9 maj 2016

"Historia pszczół" Maja Lunde. A czy Ty doceniasz pszczoły?


   Pszczoły kojarzą się z latem. Z kwiatami. Z miodem. I z paniczną ucieczką, kiedy się do nas zbliżają, w obawie przed użądleniem. Pszczoły to takie owady, które koegzystują z ludźmi od samego początku i które – mimo że zapewniają nam pożywienie – są całkowicie niedoceniane a ich ciężka praca jest bagatelizowana.
A przecież to dzięki nim możemy cieszyć się smacznymi owocami, podziwiać kwiaty wręczane nam od ukochanych i smakować słodki miód, który kojarzy się z rozkoszą i wolnością.

   W „Historii pszczół” świat ukazany jest z trzech perspektyw; już na samym początku autorka przenosi nas do roku 2098, gdzie razem z Tao zapylamy ręcznie drzewa, aby zrodziły one owoce. W Syczuanie, gdzie żyje kobieta, podobnych do niej ludzi są setki – żadne z nich nie wykonuje innego zawodu; wszyscy mają za zadanie robić to, co niegdyś robiły pszczoły. Żywią się niewielkimi, codziennie takimi samymi racjami a ośmioletnie już dzieci uczone są jak prawidłowo wspinać się na drzewa, by nie zranić drogocennych drzew i by prawidłowo zapylić każdy zarodek późniejszego owocu.
Tao znała jeszcze świat „przed” i dlatego wie, że jej trzyletniemu synkowi przyszło żyć w trudnych i nieszczęśliwych czasach. Wie też, że mądrzy, wykształceni ludzie, mają szansę robić coś więcej, niż ciągle wspinać się na drzewa i wsypywać w kwiaty drogocenny pyłek. Dlatego też codziennie uczy go liczyć, czytać i pisać, mimo że chłopiec woli psocić a i jego tata jest zdania, że dziecku należy się dzieciństwo. Jednak Tao zaczyna rozumieć to dopiero w chwili, gdy jej synek znika a ona nie może go odnaleźć.

"Charakter miał taki, że ślepotę traktował nie jak przeszkodę, lecz jako możliwość. Uważał, że wszystko, czego nie może widzieć, może usłyszeć, a przecież zewsząd otaczało go samo życie."

   Problem ze swoim synem miał też George, któremu przyszło żyć prawie sto lat wcześniej; w 2007 roku jego syn, Tom wraca do domu w czasie przerwy studenckiej i informuje ojca, że w przyszłości chce poświęcić się pisaniu a nie przejęciu rodzinnego interesu. George bowiem, tak jak jego ojciec i dziadek a pewnie i pradziadek, ale kto by o tym pamiętał, zajmowali się pszczołami. Dbali o nie, tworzyli im jak najlepsze warunki środowiskowe i traktowali tak, jakby byli członkami ich rodziny. Żona Georga nie rozumiała tej pasji, ale ją akceptowała; wszystkie ule jakie należały do ich rodziny – a było ich trzysta czterdzieści dwa – pomalowała na pastelowe kolory, dzięki czemu wyglądały jak wielkie cukierki, rozrzucone po ogrodzie przez niesfornego olbrzyma.
Odmowa Toma niezwykle Georga zraniła, chociaż nie dawał tego po sobie poznać. To nad czym on, jego ojciec i wszyscy, którzy byli przed nimi, pracowali z takim mozołem, miało nagle zostać oddane całkiem obcej osobie, bo Tom – jedyna nadzieja – wolał dźwięk długopisu sunącego po papierze, niż brzęczenie królowej ula.

   W 1852 roku żył natomiast William, chociaż słowo „żył”, jest lekko na przerost. William wegetował, leżał ciągle w łóżku i oddawał się nicości i coraz głębiej zapadając się w ciemność depresji. Na nic zdawało się ciągłe przypominanie mu, że ma dziewiątkę dzieci do wykarmienia i żonę na utrzymaniu; mężczyzna skupiał się jedynie na fakcie, że ma osiem córek, przez które nie może skupić się na pracy naukowej; przez ich ciągłe śmiechy, rozmowy i płacze nie ma dość ciszy i spokoju, aby zostać sam na sam ze swoimi mądrymi myślami, które kiedyś w przyszłości, zmieniłyby dzieje ludzkości. Dopiero wizyta jego najstarszego dziecka, jedynego syna, sprawia, że William postanawia wstać z łóżka i powoli powrócić do żywych.

   Nie można ukryć, że „Historia pszczół” to książka o apokalipsie; tyle tylko, że kino i książki nauczyły nas, że apokalipsa zawsze przychodzi szybko i niespodziewanie; nagle w którąś środę kosmicie postanawiają zaatakować ziemię lub w leniwe sobotnie popołudnie bieguny zaczynają się przemieszczać, powodując powodzie i trzęsienia ziemi. Albo nagle, tak po prostu, asteroida postanawia uderzyć w naszą planetę. Do takich apokalips jesteśmy przyzwyczajeni, dlatego też ta z książki norweskiej pisarki zdaje się być – o ironio! apokalipsą mało prawdopodobną. A tak naprawdę wszystko to, co Maja Lunde opisuje dzieje się właśnie teraz, na naszych oczach. A my tego oczywiście nie dostrzegamy.

   Pszczoły wymierając; nie jakoś hucznie, głośno i spektakularnie – wymierają po cichu, niezauważenie a że dla nas to tylko owady – nie poświęcamy temu ani jednej myśli. Nie zauważamy, że coraz mniej ich lata, że coraz mniej jest owoców a ceny tych, które są, są coraz wyższe. Maszerujemy ochoczo do kina w poszukiwaniu mocnych wrażeń a nie widzimy, że one tak naprawdę dzieją się obecnie na naszych oczach.

   Ta książka to także opowieść o trudnych relacjach pomiędzy rodzicami a dziećmi; o tym, że często zdarza się, że marzenia, jakie rodzice wykreowali swoim pociechom, wcale nie są tymi marzeniami, które one chcą spełniać. Że przyszłość, zaplanowana z najmniejszymi detalami nie jest tą przyszłością, która dzieci uszczęśliwi a która sprawi, że zaczną się one dusić w pętli niepokoju i zbyt dużych oczekiwań stawianych przez tych, którzy nas stworzyli.


   „Historia pszczół” to piękna, poruszająca powieść, której fabuła płynie spokojnym, umiarkowanym torem. To historia o tym jak zmienia się świat. To piękne przesłanie, które uczy nas, że złe rzeczy nie dzieją się lawinowo i natychmiastowo; że niekiedy potrzeba wielu lat, aby nadeszła katastrofa, która rosła niezauważalnie każdego dnia. To także nauka o tym, aby cieszyć się każdym dniem, bo kiedyś w końcu nastąpi chwila, gdy wszystko co dobre się skończy. Dlatego warto usiąść na łące wśród kwiatów, zjeść garść owoców i słuchać jak dookoła bzyczą pszczoły. Nasze drogie wybawicielki.  


39 komentarzy:

  1. Myślę że ciekawa książka, relacje między pokoleniowe są trudne najtrudniejsze wśród najbliższych bywają

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapowiada się interesujaco, a zarazem przerażająco. Chętnie zapoznam się z tą lekturą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niewiele jest książek, które mi się spodobały, a ich akcja rozgrywa się w przyszłości (zwłaszcza tej odległej). Może to byłby wyjątek? ;) A może po prostu trafiałam na fatalne powieści tego typu ;) Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tym, że szukamy w kinie mocnych wrażeń a prawdziwe dramaty mamy przed nosem w pełni się zgadzam. Nie wiemy dokładnie, co nas czeka jeśli zabraknie pszczół i ta niewiedza jest chyba najbardziej niepokojąca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż strach się tego dowiadywać... bez tych małych owadów nie damy sobie rady.

      Usuń
  5. Czekam na przeczytanie tej książki z dużym napięciem:)
    https://sweetcruel.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie moje klimaty, ale nawet zaciekawiłaś mnie tą recenzją :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurcze zaciekawiłaś mnie tą książką :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. tytuł "Historii pszczół" brzmi dla mnie tak... nudno

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tytuł może i nudny, ale treść - warta polecenia :)

      Usuń
  9. po maturze musze się zabrać za nadrabianie książek!
    u mnie jest konkurs w którym można wygrać dwie pomadki golden rose także zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  10. W takim razie przyczyniam się do rozwoju! Mam uliki i już w przyszłym tygodniu będzie pierwszy miodzik! Świat bez pszczół zginie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Czytałam już o tej książce, że jest własnie poruszająca. Twoja recenzja tylko to potwierdza.

    OdpowiedzUsuń
  12. O tym jak źle jest z pszczołami słyszy się już od bardzo dawna, mnie osobiście to przeraża.
    A książka wydaje się bardzo, bardzo ciekawa, nawet widziałam ją w księgarni i zastanawiałam się czy nie zainwestować.
    Ostatnio wyszedł film (albo będzie wychodził jakoś na dniach) na temat pszczół, jeśli temat Cię interesuje to może warto i o niego zahaczyć ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że warto zainwestować :) książka taka... taka, po którą będzie się często sięgać :)
      O, muszę poszukać, bo o filmie nie słyszałam :)

      Usuń
  13. Bardzo ciekawa recenzja. Mój wujek mam kilka uli i od zawsze mogę jeść prawdziwy miód. Kiedyś nawet miałam szansę zobaczyć jak życie pszczół wygląda od środka.
    To prawda, że ludzie nie zdają sobie sprawy jak bardzo zależymy od tych małych owadów. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. O problemie umierających pszczół słyszy się od dawna, a mnie jest szczególnie bliski, ponieważ mogę się pochwalić "aż" jednym ulem na działce ;)
    Powiem Ci, że strasznie mnie zainteresowała ta książka. To niewiarygodne, że takie, z pozoru nic nie znaczące w świecie pszczoły odpowiedzialne są za tak wiele.
    Pozdrawiam cieplutko, Lunatyczka

    OdpowiedzUsuń
  15. obiło mi się o uszy o tej książce, ale nie wpadł jeszcze w moje ręce. Chętnie po nią sięgnę.
    Sandicious

    OdpowiedzUsuń
  16. Bosh jak ja nie lubię pszczół... codziennie jakaś chce mnie zjeść :P A tak na poważnie to zainteresowałaś mnie tą lekturą :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Hm...Słyszałam o tej książce. Waham się czy ją kupić bo niestety w bibliotece jej nie mają.

    OdpowiedzUsuń
  18. Podoba mi się ubranie fabuły w pszczelarską tematykę. Widać, że jest to pozycja z przesłaniem. Przeczytam ją z dużą chęcią :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Czytałam już dzisiaj jedną recenzję tej książki - czuję się zainteresowana; ale teraz mam nieco bardziej "wymarzone" tytuły do przeczytania. ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Lubię takie książki pełne emocji, więc czemu nie? ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Książka porusza ważną tematykę, z Twojej recenzji wnioskuję, że warto ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  22. Pszczoły, małe stworzonka bez, których świat wyglądałby zupełnie inaczej. Książka utrzymana w spokojnym, czasem nadwyraz powolnym tonie. Nie nudzi. Jak najbardziej i ja polecam.

    OdpowiedzUsuń
  23. Zapowiada się bardzo ciekawie, ale i relaksująco. Na spokojnie wieczory :)

    OdpowiedzUsuń
  24. jako córka pszczelarza nie mogłabym nie przeczytać tej książki. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Oj ja uwielbiam miód więc z największą przyjemnością przeczytałam tą książkę :-D

    OdpowiedzUsuń
  26. Ciekawa książka :-) fajne wątki i przenoszenie w czasie :-)

    OdpowiedzUsuń
  27. Wciąż się zastanawiam.. ale w końcu pewnie i tak po nią sięgnę. ;) Fajnie, że ktoś zwrócił uwagę na prawdziwy grożący nam armagedon. Może przynajmniej czytający książki zwrócą uwagę na problem wymierania pszczół. :(

    OdpowiedzUsuń
  28. Tyle już recenzji tej książki widziałam, że sama nabrałam na nią chęci ! :)

    OdpowiedzUsuń
  29. tak bardzo chciałabym ją pochłonąć!
    dodatkowo ta piękna okładka... 😊

    OdpowiedzUsuń
  30. Akurat jakiś czas temu zarezerwowałam tę książkę ;)

    OdpowiedzUsuń