Pora trochę nie taka, bo wiosna
zaczyna się za oknem, ale cóż poradzić, cykl rządzi się
własnymi prawami. Dzisiaj środka, więc czas na kolejną – siódmą
już – część Jeżycjady. Oto przed wami „Noelka”, moja
ulubiona część sagi.
Elka Stryba jest rozpieszczonym, ale
nie zepsutym dzieckiem. Chociaż dzieckiem ciężko już ją nazwać,
bowiem Elka kończy szkołę średnią i niedługo wyfrunie z
rodzinnego gniazda, zostawiając tam swojego ojca Grzegorza i dwóch
stryjów, Cyryla i Metodego. Kiedy jednak poznajemy Elkę jest 24
grudnia 1991 roku i cała akcja tej części Jeżycjady odbywa się
właśnie w ten magiczny, świąteczny dzień.
Różnorakie przypadki powodują, że
Elka w ten wyjątkowy wieczór, zamiast siedzieć grzecznie przy
wigilijnym stole wśród bliskich, wędruje od domu do domu przebrana
za Aniołka i pomaga Gwiazdorowi roznosić prezenty. A owym
Gwiazdorem – czyli inaczej mówiąc świętym Mikołajem – jest
dobrze nam znany z „Kłamczuchy” Tomcio, syn Tosi i Marmeta,
lekarza, który uratował kiedyś życie mamie Borejko.
Tomcio był brzydkim dzieckiem i żadne
czary u niego nie zadziałały i wyrósł na niezbyt atrakcyjnego
młodzieńca; nie oczekiwał więc ani przez chwilę, że śliczna
Elka zwróci na niego uwagę, szczególnie, że akuratnie oczarowana
była Baltoną, także znanym już z poprzednich części. Jednak
wtedy Baltona był Bobciem i wzniecał pożar na balkonie, bawiąc
się w cesarza Nerona. Ach, jakże ja uwielbiam te Borejkowe
powiązania – wszystko pięknie się ze sobą łączy.
Dzięki tym wędrówkom Elki i Tomka po
domach możemy zajrzeć na chwilę do mieszkań prawie wszystkich
wcześniejszych bohaterów. Ida szykuje się do ślubu, który ma
odbyć się nazajutrz, Patrycja ani myśli dorastać a Natalia nadal
pogrążona jest w tajemniczym świecie nostalgii i melancholii.
Gabrysia wychowuje samotnie dwie córki – Różę i Laurę – i
zdaje się być pogodzona z losem, który rzucił jej dużo kłód
pod nogi. W Gabrysi najwspanialsze jest to, że zdaje się ona
przełykać wszelką gorycz losu bez trudu i najada się tymi
nielicznymi kryształkami słodyczy, które otrzymuje od życia. Po
wielu latach od powtórnego odejścia Pyziaka, Gabriela jest gotowa
na nowo otworzyć swoje serce i wpuścić do niego Grzegorza,
człowieka równie poturbowanego przez życie jak i ona.
Powróćmy jeszcze na chwilę do
rozhisteryzowanej Idy, która przeżywa swój ostatni dzień
panieństwa. Zamiast odpoczywać i robić regenerujące zabiegi na
twarz i włosy nasza ruda szalona kobieta dramatyzuje, że ślubu nie
będzie, gdyż nie posiada ona odpowiednich bucików. Cóż, Ida
Borejko jest chyba najbardziej podobnym do mnie stworzeniem z
literatury, dlatego też nie zdziwię się kiedy i ja będę szukała
butów 30 czerwca roku następnego. Chwała Bogu, że nie ma szans,
abym dorobiła się do tego czasu dwóch małych, wrednych
siostrzenic, które pocięłyby mi welon, jak było to w przypadku
biednej Idy.
„- O siódmej będzie tu Marek z matką
– powiedziała histerycznie Ida. - Zróbcie coś ze sobą, rany
Julek, żebyście choć przez dwie godziny wyglądali na ludzi
normalnych. Dlaczego u innych ludzi zawsze wszystko gra i ojciec
rodziny nigdy nie leży w Wigilię na podłodze owinięty brudnymi
szmatami?!
- Skąd wiesz – spytał nagle ojciec
Borejko z melancholią. - Może leży.
- Kto...? - zdziwiła się Ida.
- Ten ojciec – odparł ojciec.
- Jaki?!
- Ten owinięty szmatami. U tych innych
ludzi.”
Razem z Elką i Tomkiem odwiedzamy
Hajduków, a także Anielę i Bernarda, którzy doczekali się
bliźniąt płci męskiej, identycznych i wesołych, niczym szczere
złoto. Trzeba przyznać, że Pawełek i Piotruś odziedziczyli po
swoich rodzicach to co najlepsze – czyli szaleństwo w pozytywnym
tego słowa znaczeniu.
Najpiękniej jednak nadal jest u
Borejków, bo gdzieżby indziej mogło być cudowniej? Wprawdzie i u
Dmuchawca święta są piękne, spokojne i niczym z świątecznych
kartek, jednak całe przedstawienie rozgrywa się w niewielkim pokoju
na Roosvelta 5, gdzie wszyscy tłoczą się przy wigilijnym stole i
gdzie dziękuję Bogu za kolejny rok bycia razem. Wspominałam wam
kiedyś, że moją ulubioną chwilą świąt jest ten moment tuż
przed wieczerzą, kiedy jest czas, żeby podsumować sobie wszystko
to, co się w poprzednim roku wydarzyło; pogodzić się z wszelkimi
porażkami i podziękować nieznanej sile za wszelkie szczęścia.
Ten nawyk, ta coroczna chwila wzięła mi się właśnie z „Noelki”,
kiedy to Mila w ciszy dziękuje za całą swoją rodzinę, która –
co by się nie działo – w ten jeden dzień zbiera się dookoła
wigilijnego stołu i razem z nią dzieli się opłatkiem.
„Prezenty przed odpakowaniem są
najpiękniejsze. A cel jest najwspanialszy tuż przed tym, nim się
go osiągnie. A ktoś, na kogo bardzo się czeka, jest najmilszy tuż
przez tym, nim przyjdzie. To są właśnie najlepsze chwile życia.”
Aż mi się zachciało świąt...
Schodząc na ziemię – jak widzicie,
licznik wejść na bloga wskazuje ponad 96 tysięcy. I czas na szybki
konkurs – osoba, która prześle na mojego maila
(tosia.antonina@o2.pl)
zdjęcie screena z magiczną liczbą 100 000 wygra książkę-
niespodziankę! I czekoladę, co by wam kilogramów przybywało!
Mam wrażenie, że do tej pory ta część przedstawia najbardziej prawdopodobną historię ze wszystkich :>
OdpowiedzUsuńTeraz będę siedziała i czatowała złapię ten licznik jak Pokemony! ;D
Ha, łap, łap, może akurat to będzie Twój Pokemon :D
UsuńCzatowanie na licznik czas zacząć:)
OdpowiedzUsuńCzytałam, oj,świetna część:)
https://sweetcruel.wordpress.com/
Najukochańsza :)
UsuńCzatuj :*
Znam tę okładkę, ale nie kojarzę czy ją czytałam, czy tylko gdzieś mi mignęła ta pozycja :O
OdpowiedzUsuńTo w grudniu możesz przeczytać :)
UsuńNoelka piękna cudowna
OdpowiedzUsuńI taka świąteczna :)
UsuńTwój cykl ciągle mi przypomina, że też miałam czytać Jeżycjadę w tym roku i utknęłam po pierwszym tomie;)
OdpowiedzUsuńTo muszę Cię bardziej motywować :)
UsuńNie czytałam, ale zaciekawiłaś mnie tą całą serią Jeżycjady. :)
OdpowiedzUsuńTo na co Ty jeszcze czekasz? :)
UsuńMuszę skończyć swoje zapasy i wtedy będę brała się za te polecane z blogów. :)
UsuńW życiu bym nie powiedziała, że ten cykl już ma 7 odsłon :) Super!
OdpowiedzUsuńTa część tak jak większość przede mną.
A jeszcze dużo przed nami :)
UsuńTej części nie czytałam, a szkoda.
OdpowiedzUsuńA już się miałam pytać, gdzie ten licznik ale to na komórce mi się nie wyświetlało;p a na laptopie już widzę;p
OdpowiedzUsuńNo niestety na komórce nie działa ;/
UsuńA szkoda, bo pewnie przegapię ten moment.
UsuńChyba nie doszłam do tego tomu. Moja biblioteka miała tylko niektore toy Jeżycjady, a potem chyba wyrosłam z książek Musierowicz
OdpowiedzUsuńOj, to ja nigdy nie wyrosłam z tego cyklu :)
UsuńNiezwykle ciekawy blog. Warto regularnie tutaj zaglądać. Pozdrawiam serdecznie, Oliwia Mrozowicz. http://oliwia-mrozowicz.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńAle fajny konkurs wymyśliłaś. Bardzo mi się spodobał :) Trzymam kciuki żeby ta magiczna liczba szybko się pojawiła :)
OdpowiedzUsuńA recenzja jak zwykle świetna. Mam jednak nadzieję, że tych butów nie będziesz tak na ostatnią chwilę poszukiwać ;)
Mi się marzy, żeby się pojawiła jeszcze w marcu ^^
UsuńHa, ze mną to wszystko możliwe :)
ło, jak wygraną ma być czekolada to nie biorę udziału:P nie po to katuje się ćwiczeniami, by później szamać czekoladę:P
OdpowiedzUsuńi co środowy dowcip:D
Dwaj przyjaciele piją piwo, rozmawiając o życiu:
- Czesiu, mam dla ciebie dwie wiadomości: dobrą i złą.
- Zacznij od złej.
- Nasze żony tak się zaprzyjaźniły, że stały się lesbijkami.
- O, kurde! A ta dobra wiadomość?
- Coraz bardziej mi się podobasz, Czesławku!
wiesz, przygotowanie do ślubu czas zacząć na poważnie:P
UsuńDzisiaj już zamówiłam florystkę to z butami poczekam na przyszły rok :D
UsuńPf, kupiłabym Ci czekoladę dietetyczną :D
Zobaczymy czy sie uda:-D
OdpowiedzUsuńZaczynam polowanie ;)
OdpowiedzUsuńNie cierpię tej książki. Ogólnie cały cykl jest nie dla mnie... przeczytałam tylko Noelkę i Kłamczuchę, jakbym miała przeczytać coś jeszcze to bym się załamała.
OdpowiedzUsuńCzemu? :)
UsuńPRzeczytałam Małomównego i rodzine i zdedycowanie nie przypadł mi do gustu tak, żeby czytać resztę
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
http://to-read-or-not-to-read.blog.pl/
"Małomówny" jest poza cyklem, więc to może dlatego :) spróbuj przeczytać "Szóstą klepkę" pierwszą część :)
UsuńNiezła ta zabawa w licznik, spróbuję złapać :)
OdpowiedzUsuńJedynie co czytałam Małgorzaty Musierowicz to "Czarna polewka". Książka niestety niezbyt przypadła mi do gustu, dlatego nawet nie sięgałam po inne działa tej autorki.
OdpowiedzUsuń/foxydiet.blogspot.com
Przyznaję, nie czytałam żadnej książki tej autorki ale opowieść ciekawa:)
OdpowiedzUsuńHah! :D Oby szybko ta liczba weszła. :D
OdpowiedzUsuńSpróbuję swojego szczęścia w złapaniu licznika.
OdpowiedzUsuńMoże uda mi się zapolować na licznik :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tą część! Głównie przez ten motyw chodzenia po domach - zawsze o tym marzyłam, żeby tak sobie chodzić, patrzeć jak żyją inni ludzie, czy tak jak ja czy całkiem inaczej, poznawać ich historie, problemy. I w tym roku udało mi się spełnić to marzenie, też w okresie świątecznym, chociaż na aniołka jestem za brzydka, więc chodziłam jako ministrant...:D
OdpowiedzUsuńŚwietnie rozumiem problemy Idy! Kupowanie butów to jest koszmar i między innymi po lekturze tej książki stwierdziłam, że pójdę do ślubu w przemalowanych glanach... W ogóle nie mogłam wyjść ze zdumienia, ze losy tych wszystkich ludzi tak się łączą - z punktu technicznego to strasznie trudne do ogarnięcia czy zaplanowania.
Tak więc do następnej środy :) A wiesz jakie jest ulubione ciasto pracodawcy? Tyrajmisiu :)
OdpowiedzUsuńZawsze wracam do tej części przed Bożym Narodzeniem :)
OdpowiedzUsuńWyobraź sobie, że na chwilkę miałam przerwać czytanie Twojej recenzji, aby wyskoczyć do kuchni i dolać sobie coś do picia, ale postanowiłam, że przeczytam jeszcze jedną linijkę, i jeszcze, i kolejną... i nagle znalazłam się na końcu recenzji. Bardzo przyjemnie mi się czytało i tak świątecznie się zrobiło. :)) jako dziecko przeczytałam kilka części Jeżycjady. Teraz, po wieeeelu latach myślę, by do nich (choćby do części) powrócić. Ale zacznę od "Feblika", którego niedawno sprawiłam w prezencie córci. :))
OdpowiedzUsuń