Zapewne każda z was była kiedyś
szalenie zakochana; na tyle szalenie, że zachowywałyście się
irracjonalnie i kiedy trochę już otrzeźwiałyście z tego amoku
stwierdzałyście z zażenowaniem, że byłyście typowym przykładem
„miłosnego haju”. Jeśli jednak jakimś trafem nigdy nie
byłyście w takiej sytuacji, bądź pogrzebałyście ją w odmętach
pamięci, aby więcej się nie wstydzić, to książka „Skrajnie
Mylne Sygnały” uświadomi was lub pomoże wam sobie przypomnieć
co znaczy być szalenie zakochanym.
Bri była zakochana i nie było w tym
nic dziwnego. Była kobietą i kochała mężczyznę, więc pod
względem biblijnym wszystko w tej kwestii przebiegało prawidłowo.
Miała trzydzieści lat i jej partner też był już pełnoletni,
więc o pedofilię nikt nikogo nie mógł oskarżyć. Żadna ze stron
nie przymuszała też tej drugiej do związku. Jedyną rysą na ich
miłości było to, że ukochany Bri, Luca, miał żonę. I wcale
nie zamierzał od tej żony odchodzić bo – takiego dobrego
powodu to jeszcze nie słyszałam – musi spłacić z nią kredyt
za mieszkanie. Jednak wspólna hipoteka łączy mocniej niż
ślubna przysięga.
„Powiedzmy to wprost, istnieje tysiąc
powodów, dla których jestem w nim zakochana, i powstanie kolejnych
tysiąc, kiedy wreszcie zamieszkamy razem.”
Głównym problemem mężczyzny, oprócz
niespłaconego kredytu, jest wieczny brak czasu. Nie dość, że
biedaczyna musi spędzać w pracy całe dnie, to później pędzi do
żony, aby wypełniać małżeńskie obowiązki. Tak więc sprytnie
swój romans przeniósł do sfery sms-owej z kilkoma tylko wyjątkami,
gdy przyjeżdżał do Bri, żeby zjeść u niej kolację i zażyć
innych, niekoniecznie kulinarnych, przyjemności.
Trzeba przyznać, że facet wie, jak
oczarować kobietę; wysyła jej takie romantyczne smsy, że sama bym
na nie nie wpadła a czasami w przypływie wyższych uczuć łaskawie
zgadza się zostać u kochanki na noc, co wprawia ją w istną
ekstazę. Ale zrządzeniem losu nigdy do niej nie dociera. Wiecie,
przeszkadzają mu w tym korki lub żona, która rzuca w niego wazonem
i nadwyręża mu bark.
Muszę zaznaczyć, że nie oceniam Bri
w najmniejszym nawet stopniu. Jak wspomniałam już we wstępie,
kobiety w szale miłości są irracjonalne i zachowują się głupio
– a przynajmniej ja się tak zachowywałam, gdy zaczynałam się
zakochiwać i dlatego daję rozgrzeszenie bohaterce już na początku.
Ciągle jednak wierzyłam w to, że w pewnym momencie dziewczyna się
opamięta, rzuci smartfona i Lucę (chociaż w przypadku tego
związku wystarczyło wyłączyć telefon, aby rzucić Lucę) i
znajdzie sobie kogoś odpowiedniego.
Główna bohaterka to taki typ
osoby, której nie da się nie lubić. Lekko roztrzepana
wariatka, dzięki której można się zdrowo pośmiać; to prawie
taka osoba jak ja. Nie zawsze
do końca ogarnia rzeczywistość, ale dzielnie usiłuje stawiać jej
czoła. Ja polubiłam ją
w momencie, gdy Luca zaczął uprawiać z nią sex przez telefon a
biedaczka nie wiedziała co się dzieje i co ma robić, ale ochoczo
udawała, że podobają jej się świństwa szeptane przez kochanka
zza zamkniętych drzwi łazienki – żeby żona nie
usłyszała.
A
skoro już jesteśmy przy sex-telefonie, czyli przy głównym wątku
erotycznym tej książki, to muszę dać autorce wielkiego plusa za
fantazję i innowację. O ile większość babskich książek żeruje
na tym, aby jak najczęściej rozpalać zmysły czytelniczek o tyle
„Skrajnie Mylące Sygnały” wyśmiewają się na całego z sexu.
Wspomnę tylko, co by wam nie zepsuć przyjemności czytania, że
gdy Luca prosi przez telefon Brie aby go wychłostała, ta uderzała
świeżo kupionym porem w blat stołu, imitując uderzenia bicza. Nie
ma jak pomysłowość.
„-Wylej
mi gorący wosk na pierś, proszę!
-Gorący
wosk... na pierś... Okej, proszę, wylewam, kap, kap, czujesz?
-Tak
– mruczy z rozkoszy. - Oooo, właśnie tak, ale parzy!”
Cała
książka jest urocza, zabawna i po prostu trzeba ją przeczytać.
Dla relaksu i po to, żeby nauczyć się prowadzić sex-telefony, bo
jak się okazuje to nie taka prosta sztuka. Szczególnie, jeśli
partner nagle odkryje w sobie sado-masochistyczne ciągoty i trzeba
będzie walić porem w blat. Albo udawać, że leje się komuś wosk na pierś. Polecam serdecznie a za książkę
dziękuję wydawnictwu