Pokazywanie postów oznaczonych etykietą David Hewson. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą David Hewson. Pokaż wszystkie posty

17 mar 2015

"Domek dla lalek" David Hewson

   Domagacie się ostatnio w komentarzach recenzji kryminału, czegoś mniej babskiego i płaczliwego. Chcecie, macie, lubię sprawiać Wam przyjemność i jestem na Wasze rozkazy.

   Peter Vos jest amsterdamczykiem i ma psa, który uwielbia jeździć w wiklinowym koszyku umieszczonym z przodu roweru swojego pana. Pies pochodzi z dumnego gatunku terrierów i zawsze podczas jazdy wystawia pyszczek do przodu i szczerzy zęby w psim uśmiechu, zachwycając turystów, którzy przyjechali do holenderskiej stolicy. Jego właściciel, Vos, nie wzbudza zachwytu w nikim. Nie uśmiecha się, nie cieszy z powodu ładnej pogody i zazwyczaj trzyma się od turystów jak najdalej. Od kiedy trzy lata wcześniej porwano jego nastoletnią córkę, Annelise, Vos stał się odludkiem i samotnikiem. Rozstał się ze swoją długoletnią partnerką, matką dziewczyny, która niedługo później wyszła za mąż za ambitnego polityka i stała się macochą dla innej nastolatki, Katji. Vos porzucił pracę na policji, kupił starą łódkę i na niej zamieszkał, za jedynego przyjaciela mając psotnego psa.

    Gdy zostaje porwana Katja, córka zastępcy burmistrza, żądnego władzy Wima Prinsa, Vos postanawia wrócić do służby, by pomóc miejscowej policji a tym samym przybliżyć się do poznania prawdy o zaginięciu Annelise.
   Równocześnie obserwujemy walkę o dwa ważne 'stanowiska' w Amsterdamie – o stołek polityczny i przywództwo w ulicznych gangach. O pierwsze z tych stanowisk zawzięcie walczy ojciec zaginionej Katji, który nie przejmuje się zbytnio zaginięciem swojego jedynego dziecka, chce tylko, by nie zaszkodziło to jego przyszłej kampanii. O wpływy w amsterdamskim półświatku walczy młody Jimmi Menzo i doświadczony Jensen, który jako szef gorszej części miasta zachowywał jako taki porządek i starał się nie wchodzić policji w drogę. Jensena i Vosa łączy coś na kształt dziwacznej przyjaźni, pełnej zrezygnowania i braku zaufania; mimo to jednak są w jakiś sposób sobie bliscy i rozumieją się doskonale. 

   Ta trzy wątkowa powieść ma wspólne dno i z każdym kolejnym rozdziałem mamy możliwość zbliżyć się do rozwiązania całej zagadki. Drogi polityków, gangsterów i policji łączą się, gdy niewiadome zło uderza w to, co jest dla nich najcenniejsze - ich dzieci. Muszę tutaj nadmienić, że ostatnio trafiam na książki, gdzie tej miłości w relacji rodzic- dziecko jest aż nadto ("Już czas") lub nie ma jej prawie wcale ("Althea & Oliver"). W "Domku dla lalek" spotykamy się też z tymi dwoma skrajnymi typami rodzicielstwa.

Pan autor
   Książki Davida Hewsona mają to do siebie, że należy się w nie odpowiednio wczuć, dać autorowi trochę czasu, by porwał nas z całym impetem między amsterdamskie uliczki. Niezwykle pomocne są w tym krótkie rozdziały, które dawkują natłok informacji i pozwalają powoli wczuwać się w prozę Hewsona. Ja osobiście dopiero po kilku stronach przyzwyczaiłam się do jego stylu pisania i teraz mogę z całą pewnością powiedzieć, że David pisze świetnie; potrafi dawkować emocje a budowanie napięcia wychodzi mu mistrzowsko. I potrafi wyprowadzać czytelnika w pole co przy kryminałach i thrillerach (dla mnie „Domek dla lalek” to połączenie tych dwóch gatunków) jest największą zaletą. 
(Lekki spojler) – gdy zostaje znalezione ciało młodej kobiety, spodziewałam się, że będą to zwłoki Annelise lub Katji, jednak autor wiedział jak sprawić, żebym przecierała oczy ze zdumienia.

   Tytułowy „Domek dla lalek” istnieje naprawdę i należał niegdyś do Petronelli Oortman. Mierzy on ponad dwa metry wysokości a jakoś jego wykonania zachwyca do dzisiaj; w domku znajdziemy nawet miniaturowe żelazko czy praskę do bielizny. Mówi się, iż domek ten miał być zrobiony dla samego Piotra Wielkiego, jednak zrezygnował on z zakupu ze względu na cenę. Obecnie można podziwiać go w muzeum Rijksmuseum w Amsterdamie (naczytane.blogspot.com uczy i bawi.)

   Hewson poświęcił owemu domkowi nie liche miejsce w książce – z kartonu przedstawiającego domek, zrobiono trumienkę, którą wysłano do Vosa, gdy została porwana jego córka. Od tamtej chwili byłego inspektora dręczyła myśl czy było to przypadkowe postępowanie porywacza czy chciał mu coś przez to powiedzieć.  

    Mimo że Amsterdam w "Domku dla lalek" nie jest pokazany jako miasto miłe i otwarte dla turystów, to mam ochotę go zwiedzić i poczuć jego atmosferę. Nawet i tej mroczniejszej strony.

Za możliwość recenzji dziękuję wydawnictwu 
 Co życzycie sobie na kolejny raz? Obyczajówka, kryminał, thriller, film czy nie daj Boże „50 twarzy Grey'a”? Piszcie.