle kursowała między Warszawą a Gdańskiem a uczniowie mimo tych jej ciągłych nieobecność jakoś cierpliwie to znosili i nie przestawali do niej chodzić na lekcje.

   Szczerze wam powiem, że jestem diabelnie ciekawa jak dalej potoczą się losy Zosi. Ma wokół siebie tylu amantów, że trudno jest zgadywać, z którym ułoży sobie w końcu życie - chociaż patrząc na jej dotychczasowe zachowanie to wątpię, by wytrwała w małżeństwie dłużej niż potrwa jej miesiąc miodowy (Zosieńka lubiła całować się z innymi będąc z kimś w związku. Ale to nie była jej wina przecież! Sami się na nią rzucali a ona nie miała siły, by im się oprzeć.)


   Jeśli jesteście ciekawi ilu amantów zakochało się w naszej trzpiotce to polecam wam z całego serca „Tryb warunkowy” Hanny Cygler. Ja sama już nie mogę się doczekać kiedy sięgną po tom drugi – i szczerze możecie napisać czy chcecie recenzję kolejnej części czy już wam Zosia (i ja) działa na nerwy? 


5 sie 2015

"Wojownicy. Ucieczka w dzicz" Erin Hunter


   Kociarze i kociary! Wszyscy ci, którzy w niewyjaśnionych okolicznościach straciliście swojego ukochanego pupila, który wyszedł z domu i nie wrócił już nigdy, co spowodowało u was smutek i nieodparty żal! Niosę wam dobrą nowinę. Wasz pupil prawdopodobnie żyje sobie spokojnie w dziczy i walczy u boku dzikich kotów. Skąd to wiem? Z książki Erin Hunter „Wojownicy. Ucieczka w dzicz.”

   Rdzawy, nasz główny koci bohater, jest domowym kotem, który ma wszystko, czego kot może chcieć – miłych Dwunożnych, którzy codziennie dają mu świeżą wodę i karmę, wielki ogród do biegania i sympatyczne koty mieszkające po sąsiedzku, z którymi może pobawić się w polowanie na wróble. Jednak Rdzawego ciągle męczy sen, że spaceruje po leśnej polanie i tam łapie mysz i czuje satysfakcję z jej zagryzienia – całkiem jak nie domowy kociak, który największą satysfakcję ma raczej z dobrego obiadu dostarczonego przez właścicieli, niż z krwawych łowów. 

   Nasz kot pewnego wieczora decyduje się przejść na drugą stronę płotu i zwiedzić las, który rośnie nieopodal domu jego Dwunożnych. Nie odstraszają go nawet historie opowiadane przez koty z sąsiednich domów, którzy twierdzą, że w lesie jest bardzo niebezpiecznie i że można tam nawet zginąć. 

   Rdzawy przekonuje się na własnej skórze, że opowieści sąsiednich sierściuchów były prawdziwe - w ciemnym, mrocznym lesie toczy swoją pierwszą bitwę w życiu i spotyka dzikie koty, które imponują mu swoją odwagą i które – o dziwo – proponują mu miejsce w swoim Klanie.

   Domowy kot decyduje się zrzucić swoją obrożę, porzucić miskę ciepłego mleka co rano i wygodne legowisko i przenieść się do lasu, gdzie znalezienie pożywienia graniczy z cudem. Za to dopiero tam dowiaduje się czym jest lojalność, przyjaźń i poczucie więzi.
   W książce spotykamy cztery kocie klany, które walczą między sobą o pożywienie - Klan Pioruna, Klan Rzeki, Klan Cienia i Klan Wiatru, który pewnego dnia znika a rozwiązanie zagadki co się z nim stało wywołuje u pozostałych klanów strach i niepewność co do przyszłości.

   „Wojownicy. Ucieczka w dzicz” porównywana jest do Harry'ego Pottera i Władcy Pierścieni. Niewątpliwie jest to świetna pozycja fantasy dla młodszych czytelników, którzy w książce szukają świata całkowicie oderwanego od szarej rzeczywistości. 

   Jedynym problemem w książce jest mnogość kocich imion, które wzorowane są na indiańskiej tradycji i tym sposobem mamy koty o takich imionach jak Krucza Łapa, Oszronione Futro, Mysia Skóra i wiele tym podobnych. Z czasem jednak imiona te z łatwością dopasujemy do konkretnego kociaka – i gwarantuję, że każdy z was będzie miał swojego ulubionego – czy to odważnego kocura Lwie Serce czy delikatną uzdrowicielkę Nakrapiany Liść.


   Po tą książkę mogą sięgać wszyscy, chociaż ja sama rekomendowałabym ją raczej dla czytelników młodszych, których fascynuje wszystko co związane jest czy to z fantastyką czy ze zwierzakami. To świetny prezent dla młodszego brata czy kuzyna, którzy z pewnością go docenią (a przy okazji zatopią się w świat kociej dziczy i nie będą tak bardzo przeszkadzać.) 


3 sie 2015

Wakacyjne nowości.



Prószyński

We dnie, w nocy” Agata Kołakowska

Przejmująca opowieść o młodzieńczej nadziei, wielkich niewypowiedzianych marzeniach, życiowych błędach i troskliwej opiece, która czasem wykracza poza nasze wyobrażenia.
Anna ma męża i córkę. Pracuje w firmie zajmującej się aranżacją zieleni. Kiedy wysyła rodzinę na weekend do teściów, w końcu ma czas tylko dla siebie. Podczas wieczornego wina podsumowuje swoje dotychczasowe życie. Chyba nie do końca spełniła swoje młodzieńcze marzenia. Jej mąż także rozminął się z niedawnymi aspiracjami. Mimo wszystko Anna stwierdza, że przecież nie może narzekać. Skoro jednak nie jest źle, to dlaczego nie jest do końca dobrze?
Piotr jest oddanym ojcem dwóch córek i dobrym mężem. Pracuje jako dziennikarz, co jest spełnieniem jego pragnień z młodości. Jednym słowem, ma wszystko, na czym mu zależy. Jednak na tym sielskim obrazku znajduje się rysa widoczna tylko dla niego. Życie Anny i Piotra skrywa sekret, o którym chcieliby bardzo zapomnieć. Przed przeszłością nie da się uciec, ale może można ją zmienić?

Nie tacy oni straszni” Frederica Bosco

Cristina ma trzydzieści dwa lata, fajtłapowatego chłopaka, kota z nadwagą o wymownym imieniu Krokiet, ekscentrycznego brata bliźniaka, przytulne mieszkanie w centrum Bolonii i ciepłą posadkę w lokalnej telewizji.
Dwadzieścia cztery godziny później chłopak znajduje sobie nowy obiekt westchnień, Krokiet postanawia uciec z domu, a Cristina traci jednocześnie pracę i mieszkanie. Podejrzewana o próbę samobójczą, trafia na ostry dyżur i płukanie żołądka.
Bezdomna i bezrobotna Cristina będzie musiała zamieszkać wraz z bratem-dziwolągiem i rodzicami, którzy po ponad czterdziestu latach małżeństwa mówią do siebie per Pysiu i Kluseczko…
A jakby tego było mało, młody pan doktor od płukania żołądka jest obłędnie przystojny i beznadziejnie zajęty. Jeśli kiedyś zdawało ci się, że nieszczęścia chodzą parami, to jesteś w błędzie. Nieszczęścia to bestie stadne. Czasem nawet joga i buddyjskie mądrości nie są w stanie przywrócić ci równowagi…

Złączeni” Carol Cassella

Do szpitala w Seattle trafia niezidentyfikowana kobieta – ofiara wypadku, którego sprawca zbiegł z miejsca zdarzenia. Lekarze walczą o jej życie, ale mijają dni i nie zjawia się nikt, kto pomógłby ustalić jej tożsamość. Czuwa nad nią Charlotte, lekarka, której nie daje spokoju los pacjentki i która stopniowo odkrywa, że łączy je więcej, niż przypuszczała. Postanawia zgłębić zagadkę przeszłości tajemniczej kobiety, co doprowadzi do nieuchronnego zderzenia jej życia zawodowego z osobistym, a ceną prawdy może się okazać jej szczęście. 
Co to znaczy być lekarzem z powołania? Kto ma prawo decydować o dalszym życiu lub śmierci osoby w śpiączce? Czy da się całkiem oddzielić życie prywatne od zawodowego?

Wielkie kłamstewka” Liane Moriarty

Zbrodnia? Nieszczęśliwy wypadek? A może zwyczajny wybryk?
Wiadomo tylko, że ktoś nie żyje. 

Trzy kobiety – nieśmiała, skryta i przebojowa spotykają się któregoś dnia, kiedy ich dzieci idą do przedszkola. Nie wiedzą, że pozornie drobna zmiana przewróci ich życie do góry nogami, a sielska rzeczywistość na przedmieściach Sydney to jedynie pozory. „Wielkie kłamstewka” to opowieść o byłych mężach i drugich żonach, matkach i córkach oraz burzach w szklance wody, a także niebezpiecznych kłamstwach, w których trwamy, by doczekać jutra. Żyjemy, żeby kłamać, czy kłamiemy, żeby żyć? Oto jest pytanie.

Czarna owca

Przed upadkiem” Christoffer Carlsson

Pewnej grudniowej nocy na tyłach starej kamienicy w centrum Sztokholmu zostaje zamordowany młody socjolog, Thomas Heber. Jedynym świadkiem morderstwa jest kilkuletni chłopiec. Policja rozpoczyna śledztwo. Okazuje, że zamordowany infiltrował środowiska lewicowe, sprawą zaczynają interesować się służby bezpieczeństwa. Sprawa staje się naprawdę poważna, gdy pojawiają się pogłoski, że wkrótce ma dojść do kolejnego zabójstwa na tle politycznym...

Cienie Barcelony” Marc Pastor

W Barcelonie znikają dzieci. Ich matki, prostytutki, boją się zgłaszać porwania policji. Po mieście krąży jednak coraz więcej pogłosek, które w końcu docierają do porywczego i niestroniącego od kieliszka inspektora Moisésa Corva. Szukając poszlak, policjant trafia do szemranych barów, teatrów, gabinetów fałszywych lekarzy i podejrzanych mieszkań. Śledztwo doprowadza go wreszcie do luksusowego burdelu Xalet del Moro i kasyna Arrabassada, gdzie wpływowi ludzie prowadzą potajemnie dochodowy interes związany z pedofilią.
Fabuła książki została oparta na prawdziwych zdarzeniach, mających miejsce w Barcelonie na początku XX wieku. Ich niechlubną bohaterką była tak zwana wampirzyca z ulicy Ponent.

Bliźnięta z lodu” S.K. Treymane

Rok po tym, jak w wypadku ginie jedna z bliźniaczek jednojajowych, Lydia, Angus i Sarah Moorcroft przeprowadzają się na maleńką szkocką wysepkę, którą Angus odziedziczył po babci. Liczą na to, że będą mogli tam podnieść się z traumy. Jednak gdy ich żyjąca córka, Kirstie, twierdzi, że pomylili jej tożsamość – i że w rzeczywistości jest Lydią – koszmar powraca. Zbliża się zima i Angus jest zmuszony opuścić wyspę, by podjąć pracę. Sarah czuje się odizolowana, a Kirstie (a może to Lydia) staje się coraz bardziej niespokojna. Gdy potężny sztorm odcina od świata Sarę i jej córeczkę, zmuszone są stawić czoła temu, co naprawdę wydarzyło się tamtego feralnego dnia.

Harper Collins


"Zwykły człowiek" Graeme Cameron

Codziennie mijasz go w drodze do pracy. Mieszka w domku z zadbanym ogródkiem, tak jak ty robi zakupy w osiedlowym sklepie. Miły, zawsze grzeczny i uśmiechnięty. Na pozór przeciętny, może nawet nudny.
Nikt nie wie, że od lat morduje młode kobiety. Wyrusza na polowanie jak drapieżnik, starannie wybiera ofiary. Przetrzymuje je w klatce, a potem zabija, bo tylko dzięki temu odzyskuje spokój. Taki zwykły seryjny morderca.
Pewnego dnia czuje, że już czas na kolejne morderstwo. Ale po raz pierwszy precyzyjny plan zawodzi, a sytuacja zupełnie wymyka się spod kontroli…

Dotyk strachu” Erica Spindler

Jako dziecko przeżyła koszmar. Porwana dla okupu, okaleczona, cudem uniknęła najgorszego.
Chociaż od tamtych wydarzeń minęło wiele lat, Anna nadal śni koszmary. Zyskała rozgłos jako autorka mrocznych powieści kryminalnych, ale pilnie strzeże swej prywatności. Zmieniła imię, nazwisko, ukrywa adres zamieszkania. Ale to nie zmyliło tajemniczego prześladowcy, który coraz bardziej ją osacza. Chce, by znów zaczęła się bać, by wpadła w pułapkę, z której tym razem nie ucieknie. 

Replika


Dobrze, że jesteś” Monika Sawicka

Mimo burz, doświadczanego zła, spadających na bohaterkę nieszczęść, podnosi się ona i idzie w kierunku światła. Książki Moniki Sawickiej są jak spotkania z dobrą przyjaciółką, która wysłucha, pocieszy i przyniesie otuchę, pomoże ponieść największe nawet ciężary.

To nie ja byłam Ewą, to nie ja skradłam niebo – to mnie je skradziono – mówi bohaterka tej opowieści. To jest fantazja przerażająco prawdziwa i prawda zbyt fantastyczna.

Kornelia zakochała się i wyszła za mąż jako nastolatka, by wyrwać się z dalekiego od ideału domu. Jednak spadła z deszczu pod rynnę i przez dwadzieścia lat zmagała się z demonami wydarzeń z pewnej zimowej nocy – efektem lustrzanego odbicia przeniesionym z domu rodzinnego, mężem, który miał ciężką rękę i wyjątkowo nienawidził kobiet.
Ma też dobre wspomnienia, którymi dzieli się z Czytelnikiem. Nie ma w niej ani żalu, ani goryczy, jest wiele zrozumienia i silne postanowienie, by dalej żyć.
W dramatycznych okolicznościach uwalnia się od swojego męża i otwiera nowe drzwi, jednak nie wie, że to nie koniec czasu próby.

Przypadkowe spotkanie” Agnieszka Rusin

To chwilami zabawna i przejmująca historia czterdziestoletniej Kaliny – przykładnej matki, żony i gospodyni domowej, która całkowicie poświęciła się rodzinie, zapominając o swoich potrzebach i pragnieniach. W młodości w tragiczny sposób straciła córeczkę i rodziców, a żal po tym wydarzeniu nadal mieszka w jej sercu. Brak wsparcia i zrozumienia ze strony męża Witolda dodatkowo potęguje ten ból.

Coś drgnie w życiu Kaliny za sprawą pewnego przypadkowo spotkanego mężczyzny. Kobieta zobaczy, że to, co do tej pory uznawała za miłość i bezpieczeństwo, jest tylko złudzeniem. Gdy dotychczasowy świat ulega rozpadowi, Kalina zaczyna zastanawiać się nad własnym szczęściem – tym, co do tej pory spychane było przez nią na drugi plan.

Przypadkowe spotkanie” to powieść o potrzebie akceptacji, zrozumienia i miłości, o niełatwych relacjach matka – córka oraz o tym, że miłość rządzi się własnymi prawami i czasem pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie. To ujmująca historia kobiety, która po latach postanawia zawalczyć o siebie. Jaki będzie rezultat tej walki? Czy Kalina znajdzie w sobie wystarczająco dużo siły, by wytrwać do szczęśliwego zakończenia?

Całuję. Mama” Monika Orłowska

W jednym z krakowskich mieszkań spotykają się trzy siostry. Stoją przed trudnym zadaniem uporządkowania i podzielenia majątku po zmarłej matce. Dla Beaty, Joanny i Pauliny jest to także okazja do wspomnień z lat ich młodości, które przypadły na czasy PRL-u.

W ciągu pięciu kolejnych dni siostry zmagają się z rzeczami zalegającymi w mieszkaniu matki. Wspólna praca uwydatnia różnice dzielące kobiety, prowokuje kłótnie, ale też skłania do wyznań. Z sentymentem wracają wspomnienia związane z mysim jedzeniem, niedźwiedziem Miszą i pewexem. Na światło dzienne wychodzi skrywana przez lata tajemnica. Zagadkowo ginie z mieszkania także pewien drogocenny przedmiot…

Czy śmierć matki na nowo zbliży do siebie rodzinę? Które tajemnice zostaną rozwiązane, a które nadal pozostaną w sferze domysłów?

Filia
Jeden krok” Heather Gudenkauf

Emocjonująca powieść, w której napięcie wzrasta z każdą umykającą minutą, a na światło dzienne wychodzą ukryte lęki i konflikty małej społeczności Broken Branch.
Mieszkańcy próbują ustalić tożsamość napastnika z bronią, przetrzymującego w szkole ich dzieci jako zakładników.
Na policjantce Meg Barrett spoczywa odpowiedzialność za dzieci z Broken Branch.
Will Thwaite, opiekujący się dwójką wnucząt, powierzonych mu niechętnie przez córkę, przypatruje się wszystkiemu bezradnie, zastanawiając, czy znów zawiódł swoje dziecko.
Uwięziona w klasie nauczycielka Evelyn Oliver wyczekuje okazji, by uratować swoich uczniów. Zaś trzynastoletnia Augie Baker zmagająca się z konsekwencjami straszliwego wypadku, zaryzykuje swoim życiem, aby ocalić młodszego brata.
Krucha normalność miasteczka zostaje zachwiana. Liczy się każda minuta, prawda musi zostać odkryta.

Śnieżynki” Liliana Fabisińska

Monika od dzieciństwa miała tylko jedno marzenie: dużą, szczęśliwą rodzinę.
Daga gra w najlepszej orkiestrze w Polsce. Już w przedszkolu wymarzyła sobie tę pracę i owacje na stojąco, w największych salach koncertowych świata.

Dla Moniki miłość to odpowiedzialność, a jej największym autorytetem jest pewien biskup, który – to wcale nie przypadek – nosi to samo nazwisko, co ona.
Dla Dagmary życie to fascynująca, zwariowana przygoda. Nie chce się przywiązywać do nikogo oprócz Igora, a jej dom jest tam, gdzie położy teczkę z nutami i okulary.

Przypadkowe spotkanie sprawia, że Dagmarę i Monikę zaczyna łączyć głęboka przyjaźń. Znają swoje najskrytsze sekrety, wspierają się w chwilach rozpaczy, o której nie mają pojęcia nawet ich najbliżsi. Pewnego dnia składają sobie obietnicę, która może spleść ich losy silniej niż przyjaźń. Obietnicę, przed którą nie można uciec. I która może sprawić, że obie stracą wszystko, co jest dla nich cenne, a przyjaźń zamieni się w wojnę na śmierć i życie.

Ekspozycja” Remigiusz Mróz

Termin "ekspozycja" ma przynajmniej pięć znaczeń. Podobnie wieloznaczny jest każdy krok mordercy.
Pewnego ranka turyści odkrywają na Giewoncie makabryczny widok – na ramionach krzyża powieszono nagiego mężczyznę. Wszystko wskazuje na to, że zabójca nie zostawił żadnych śladów.
Sprawę prowadzi niecieszący się dobrą opinią komisarz Wiktor Forst. Zanim tamtego ranka stanął na Giewoncie, wydawało mu się, że widział w życiu wszystko. Tropy, jakie odkryje wraz z dziennikarką Olgą Szrebską, doprowadzą go do dawno zapomnianych tajemnic… Winy z przeszłości nie dadzą o sobie zapomnieć. Okrutne zbrodnie muszą zostać odkupione.

Mag
Śmiertelne maski” Jim Butcher

Harry Dresden, jedyny profesjonalny mag detektyw w Chicago, ma powód do zadowolenia - interesy idą świetnie. Ale ma też powód do zmartwień - pojedynek z diukiem Ortegą z Czerwonego Dworu i kradzież całunu, który posiada ogromną magiczną moc. Nie wspominając o powrocie dziewczyny Harry'ego, półwampirzycy Susan...

Restart” Amy Tintera

Przed pięciu laty Wren Connolly została postrzelona trzykrotnie w klatkę piersiową. Po 178 minutach powróciła. Jako restart - silniejsza, szybsza, posiadająca możliwość samoleczenia i niemal pozbawiona emocji. Im dłużej Restart pozostaje martwy, tym mniej z człowieka w nim zostaje po powrocie. Wren 178 jest najbardziej martwym Restartem w Republice Teksasu. Ma siedemnaście lat i służy jako żołnierz Korporacji Odnowy i Rozwoju Populacji.
Ulubioną stroną pracy Wren jest trenowanie nowych restartów, ale jej ostatni nowicjusz okazuje się najgorszym, z jakim kiedykolwiek miała do czynienia. Callum Reyes 22 jest praktycznie człowiekiem. Ma za słaby refleks, zadaje dużo pytań, a uśmiech stale obecny na twarzy chłopaka doprowadza Wren do szaleństwa. Jednak jest w nim coś, czego nie powinna zignorować. Kiedy Callum odmawia wykonania rozkazu, Wren dostaje ostatnią szansę na utrzymanie go w ryzach – inaczej będzie musiała go zlikwidować... 

Czwarta strona
450” Patrycja Gryciuk

Ktoś musi zginąć, żeby o tej książce zrobiło się głośno…
W świecie, w którym wszystko jest na sprzedaż, skrajne i drastyczne posunięcia marketingowe nie dziwią już nikogo. Ale czy ktokolwiek zdecydowałby się na zabójstwo, aby wypromować nową książkę?
Wiktoria Moreau to królowa kryminału, która w przeddzień wyczekiwanej przez miliony czytelników premiery najnowszej książki, zostaje posądzona o zniesławienie. Zamiast cieszyć się ze spotkań z wielbicielami, uczestniczy w procesie sądowym i policyjnym śledztwie w sprawie serii morderstw popełnianych według fabuły powieści jednego z jej największych konkurentów.
Nieznane i fascynujące kobiece oblicze polskiego kryminału!
Pan Darcy nie żyje” Magdalena Knedler

To miała być kolejna wielka ekranizacja dzieła Jane Austen. Epicki romans, gwiazdorska obsada i produkcja z hollywoodzkim rozmachem. Pan Darcy nie zdążył jednak wywołać rumieńca na twarzy Elizabeth Bennet …
Po sentymentalnej aurze „Dumy i uprzedzenia” pozostaje tylko piękna okolica i urokliwy dworek. Produkcja filmu zostaje wstrzymana. Jednak gra trwa nadal: śledztwo w sprawie ewentualnego zabójstwa i sekrety gwiazd inicjują zabawną komedię intryg. Bohaterowie spiskują, knują i robią wszystko, by kompromitujące fakty z ich życia nie ujrzały światła dziennego.
Przypadki pewnej desperatki” Magdalena Wala

Jak połączyć studia, pracę i marzącego o małżeństwie partnera? Co zrobić, kiedy dzwony weselne brzmią jak marsz pogrzebowy? Narzeczony Julii to ideał: kocha dziewczynę na zabój i ofiarowuje jej miłość do przysłowiowej grobowej deski, a ponadto jest spadkobiercą starego pałacyku. Materiał na scenariusz o księżniczce i rycerzu na białym koniu? Na wielkie love story z happy endem? Nie tym razem!
W pałacyku narzeczonego Julia znajduje pamiętnik pensjonarki, który przenosi bohaterkę na dziewiętnastowieczny dwór księżnej Izabeli Czartoryskiej. Kryminalna zagadka relacjonowana przez autorkę pamiętnika coraz bardziej pochłania uwagę dziewczyny i rozbudza jej detektywistyczne zacięcie.


Wniosek po tych zapowiedziach nasuwa się sam - biedny mój portfel. 
I szczęśliwa ja.