4 paź 2016

Ślub na głowie, zaproszenia i sytuacja w kosmetycznym.


    Podejrzewam, że lubicie moje historie dotyczące ślubu, więc kontynuujmy. Szczególnie, że pogoda za oknem nie rozpieszcza, to miło będzie pomyśleć o cieplejszych i radośniejszych dniach.

   Ostatnio zdecydowaliśmy się po długich i ciężkich rozmowach na ślubną papeterię. I tutaj muszę powiedzieć wam, dziewczęta, jedną rzecz – mężczyzna olewający kompletnie przygotowania ślubne to problem, ale mężczyzna wybierający z zaangażowaniem zaproszenia to całkiem inna para kaloszy.
   Mój najwspanialszy wziął sobie do serca moją prośbę, żeby pomógł mi w wyborze. Inaczej mówiąc, sama sobie ten sznur na szyję założyłam. Co podsyłałam mu jakieś propozycję, to w każdej było coś nie tak. I to w taki sposób jak tylko facet może się czepiać, jak na przykład podkreślenie pod napisem "Zaproszenie". W każdym razie w końcu są – dziewięć miesięcy przed, ale mamy do zaproszenia kilka osób, które zwykle siedzą za granicą a w okolicach listopada przyjeżdżają na tydzień-dwa i nie opłacałoby się nam zamawiać specjalnie dla nich osobnego sortu. Poleżakują jak dobre wino i nabiorą mocy urzędowej.
   A tak wyglądają w wersji finalnej -


   Mieliśmy dylemat z kwestię tego, o co prosić zamiast kwiatków. Tak, wiem, nie powinno się prosić o cokolwiek, bo to w złym stylu i takie plebejskie. Zrozumiałam.
   Początkowo chcieliśmy prosić o książki, jednak ktoś mądry stwierdził, że dostaniemy wtedy kilka egzemplarzy Biblii i kamasutry, ewentualnie najnowszą książkę Ewy Wachowicz. Poprosiliśmy więc o coś dla mnie – wino i dla niego – totolotek. Jak nic nie wygramy w totku to chociaż upijemy się tym winem w ramach żalu i desperacji. Poza tym – będziecie mogły mnie odwiedzać, bo trunków nie braknie!

Jest i wersja dla niezdecydowanych. 

   Rozmawiając ostatnio z koleżanką stanęłam przed odwiecznym dylematem, który trapi wszystkie panny młode – welon czy wianek. Należy przyznać, że to niełatwa decyzja, bo w końcu ślub się bierze raz w życiu i drugi raz takiego wrażenia na wszystkich krewnych i znajomych już nie zrobię. Po długim zastanowieniu postanowiłam, że w dniu ślubu będzie jednak tradycyjnie welon a wianek założę na sesję, co by zdjęcia wyglądały szałowo. Gorzej, że moje włosy nadal nie chcą rosnąć jak na drożdżach – mimo że piję drożdże – i nie będę miała pięknych, długich włosów. No, chyba że sobie takowe kupię, bo i taka jest możliwość.


   W ogóle to myślałam zawsze, że spieszymy się z tymi przygotowaniami, że nadmiernie szaleję. Jak się okazało – nic podobnego! Na pewnej grupie ślubnej jednak dziewczyna planuje swój dzień na wrzesień 2019 roku (za trzy lata, gdyby ktoś nie był dzisiaj gotowy do liczenia) i pytała co ona musi zrobić, bo ma wrażenie, że o czymś zapomniała i nie zdąży! I zapytała czy może kupić już teraz suknię, bo potem to różnie może być. No tak, może wejść w życie ustawa, że zakazana będzie sprzedaż sukni ślubnych. Dziewczyna ma łeb na karku a reszta zostanie z ręką w nocniku.
   Także ten... jak planujecie wyjść za mąż w niedługim czasie to się pospieszcie, bo nie zdążycie.

   Na koniec nie o ślubie, ale opowiem wam jaka spotkała mnie historia z wredną sprzedawczynią. Pewnego razu wysłałam swoją mamę, żeby po drodze do pracy wstąpiła mi do sklepu kosmetycznego i kupiła podkład do twarzy (panowie, chodzi o tapetę). Jako że moja rodzicielka bywa czasami dość zakręcona, dałam jej opakowanie po starym podkładzie, który osiadł jeszcze na ściankach a poza tym było tam napisane jaki to odcień, numerek i jaki ma filtr. A i koniecznie chciałam taki do skóry normalnej, bo to się rozchodzi o Revlon a tam mają i do normalnej i do tłustej.
   Dzwoni i mówi, że mojego odcienia do normalnej nie ma, ale jest taki sam identyczny do tłustej. Jako że kiedyś już go opacznie kupiłam, powiedziałam, że tamten jest zbyt różowy na moją skórę i żeby go nie kupowała. Po pracy mama wróciła zadowolona z podkładem i powiedziała, że sprzedawczyni zarzekała się, że to to samo i mam sobie w domu zobaczyć przez szybkę a jak nie będzie mi pasował, to mogę go oddać a ona zwróci mi pieniądze. Zastrzegła tylko, żeby go nie otwierać. Ok, patrzę z urzędu, mówię że to nie to i na drugi dzień rano zmierzam krokiem smętnym do sklepu.
    Sprzedawczyni podkład do rąk wzięła, wysłuchała, że to nie ten odcień, że mi nie pasuje i go nie chce. Po czym patrząc mi prosto w oczy, z ironicznym uśmieszkiem odkręciła go i powiedziała: „ale przecież to jest otwarte”. I że przyjąć nie może. No myślałam, że tam wyjdę z siebie; nigdy zbyt asertywna i odważna nie byłam, ale wtedy pokazałam na co mnie stać. Brawo ja!
   Sprzedawczyni stwierdziła, że kolory się różnią, bo mój stary już się utlenił (tak, z gamy „naturalny beż” na „opaliłam się na Majorce”) i że to jest to samo. Po ciężkich chwilach spędzonych na tłumaczeniu jej, że to jest inny odcień i w ogóle podkład jest to innego rodzaju cery i że przecież umawiała się na zwrot, w końcu orzekła, że mogę w zamian za podkład wybrać inny towar. Tak, bo miałam akurat ochotę nakupić szamponów, odżywek i balsamów za 50 złotych.

   Sklep omijam szerokim łukiem, rozpuściłam famę wśród znajomych i dalej mną telepie, jak sobie o tym przypomnę. A podkład kupiłam w innym sklepie, bez żadnych problemów. 
   Całą historię można podsumować tylko w jeden sposób: 


   PS - Zajrzałam właśnie w swoje "kwiatki z wyszukiwarki" i znalazłam tam hasło "Ulubiony jabłecznik Hitlera". Zaczynam się bać własnego bloga. 

144 komentarze:

  1. Dobrze, że macie już zaproszenia. Sytuacji ze sprzedawczynią nie zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Dosłownie...
      Aż zapomniałam napisać, że jeżeli ja bym brała slub to do koscioła chciałabym baaardzo długi welon, pozniej krotki albo właśnie wianek. A do sesji dłuuuugi <3

      Usuń
    2. Welon planuje mieć taki lekko długi - żeby się za mną ciągnął, ale bez przesady znowuż :) jak byłam dzieckiem to chciałam, żeby mi na trenie jechały moje koty :D

      Usuń
    3. Nie no, mi się podobają takie, co się ciągną, aż po ziemi. :D
      Koty? :D haha dobre :D ja bym wzięła mojego Franka, żeby mi obraczki niósł na grzbiecie. :D

      Usuń
    4. Ja to bym miała cały tłum kociaków :D ale byłoby pięknie :)

      Usuń
    5. Też taka kociara jesteś? :D

      Usuń
    6. Totalna :D A po ślubie będę panią Kot :D

      Usuń
    7. Ej faktycznie, pisałaś mi już o tym chyba. :D kojarzę!

      Usuń
  3. Zaproszenia bardzo ładne, także dobrze wybraliście :) Natomiast co do przygotowań ślubnych to przyznam, że mnie przeraża odległe planowanie i czekanie. Nie wyobrażam sobie planować wesela trzy lata do przodu, ale ja jestem z tych, które preferują "obiad poślubny" zamiast całonocnej imprezy, więc mam nadzieję, że tego nie trzeba planować z tak dużym wyprzedzeniem.

    Co do podkładu, też używam tego z Revlonu :) A sprzedawczyni okropnie wredna, dobrze że jakoś udało ci się z nią dojść do ładu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ja wybrałam a Łukasz, więc przekaże mu Twoje słowa :)
      Sprzedawczyni to mnie przeklnęła trzy pokolenia wstecz :D

      PS- Nie chcą mi się pojawiać Twoje nowe notki... :(

      Usuń
    2. Mój ostatni wpis jest z 20 września, więc nic nowego nie dodawałam, ale wiem, że od paru tygodni blogger mnie nie lubi i nie aktualizuje moich wpisów albo robi to po kilkunastu godzinach :( Kiedyś zresztą wspominałam na blogu, że jeśli ktoś korzysta z bloglovin to tam można mnie obserwować i być na bieżąco. A co do nowej recenzji to pojawi się dzisiaj wieczorem/jutro rano :)

      Usuń
    3. A to chyba że tak :) myślałam, że dodajesz a mi się nie pokazuje a wiem właśnie, że kiedyś o tym wspominałaś :)
      Będę czekać! :)

      Usuń
    4. Dzięki za zainteresowanie :) A nowy post właśnie opublikowałam :D

      Usuń
  4. Biblia i Kamasutra, nieco mnie to rozbawiło, cóż poradzę. Zestawienie pełne kontrastów. Co do zaproszeń to są śliczne! Takie delikatne w kolorystyce, nieprzekombinowane. Super!
    Historia z drogerii rodem z koszmaru. A niby - "nasz klient, nasz pan"...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpierw bym czytała Biblię z mężem a potem byśmy się bawili w kamasutrę :)

      Usuń
  5. Ale Revlon dzieli sie na dwa rodzaje. Jest do suchej i normalnej cery oraz do mieszanej i tłustej :P do mieszanej i tłustej to jeden i ten sam :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój błąd w pisaniu :) miałam na myśli normalną :) już poprawiłam :)

      Usuń
  6. Uwielbiam Twoje ślubne 'felietony' :)
    Welony są przepiękne, zwłaszcza te z drobną koronką.
    Jeśli chodzi o nieprzyjemne sytuacje z ekspedientkami w sklepie kosmetycznym to też uzbierało mi się kilka. Paradoks, bo wydaje mi się, że takie osoby powinny być sympatyczne ;p

    OdpowiedzUsuń
  7. Skąd ja to znam, człowiek idzie coś zwrócić i traktują nas jak nie wiadomo kogo. Tutaj nie trzeba się z niczego tłumaczyć, zwraca się i tyle

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko nie było jak, bo wredne babsko nie pozwoliło.

      Usuń
  8. Perypetie ślubne są zabawne. My jesteśmy dopiero przed takimi, bo dopiero wybieramy się obejrzeć lokal (choć ja już tak naprawde wybrałam) i też myślałam, że P. nie będzie się do niczego wtrącał, ale już w sobotę się posprzeczaliśmy, bo ja od siebie chcę zaprosić ok 50-70 osób. On chce więcej, bo się ktoś obrazi, że u jego siostry byli a u niego nie będą. No ok, to jestem w stanie wytrzymać, to w końcu jego pra-ciotki nie moje.
    Ale jak mi powiedział, że mam zaprosić (i tu wymienił z 5 moich kolegów z pracy i z 10 koleżanek, argumentując, że przecież ich mężowie to spoko faceci) to już nie wytrzymałam i się sfochałam, bo akurat moje wesele to nie impreza branżowa, mogę zaprosić 3 najbliższe koleżanki i szefa, to wszystko.
    Musiałam dać upust frustracji :P

    Co do Revlonu, to ja właśnie popełniłam ten błąd i wzięłam do tłustej cery i naprawdę go nie polubiłam, pomijajac że ma bardziej ziemisty kolor i się sfitoli :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas to też Łukasz zaprasza większą ilość gości :) jako z dwa razy więcej niż ja :D
      I do nas idą wszyscy z jego pracy, no bo przecież tacy fajni są!

      A bo te do tłustej to bublowate są, te do normalnej są lepsze :)

      Usuń
  9. O ja nie mogę coś to za babsko, trzeba było wziąć od niej tubkę i "wycisnąć" jej trochę na twarz po czym z równie "urzekającym" jak ona uśmieszkiem powiedzieć, że skoro Pani przetestowała to niech Ci teraz zwraca pieniądze -.-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, niestety to był słoiczek i to bez pompki, więc zanim bym podkład wyciągnęła, to cały dramatyzm uleciał :D

      Usuń
  10. To chyba tylko ja z moim narzeczonym takie luźne podejście, że "a może się hajtniemy za rok, a może nie" i generalnie nie mamy ustalone NIC. xD Na końcu pewnie ogarniemy wszystko w miesiąc udowadniając światu, że się da. :P
    To ja zaklepuje u Ciebie wieczór przy białym słodkim winie. :D
    A tą babę ze sklepu bym najchętniej wepchnęła do tego słoiczka z podkładem! Głupia małpa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ja czekam na Wasz ślub! :) moja koleżanka zorganizowała wszystko z trzy miesiące, więc można :D
      Dobra, białe wino zostaje dla Ciebie!

      Usuń
    2. Ja tak po cichu trochę też. xD Może w końcu się doczekamy :P
      <3

      Usuń
    3. A rozglądacie się za czymś? :)

      Usuń
  11. Ja nawet narzeczonego jeszcze nie mam, ale sama myśl o tym, że może kiedyś będę musiała to wszystko planować mnie przeraża.. Bardzo ładne zaproszenia. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Szwagierka chciała książki i oprócz różnych wariacji siostry Anastazji i Biblii dostała też "zwykłe" książki - część druga, część piąta, wszystko takie z kosza po pięć złotych na pierwszy rzut oka ;)
    Sprzedawczyni była chyba na kursie "Jak zniechęcić klienta" i ukończyła z wyróżnieniem;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego też zrezygnowaliśmy z książek :) Poza tym dużo książek mam z racji prowadzenia bloga, także tego :)

      Usuń
  13. Ładne te zaproszenia:) Kciuki Wasze?
    Wino to chyba najlepsze rozwiązanie, bo się nie zmarnuje;) I życzę Wam już teraz, żeby w tym totku coś Wam się dostało;)
    Co za baba wstrętna... A co do podkładu - nie lepiej Ci go zamówić online? Podobno można je wtedy znaleźć nawet o połowę tańsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieee, kciuki nie nasze, jakichś obcych osób :)
      Nie dziękujemy, co by nie zapeszyć :)

      Usuń
    2. Eeee, to zawaliliście :-P
      ;-)

      Usuń
  14. Ale urocze zaproszenia:)
    niektórzy planują ślub już od pierwszej randki,jakby im czasu brakowało na wybór serwetek:)
    https://sweetcruel.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. to tak jak z przygotowaniami do matury czy do obrony - niektórzy podchodzą na luzie, niektórzy myślą, że nie zdążą, a niektórzy szaleją i w pierwszej klasie LO już sobie robią notatki do matury :D wszystko powinno iść swoim tempem, ważne, żebyś cieszyła się przygotowaniami do ślubu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponoć są kobiety, które już w podstawówce zbierają zdjęcia swoich idealnych sukni ślubnych :D

      Usuń
  16. Sama nie wiem i to i to jest romantyczne :) i wianek - ja bym z kwiatów zrobiła i welon taki delikatny! Ja myślę że książki to fajny pomysł :) Ja bym się bała że dostanę 20 Alchemików...;) Eh. Ale zaczynam robić listę dla bliskich na święta!
    Wino zawsze się przyda!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie - niedługo już święta znowu :) jak to minęło!

      Usuń
  17. bardzo ładne zaproszenia ;)
    co do rzeczy zamiast kwiatów - dla mnie to jak najbardziej ok. w przyszłym roku 5 rocznicę chyba opijemy jeszcze tym co zebraliśmy ;) nietaktem jest dla mnie proszenie gości o pieniądze zamiast prezentów, ale to już inna bajka

    OdpowiedzUsuń
  18. Z książkami się da inaczej - jak pracowałam w księgarni to ludzie przychodzili z całymi listami "bo Państwo Młodzi to chcieli takie o i czy któraś jest?". Ile egzemplarzy tej samej książki dostali nie wiem, ale najwyżej później można sprzedać xD
    Sprzedawczyni - masakra. Ale jeśli jakaś sieciówka, to długo z takim nastawnieniem na klienta nie popracuje :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, że sprzedać książki to nie tak łatwo :)
      Sieciówka, ale taka mniej znana - Laboo

      Usuń
  19. śliczne, cudne zaproszenia <3
    a historia z babą niewyobrażalna -.-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję w imieniu Łukasza, który zaproszenia wybierał :)

      Usuń
  20. Ten sklep omijałabym równie mocno, jak Ty teraz, a papeterię wybraliście bardzo ładną :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  21. Jakie śliczne zaproszenia :) rozumiem, że motyw ślubny będzie niebieski?
    Też bym chciała książki ale też się boję dostać kilka takich samych tytułów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no niebieski :) ale różne odcienie, co by nie było zbyt jednorodnie :)

      Usuń
  22. Zaproszenia wyglądają uroczo! ;D

    Zapraszam:
    unnormall.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  23. Ale summarum udało się wybrać naprawdę piękne zaproszenia, jestem oczarowana *.*
    A co do "nakrycia głowy", wianki wyglądają pięknie, ale sama chyba zdecyduję się właśnie na tradycyjny welon (choć do ślubu mi jeszcze daleko, więc kto wie :D), jest on bardziej wyjątkowy, a wianek troszkę kojarzy mi się z komunią, ale nie zmienia to faktu, że jest równie piękną opcją ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wianek biały to faktycznie się kojarzy z komunią :) sama miałam taki z margerytek :D
      Teraz mi pozostaje znaleźć ładny welon :)

      Usuń
  24. Zaproszenia są przepiękne, przygotowanie ślubu na pewno jest bardzo czasochłonne ale jestem pewna że wszystko wyjdzie świetnie :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Bardzo ładne zaproszenia :) My mieliśmy ze zdjęciem. Sami projektowaliśmy.
    Wcale nie uważam, że nie ładnie prosić kogoś o coś zamiast kwiatów. Sami mieliśmy wierszyk, że chcemy półwytrawne wino. Na cholerę nam kwiaty, których nie mielibyśmy gdzie trzymać. Za to mamy teraz całą komórkę wina :) Kwiaty też dostaliśmy, ale rozwieźliśmy je po cmentarzach. Zawsze mi się podobało, jak ktoś sprecyzował co woli dostać. A książki też chciałam, ale mój mąż stwierdził, że książki będą się powtarzać i dostanę sto razy "50 twarzy Greya" (ble)
    Ja miałam welon, na poprawiny chciałam mieć wianek, ale babka mnie oszukała i zostałam bez niczego (długa historia) Co do włosów - mam długie, chciałam na ślub przedłużyć jeszcze (chyba oszalałam), poza tym jak zobaczyłam ceny, to mi się odechciało.
    Poza tym, że na półtora roku przed weselem załatwiliśmy salę, kucharza, kapelę i fotografa pozostałe rzeczy robiliśmy na pół roku przed - wystarczający czas na wszystko.
    Babę od podkładu bym zabiła
    a jabłecznik Hitlera mnie powalił xD Co robisz, że masz takie perełki? Ja też chcę! ::D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko, gdybym dostała kilka egzemplarzy Grey'a, to musiałabym zrobić ognisko, żeby móc je spalić :D
      A przedłużać chciałaś w salonie czy kupić takie na klipy? Bo te, które przyczepia się samemu to nie jest aż taki duży koszt :)

      Nie wiem, ale zaczynam się bać :D I zastanawiać jaki jabłecznik przypadłby Hitlerowi do gustu :D

      Usuń
  26. Ulubiony jabłecznik Hitlera? o.O

    OdpowiedzUsuń
  27. Zaproszenia przepiękne. My na nasze zaproszenia zdecydowaliśmy się szybko. Ustaliliśmy półkę cenową i niej wybraliśmy takie, jakie nam się spodobały. Troszkę poszłam na ugodę, b ja wolałabym prostsze, ale nie ma sensu robić halo o zaproszenia. Większy dylemat powstaje przy ich wypisywaniu: odmieniać nazwiska, czy nie. PWN mówi, żeby odmieniać, ale ludzie nie odmieniają i pukają się w czoło. Ja odmieniłam.
    Welon. Miałam dwa. Krótki przydał się w tańcu. Fajne są też stroiki z woalkami, ale mi taki nie pasował do sukni. Wianki mi się nie podobają. Widziałam kilka Panien Młodych w wiankach i szczerze mówiąc wianki podkreślały wszystkie mankamenty urody: nos, cerę itd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też odmieniłam i wczoraj mama już lamentowała jak to wygląda, tak nienaturalnie :)
      Stroiki mi się nie podobają kompletnie, tylko czyste tiulowe welony, ewentualnie z koronką :)

      Usuń
  28. Zapomniałam napisać o prośbie zamiast kwiatów. O książki nie prosiłam, bo może kilka koleżanek wiedziałoby co ja chcę. Byłam egoistyczna i poprosiłam o słodycze, a kilka osób o wino. Potem przez 2 miesiące jedliśmy bombonierki! Było super.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słodyczy nie lubię, dlatego tylko by się zmarnowały :D

      Usuń
  29. Twoje perypetie ślubne zawsze mnie rozbawią. Zaproszenia bardzo ładne:)
    Na ślubie miałam welon upięty pod kokiem i taki na długość do pośladków. Pomysł z wiankiem do zdjęć wydaje mi się trafiony:) Sprzedawczyni nie zazdroszczę i też nie miałabym ochoty robić zakupów w takim sklepie. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, nad tym czy welon ma być nad czy pod kokiem, też się zastanawiam :)

      Usuń
  30. Jesteś bezbłędna ! XD Popłakałam się ze śmiechu, uwielbiam cię dziewczyno ! XD
    Co do facetów, którzy się angażują. Mój niby nie był taki zainteresowanym tym całym przygotowaniem do ślubu, ale jak już o jedno poprosiłam, żeby mi pomógł wybrać, to miałam go na głowie cały czas. Kwestię zaproszeń wciąż wspominać z traumą... A my przygotowaliśmy wszystko w rok i też mam wrażenie, że czasu było za mało, trochę na wariackich papierach :}
    A historia ze sprzedawczynią... Ja bym babisko ochrzaniła tak, że nie wiedziałabym jak się nazywa. A też z natury kłótliwa wcale nie jestem i z reguły nie szukam tego typu wrażeń, ale to się już zaczęło w ciąży, nagle stałam się typem osoby "A właśnie, że mi się nie podoba Pani/Pana chamskie zachowanie i Wam coś na ten temat powiem". Chyba po prostu zaczynało mi brakować cierpliwości do perfidnych osób.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała przyjemność po mojej stronie :)
      U nas też było ciężko, ale już mam to za sobą na szczęście ^^ To my mamy na wszystko półtora roku (teraz już tylko 9 miesięcy :D) i to chyba taki idealny czas :)
      Ho, to może jak ja w ciąże zajdę, to też się bardziej odważna zrobię :)

      Usuń
  31. ech, ten wspaniały czas przedślubny:) ja co prawda nie miałam takich przygotowań bo kompletnie nie dałabym się skusić na fetę, ale podziwiam wszystkie przyszłe panny młode, które mają cierpliwość i zapał:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To w gruncie rzeczy jest przyjemne :) takie planowanie :)

      Usuń
  32. Piękne zaproszenia! A co do sprzedawczyni, to niestety, ale takich jest coraz więcej...

    OdpowiedzUsuń
  33. Zaproszenia bardzo ładne. Mój mąż chciał zaproszenia w kształcie biletów na pociąg, ale udało mi się go do tego zniechęcić. Muszę przyznać, że ja nie przywiązywałam uwagi do takich drobiazgów. Nie musiałam mieć wszystkiego zaplanowane, bardziej szłam na żywioł, załatwiałam dość późno i wszystko wyszło. Nie pisaliśmy co konkretnie chcemy zamiast kwiatów i dostaliśmy dużo alkoholu, książkę kucharską, książkę "Szczęśliwe małżeństwo" (fajne wnioski idzie z niej wyciągnąć), totolotki, kieliszki do wina... Z każdego prezentu bardzo się cieszę. Fajnie, że goście na to wpadli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłyby takie bilety wyglądać dość ciekawie :)
      O, to miłe prezenty :)

      Usuń
  34. bardzo ładne zaproszenia :)

    ems-watson.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  35. hah pierwszy raz widzę przypadek tak zaangażowanego w sprawy ślubne mężczyzny, przynajmniej masz oryginalnie;)

    OdpowiedzUsuń
  36. Uwielbiam ładną papeterię - szkoda, że jest tak niewiele okazji gdy można jej używać :(

    Zapraszam na swojego Bloga Sakurakotoo

    OdpowiedzUsuń
  37. Kiedyś poprosiłam na urodziny totolotka, to uznano to za żart ;D Kiepska sprawa z tym sklepem, ale niestety takich przypadków jest wiele. Bardzo podobają mi się Wasze zaproszenia!

    OdpowiedzUsuń
  38. Wino to świetny pomysł jako prezent ślubny, dobry wybór i powodzenia na nowej drodze życia :)

    OdpowiedzUsuń
  39. Zaproszenia śliczne.Świetna propozycja z winem. Historia z panią nie przyjemna,przez takie rzeczy traci klientów. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  40. Ostatnio ponoć kupony totolotka są modnym prezentem zamiast kwiatów. Popieram to w stu procentach. :) Papeteria jest śliczna, taka klasyczna.
    Na pewno wszystko uda się dopiąć na ostatni guzik. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, wychodzi na to, że Łukasz miał rację z tymi zaproszeniami :)

      Usuń
  41. Piękne zaproszenia :) A sprzedawczyni - wredna jędza, niestety takich nie brakuje :/

    OdpowiedzUsuń
  42. Wiedziałam, że jak do Ciebie przyjdę w odwiedziny to humor od razu do poprawy! :) Nie myliłam się. Tak więc zaczynam z omawianiem Twojego tekstu, jak zawsze ja, od dołu:D

    1. Ze sklepami kosmetycznymi również miewam przygody z mamą w roli, również swoją wysyłałam swego czasu po kosmetyki. Raz po tusz do rzęs. Swoje mam mega krótkie - teraz doczepiam i się tego nie wstydzęxD. No więc mamusia dzwoni - słuchaj dziecko, pani mi tutaj proponuje max faktor. Myslę kurde ale on w ch... drogi. Mamo ale on warty ceny? Pani mówi, że tak. Mamo ale jak mi nie będzie pasował? Możesz wymienić, a pieniądze oddadzą? Nie. To nie kupuj. Kupiła. Tusz nie był taki jak chciałam. Cena 60zł. Uważam, że sporo. Wymieniałam na Isadora, tańszy, musiałam coś dobrać, wziełam błszczyk astor, był droższy niż różnica od ceny tuszu. Dopłaciłam :D Także ten.... ;)

    2. Wianek/welona u mnie padłoby - Kwiatek. nienawidzę tej ścierki na głowach panien młodych, przez które mają spieprzone fryzury, albo tłuste i uklepane, bo wiadomo, welon MUSI się trzymać.Dla mnie Not. Ale mówi się, że tradycja. Ja jestem opaczna. Pójde w czarnej sukni.

    3. Zaproszenia genialne, bardzo mnie się podobają, a zwłaszcza - Kolor! kocham niebieski i wszystkie jego odcienie, jeszcze bielą. bardzo lowe. No to chyba tyle. Ide dalej szaleć po Twoim blogasku:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym doczepiać rzęsy, ale słyszałam, że to niszczy naturalne rzęsy :( Poza tym trochę to niestety kosztuje :(
      Jak dobra fryzjerka, to zrobi tak, żeby nic nie było oklepane :)
      A co do koloru, to na weselu będę wszystkie odcienie niebieskiego :)

      Usuń
    2. Nie wiem jak u was ceny rzęs, ale moja koleżanka robi w takich - uwaga reklama :D niepłatna ;)
      Pierwsze - 70zł
      uzupełnienie - 40

      No więc myślę, że tragedii nie ma. Wiem, że inne biorą po 150, a to już dla mnie zbyt wiele.

      Usuń
  43. :) Zacna notka, od śmiechu przez strach po śmiech po raz drugi. Cieszę się, że do mojego bloga nie prowadzą aż tak dziwne wyszukiwania ludzi. Bo ten jabłecznik to rozwala system.

    Teraz to nie dziekanat, to oddzielny twór zarządza tymi studiami. A to jest już straszne. Zwłaszcza jak wysyłają w mailu błędy ortograficzne, może być ciekawie.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę? :D A to widać, że wykształceni ludzie tam pracują :D

      Usuń
  44. To jaki jest ten ulubiony jabłecznik Hitlera, co? :D
    Piękne zaproszenia! A babsko wredne, ale niestety nadal zdarzają się tacy ludzie. ;/ Kiedyś będąc w sklepie chciałam kupić ciastka, sprzedawczyni podaje mi zupełnie inne, ja że ich nie wezmę, a ta, że już zeskanowała i za późno. A jednak, nie było za późno, jak powiedziałam, że za to nie zapłacę. ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się dowiem o tym jabłeczniku, to dam Wam znać :D

      Usuń
  45. Myśmy napisali w zaproszeniach o jakimś drobnym upominku zamiast kwiatów. Dostaliśmy pełno książek o papieżu i Kamasutrę. Także dobrze, że z tego zrezygnowałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A o którym papieżu? Bo może w tej kwestii mieliście różnorodnie :)

      Usuń
  46. Ja swoje przygotowanie do ślubu czyniłam podczas pisania pracy magisterskiej, przygotowywaniu się do ukończenia Szkoły Wyższej, gdzie dodatkowo w wolnych chwilach pracowałam na ten nasz ślub, a studiowałam w trybie dziennym, i ze wszystkim na spokojnie zdążyłam! Co z paranoja martwić się ślubem na 3 lata przed :D My w zaproszeniach napisaliśmy, że zamiast kwiatków prosimy o wino i czekoladki i rzeczywiście tak goście nas obdarowali :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to nie miałam zbyt łatwo :)
      Czekoladek nie lubię, także tego :)

      Usuń
  47. Bardzo ładne zaproszenia. Ja także zdecydowałam się na welon i uważam, że był to dobry wybór.

    OdpowiedzUsuń
  48. z tymi kuponami totka to świetny pomysł, sama bym go wykorzystała :D

    OdpowiedzUsuń
  49. Zaproszenia cudne są, a babę w sklepie to bym chyba rozniosła wrrrrrr.

    OdpowiedzUsuń
  50. Mnie czeka kupno sukienki za miesiąc..
    Już się boję !

    OdpowiedzUsuń
  51. Ty to masz przygody. Ja na twoim miejscu to bym kazała monitoring przejrzeć i jak najbardziej żądać zwrotu kasy. :D Ja już tak raz miałam ;)
    Ale mnie straszysz tymi przygotowaniami do ślubu :P Aż normalnie chce się go nie mieć :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątpię czy tam był monitoring :) sklep do najlepszych nie należał :)
      Ej no, nie chciałam straszyć :(

      Usuń
  52. "Ulubiony jabłecznik Hitlera" - musiałam przeczytać to z trzy razy i nadal się śmieje xD
    O kurcze, zawsze myślałam że takie przygotowania do ślubu są tylko w filmach i serialach! Nie pozostaje mi nic jak tylko życzyć powodzenia i cierpliwości :D I chyba zaczynam ci trochę zazdrościć, może kiedyś sama to przeżyje?! ;D

    OdpowiedzUsuń
  53. Dobrze, że się mężczyzna angażuje :) A ta babka w sklepie.. szkoda gadać.

    OdpowiedzUsuń
  54. Świetny wpis !
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  55. Nie wiem co bym zrobiła tej kobiecie w sklepie na Twoim miejscu... Porażka takie zachowanie! Śliczne macie te zaproszenia i bileciki :)

    OdpowiedzUsuń
  56. Jak to mawiają "przezorny zawsze ubezpieczony" - lepiej przygotować wszystko wcześniej niż potem stresować się, ze coś jest na ostatnią chwilę ;) A jeśli chodzi o kobietę w kosmetycznym to brak słów.... tacy to często się wymądrzają ;/

    OdpowiedzUsuń
  57. Zaproszenia oraz (to chyba etykiety na weselną?) świetne. Widzę, że wesele się przeciągnie o kilka tygodni, skoro zamiast kwiatów dostaniecie wino. A jak uda Wam się w totka wygrać, to własną winiarnię otwórzcie najlepiej :) Ja mogę być kontrolerką jakości! Hahahaha
    Rzeczywiście przykra sytuacja spotkała w sklepie Ciebie i w sumie też Twoją mamę, która została wprowadzona w błąd. Ciekawa jestem czy są w sklepie kamery. Bo zaraz bym tę wredną jędzę postraszyła :)
    Trzymaj się.
    I jaki ten Hitler lubił jabłecznik? :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zawieszki na wódkę to są :)
      Haha, będę pamiętała, w razie gdybym winiarnię otwierała!
      Jeszcze nie wiem co lubi Hitler, ale się dowiem :)

      Usuń
  58. " Po długim zastanowieniu postanowiłam, że w dniu ślubu będzie jednak tradycyjnie welon a wianek założę na sesję" - ejjj!! Dokładnie to samo wymyśliłam tydzień temu! hahahhaha <3

    OdpowiedzUsuń
  59. Wasze zaproszenia bardzo mi się podobają i prawdopodobnie tak samo wybrałabym welon, aczkolwiek fajnie, że do sesji ubierzesz wianek :) Zachowanie tej sprzedawczyni mnie nieźle zszokowało. Z takim czymś się jeszcze nie spotkałam. Pozdrawiam oraz dziękuję za odwiedziny ♥ wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  60. Haha sama sobie założyłaś ten sznur na głowę :D zaproszenia są śliczne i lepiej żeby były przed czasem niż macie się później denerwować :) a ja uważam że narzeczony który w ogóle się angażuje to super sprawa nawet jeżeli wszędzie znajdzie coś co mu się nie spodoba :D

    OdpowiedzUsuń
  61. Piękne zaproszenia. Zazdroszczę że będziesz miała wianek - sama o takim marzę :) Pozdrawiam
    http://www.aleksandramakota.pl/

    OdpowiedzUsuń
  62. Wprawdzie do mojego ślubu jeszcze hen-hen-hen (słyszałam że najpierw trzeba znaleźć jakiegoś kandydata na miano męża, nie wiem co o tym myśleć), ale mam wielki ubaw bo w TVN style jest taki program o weselach, co to pani z telewizji przyjeżdża na dwa dni przed ceremonią, a państwo młodzi nie mają NICZEGO, począwszy od sukni pani młodej po dekorację sal, samochodów... No i żęby tak ta pani co juz tak na trzy lata do przodu nie wybiega, tak nie skończyła! :)

    Zaproszenia i etykietki bardzo ładne. Z pewnością będziesz pięknie wyglądać! A, i chętnie na tą szarlotkę Hitlera wezme przepis, jeśli masz! :D

    OdpowiedzUsuń
  63. Zaproszenia macie w ładnej kolorystyce. Co do welonu... z tego co mnie informowano można starać się go dobrać pod sukienkę. Nie wiem jak to robią;/ Ja zdecydowałam się na welon mamy i czy pasował czy nie, "problem" miałam z głowy.

    OdpowiedzUsuń
  64. Ja miałam toczek i byłam zachwycona, że mi nigdzie nic nie dynda :P Anegdota ze sklepem boska!!! Zwłaszcza to jak podkład otworzyła, genialne :/

    OdpowiedzUsuń
  65. Przyznam, że zagotowało się we mnie na chamstwo sprzedawczyni... Sierść!
    Chyba wproszę się na Wasz ślub, bardzo ładne zaproszenia:) Myślę, że totolotek i wino to super opcje, dla każdego coś miłego, a i tak będziecie się pewnie po równo dzielili;) Ja też stawiałam na wino, a i kilka zakładów dostałam;)

    OdpowiedzUsuń
  66. nie rozumiem tego, jak mozna byc takim... ale ladne te kartki sa na zdjeicu , sa piekne :) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  67. Sklep z horroru :(. Współczuje. Ja nie mogłam sobie dobrać podkładu i poszłam do Inglota i Pani to zrobiła za mnie. Wydaje mi się, zento bardzo na plus.

    OdpowiedzUsuń
  68. Współczuję z tą sprzedawczynią. Masakryczna. Powiem Ci, ze coraz więcej takowych i jakoś pocieszające to nie jest.
    A zaproszenia śliczne ^^

    OdpowiedzUsuń
  69. Bardzo podobają mi się Wasze zaproszenia ! nietuzinkowe ;)
    Obserwujemy? zacznij i daj znać u mnie ;)
    www.jagglam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  70. Pomysł z winem i totkiem jet dobry. Moja siostra i szwagier też sobie to zażyczyli i po ślubie mają spory zapas trunków.

    OdpowiedzUsuń
  71. Boże co za wredne babsko...chyba bym ją zabiła. Ja miałam podobną sytuację z poidełkiem dla królika, bo sprzedawczyni wcisnęła mężowi zupełnie inny model i na dodatek jakiś fioletowy (eee?!). Na szczęście nie było problemu ze zwrotem, ale szłam już nabuzowana i gotowa do walki ;)

    Ja szykowałam ślub w grudniu, a w sierpniu miałam wesele. Wszystko na spokojnie zorganizowałam i bez żadnego stresu. Kuzynka za to miała w te wakacje ślub i na 2 tygodnie przed dopiero miała suknię. Chyba bym osiwiała z nerwów na jej miejscu ;)

    OdpowiedzUsuń
  72. Ten wianko welon jest prześliczny ❤ zapragnęłam go mieć na własnym ślubie :D Aż sobie go zapisałam, mam nadzieję, że nie zapomnę o nim za (zapewne) kilka lat :D

    OdpowiedzUsuń
  73. Wiele pytanych przez nas kobiet, opowiada masę nieprzyjemnych historii przed ślubnych, dlatego ku przestrodze innych radzimy odpowiednio się zabezpieczyć i zagwarantować sobie tzw. "drugą opcję".

    OdpowiedzUsuń
  74. Organizowanie ślubu i wesela to nie lada wyzwanie. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik.:) A jak widać różne przykre niespodzianki mogą stanąć nam na drodze...

    OdpowiedzUsuń
  75. Miałyście stres przed i w dzień ślubu ? Jak radziłyście z tym ? BO ja chyba oszaleję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja, podobnie jak żona mieliśmy ogromny stres. Dobrze, że wszystko wyszło jak zaplanowaliśmy bo byśmy pewnie nie wytrzymali tego :)

      Usuń
  76. Ja tez właśnie przygotowuję się do ślubu i zastanawiam się gdzie będzie najlepiej zorganizować wesele. Tak sobie pomyślałam, że może zrobić je w plenerze z wykorzystaniem takich http://www.vitabri.pl/wynajem-namiotow-ekspresowych namiotów. Waszym zdaniem to dobry pomysł?

    OdpowiedzUsuń