Szkoła. Miejsce, do którego wszystkim
nam przyszło chodzić; a niektórym w losie przypada jeszcze kilka
lat dalszej edukacji i wstawania od poniedziałku do piątku o
godzinie 7 rano, aby zdążyć na ósmą zasiąść w ławce i spijać
słowa z ust nauczycieli.
Każdy swoje szkolne lata wspomina
inaczej; dla jednych były to czasy mlekiem i miodem płynące, gdzie
wszyscy chwalili naszą zdolność do obliczenia delty trójkąta i
wskazania podmiotu w wierszu a dla drugich był to czas zniewolenia,
kiedy trzeba było zinterpretować wiersz w taki sam sposób jak
nieznana nam pani z ministerstwa. Jako, że z matematyką zawsze
miałam problemy i nigdy nie trafiałam w ministerialny klucz, łatwo
wysnuć wniosek, że nie wspominam czasów szkolnych ze wzruszeniem i
nostalgią; były bo były, skończyły się i całe szczęście.
Gdzieś w połowie października, kiedy
byłam w pierwszej klasie liceum (a miałam napisać „na
pierwszym roku w liceum” - ach, co te studia robią z ludzkim
mózgiem!) trafiłam na książkę Magdy Skubisz „LO story”.
Przyznam szczerze, że historia Mastera, Kaśki, Buraka i Luśki do
tego stopnia mnie zachwyciła, że miałam ochotę iść do księgarni
i kupić sobie własny egzemplarz. Ale cóż, człowiek był młody i
biedny i nie miał trzydziestu złotych na stanie, żeby ot tak wydać
je na książkę (wtedy trzeba było kupować pierwsze pudry do
twarzy!). Nie wiecie nawet jak się ucieszyłam, gdy kilka dni
temu listonosz przyniósł mi całkiem niespodziewanie egzemplarz tej
książki do recenzji! Tak kochani, marzenia się spełniają – po
ośmiu latach mam swoją własną „LO story”.
Jest to opowieść o typowych
licealistach; typowych, czyli takich, którzy dorastają i nie do
końca sobie z tym radzą a tą „bezradność” maskują
siarczystymi przekleństwami i wypalanymi papierosami. Główną
bohaterką jest Alka, zwana także Luśką, która posiada mamę,
dziadka, siostrę, szwagra, nieznośnego siostrzeńca i brzydkiego
kota, który jest ciągle męczony przez to straszne dziecko, które
wyszło z łona Alki siostry. Ma także znaczną kolekcję pryszczy
na twarzy, ciągle się powiększającą i złamane serce. Nie ma
tylko ojca, o czym nie mówi, bo jak rasowa nastolatka tematy
drażliwe omija szerokim łukiem.
Druga dziewczyna z grupy, Kaśka, ma
ambicje. I ostry charakterek. Te dwa czynniki sprawiają, że Kaśka
ma ciągle problemy w szkole, bo nie może w spokoju i cierpliwości
znieść tego, co wyprawiają nauczyciele a szczególnie ich
polonistka. Bo Kaśka chce iść na filologię polską a wie, że
ucząc się na lekcjach, które sprowadzają się do pisania notatek
sprzed dziesięciu lat, nie dadzą jej dużych szans, aby zostać
studentką.
„Piszemy: Wiersz Jana Kasprowicza,
przecinek, otworzyć cudzysłów, Judasz, zamknąć cudzysłów,
przecinek, to wielopłaszczyznowa analiza grzechy, przecinek, jakim
jest zaparcie się prawdziwej wiary, kropka.”
Oprócz dziewczyn jest jeszcze Zenek,
zwany Burakiem, bo pochodzi z prawdziwej wsi, takiej, jakie znajdują
się często na południu Polski, czyli w moich okolicach – wsie
zielone, wsie szerokie, wsie z krowami i (ze) gnojem. Zenon jest
chłopcem inteligentnym, cichym i wielbiącym ser własnego wyrobu,
którego zapach stawia na nogi osoby będące nawet pod silnym
wpływem alkoholu – ot, magiczne moce sera wiejskiego.
Ostatnim z paczki jest Master, który
jest posiadaczem przystojnej buzi i długiego czarnego płaszcza
skórzanego. W jego twarzy i elokwencji kocha się pół szkoły a
wśród nich nieszczęsna Alka, czego on niestety nie zauważa.
„LO story” to historia o szkolnych
przygodach, koszmarach i straszydłach – czyli o nauczycielach,
którzy mają swoje „widzimisię” i każdy, kto będzie próbował
to obejść zostanie srogo potraktowany jedynką. Nie oszukujmy się
– każdy z nas trafił kiedyś na taki nauczycielski egzemplarz,
który przerażał i rozśmieszał jednocześnie (emocja zależała
od tego czy nauczyciel znajdował się blisko czy też daleko od
ucznia i czy dzierżył w ręku długopis, którym mógł postawić
jedynkę.) U mnie w liceum uczyła pewna fizyczka, która zawsze
dawała do rozwiązania te same zadania przy tablicy i – uwaga –
w zależności od dnia tygodnia to samo rozwiązanie było albo
dobre, albo złe. Należało tylko trafić w odpowiedni dzień.
Inna znowu moja nauczycielka, jeszcze z
czasów gimnazjum, lubiła makabryczne suchary. W naszej szkole był
zwyczaj, że to woźni roznosili dzienniki na początku lekcji i
pewnego razu, gdy biedny pan Stasio wszedł do naszej klasy nie
dostrzegł nigdzie chemiczki.
Zapytał się nas czy jest pani S. a ona grobowym głosem z kantorka
odpowiedziała - „nie ma mnie, umarłam.”
Makabryczny suchar, uprzedzałam.
"Angora to wyższa forma moheru. Ma dłuższy włos. Bliżej nieba."
W tej książkowej szkole prym wiedzie
Gnida, która jest sadystyczną matematyczką i Zosia-Narkoza, która
całą swoją polonistyczną wiedzę czerpie z notatnika z misiem
Jogi na okładce. Oczywiście obie panie są znienawidzone przez
uczniowskie grono, każda z innego powodu. Gnida za swój życiowy
cel postawiła sobie, że nie nauczy nikogo matematyki, Zosia
natomiast celu w życiu żadnego nie miała, bo była stworzeniem
zbyt zlęknionym, aby od życia czegoś oczekiwać. W toku akcji obie
panie wejdą w ostry konflikt z czwórką naszych bohaterów a co z
tego wyniknie... oj, to chyba musicie przekonać się sami.
Gdy czytałam tą książkę po raz
pierwszy, w czasach – jak już wspominałam – pierwszej klasy
liceum, to oburzona zgadzałam się ze wszystkim co było tam
przedstawione. Nauczyciele są podli, szkoła niesprawiedliwa,
hormony są złe a pryszcze na twarzy sprawiają, że nie ma ochoty
się żyć. Jak czytałam tą książkę teraz, z perspektywy moich
24 lat to pomyślałam jakie to wszystko było zabawne! I to
przejmowanie się pryszczami i oburzenie, bo „nauczyciel coś
powiedział”. Ah, gdybym wtedy miała tą wiedzę o życiu co teraz
to pysznie bym się bawiła w licealnej ławce. Powaga!
Książkę serdecznie Wam polecam, bez
względu na to czy lubiliście czasy szkolne czy też nie.
PS - Jak podoba się Wam nowy image bloga? Nie jestem mistrzem informatycznym, więc bądźcie wyrozumiali!
Matematyka to chyba udręka większej części uczniów.. W podstawówce miałam szalony plan - chciałam zostać nauczycielką matematyki! Z chęcią przeczytam w wolnej chwili "LO story". :)
OdpowiedzUsuńHa, aleś była szalona za młodu :D
UsuńLiceum wspominam bardzo dobrze, i w tamtych szkolnych czasach też dobrze się tam czułam. Za to powrotu do gimnazjum gdyby ktoś taką lekturę popełnił z pewnością bym nie przeczytała;)
OdpowiedzUsuńTrzeba było kupować pierwsze pudry do twarzy - o matko, pamiętam jak poszłam z koleżankami po raz pierwszy kupić, oczywiście komisyjnie kupilysmy tak ciemny, że Masakra. No ale przecież to musi być widać że masz! ;) i było. Na szczęście taka moda panowała na większości twarzy;)
A o kolorze pudru jest i w tej książce :) tyle, że Luśka wyglądała bardziej niż Azjata niż jak Murzynek :D Ja byłam ciemnym Chińczykiem z tego co widzę na zdjęciach :D
UsuńSkończyłam liceum w zeszył roku, ale przypuszczam, że nieźle bym sie bawiła czytając tę książkę, bo nie byłam 'typową' nastolatką i problemy jej bohaterów są mi obce ^^
OdpowiedzUsuńA poza tym mam wrażenie, że obecnie ta historia pasuje bardziej do gimnazjum niż liceum.
oni też nie są do końca typowi :)
UsuńLudzie w gimnazjum aż tyle nie piją :D
Oh, czasem warto wrócić do tych czasów!
OdpowiedzUsuńChoćby myślami :)
UsuńNapiszę Ci, że wróciłabym do tych szkolnych lat wolnych, beztroskich i pełnych uśmiechów. Najgorsza była matematyka tak myslałam w szkole, gorzej było na studiach, kiedy to matematyka finansowa dała mi popalić! Rzuciłam studia TAK! stwierdziłam przed obroną, że nie nadaje się na takie ekonomiczne figle-migle. Mój tata mało zawału nie dostał, a zmusił mnie do powrotu na studia. Wróciła, po roku- i zdałam! Ciężko było... Rachunkowość budżetową-uwielbiałam! A co do strony hmmm ciekawa:P
OdpowiedzUsuńAle tak że zaraz przed, że tak kilka tygodni przed rzuciłaś studia? :D Na finiszu? Też bym dostała prawie zamachu :D
UsuńTak miesiąc lub dwa miesiące przed. Teraz jest mi głupio, że tak postąpiłam tyle pieniędzy! Ale wróciłam, zdałam, obroniłam chyba dojrzałam:) Szalona byłam, a ten świr w głowie został mi do dziś:P
UsuńZ tego szoku napisałam "zamachu" zamiast "zawału" :D
UsuńUf, dobrze, że jednak zmieniłaś swoją decyzję ;)
Co do zmiany szablonu to na plus :)
OdpowiedzUsuńP.S.
Masz białą, długą przestrzeń pod licznikiem odsłon.
U mnie pokazuje, że mam tam swoje zdjęcie :) nie ma go u Ciebie? :(
UsuńU mnie widać licznik - długo, długo nic i dopiero zdjęcie.
UsuńChyba tą książkę kiedyś czytałam.... bardzo dawno temu :)
OdpowiedzUsuńMożliwe, bo kiedyś była dość "sławna" :)
UsuńTeraz z chęcią bym tą książkę jeszcze raz przeczytała :-)
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię doskonale :)
UsuńHe he ja też pewnie inaczej traktowałabym licealną ławkę. To musi być szalenie śmieszna książka.
OdpowiedzUsuńJest :D bo swoje własne wspomnienia wkradają się do głowy podczas czytania :)
UsuńNie słyszałam o niej wcześniej, jestem ciekawa jak w tym wieku bym ją odebrała. Fizyczka chyba miała coś nie tak z głową :)
OdpowiedzUsuńByła lekko zakręcona :) Ale miała już swoje lata :)
UsuńCzasem chciałabym wrócić do szkoły, że też wtedy śpieszyło mi się do bycia dorosłą:)
OdpowiedzUsuńNowy image zatwierdzam :)
https://sweetcruel.wordpress.com/
A to normalna kolej rzeczy :D
UsuńZaciekawiłaś mnie tą książka. :) ciekawe czy znajdę ją w swojej wiejskiej bibliotece....
OdpowiedzUsuńA nowy szablon mi się podoba. :)
Możliwe, bo została wydana lata temu :) tylko miała inną okładkę :)
UsuńCzytałam! Na początku jakoś mi nie podeszła, ale później się spodobała :D
OdpowiedzUsuńMiała w sobie to COŚ :D
UsuńBoże, kochana! Aż mi wstyd! Tak dawno mnie tu nie było! A ja patrzę zmiany, zmiany, zmiany! Ale bardzo mi się tutaj podoba! :D
OdpowiedzUsuńA na samą książkę, myślę, że też bym się skusiła :D
Uf, to mnie uspokoiłaś, bo nie wszyscy są zachwyceni :D
UsuńBu, własnie skończyłam liceum a tu recenzja takiej książki.... Ale i tak bym nie przeczytała, bo niestety książki dla nastolatek są z natury płytkie. narzekanie na nudną nauczycielkę, a nikt nie zapyta, dlaczego jest nudna. Młodzież wiecznie paląca, pijąca i przeklinająca, wciąż te same stereotypy, inteligencja na poziomie raczkującym, oczywiście wszyscy nienawidzą szkoły (to czemu są w LO a nie uczą się zawodu?) Już w gimnazjum nie byłam w stanie czytać takiej literatury, nawet dla rozrywki. owszem, są chwalebne wyjątki, a dokładniej pani Musierowicz i (zazwyczaj) pani Ewa Nowak. Resztę boję się otwierać.
OdpowiedzUsuńOj, to się nie zrozumiałyśmy, bo ta książka faktycznie jest o tym, że system edukacyjny jest bezsensowny a bohaterowie przeklinają, ale obi mają mózgi :) stereotypy w tej książce są, ale po to, żeby je wykpić i wyśmiać. A nie uczą się zawodu z tego powodu co duża część licealistów - spełniają marzenia rodziców ;)
UsuńPowinnaś panią Magdę dodać do pani Nowak i Musierowicz :)
nie znam, nie słyszałam, ale teraz blog wyglada ow wiele lepiej
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, bo już miałam wątpliwości :)
Usuńojej, jak tu się zmieniło:D
OdpowiedzUsuńA tak trochę :)
Usuń"Angora to wyższa forma moheru. Ma dłuższy włos. Bliżej nieba." - dobre!
OdpowiedzUsuńTeż mi się to spodobało :D
UsuńNa razie nie chcę czytać książek o liceum, może za jakichć czas.. :P muszę odpocząć od szkoły haha
OdpowiedzUsuńRozumiem to jak najbardziej :) ale nabierzesz dystansu i będziesz mogła czytać takie książki :)
UsuńUwielbiam tą serię. Niesamowicie przyjemna i lekka :)
OdpowiedzUsuńNiestety ja czytałam tylko tą część :(
UsuńTrafne podsumowanie tej naszej licealnej niewiedzy i zbędnym przejmowaniu się wszystkim. Ileż to wypłakałam łez, gdy nie potrafiłam wykonać prostych zadań z fizyki. A teraz,już na studiach, fizę miałam w ogromnej dawce - i co - i przeżyłam. :)
OdpowiedzUsuńPamiętam jak ja płakałam, bo dostałam dwóję z niemieckiego :D Ah, cała noc nerwów była :D
Usuńhm może sobie czytnę by powrócić pamięcią do dawnych szkolnych lat:D
OdpowiedzUsuńChciałabym Cię zobaczyć w szkolnych czasach :D
UsuńPolecam kolejne części serii: "Dżus i dżin" i "Chałturnika" - obie wydane przez Videograf :-)
OdpowiedzUsuńWiem, muszę właśnie je kupić :) już nie jestem taka biedna jak osiem lat temu :D
UsuńChodząc do szkoły też mi się wydawało to udręką, nauką i masą obowiązków. Jednak po latach z rozrzewnieniem wspominam te czasy i lubię do nich wracać. Takie historię o szkolnych czasach bardzo lubię także czytać czy oglądać. Pozdrowionka cieplutkie :)
OdpowiedzUsuńA bo z czasem wszystko wygląda lepiej i zabawniej :)
UsuńNa moją matematyczkę mówiliśmy potwór z loch ness i myślę, że miała coś z tego potwora :D Chętnie wróciłabym do lat szkolnych, może ta książka wzbudzi we mnie więcej wspomnień i skłoni do cofnięcia się mentalnie w czasie? Chętnie się za nią rozejrzę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
W sensie wyglądu czy charakteru? :) Bo mi się potwór z loch ness zawsze wydawał słodziutki **
UsuńLiceum bardzo dobrze wspominam, chociaż miałam taką matematyczkę, o jakiej piszesz. Za to moja polonistka.... Najcudowniejsza nauczycielka pod słońcem, naprawdę!
OdpowiedzUsuńPamiętam te oburzenia słowami nauczycieli, brak zgody na kiepski puder i rozżalenie, że pomimo, że uczyłam się do sprawdzianu to i tak dostałam 2. Tak jak napisałaś, gdybym wtedy miała taką wiedzę jak teraz... ;p
Ale czasy szkolne mają swój urok ;)
Miały, nie da się zaprzeczyć :) ale się cieszę, że już nie muszę do niej chodzić :D
UsuńJak pięknie tu u z Ciebie się zrobiło :* <3 Cudnie! Nigdy nie chciałabym wrócić do szkoły, to był koszmar... Ze względu na ludzi....
OdpowiedzUsuńNa ludzi też trzeba trafić... ale to może, bo "limit" złych osób w swoim życiu już wykorzystałaś w szkole? :)
UsuńTa książka niestety już nie na moje latka ;) Ale wiem, że nie warto było być wzorowym uczniem :) Chociaż wszystko bardzo się zmieniło.
OdpowiedzUsuńOj, ja też już stara jestem a mi się książka podoba :D
UsuńTeraz wiele lektur odbieram całkowicie inaczej niż kiedyś! Więcej rozumiem , inaczej interpretuję. Myślę, że na niektóre książki po prostu było za wcześnie w szkole, by je czytać, a potem analizowac.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, mikrouszkodzenia.blogspot.com
Tak jak połowa lektur, które teraz są znienawidzone, bo kazano je nam czytać jak nie byliśmy na nie gotowi :)
UsuńO jakie zmiany. Oczywiście nowa szata graficzna bardzo mi się podoba. A co do książki to chętnie przeczytam i powspominam przy niej dawne dzieje ;)
OdpowiedzUsuńDzięki :) nie mam zdolności graficznych, więc mi miło, że się podoba ;D
UsuńPierwsze co mi się rzuciło w oczy, to właśnie ten nowy "image" Twoje bloga i powiem szczerze, że mi się podoba:) Książkę już czytałam :) Ten suchar Twojej nauczycielki , "nie ma mnie- umarłam" jest moim ulubionym i dosyć często go używam, gdy ktoś czegoś ode mnie chce, a ja nie mam czasu:D
OdpowiedzUsuńU mnie za czasów jeszcze gimnazjum była taka nauczycielka historii, która dźgała włócznią (taką jak miali ludzie pierwotni) za złą odpowiedź, a jak się rozmawiało na lekcjach, to rzucała kredą :) ah to były czasu :D
Dziękuję :)
UsuńJa tak zawsze mówię, jak biorę dłuuuugą kąpiel a mama puka do drzwi i pyta czy żyję :)
lubiłam stary wygląd bloga, ale ten także mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńCzasami coś trzeba w życiu zmienić :D ku lepszemu :)
UsuńJak tu pięknie:)
OdpowiedzUsuńJa + paint :D
UsuńMuszę tą książkę przeczytać - czasy szkoły piękne wspomnienia do dzisiaj z dziewczynami wspominamy nasze głupie pomysły. Matma wiadomo czasami nawet strzał książka by nie pomógł - a kiedy poszłam na studia nagłe matematyka mnie pokochała :)
OdpowiedzUsuńW gimnazjum razem z przyjaciółkami (i to takimi aktualnymi do dziś :D) śpiewałyśmy piosenki z High School Musical :D
UsuńOj, gimnazjum, liceum... dobre lata, jak się tak teraz we wspomnieniach do nich wróci :)
OdpowiedzUsuńWchodzę i widzę, że coś się zmieniło :D Na plus oczywiście ;)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o liceum to mam nie zbyt dobre wspomnienia, ale książkę chętnie bym przeczytała ;)
A ja obecnie w liceum - korzystam z tego czasu ile mogę! :D Chociaż tęskni mi się bardzo za moją mega zgraną gimnazjalną klasą - ale - wszystko przemija. ;)
OdpowiedzUsuńNa początku źle przeczytałam tytuł " LO Stary " zamiast "Story" i od razu nasunęła mi się nazwa mojego liceum, znanego jako po prostu Stary / Stary Ogólniak. ;)
Myślę, że książka mogłaby być fajnym - małym - odmóżdżaczem szkolnym dla mnie. :D
Ooooo, chyba przeczytam w wakacje :)
OdpowiedzUsuńJaka zmiana! Nie poznałam Twego bloga na początku.
OdpowiedzUsuńCo do książki lubię od czasu do czasu sięgnąć po taką zabawną, szkolną powiastkę.
Zapomniałam napisać, że zmiana oczywiście na plus :D
UsuńHm...Ciekawa. Chyba się za nią rozejrze bo szukam kilku książek na wyjazd.
OdpowiedzUsuńCzytałam książkę na przełomie gimnazjum/liceum. I niedługo do niej wrócę.
OdpowiedzUsuńŚwietne zmiany na blogu, a książka brzmi ciekawie. :-)
OdpowiedzUsuńPozwoliłam sobie wrzucić na fb. Dziękuję i pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńMagda Skubisz
Kurde, czytałam to także w czasach liceum. I chętnie przeczytałabym jeszcze raz! :)
OdpowiedzUsuń