Myśleliście, że przejadę tyle
kilometrów i nie sporządzę wam z tego wyjazdu żadnej dziwnej
listy? Oczywiście, że sporządziłam – swój subiektywny poradnik
o tym, jak podróżować.
Najtrudniej jest znaleźć to, czego
się chce, więc przed podróżą należy upewnić się gdzie
znajduje się najbliższe stado owiec i McDonalds. O ile w
poszukiwaniu owiec przeszłam dwie doliny – Chochołowską i
Kościeliska, o tyle w poszukiwaniu frytek i fanty przejechałam pół
Małopolski i Podkarpacia a i tak zjedliśmy hamburgery dopiero 30
kilometrów od domu. Przynajmniej trasa szybciej mijała, gdy
szukaliśmy znaku wskazującego na to, że przybytek niezdrowego
smaku znajduje się w obrębie kilku kilometrów.
A co do owiec, to widziałam jedynie
pudla, który – jeśli zmrużyło się oczy – mógłby za owcę
uchodzić.
Jeśli tęsknisz za swoim psem,
wybieraj trasy gdzie wprowadzanie psowatych jest zabronione. Na
Dolinę Chochołowską można wchodzić z różnego rodzaju
zwierzętami, jednak wszyscy turyści uparcie szli z yorkami. Tyle
Tosiów a żadna moja! Niektóre podróżowały w torebkach, inne
gnały przed siebie z prędkością światła a jeszcze kilka z nich
dumnie kroczyło przy nodze właściciela. Moja Tosia po 200 metrach
zaczęłaby się trząść z nadmiaru obcych ludzi wokoło i
musiałabym ją dźwigać – na rękach, bo w torebce nie potrafi
jeździć.
Wybierając się na trasę oznaczoną
kolorem czarnym, spodziewaj się czegoś strasznego – nawet jeżeli
pierwsze pół kilometra wydaje się być miłe i przyjemne. Idąc
nad Smreczyński Staw przez pierwsze dwadzieścia minut wyśmiewałam
w duchu, że nazywają to trudną trasą. Dopiero gdy napotkałam
oblodzoną, stromą górę kamieni pokornie schyliłam głowę i
połknęłam gorzkie łzy rozpaczy. Weszłam, zeszłam, żyję, ale
tylko dlatego, że schodząc przykleiłam się do plecaka
narzeczonego i wisiałam na nim, póki moje nogi nie dotknęły
płaskiego podłoża.
Nim przyłożycie kartę do czytnika,
aby zapłacić za zakupy, zawsze sprawdźcie czy cena jest adekwatna
do tego co kupujecie. My za węgiel, podpałkę, maślankę, trzy
lody i sok do piwa prawie zapłaciłyśmy 90 złotych i 51 groszy.
Zakupy życia.
Także tegoroczni maturzyści – nie
martwcie się, jeśli powinie się wam noga to z chęcią przyjmą
was do zakopiańskich sklepów!
Nie wierz nigdy w prognozę pogody –
miał być deszcz, miało być pochmurno i smutno. Tak naprawdę było
słonecznie, ładnie, deszcz padał może łącznie z pół godziny,
wędrowało się miło i radośnie.
Wjeżdżając na skocznię upewnij się,
że nie masz lęku wysokości. Przez pierwsze dziesięć metrów
byłam pewna, że zaraz spadnę w dół i zginę a plamy mojej
rozbryzganej krwi będą już na zawsze elementem dekoracyjnym
zakopiańskiej skoczni. Kiedy już jako tako przyzwyczaiłam się do
tego, że moje nogi dyndają w powietrzu, mój Łukasz postanowił
porozglądać się dookoła i wiercił się niesamowicie a przed
moimi oczami pojawiła się wizja jak to spadamy razem z dół. Trzymając się oczywiście za ręce, co by było romantycznie.
Zjeżdżanie w dół jest
przyjemniejsze. Albo po prostu wtedy już się przyzwyczaiłam.
Będąc w okolicach skoczni koniecznie
spróbujcie gofrów z bitą śmietaną, truskawkami i polewą
czekoladową. Przy tym niebiańskim smaku nawet szarlotka z Doliny
Chochołowskiej się chowa. Pyszne, pyszne, pyszne!
Jeśli chcesz coś sobie kupić, to to
kup. Naprawdę – jeśli jakaś pamiątka urzekła was swoim
urokiem, wyglądem bądź zastosowaniem, to lepiej to kupić niż
potem siedzieć w domu i żałować, że się tego nie zrobiło. Do
teraz żałuję, że przeszłam obojętnie obok pięknej drewnianej
tabliczki z napisem: „Dom jest tam gdzie ludzie, choćby pod gołym
niebem, są razem.”
I nie, jak zamówię taką tabliczkę
przez internet, to nie będzie już to samo. Przed wybudowaniem domu
będę musiała wybrać się raz jeszcze na Krupówki.
Ogólnie wyjazd oceniam na plus - nie upiłam się, nie narobiłam sobie wstydu, nie złamałam nogi ani ręki a moja ósemka bolała tylko przez jeden dzień. Zaatakowałam ją tabletką i specjalną wcierką na bolące zęby i się uciszyła.
Widziałam rude krowy, jednego kota i kilka kur - pod względem zwierzęcym jestem niezaspokojona, chyba w sierpniu będę musiała wybrać się do zoo, żeby nacieszyć się żyrafami i lemurami. Spędziłam miło czas z świetnymi ludźmi i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś razem z moim wrócimy w góry.
A i wiecie co? Koleżanka ostatnio (siłą praktycznie, ale jestem jej wdzięczna) wyciągnęła mnie na mierzenie sukni ślubnych. Marzyła mi się pocięta tiulowa w kształcie litery A a okazało się, że to satyna wydobywa cały mój urok. I teraz się zastanawiam jak zmienić swoje podejście do wyobrażeń tego, jak będę wyglądała w dniu ślubu. Na szczęście mam jeszcze czas.
Na koniec - obiecuję, że już ostatnie!- moje zdjęcie z wycieczki.
najlepiej podróżować w nieznane i robić na spontanie wypady :D
OdpowiedzUsuńMuszę wypróbować :D
Usuńpolecam:D coś wspaniałego a jakie potem wspominki:)
Usuńbardzo ciekawe i na pewno się przyda. Widać, że się na tym znasz :)
UsuńWjazd na skocznie nie dla mnie, bo wysokości mnie odstraszają i sam się dziwię temu, że mieszkam na 6 piętrze, haha Ps. Zazdroszczę takiej wyprawy :)
OdpowiedzUsuńTo jak Ty patrzysz przez okno? :D
UsuńSuper porady, dzięki nim każdy wyjazd będzie udany. :-)
OdpowiedzUsuńSzczególnie punkt z owcami :)
UsuńPoradnik z pewnością mi się przyda, gdy tylko ruszę na jakąś wycieczkę. Ale mój weekend majowy nie był całkowicie wolny, więc siedziałam w domu. Więcej zdjęć z wyjazdu poproszę :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMoże długi sierpniowy weekend Ci się uda spędzić na jakiejś wycieczce :)
Usuńa ja uwielbiam wycieczkować! bardzo często gdzieś jeździmy :-)
OdpowiedzUsuńweronikarudnicka.pl
A my niestety rzadko :) ale może się to zmieni :)
Usuńświetny poradnik :)
OdpowiedzUsuńRaczej mało podróżuję niestety. Ale chętnie gdzieś bym się wybrała :).
OdpowiedzUsuńTrzeba to zmienić ;) choćby to miała być wycieczka na jeden dzień :)
UsuńFajna taka majówka. :))
OdpowiedzUsuńBardzo fajna :) moja pierwsza niespędzona w domu :)
UsuńU mnie każda podobna - zlot albo wyścigi. :P
UsuńZ tym sprawdzeniem cen w sklepie dobre. Mimo wszystko, dobrze, że wyjazd zaliczasz na plus.
OdpowiedzUsuńBardzo miły ten poradnik i jaki praktyczny! ;>
OdpowiedzUsuńA McD był na Krupówkach, już nie ma?
A był, tyle tylko, że nie chcieliśmy się pchać w ten tłum i myśleliśmy naiwnie, że znajdziemy coś w Nowym Targu :)
UsuńNapis z tabliczki bardzo mi się spodobał, chciałabym taką mieć.
OdpowiedzUsuńPojadę na Krupówki to Ci zakupię :D
Usuńjak jechałam kolejką ku Śnieżce miliard razy żegnałam się z życiem, w drugą stronę stanowczo odmówiłam jazdy :) To dziwne, bo na górze lęku nie miałam nic a nic, swobodnie patrzyłam w dół:)
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com/
Aktywna majówka, nie można zaprzeczyć. Podoba mi się sposób w który piszesz, tak lekko z przymrużeniem oka :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie- strefawyobrazni.blogspot.com
czemu ostatnie zdjęcie? chętnie zobaczyłabym więcej:D
OdpowiedzUsuńJa lubię spontaniczność i nigdy nic nie planuje... dlatego też teraz, miesiąc przed wczasami, zorientowałam się, że do Świnoujścia będziemy musieli przeprawić się promem... naprawdę nie wiem co ja robiłam na geografii :O
OdpowiedzUsuńKotów co niemiara spotkałam gdy byłam w marcu w Zaopanem (ale w końcu to była marzec:D) liczę na to, że nie mniej będzie ich teraz jak pojadę :)
OdpowiedzUsuńZa to psy... hmmm my mieszkaliśmy przez ścianę z dwójką szczekaczy, to było trochę nieprzyjemne.
Najlepsze wycieczki są: wstajesz rano, szybka kawa, kasa na karcie, bo w portfelu, to już różnie bywa:) Pakujesz towarzyszy w auto i przed siebie! Ładnie Ci w tym rudym.
OdpowiedzUsuńuwielbiam wyjazdy! <3 nigdy chyba nie wróciłam jeszcze zła, że pojechałam, bo każdą złą sytuację wynagradzała dobra :)
OdpowiedzUsuńŚwietne miejsce jak na majówkę! :)
mnie osobiście czasem wkurzają zwierzęta na szlaku, bo właściciele je tak traktują, że matko..;/
Ja sobie nie zapomnę jak chodziłam po górach w trampkach, bo lepsiejsze buty zostawiłam w bagażniku;p Cała ja;p
OdpowiedzUsuńNiemożliwe, że nie znaleźliście Maca;p Jak Wy go szukaliście;p
Chcesz to Ci kupię tabliczkę ;) Chyba, że chcesz mieć pretekst na kolejną podróż:)
Ale fajnie, uwielbiam podróżować :-) mogłabym tak jeździć bez końca :-)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio wolę podróżować pociągiem. :D Bo wiesz, na każdej dużej stacji PKP jest MCdolnald's xD
OdpowiedzUsuńJa też kiedyś żalowałam, że nie kupilam drewnianej tabliczki z napisem, którego już nie pamiętam :D, ale miała być dla mamy. I to bardzo słuszna rada, jeśli się komuś coś spodoba, zwłaszcza drewniana tabliczka z uroczym napisem, koniecznie trzeba ją kupić!!! :)
OdpowiedzUsuńA dla mnie im wyżej - tym lepiej! Ten punkt z owcami jest świetny
OdpowiedzUsuńBuziaki, Lunatyczka
Taką tabliczką również bym nie pogardziła:) Miło Cię zobaczyć!
OdpowiedzUsuńHah. :D Poradnik idealny. :D Z tymi psami to prawda, co rusz na jakiejś wycieczce trafia mnie, że nie ma ze mną mojego psa. > . <
OdpowiedzUsuńZ kupowaniem rzeczy, które się podobają - moja mama tak zawsze ma, coś jej się baardzo podoba, ale jednak odpuszcza i mówi, że ,,No nie… niepotrzebne mi", tata wie, co się święci i najczęściej sam idzie z tym czymś do kasy, bo inaczej będziemy się po tę rzecz wracać kolejnego dnia. :D
A wiesz co ja robię? Podejmuję spontaniczną decyzję, pakuję się i jadę :) Ale Twój poradnik jest naprawdę bardzo intrygujący ;d
OdpowiedzUsuńLubię wycieczki i nawet planuję jedną na ten weekend. :P
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. :-)
Pozdrawiam,
www.kosmetykiani.pl
Też bym się chyba bała wyjazdu na skocznię.
OdpowiedzUsuńJa to lubię spontaniczne, niezaplanowane wypady z aparatem :)
OdpowiedzUsuńHahahah, te zakupy ♥
OdpowiedzUsuńA czy aby na pewno kolory szlaków są adekwatne do ich trudności? Bo tam mi się zawsze wydawało, a kolega mnie zgasił i powiedział, że to tylko dla rozróżnienia szlaków. I mu uwierzyłam. Nie wiem, czy to był dobry pomysł :/
oj jak ja bym chętnie choć na kilka dni sobie gdzieś pojechała,,,
OdpowiedzUsuńOgromnie mi się spodobał Twój subiektywny poradnik. :D Ja zdecydowanie nie zdobyłabym się na czarny szlak. ;) Rozumiem, co masz na myśli pisząc o lęku wysokości. Kiedyś wchodziliśmy z mężem na skocznię narciarską i wchodziło się świetnie, gorzej było w drodze powrotnej, gdy przez dziury w metalowych schodach, daleko pod nami, widzieliśmy ziemię. Dzielnie szliśmy, żeby dodać otuchy sześcio, czy 7-letniej córci, ale byliśmy w nie lada strachu wyobrażając sobie, jak moglibyśmy runąć w dół i zespolić się z leśnym podłożem. ;)
OdpowiedzUsuń