Jakie jest największe nieszczęście
kobiety, która jest żoną bogatego mężczyzny? Podpisana
intercyza...
I nie to nie żart. To kwintesencja
fabuły najnowszej książki Olgi Rudnickiej „Były sobie świnki
trzy.”
Jolka, Kamelia i Marta to żony
polskich prawników; mężczyzn bezwzględnych, zdradzających i
niemających żadnych skrupułów. Kobiety łączy kilka wspólnych
cech: przede wszystkim niechęć do swoich mężów. Jolka specjalnie
przytyła kilkanaście kilogramów i zaniedbała się, żeby nie
musieć sypiać z własnym mężem, który wydawał podczas upojnych
chwil dźwięki podobne do świńskiego chrumkania.
Kamelia dawno już przestała zabiegać
o względy męża i poszukała pocieszenia w umięśnionych ramionach
trenera fitness. Niestety z czasem okazało się, że i plemniki
trenera były aż nadto wysportowane i przebiły się do jej komórki
jajowej, tworząc nowe, niewidoczne jeszcze nowe życie. Zdrowy
rozsądek podpowiadał, że wykształcony mąż nie uwierzy w
niepokalane poczęcie a zaciągnąć go do łóżka graniczyło z
niejakim cudem.
Marta natomiast miała lat trzydzieści
i trzy i o niczym tak w życiu nie marzyła jak o dziecku; niestety
jej światopogląd rozmijał się z mężowskim, który opuścić
małżeńską sypialnię, bo nie wierzył w zapewnienia Jolki, że
nadal zażywa tabletki antykoncepcyjne i wolał szukać pocieszenia w
bezpieczniejszych ramionach udach.
„-On chrumka! - wysyczała Jolka,
ściszając głos, ale nadając mu odpowiednią intonację.
- Co robi? - Kama zamarła.
- Chrumka! […] nigdy nie wiem czy
przypadkiem nie dławi się własną śliną – wyjaśniła z nagłą
urazą Jolka, jakby mając za złe mężowi, że się istotnie nie
udławił.”
Co więc mogą zrobić zdesperowane
kobiety, które chcą odejść od mężów, ale przeraża je życie w
biedzie, które z pewnością przypadłoby im w udziale, gdyby
rozwiodły się, jak polskie prawo przykazuje? Cóż, trzy
przyjaciółki postanowiły swoich mężów... zabić.
Poglądów na idealną śmierć
współmałżonka miały masę – poczynając od samobójstwa,
poprzez tajemnicze zaginięcie, na wypadku samochodowym kończąc.
Jednak każdy plan miał pewną dziurę, której nijak nie dało się
załatać a ta dziura mogła spowodować, że wszystkie trzy wylądują
w więzieniu na długie lata.
Jakby w książce było za mało
estrogenu, jest tam jeszcze jedna zdeterminowana kobieta; Sandra jest
młodym prawnikiem i marzy jej się, żeby osiągnąć w tym zawodzie
jak najwięcej. Aby zarobić, na studiach była profesjonalną call
girl, czyli inaczej mówiąc panią do nieco intymnego towarzystwa;
pech chciał, że kiedy przeniosła się do innego miasta i zaczęła
pracę w kancelarii jej szef okazał się być jej dawnym klientem...
Chcąc nie chcąc Sandra musiała upaść na kolana i to nie po to,
aby błagać o zapomnienie...
Jest to książka utrzymana oczywiście
w formie komizmu; „Były sobie świnki trzy” to krzywe
zwierciadło, które ukazuje, do czego mogą posunąć się kobiety,
aby zdobyć to, czego chcą a więc upragnioną wolność okraszoną
dość pokaźną gotówką.
Książkę przeczytałam niezwykle
szybko a warto wspomnieć, że miałam ją jedynie na czytniku, na
którym zwykle czytanie idzie mi opornie i ciężko. Ta fabuła na
tyle mnie zaintrygowała i zaciekawiła, na tyle Olga Rudnicka mnie
zaskoczyła, że miałam ochotę czytać dalej pomimo że jedna z
bohaterek – Marta – irytowała mnie tak bardzo, że sama z chęcią
upozorowałabym jej zniknięcie. Gdyby była osobą rzeczywistą,
rzecz jasna.
„- Nie możesz oczekiwać, że jedna
z nas zabije człowieka, który w niczym nam nie zawinił – odparła
Jolka. - Jestem zdecydowanie przeciwna zabijaniu kogokolwiek poza
własnym prywatnym mężem. Nie jestem psychopatką.”
W formie niezobowiązujących żartów
można rozważać czy mężowie bohaterek zasłużyli na zastawiane
przez kobiety ich życia pułapki, które miały definitywnie
zatrzymać bicie ich serc. Nie ulega wątpliwości, że nie byli
mężami idealnymi – już samo to, że zdradzali zasługuje na
kocioł pełen smoły i wszędobylski zapach siarki – a dodając
to, w jaki sposób je traktowali, można śmiało stwierdzić, że
zaliczali się do grona łajdaków. Jednak nawet najgorszemu
łajdakowi przysługuje prawo do obrony a tutaj prawa tego
zdecydowanie zabrakło. Kobiety były oczywiście pewne, że gdyby
próbowały powołać się na rozwód z orzeczeniem winy mężów,
nic by nie wskórały – znajomości w polskich sądach robią
niestety swoje. Zabraliby im wszystko, poczynając od kosztownej
biżuterii, na ostatniej parze stringów kończąc (lub fig w
przypadku Jolki) a panie skończyłyby czekając w kolejce do
pośredniaka.
Z czasem cała akcja zaczyna
przypominać groteskę pokroju Gombrowicza i nie wiadomo czy czytać
z zadumą i zdziwieniem co wymyślą bohaterki czy śmiać się z ich
karykaturalnych błędów i głupich decyzji. Bez wątpienia książka
wciąga i to tak głęboko, że trudno później wynurzyć się na
powierzchnię.
Ah i wiecie co? Jeśli wasz przyszły
niedoszły mąż będzie żądał intercyzy to podsuńcie mu tą
książkę- niech wie, że czasami lepiej pozbyć się połowy
majątku aniżeli życia...
Książka ukaże się w księgarniach całej Polski już 15 marca!
Niebawem zabieram się za"Świnki..."Nie moge się doczekać:)
OdpowiedzUsuńPrzyszły po takiej lekturze wreczonej od nas na pewno zostałby niedoszłym ;]
OdpowiedzUsuńHaha, zależy od charakteru :D
UsuńBrzmi ciekawie. Książkę już mam na swojej półce, więc niebawem będę czytać.
OdpowiedzUsuńŻyczę miłej lektury :) :*
UsuńTrzymałam tą książkę w ręce jakiś czas temu i odłożyłam bez większych emocji ale Twoja recenzja wzbudziła we mnie ciekawość :D
OdpowiedzUsuńO, gdzie ją znalazłaś? :)
UsuńJak zaczęłam szukać to dotarło do mnie, że chyba musiałam mieć coś podobnego dłoniach bo to nie było polskiej autorki! :D Ale fabuła bardzo bardzo podobna i nawet okładka kolorystycznie się zgadzała! :D
UsuńMoże plagiat jakiś przypadkowo odkryłaś? :D
UsuńSiostra przeczytała dobrą połowę twórczości Olgi Rudnickiej. Jedne książki bardziej jej się podobają, inne mniej. Niemniej, tę też pewnie przeczyta, gdy po premierze zostanie zakupiona przez miejską bibliotekę.
OdpowiedzUsuńA wasza biblioteka szybko kupuje nowe tytuły? :) Bo u nas to różnie bywa :)
UsuńTo mój wyczekiwany tytuł marca! :) Ale Ci zazdroszczę, że mogłaś ją już przeczytać!! :)
OdpowiedzUsuńPragnę Rudnickiej, jak sucha ziemia wody! :P
Pozdrawiam :)
To mam nadzieję, że już za parę dni przestaniesz odczuwać pragnienie! :)
UsuńHmm fabuła zapowiada się bardzo ciekawie. Mogłabym się na nią skusić.
OdpowiedzUsuńNie zawiedziesz się :)
UsuńWniosek: lepiej być niezależną ;) Recenzja jak zawsze świetna, chętnie książkę przeczytam :)
OdpowiedzUsuńOj tak :) i mieć swoje pieniądze :)
UsuńKsiążki Olgi Rudnickiej już od dawna mnie ciekawią, na przeczytanie czeka "Diabli nadali", strasznie jestem ciekawa, jeśli mi się spodoba, z pewnością przeczytam inne książki autorki :)
OdpowiedzUsuńTo było moje pierwsze spotkanie z autorka - na pewno nie ostatnie!
UsuńJa pozbyć się męża? Najpierw muszę go poznać, potem pomyślę jak go spławić:)
OdpowiedzUsuńHa, ale lepiej być przygotowanym :P
UsuńOoo, zapewne by mi się spodobała. :) Chyba aż się posunę do ebooka. :)
OdpowiedzUsuńKurde, czytając opis miałam wrażenie, że ta książka nadawałaby się na film. :)
może kiedyś to zekranizują :)
UsuńMuszę to przeczytać. :)
UsuńSkończyłam czytać dzisiaj. Jak dla mnie rewelacja, czytałam, smiałam się i już chcę jakąś kolejną książkę autorki :)
OdpowiedzUsuńTo masz odczucia podobne do moich :)
UsuńMam w planach i też chciałabym mieć już swój "komiczny" egzemplarz. Bardzo przypadł mi do gustu styl Rudnickiej więc powinnam się odnaleźć w lekturze. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJuż niedługo będzie dostępna dla wszystkich :)
UsuńBardzo zaciekawiłaś mnie tą książką. Przeczytałam każde słowo i już wiem, że muszę ją mieć :) Może i mnie wciągnie ?
OdpowiedzUsuńanonimoowax.blogspot.com
Mam taką nadzieję :)
UsuńOoo bardzo ciekawa ;)
OdpowiedzUsuńHaha, dobrze wiedzieć, żeby od intercyzy uciekać :D Mnie zachęciło to porównanie do Gombrowicza, bo uwielbiam jego zabawę absurdem. A nie czytałam jeszcze żadnej książki autorki, więc może warto to zmienić.
OdpowiedzUsuńJak najbardziej wypada Ci to zmienić! :)
UsuńMuszę podsunąć tę pozycję mojej przyjaciółce, która to sama chce podpisać intercyzę na własne życzenie. Strach pomyśleć co będzie gdy Ją spotka taki los jak tych mężów ;)
OdpowiedzUsuńO matko! Lepiej niech najpierw książkę przeczyta :)
UsuńNa pewno przeczytam! Nie przepadam za komediami kryminalnymi, ale czytałam "Natalii 5" autorstwa Rudnickiej i było świetne, więc skuszę się i na "świnki" :D
OdpowiedzUsuńMa kobieta styl dobry, prawda? :)
UsuńZaciekawiłaś mnie :) też chce przeczytać ...
OdpowiedzUsuńNiedługo doczekasz się książki w księgarniach :)
UsuńHi,hi dobrze, że nie mam męża prawnika i nie mam podpisanej intercyzy;)
OdpowiedzUsuńKurdę a mój narzeczony będzie miał żonę prawniczkę :D
UsuńKusisz, kusisz, kusisz:)
OdpowiedzUsuńAle intercyza mi nie grozi;p
Nigdy nie wiadomo :D
Usuńhahaha, gdybym wyszła za mąż za mojego ostatniego eks, to zapewne ja byłabym pierwowzorem bohaterek :P
OdpowiedzUsuńGdybym ja wyszła za mojego eks... a nie, nie wyszłabym, bo on nie wierzył w coś takiego jak małżeństwo :D
UsuńJa jestem ciekawa tej książki jak się pojawi to ja kupię :)
OdpowiedzUsuńTo już niedługo :)
UsuńJestem właśnie w połowie lektury i zdradzę tylko, że wręcz uwielbiam twórczość autorki ;)
OdpowiedzUsuńTO musi być genialna książka :)
OdpowiedzUsuńCiekawy tytuł i tematyka równie interesująca. Dopiszę do listy :)
OdpowiedzUsuńGroteska i komizm to coś co w książkach lubię (choć rzadko na takie trafiam), więc myślę, że by mi się spodobała ;)
OdpowiedzUsuńJeśli będę miała ochotę na książkę tego typu to z pewnością przeczytam
OdpowiedzUsuńMi się ta książka skojarzyła tylko z bajką o trzech świnkach. ;___;
OdpowiedzUsuńNiechęć do mężów? Typowe dla tego wieku, bym powiedziała. Niby z czasem ludzie się zmieniają.
Kusi mnie ta książka, a ostatnio właśnie szukam czegoś lekkiego i z pazurem. No i tytuł jest już nieco komiczny :P Muszę ją dorwać!
OdpowiedzUsuń[mru-mruczymy]
Myślę, że tak książka by mi się też spodobała :D
OdpowiedzUsuńJuż mi się podoba ta książka. Trzeba będzie na nią zapolować :)
OdpowiedzUsuńMusze w końcu sięgnąć po te kryminały Olgi Rudnickiej. Wszędzie napotkam pozytywne opinie, muszę koniecznie wyrobić sobie swoją.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!