Wspólna historia tej książki i
mnie nie była łatwa; najpierw nie mogła do mnie dotrzeć, później
sesja sprawiła, że nie miałam czasu nad nią przysiąść i ją
zrecenzować... Ale już jest. „Forta” pana Michała Cholewy.
Jest to pozycja dla osób, które
lubują się w militarnym science fiction i to takim na wysokim
poziomie; bo bez wątpienia „Forta” jest książką, która
dorównuje zagranicznym pozycjom. To trzeci tom serii „Gambit”, w
której Sztuczne Inteligencje zniszczyły nasz świat a ludzkość
musi wędrować w kosmosie, gdzie czekają na nich liczne
niebezpieczeństwa.
Niezwykle ciężko jest opisać
pokrótce fabułę, ponieważ na każdej stronie (a jest ich prawie
sześćset) COŚ się dzieje; już od pierwszej strony akcja gna do
przodu i nie zatrzymuje się ani na chwilę. Czytając miałam
wrażenie, że autor pisał bez wytchnienia, spiesząc się, by
nadążyć za swoją wyobraźnią, która co chwilę podsuwała mu
nowe obrazy.
Na pierwszy rzut oka jest to relacja
z trudnego, żołnierskiego życia, gdzie nic nie jest wynikiem
własnych przemyśleń a jedynie rozkazów, które dochodzą z góry.
Jednak w „Forcie” wspaniałe jest to, że... każdy próbuje
przechytrzyć każdego.
Ciężko było mi wyłonić swojego
ulubionego bohatera a to pewnie dlatego, że i (jak dla mnie) autor
takowego nie miał. Wszystkich traktował równo, żaden z nich nie
wystaje specjalnie przed szereg, przynajmniej z mojego punktu
widzenia. Nie oznacza to, że postacie nie mają swoich charakterów;
wręcz przeciwnie, każdy z nich ma swoją historię, swoje własne
wojenne demony, które mają wpływ na ich późniejsze wybory. Każdy
z bohaterów to odrębna jednostka, która w obliczu wojny musi zbić
się w jedną masę i walczyć razem przeciwko wrogowi.
Próżno szukać tutaj patetyczności,
podniosłości i chwalebności – wojna przedstawiona w świecie
Cholewy jest brutalna, okrutna i przygnębiająca.
Jestem pełna podziwu, jeśli chodzi
o stronę 'techniczną' książki a więc opisy wszelakich maszyn,
samego kosmosu czy praw fizyki, których ja pojąć w liceum nie
potrafiłam (i wątpię czy przed śmiercią się jeszcze z tym
uporam.) Nie mniej czytając o tym wszystkim, o czym nie potrafiłabym
napisać, czułam całą tą magię niezwykłego, odległego świata.
Pewnie się zastanawiacie czy da się
„ogarnąć” tą książkę bez czytania poprzednich części.
Cóż... da się wszystko (nawet zapłacić kartą w Biedronce), ale
z własnego doświadczenia polecam Wam sięgnąć najpierw po
pierwsze części „Gambitu”.I drogie kobiety, jeśli to nie wasz literacki gatunek, to polećcie ją swoim mężczyznom - na pewno się im spodoba!
Tym razem nominowała mnie Ana i zapytała mnie o:
1. Twój ulubiony owoc i dlaczego?
Śliwki. Ale nie takie rozmiękłe i słodkie, o nie! Twarde, kwaśne, zielonkawe w środku (czyli nie do końca dojrzałe, jak niektórzy sądzą.) Okres sierpień - wrzesień to czas kiedy jadam śliwki kilogramami i nie ma dnia, żebym nie zjadła choćby jednej.
2. Co czyni Cię szczęśliwą?
Co czy kto...? Poczucie, że komuś na mnie zależy, że ktoś na mnie liczy i że ktoś myśli o mnie przyszłościowo (jak poważnie się zrobiło! - tak naprawdę to uszczęśliwiają mnie śliwki.)
3. Jakie jest Twoje motto?
Warto dodać, że życiowe motto zmienia mi się co kilkanaście tygodni. |
4. Masz możliwość zabrania trzech rzeczy na bezludną wyspę. Co to jest?
Zapalniczkę, żeby mieć jak rozpalić ognień, bo ciągle mi zimno (w sumie przydałby się do tego mężczyzna, żeby mi to ognisko rozpalił...)
Okropnie grubą i nudną książkę - będę miała czas ją przeczytać w czasie kiedy będę na wyspie.
Notes z długopisem (shit! to już cztery rzeczy, ale może jakoś przemycę), żebym mogla tam stworzyć dzieło swojego życia, które później ktoś odnajdzie i przywiezie do cywilizacji (miło by było, gdyby przywiózł też moje szczątki.)
5. Czym zajmujesz się w wolnym czasie?
Czytam (ha! nie spodziewalibyście się!), krążę po internetach, spotykam się z ludźmi, którzy mnie lubią (istnieją tacy!), robię milion zdjęć swojemu psu, studiuję, uczę się gotować/piec/wszystkiego-co-powinna-umieć-robić-kobieta.
6. Jaka jest Twoja ulubiona książka?
Bardzo śmieszne. Serio? Mam wybrać JEDNĄ książkę? No dobra, niech będzie - "W imię miłości" Jodi Picoult.
7. Jakiej muzyki słuchasz?
Każdej, w której słychać skrzypce! Uwielbiam dźwięk skrzypiec i nie ważne, czy to pop, metal, disco polo, muzyka klasyczna - byleby były skrzypce.
8. Siłownia, fitness czy ćwiczenia w domu? Dlaczego?
Chodziłam na siłownie i to całe dwa miesiące! Teraz zostały mi ćwiczenia w domu, ale uroczyście przysięgam, że jeszcze wrócę na stopery i bieżnie.
9. Jak spędziłam swoje najwspanialsze dotąd wakacje?
I powieje smutkiem, bo nie miałam jeszcze jakiś szczególnie udanych wakacji. Gdybym miała wybierać, to wybrałabym ubiegłoroczne - wyjechałam na tydzień nad jezioro (cały czas padało), dużo pracowałam (a pamiętajcie, że swoją pracę uwielbiam), byłam na kilkunastu koncertach (w związku z pracą), piłam do rana, śmiałam się tak, że później miałam chrypkę i chyba wtedy zaczęłam być tak trochę szczęśliwa.
10. Jakie jest Twoje ulubione miasto na świecie?
Praga! Nie byłam, ale chcę.
11. Dlaczego wybrałaś taką nazwę bloga?
Oczywiście wymyślając nazwę perspektywicznie myślałam jak będzie on wyglądał w nagłówkach gazet i z tyłu książek, których będę patronem (oczywiście to nieprawda.) Chciałam być oryginalna i ponadczasowa i wyszło. Naczytane.