Pszczoły kojarzą się z latem. Z
kwiatami. Z miodem. I z paniczną ucieczką, kiedy się do nas
zbliżają, w obawie przed użądleniem. Pszczoły to takie owady,
które koegzystują z ludźmi od samego początku i które – mimo
że zapewniają nam pożywienie – są całkowicie niedoceniane a
ich ciężka praca jest bagatelizowana.
A przecież to dzięki nim możemy
cieszyć się smacznymi owocami, podziwiać kwiaty wręczane nam od
ukochanych i smakować słodki miód, który kojarzy się z rozkoszą
i wolnością.
W „Historii pszczół” świat
ukazany jest z trzech perspektyw; już na samym początku autorka
przenosi nas do roku 2098, gdzie razem z Tao zapylamy ręcznie
drzewa, aby zrodziły one owoce. W Syczuanie, gdzie żyje kobieta,
podobnych do niej ludzi są setki – żadne z nich nie wykonuje
innego zawodu; wszyscy mają za zadanie robić to, co niegdyś robiły
pszczoły. Żywią się niewielkimi, codziennie takimi samymi racjami
a ośmioletnie już dzieci uczone są jak prawidłowo wspinać się
na drzewa, by nie zranić drogocennych drzew i by prawidłowo zapylić
każdy zarodek późniejszego owocu.
Tao znała jeszcze świat „przed” i
dlatego wie, że jej trzyletniemu synkowi przyszło żyć w trudnych
i nieszczęśliwych czasach. Wie też, że mądrzy, wykształceni
ludzie, mają szansę robić coś więcej, niż ciągle wspinać się
na drzewa i wsypywać w kwiaty drogocenny pyłek. Dlatego też
codziennie uczy go liczyć, czytać i pisać, mimo że chłopiec woli
psocić a i jego tata jest zdania, że dziecku należy się
dzieciństwo. Jednak Tao zaczyna rozumieć to dopiero w chwili, gdy
jej synek znika a ona nie może go odnaleźć.
"Charakter miał taki, że ślepotę traktował nie jak przeszkodę, lecz jako możliwość. Uważał, że wszystko, czego nie może widzieć, może usłyszeć, a przecież zewsząd otaczało go samo życie."
Problem ze swoim synem miał też
George, któremu przyszło żyć prawie sto lat wcześniej; w 2007
roku jego syn, Tom wraca do domu w czasie przerwy studenckiej i
informuje ojca, że w przyszłości chce poświęcić się pisaniu a
nie przejęciu rodzinnego interesu. George bowiem, tak jak jego
ojciec i dziadek a pewnie i pradziadek, ale kto by o tym pamiętał,
zajmowali się pszczołami. Dbali o nie, tworzyli im jak najlepsze
warunki środowiskowe i traktowali tak, jakby byli członkami ich
rodziny. Żona Georga nie rozumiała tej pasji, ale ją akceptowała;
wszystkie ule jakie należały do ich rodziny – a było ich trzysta
czterdzieści dwa – pomalowała na pastelowe kolory, dzięki czemu
wyglądały jak wielkie cukierki, rozrzucone po ogrodzie przez
niesfornego olbrzyma.
Odmowa Toma niezwykle Georga zraniła,
chociaż nie dawał tego po sobie poznać. To nad czym on, jego
ojciec i wszyscy, którzy byli przed nimi, pracowali z takim mozołem,
miało nagle zostać oddane całkiem obcej osobie, bo Tom – jedyna
nadzieja – wolał dźwięk długopisu sunącego po papierze, niż
brzęczenie królowej ula.
W 1852 roku żył natomiast William,
chociaż słowo „żył”, jest lekko na przerost. William
wegetował, leżał ciągle w łóżku i oddawał się nicości i
coraz głębiej zapadając się w ciemność depresji. Na nic zdawało
się ciągłe przypominanie mu, że ma dziewiątkę dzieci do
wykarmienia i żonę na utrzymaniu; mężczyzna skupiał się jedynie
na fakcie, że ma osiem córek, przez które nie może skupić się
na pracy naukowej; przez ich ciągłe śmiechy, rozmowy i płacze nie
ma dość ciszy i spokoju, aby zostać sam na sam ze swoimi mądrymi
myślami, które kiedyś w przyszłości, zmieniłyby dzieje
ludzkości. Dopiero wizyta jego najstarszego dziecka, jedynego syna,
sprawia, że William postanawia wstać z łóżka i powoli powrócić
do żywych.
Nie można ukryć, że „Historia
pszczół” to książka o apokalipsie; tyle tylko, że kino i
książki nauczyły nas, że apokalipsa zawsze przychodzi szybko i
niespodziewanie; nagle w którąś środę kosmicie postanawiają
zaatakować ziemię lub w leniwe sobotnie popołudnie bieguny
zaczynają się przemieszczać, powodując powodzie i trzęsienia
ziemi. Albo nagle, tak po prostu, asteroida postanawia uderzyć w
naszą planetę. Do takich apokalips jesteśmy przyzwyczajeni,
dlatego też ta z książki norweskiej pisarki zdaje się być – o
ironio! apokalipsą mało prawdopodobną. A tak naprawdę wszystko
to, co Maja Lunde opisuje dzieje się właśnie teraz, na naszych
oczach. A my tego oczywiście nie dostrzegamy.
Pszczoły wymierając; nie jakoś
hucznie, głośno i spektakularnie – wymierają po cichu,
niezauważenie a że dla nas to tylko owady – nie poświęcamy temu
ani jednej myśli. Nie zauważamy, że coraz mniej ich lata, że
coraz mniej jest owoców a ceny tych, które są, są coraz wyższe.
Maszerujemy ochoczo do kina w poszukiwaniu mocnych wrażeń a nie
widzimy, że one tak naprawdę dzieją się obecnie na naszych
oczach.
Ta książka to także opowieść o
trudnych relacjach pomiędzy rodzicami a dziećmi; o tym, że często
zdarza się, że marzenia, jakie rodzice wykreowali swoim pociechom,
wcale nie są tymi marzeniami, które one chcą spełniać. Że
przyszłość, zaplanowana z najmniejszymi detalami nie jest tą
przyszłością, która dzieci uszczęśliwi a która sprawi, że
zaczną się one dusić w pętli niepokoju i zbyt dużych oczekiwań
stawianych przez tych, którzy nas stworzyli.
„Historia pszczół” to piękna,
poruszająca powieść, której fabuła płynie spokojnym,
umiarkowanym torem. To historia o tym jak zmienia się świat. To
piękne przesłanie, które uczy nas, że złe rzeczy nie dzieją się
lawinowo i natychmiastowo; że niekiedy potrzeba wielu lat, aby
nadeszła katastrofa, która rosła niezauważalnie każdego dnia. To
także nauka o tym, aby cieszyć się każdym dniem, bo kiedyś w
końcu nastąpi chwila, gdy wszystko co dobre się skończy. Dlatego
warto usiąść na łące wśród kwiatów, zjeść garść owoców i
słuchać jak dookoła bzyczą pszczoły. Nasze drogie wybawicielki.
Myślę że ciekawa książka, relacje między pokoleniowe są trudne najtrudniejsze wśród najbliższych bywają
OdpowiedzUsuńZapowiada się interesujaco, a zarazem przerażająco. Chętnie zapoznam się z tą lekturą.
OdpowiedzUsuńNiewiele jest książek, które mi się spodobały, a ich akcja rozgrywa się w przyszłości (zwłaszcza tej odległej). Może to byłby wyjątek? ;) A może po prostu trafiałam na fatalne powieści tego typu ;) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTo zaufaj mojej opinii :)
UsuńZ tym, że szukamy w kinie mocnych wrażeń a prawdziwe dramaty mamy przed nosem w pełni się zgadzam. Nie wiemy dokładnie, co nas czeka jeśli zabraknie pszczół i ta niewiedza jest chyba najbardziej niepokojąca.
OdpowiedzUsuńAż strach się tego dowiadywać... bez tych małych owadów nie damy sobie rady.
UsuńCzekam na przeczytanie tej książki z dużym napięciem:)
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com/
Nie moje klimaty, ale nawet zaciekawiłaś mnie tą recenzją :)
OdpowiedzUsuńTo na pół się cieszę :)
UsuńCoś innego. :)
OdpowiedzUsuńKurcze zaciekawiłaś mnie tą książką :-)
OdpowiedzUsuńtytuł "Historii pszczół" brzmi dla mnie tak... nudno
OdpowiedzUsuńTytuł może i nudny, ale treść - warta polecenia :)
Usuńpo maturze musze się zabrać za nadrabianie książek!
OdpowiedzUsuńu mnie jest konkurs w którym można wygrać dwie pomadki golden rose także zapraszam!
A jak matura idzie? :)
UsuńW takim razie przyczyniam się do rozwoju! Mam uliki i już w przyszłym tygodniu będzie pierwszy miodzik! Świat bez pszczół zginie.
OdpowiedzUsuńBrawo! Jesteś naszą bohaterką :)
UsuńCzytałam już o tej książce, że jest własnie poruszająca. Twoja recenzja tylko to potwierdza.
OdpowiedzUsuńO tym jak źle jest z pszczołami słyszy się już od bardzo dawna, mnie osobiście to przeraża.
OdpowiedzUsuńA książka wydaje się bardzo, bardzo ciekawa, nawet widziałam ją w księgarni i zastanawiałam się czy nie zainwestować.
Ostatnio wyszedł film (albo będzie wychodził jakoś na dniach) na temat pszczół, jeśli temat Cię interesuje to może warto i o niego zahaczyć ;>
Powiem Ci, że warto zainwestować :) książka taka... taka, po którą będzie się często sięgać :)
UsuńO, muszę poszukać, bo o filmie nie słyszałam :)
Bardzo ciekawa recenzja. Mój wujek mam kilka uli i od zawsze mogę jeść prawdziwy miód. Kiedyś nawet miałam szansę zobaczyć jak życie pszczół wygląda od środka.
OdpowiedzUsuńTo prawda, że ludzie nie zdają sobie sprawy jak bardzo zależymy od tych małych owadów. Pozdrawiam :)
O problemie umierających pszczół słyszy się od dawna, a mnie jest szczególnie bliski, ponieważ mogę się pochwalić "aż" jednym ulem na działce ;)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że strasznie mnie zainteresowała ta książka. To niewiarygodne, że takie, z pozoru nic nie znaczące w świecie pszczoły odpowiedzialne są za tak wiele.
Pozdrawiam cieplutko, Lunatyczka
obiło mi się o uszy o tej książce, ale nie wpadł jeszcze w moje ręce. Chętnie po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńSandicious
Bosh jak ja nie lubię pszczół... codziennie jakaś chce mnie zjeść :P A tak na poważnie to zainteresowałaś mnie tą lekturą :)
OdpowiedzUsuńHm...Słyszałam o tej książce. Waham się czy ją kupić bo niestety w bibliotece jej nie mają.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ubranie fabuły w pszczelarską tematykę. Widać, że jest to pozycja z przesłaniem. Przeczytam ją z dużą chęcią :)
OdpowiedzUsuńCzytałam już dzisiaj jedną recenzję tej książki - czuję się zainteresowana; ale teraz mam nieco bardziej "wymarzone" tytuły do przeczytania. ;)
OdpowiedzUsuńmocarna pozycja powiem Ci:D
OdpowiedzUsuńLubię takie książki pełne emocji, więc czemu nie? ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka porusza ważną tematykę, z Twojej recenzji wnioskuję, że warto ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńPszczoły, małe stworzonka bez, których świat wyglądałby zupełnie inaczej. Książka utrzymana w spokojnym, czasem nadwyraz powolnym tonie. Nie nudzi. Jak najbardziej i ja polecam.
OdpowiedzUsuńZapowiada się bardzo ciekawie, ale i relaksująco. Na spokojnie wieczory :)
OdpowiedzUsuńjako córka pszczelarza nie mogłabym nie przeczytać tej książki. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOj ja uwielbiam miód więc z największą przyjemnością przeczytałam tą książkę :-D
OdpowiedzUsuńCiekawa książka :-) fajne wątki i przenoszenie w czasie :-)
OdpowiedzUsuńWciąż się zastanawiam.. ale w końcu pewnie i tak po nią sięgnę. ;) Fajnie, że ktoś zwrócił uwagę na prawdziwy grożący nam armagedon. Może przynajmniej czytający książki zwrócą uwagę na problem wymierania pszczół. :(
OdpowiedzUsuńTyle już recenzji tej książki widziałam, że sama nabrałam na nią chęci ! :)
OdpowiedzUsuńtak bardzo chciałabym ją pochłonąć!
OdpowiedzUsuńdodatkowo ta piękna okładka... 😊
Akurat jakiś czas temu zarezerwowałam tę książkę ;)
OdpowiedzUsuń