1 lis 2015

"To przez ciebie!" - powieść o trudnym wyborze najmilszej przyszłości.


   Zdarza się niekiedy, że dobra książka zostaje rozreklamowana w zły sposób, przez co tylko traci. I taką książką jest „To przez ciebie!” autorstwa Mhairi McFarlane. Okładka obiecuje, że podczas lektury będziemy wybuchać głośnym śmiechem. Cóż, humor może i w książce występuje, ale wybuchać nie miałam zamiaru ani razu. Czytając recenzje innych blogerów na temat tej powieści zauważyłam, że wiele z nich zarzuca właśnie ten rozłam między obietnicą ogromnego humoru a tym, co znajduje się w środku.
  Gdyby jednak zareklamować „To przez ciebie!” troszkę inaczej...

   Główna bohaterka, Delia, ma trzydzieści trzy lata i od dziesięciu lat pozostaje w szczęśliwym związku z Paulem; razem mieszkają, mają psa ze schroniska i piorą nawzajem swoje skarpetki. Podczas randki z okazji okrągłej rocznicy Delia postanawia zachować się jak kobieta nowoczesna i oświadcza się swojemu chłopakowi, bo uważa (i słusznie), że po 10 latach pora na ślub jest jak najbardziej odpowiednia. Nieco niemrawo, ale Paul zgadza się i by przypieczętować nowy układ udają się na jeszcze jedno piwo do pubu. Stojąc w kolejce przy barze świeżo upieczony narzeczony przez przypadek wysyła Delii sms-a przeznaczonego dla kochanki.

"Spaliłam za sobą mosty. Przybyłam, jestem twoja." 

   Jak łatwo się domyśleć, późniejsza część wieczoru nie jest słodka i miła. Poważna rozmowa, obietnice Paula, że z tym skończy i że przecież ciągle kocha Delię (a kochankę ma przez przypadek oczywiście i nie ze swojej winy), jej chłodne opanowanie i poranny wyjazd do domu rodziców, to dość niecodzienny obraz po-zaręczynowy. Nasza bohaterka wraca do panieńskiego pokoju i czuje, że straciła nieuchronnie to wszystko, na to pracowała przez ostatnie lata swojego życia; poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa.

   Jednak oto Paul prosi ją, i to dość żarliwie, żeby do niego wróciła. Nawet, gdy ona wyjeżdża do Londynu i tam kogoś poznaje, niedoszły narzeczony błaga, by dała mu jeszcze jedną szansę. Zaklina się, że nigdy więcej nie spojrzy na żadną kobietę, że chce wziąć ślub tylko z Delią, że wszystko będzie dobrze. I co w tej sytuacji ma zrobić kobieta?

   Z jednej strony ma możliwość powrotu do dawnego życia, do mężczyzny, którego zna jak własną kieszeń, z którym stworzyła już dom. Może bezpiecznie schować się w znanych dobrze ramionach i pokazać wszystkim, że to ona jest tą najważniejszą. Może nie przejmować się swoim ciałem nie podobnym do ciał modelek, bo przecież Paul zna je doskonale. Jedyna cena, która się kryje za powrotem do niego jest strach czający się gdzieś z tyłu głowy, że może zdradzić po raz kolejny...

"Chcę zwykłego życia, wszystkich twoich dni i nocy, na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie. Chcę mieć tę samą szansę, jaką miał Paul."

   Druga perspektywa to nowy związek, z nowym mężczyzną, którego zna krótko i który jest lekko nieobliczalny. I który otwarcie mówi, że nigdy nie był zakochany, mimo swoich 34 lat. Będąc z nim, będzie musiała układać wszystko na nowo, od początku się poznawać, nauczyć się akceptować swoje ciało i nie bać się pokazać go innemu mężczyźnie. I będzie musiała poczekać z założeniem rodziny a jej lata nieubłaganie lecą...

   Moim zdaniem, gdyby książka ta zareklamowana była jako „powieść o trudnym wyborze najmilszej przyszłości” to z pewnością byłaby lepiej odebrana. Każdy spodziewał się niesamowitej dawki humoru a tego niestety zabrakło, przynajmniej w ogromnych ilościach.

   Czy warto przeczytać tą książkę? Jak najbardziej tak. Nie jest może to szczyt literatury, niemniej jednak, czasami warto wspiąć się na pagórek, omijając Kilimandżaro i Górę Kościuszki.
„To przez ciebie” to książka, po której niejedna osoba będzie się zastanawiać, co zrobiłaby będąc w sytuacji głównej bohaterki? Zostałaby z mężczyzną, który ją zranił, ale którego kochała przez tyle lat, czy rzuciłaby się ze skały i spróbowała czegoś nowego?

"Był to jeden z najlepszych, najbardziej podniecających i najwięcej obiecujących pocałunków w jej życiu - smakował czerwonym winem, pastą do zębów i obietnicą przyszłości, w której będzie jej mężczyzną do grobowej deski"

   Osobiście powtórzę cytat z książki „Kuchnia na walizkach”: „Jeśli zdecydujesz się na skok, ziemia podniesie się, żeby cię przytrzymać.” Naprawdę warto puścić niekiedy to, co bliskie i co niesie ze sobą dużo wspomnień, żeby zrobić w życiu miejsce na coś nowego, na coś lepszego.


   A jeśli nie wierzycie, że uda się wam, jeśli porzucicie to, co już nie jest takie jak kiedyś, ale ciągle naiwnie wierzycie, że może się to zmienić, że może wrócić dawny ogień – dajcie sobie szansę i idźcie naprzód. Ziemia naprawdę podniesie się, żeby was przytrzymać. Wiem, bo skoczyłam. I nie spadłam. Lecę. 

   A jak wy postąpiłybyście na miejscu Delii? Zaryzykowałyście kiedyś i wybrałyście to, co nieznane? Czy jednak wolicie to, co sprawdzone, mimo, że zawodne?

Za książkę dziękuję wydawnictwu 


45 komentarzy:

  1. To nie do końca gatunek, który lubię, ale w sumie wydaje się całkiem ciekawa. I szczerze nie wiem jakim cudem taki punkt wyjścia i taka fabuła jaką opisujesz, miałaby być mocno komediowa. To znaczy mogłaby być, ale od początku wydawałoby się o naciągane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego ten cały humor, jest reklamowany trochę na wyrost :)

      Usuń
  2. Zależy. Raczej wybrałabym coś nowego. Mnie do tej książki mimo wszystko nie ciągnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wszystkie żarty mnie bawiły, ale ogólnie książka okazała się bardzo przyjemna ;)
    Thievingbooks

    OdpowiedzUsuń
  4. Trudna sytuacja i trudna decyzja. Nie chcialbym byc na miejscu Dali, ale ksiazka wydaje sie byc dosc ciekawa, mimo, ze nie ma tu nic do smiechu...

    Pozdrawiam cieplo, Agatko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami trzeba podjąć w życiu trudne decyzje :)
      Pozdrawiam również :)

      Usuń
  5. Z tym pagórkiem masz rację, czasem warto przeczytać coś mniej rozsławionego, bo może bardziej zaskoczyć, dać coś niespodziewanego. Tutaj widzę, że aż takich niespodziewanych elementów nie było, ale są walory, dla których warto przeczytać. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Delia - ładne imię. Kurcze w takiej chwili taka wiadomość...

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem strasznie zaciekawiona tą pozycją. Muszę ja mieć :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mój typ lektury, ale nie brzmi źle ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. na miejscu główne bohaterki wybrałabym to, co nowe i nieznane, bo nie umiałabym na nowo zaufać temu, który mnie by zdradził.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym nie umiała... chociaż ponoć jak się jest w takiej sytuacji to postępuje się irracjonalnie : )

      Usuń
  10. Hmm zaciekawiłaś mnie, dawno czegoś takiego nie czytałam. :D

    OdpowiedzUsuń
  11. szczerze mówiąc tak na chłodną logikę, nie wróciłabym do partnera, który mnie zdradził! Ale gdyby ten fakt dotyczył jednak mnie w życiu realnym, nie mam bladego pojęcia jakbym postąpiła.. :O Łatwo się mówi, dopóki samemu się nie jest w tej sytuacji, co nie?
    Ale jak przeczytałam tytuł "To przez Ciebie", byłam pewna, że to jakaś aktualizacja mojej kochanej ksiażki z dzieciństwa "To przez Ciebie Drabie!" :D A tutaj takie zdziwienie.. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, życie później weryfikuje wszystkie nasze założenia :)

      Usuń
  12. W sumie to z chęcią bym ją przeczytała. Lubię być zaskakiwana :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Na pewno nie przebaczyłabym zdrady, więc dylematu w kwestii, co bm zrobiła na miejscu bohaterki, nie mam :) Natomiast sama książka niespecjalnie mnie przekonuje, nawet jeśli to nie o ten humor w niej chodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A szkoda :) no ale nie każdemu wszystko się musi podobać : )

      Usuń
  14. okładka taka nijaka.... nie podoba mi się

    OdpowiedzUsuń
  15. Raczej nie mój gust. A co do zdrady- nigdy w życiu bym nie wróciła do takiego kłamcy, ale wiadomo... Łatwo się mówi jak się ocenia z boku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale tego się trzymajmy, że byśmy nie wróciły :)

      Usuń
  16. Podoba mi się, że wrzucasz cytaty, do swoich recenzji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ile są ładne, bo niekiedy nie ma z książki czego wrzucić :)

      Usuń
  17. Po takiej okładce z pewnością czekałabym na te mocno humorystyczne momenty... A niestety to okładka często decyduje o tym, czy weźmiemy daną książkę do ręki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, sama często wybieram książki po okładce...

      Usuń
  18. I teraz ten dylemat: sięgnąć po tę książkę, czy nie sięgnąć... :D

    OdpowiedzUsuń
  19. No nie wiem, chyba nie dla mnie .

    OdpowiedzUsuń
  20. Generalnie to nawet okładka do mnie nie przemawia. :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Wybieram to co nie znane. Bo ?
    Bo to co znane jest bepieczniejsze i wygodniejsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mi to oceniać :) moim zdaniem to co znane czasami powoli i nieświadomie zaczyna ranić a gdzieś dalej czeka nas coś dobrego :)

      Usuń
  22. No cóż, to raczej nie moje klimaty :)

    OdpowiedzUsuń
  23. To, co znane jest bezpieczniejsze, no bo... znane - wiemy, co się może zdarzyć, jak to będzie itd. Ale właśnie to, co nieznane, czasem pociąga bardziej, bo może akurat będzie lepsze niż to co dotychczas? :>

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja na razie podziękuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Znam mnóstwo źle rozreklamowanych książek. Dobrze, że dzięki blogom książkowym wiele faktów zostaje sprostowanych, a często książka po którą w życiu bym nie sięgnęła nagle zostaje wpisana na moją listę must have :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie wiem, co bym zrobiła na miejscu Delii, trudna decyzja. Dlatego tym chętniej sięgnę po książkę, bo mnie bardzo zaciekawiła.

    OdpowiedzUsuń