Pierwsza część sagi o Daringham Hall
zdecydowanie przypadła Wam do gustu, także dzisiaj pora na część
drugą. A tutaj przypomnienie tomu poprzedniego dla tych, którzy nie mieli okazji przeczytać mojej recenzji --> klik.
Jest czasami tak, że widząc
„problemy” innych osób mówimy z politowaniem, że takie kłopoty
w życiu to chcielibyśmy mieć; chodzi oczywiście o takie sprawy,
które spędzają komuś sen z powiek i powodują palpitacje serca a
tak naprawdę są mało istotne i nieważne w kontekście całego
życia. Ogólnie staram się nie prosić losu, nawet ironicznie, o
problemy jakie spotkają innych, ale początkowa myśl po pierwszych
stronach drugiej części trylogii brzmiała: 'O matko! Ja chcę mieć
takie problemy jak oni!”.
Gdy cała rodzina Camdenów dowiedziała
się już, że Ben jest nieślubnym synem głowy rodu i dziedzicem
całego majątku a „dotychczasowy” pierworodny syn okazał się
synem nie być, w posiadłości zapanowała panika. Jako, że w
żyłach wszystkich tych osób płynęła krew błękitna a nie
pospolicie czerwona, także i ich panika była arystokratyczna a więc
cicha i rozszeptywana po kątach. W świetle dnia uśmiechali się
mniej lub bardziej czarująco do Bena i zapewniali o swojej radości,
że oto odnalazł się nowy członek ich rodziny a pod osłoną nocy
i pustych korytarzy zastanawiali się, co stanie się z ich
milionowym majątkiem. Doprawdy, chciałabym się przejmować tym,
czy będę miała na koncie dwadzieścia milionów, czy tylko pięć.
Naprawdę!
W tej części Ben spada niejako na
drugi plan a jego miejsce zajmuje David, młody mężczyzna, który
przez całe swoje życie był przekonany, że odziedziczy kiedyś
majątek Camdenów i który nagle został obdarty nie tylko z
przynależności do rodziny, ale także z posiadania ojca. Muszę
przyznać, że bardzo urzekło mnie to, w jaki sposób autorka
przedstawiła Davida – to delikatny i wrażliwy chłopak, który
bardzo przeżył wiadomość, że mężczyzna, którego kochał przez
całe życie, okazał się dla niego kimś obcym. Mimo, że Ralph
zapewniał chłopca, że między nimi nic się nie zmieniło i że
nadal będzie uważał go za swojego, to on czuł podświadomie, że
Ben z czasem rozpanoszy się w sercu starszego człowieka i wypchnie
bękarta, którego przyszło mu wychowywać.
W tej części autorka skupia się na
ludzkiej potrzebie poznania miejsca swojego pochodzenia; David dąży
do tego, aby poznać swojego prawdziwego ojca i żeby dowiedzieć
się, kim był człowiek, który dał mu życie. „Ocalić Daringham
Hall” pokazuje, że niekiedy nie ważne jest to, skąd pochodzimy,
ale gdzie się znaleźliśmy. Że czasami więzy krwi są mniej
istotne i mniej ważne od więzi, która wytworzyła się przez lata bycia
razem. I ta myśl mnie utwierdza w przekonaniu, że zdarza się, że
prawdziwą rodziną nie są ludzie, z którymi łączy nas podobne
DNA tkanek i komórek krwi, ale osoba, którą zna się od lat, z
którą pije się wytrawne wino pod błyszczącym księżycem i
śmieje się do utraty tchu i do momentu aż z oczu polecą łzy
radości.
Jeśli chodzi zaś o Bena i Kate to
cóż... skaczą wokoło siebie niczym para nastolatków; Benowi duma
nie pozwala zbliżyć się do kobiety a ona – jak to kobieta dobrze
wychowana – czeka aż on pierwszy nachyli się nad nią, by złożyć
na jej ustach bajkowy pocałunek. W iskry, które sypią się między
nimi, wpycha się przystojny Francuz, żywo zainteresowany ponętnym
ciałem Kate, co powoduje, że Ben – w akcie zazdrości oczywiście
– jeszcze bardziej oddala się od kobiety i z daleka prycha pod
nosem w akcie oburzenia i wściekłości.
Książka pod względem romansu nieco
mnie rozczarowała, bo Kate i Ben, którzy w pierwszej części mnie
zachwycili swoją dojrzałością, teraz zachowywali się niczym
Edward i Bella ze „Zmierzchu”; na szczęście jednak ich wątek
był na tyle poboczny, że książka nie straciła swojego smaczku.
Intrygi starszej damy Elizy, wspaniały David, który zdecydowanie
strącił Bena z piedestału i zwrot akcji, który w jednym momencie
zmienił wszystko, spowodowało, że druga część sagi była o
wiele lepsza od części pierwszej.
Wspomnę jeszcze o czymś, o czym warto
– okładki. Cała seria ma przepięknie prezentujące się okładki,
które zachwycają spokojem i artyzmem. Poza tym całość serii
pięknie prezentuje się na półce ciesząc oko nawet wtedy, gdy
lektura książki dobiegnie już końca.
Nie mogę doczekać się części
trzeciej – może Ben i Kate w końcu się ogarną i może David
odnajdzie swoje nowe miejsce w „starej” rodzinie. A najbardziej
liczę na to, że lady Eliza odejdzie prosto do samego Lucyfera, żeby
pomóc mu mieszać słomę w kotle – ach, jakże ta osóbka mnie
irytuje! Musicie przekonać się sami, czy też mielibyście ochotę
ją udusić. Zapraszam do lektury!
Widzę, że będe pierwszą osobą, która skomentuję twoją recenzję. Szczerze, nie czytałam jeszcze tych książek, ale zamierzam się za to zabrać, zachęcona :) dziękuję
OdpowiedzUsuńzapraszam również do siebie http://want-cant-must.blogspot.com/2016/05/kosmetyki-z-promocji.html
To zaszczyt komentować jako pierwsza osoba :D
UsuńNiestety przez dłuższą chwile, to ja ani jednej książki nie dam rady przeczytać, a szkoda, bo tyle ciekawych dookoła :)))
OdpowiedzUsuńTeż cierpisz na chroniczny brak czasu? :)
UsuńMamy na razie tom pierwszy, jak spodoba się siostrze to dokupimy dwa kolejne. Trochę śmieszy mnie to, że trzecia okładka jest biała, ale może ma to jakiś związek z fabułą :)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci czy tak jest, jak już przeczytam :)
UsuńRzeczywiście okładki są piękne i zachęcają do zajrzenia do środka:)
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com/
Moja mama ostatnio czytała pierwszy tom i bardzo jej się podobał :-) może i ja przeczytam :-)
OdpowiedzUsuńO ten tom przekonuje mnie dużo bardziej niż pierwszy!
OdpowiedzUsuńA okładkę ma najpiękniejszą ze wszystkich <3
ja jeszcze pierwszej części nie ruszyłam, a Ty już recenzujesz drugą:P
OdpowiedzUsuńOj tam, to mnie dogoń :D
UsuńSeria wydaje się ciekawa więc jak już znajdę jakieś wolne miejsce na mojej półce to będę miała ją na uwadze :)
OdpowiedzUsuńOkładki są prześliczne *.*
Pozdrawiam i zapraszam do mnie~ Nataliaaa
happy1forever.blogspot.com
Na półce zawsze znajdzie się miejsce na nowe książki :D
UsuńNarobiłaś mi ochoty na tę trylogię :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że osiągnęłam cel ^^
UsuńTak, takie problemy mogłabym rozwiązywać;)
OdpowiedzUsuńMuszę najpierw przeczytać pierwszą część;)
Kojarzę, ale nie wiem czy przeczytam. :D
OdpowiedzUsuńBuziaki! :*
O to nabrałam ochoty na ten drugi tom :)
OdpowiedzUsuńTylko czemu Ben i Kate tak się zachowuję, ehhh
Ja już jestem po lekturze trzeciego tomu. Nie rozczarowałam się zakończeniem losów Bena i Kate.
OdpowiedzUsuńJa teraz czytam Germinal Zoli:)
OdpowiedzUsuńoj dawno żadnej pozycji nie czytałam
OdpowiedzUsuńNie znam tej trylogii, ale bardzo chętnie poznam :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej serii :)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że dla mnie najlepszy był tom finałowy ;)
OdpowiedzUsuńmnie jakoś ten klimat nie porwał;p
OdpowiedzUsuńMuszę rozejrzeć się za pierwszy tomem, brzmi ciekawie :)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam książki o arystokracji, więc pewnie ta seria przypadłaby mi do gustu ;)
OdpowiedzUsuńDopiero czytam pierwszą część, ale u siebie mam już wszystkie trzy (w tym ładną "szczotkę" trzeciej) <3
OdpowiedzUsuńPrzede mną dopiero pierwsza część ale czytałam tyle pozytywnych opinii, że jeśli jej szybko nie przeczytam, to oszaleję :) Uwielbiam takie książki!
OdpowiedzUsuńJustyna z livingbooksx.blogspot.com
Pierwsza część trafiła do mnie na listę, jak w końcu przeczytam, to pewnie zobaczysz recenzję na blogu :)
OdpowiedzUsuńhttp://triviaaboutme.blogspot.com/