Strony

11 lip 2016

"Dzień Niepodległości: Odrodzenie." - Czy warto wybrać się do kina?

   W sobotę wybrałam się z moim najwspanialszym do kina na film, którego nie mogłam nie obejrzeć. Po raz pierwszy „Dzień niepodległości” oglądałam w okolicach czwartej klasy podstawówki a później co roku odświeżałam sobie ten seans, wgapiając się jak zaczarowała w ekran małego telewizora, gdzie dzielni amerykanie walczyli ze złymi kosmitami. „Dzień niepodległości” jest więc jednym z ważniejszych filmów w moim życiu a przemowę prezydenta o wolności i o niepodległości umiałam kiedyś na pamięć. Wprawdzie nigdy nie byłam wielką fanką Willa Smitha, ale potrafiłam docenić jego aktorski kunszt w tej produkcji i sądzę, że nawet gdyby zagrał tam wtedy znienawidzony przeze mnie Leonardo Di Caprio, to stwierdziłabym, że nie jest takim złym aktorem i że film mimo wszystko był kasowy.

   Nic więc dziwnego, że drugiej części filmu wyczekiwałam niczym chomik biegania po swoim ulubionym kółku i na kinowym fotelu zasiadłam z wielkim entuzjazmem. I to był chyba błąd, bo lepiej jest nie nastawiać się w ogóle, niż później srogo się rozczarować.

   Dwadzieścia lat po wojnie z przybyszami z kosmosu, ziemia ma się nad wyraz dobrze. Nie ma wojen, wszyscy ze sobą współpracują, potwierdzając tym samym starą jak świat zasadę, iż nic nie jednoczy tak, jak wspólny wróg. Dzięki technologii obcych, ludzie pokonali problem grawitacji, rozwinęli urbanistykę miast i powielili ich broń, na wypadek powtórnych odwiedzin nieprzyjaciół. Nieliczni kosmici, którzy przeżyli nasz kontratak w 1996 roku zostali uwięzieni w specjalnych więzieniach w Strefie 51 i tam zapali w dziwny rodzaj hibernacji, ignorując zapędy naukowców, aby trochę na nich poeksperymentować.
   Równo dwadzieścia lat po skopaniu kosmicznych tyłków, na tle księżycowego nieba pokazuje się niewielki statek kosmiczny, który w try miga likwidujemy, co natychmiast jest pokazane w wiadomościach. Cóż, oprócz technologii, która wyraźnie ruszyła naprzód, widocznie i informowanie obywateli się poprawiło a szybkość mass mediów przerosła nawet dzisiejsze realne czasy.

   Wspaniały kapitan Hiller (Will Smith) w tej części filmu nie występuje, pojawia się za to jego dorosły już syn. O ile ojciec przypominał pikantną tortillę o tyle jego młodsza wersja to ciepłe kluchy z białym serem; Jessie T. Usher, który wcielił się w rolę młodego Hillera był osobą tak nijaką, że trudno uwierzyć, że nie znalazł się on przypadkowo na planie filmowym. Jednak nie był on najgorszym aktorem występującym w tym filmie – tytuł ten należy do aktorki odgrywającej rolę Catherine Marceaux, która miała wadę wymowy i syczała mi na ekranie przez dwie godziny, grając w dodatku równie dobrze jak Borys Szyc w „Kac Wawie”. W ogóle młoda gwardia tego filmu nie zachwyca z jednym tylko wyjątkiem – Liam Hemsworth zagrał naprawdę dobrze i jako jedyny tchnął odrobinę życia w swoją postać, mimo że teksty napisane przez scenarzystów nie były zbyt wysokich lotów. 
   Jednak stara gwardia spisała się na medal i uratowali ten film mimo iż było to łatwe zadanie. Levinsonowie – zarówno ojciec jak i syn, po raz kolejny zachwycili i urzekali swoją niezbyt normalną relacją. Na ekranie pojawił się także były prezydent, chociaż nieco zarośnięty i szalony a także długo- i siwowłosy naukowiec, który w poprzedniej części „połączył się” z kosmitą. Tym razem jego szaleństwo było jeszcze większe a błysk tlący się w jego oczach spokojnie kwalifikował go do wycieczki do szpitala psychiatrycznego.

   Wracając do akcji, o której ciężko mi jest pisać, bo nie chcę zaspojlerować wam treści: po kolejnym sukcesie, jakim było zestrzelenie małego obcego statku, na horyzoncie pojawia się wielki statek kosmiczny o średnicy pięciu tysięcy kilometrów i kto by się przejmował, że nikt wcześniej nie zauważył tego kolosa sunącego przez galaktykę? Przecież ludzie mieli wtedy ważniejsze sprawy na głowie. Na przykład oglądanie powtórki „Rolnika.” Co dziwne i niepokojące, jego nie da się zestrzelić równie łatwo i ludzkość ginie równie majestatycznie jak dwadzieścia lat wcześniej. Ocalała garstka ma coraz mniej czasu na ocalenie ziemi i pokonanie królowej kosmitów, chociaż jak na złość filmowe „ostatnie trzy minuty” ciągnęły się przez dziesięć minut akcji filmu. Ale przecież to lekkie niedopatrzenie.

   Oh, muszę, bo nie zdzierżę – jeśli nie chcecie znać niewielkiego spojlera to opuście poniższy akapit – bo muszę się wygadać, dla spokoju mojej duszy.

SPOJLER

   W tym pierwszym zestrzelonym statku znajdowała się biała kulka, która wyglądem przypominała Pokeballa. Wiecie, z tej bajki, gdzie łapało się dziwne stworzonka nazywane Pokemonami. I ta kulka była żywą wirtualną? osobą, której jako jedynej bali się kosmici, gdyż wiedziała ona jak ich pokonać – i tutaj pojawia się mój życiowy dylemat, bo kulka wiedziała, jak można z nimi wygrać, ale jej planeta została i tak doszczętnie zniszczona. Po czym kulka oznajmia głosem pani z automatycznej sekretarki, że ludzie są dość prymitywną formą życia nosz kulko! My ich już raz pokonaliśmy a Ty, mimo swojej wysokiej inteligencji, nie dałaś rady! Więc się odkulkuj.

KONIEC SPOJLERA

   Oprócz starej gwardii i świetnej gry Liama, na pochwałę zasługują także efekty specjalne, które faktycznie są dobre. Nie spodobały mi się jedynie niebieskie i zielone błyski wydobywające się z walczących ze sobą odrzutowców, bo za bardzo trąciło mi to „Gwiezdnymi wojnami”, ale mogę ten fakt przeboleć.
   Podsumowując – z pewnością nie jest to równie dobry film jak część pierwsza z 1996 roku. Zamysł może i byłby dobry, ale ta nieszczęsna kulka sprawiła, że zwątpiłam w dobre sequele... Może czasami po prostu trzeba dać klasykom być klasykami i nie odgrzewać ich na siłę, jakby były niedzielnymi kotletami jedzonymi w poniedziałkowe popołudnie. To się niestety nie sprawdza. A szkoda. Niemniej miło było zobaczyć znowu znajomych kosmitów i zobaczyć co dzieje się z bohaterami pierwszej części. Bo po tylu latach powtórnego oglądania filmu, są dla mnie trochę jak rodzina. 

  Czy warto wybrać się do kina? Cóż, na pewno z czasem kupię sobie ten film na DVD, mimo, że idealny nie jest, więc byłabym ignorantką mówiąc, że nie warto. Warto przede wszystkim dlatego, że to kontynuacja świetnego filmu, który wniósł wiele do światowego kina a szczególnie do filmów sci-fi. Obsada filmowa jest niczego sobie i można do woli napatrzeć się na syna australijskiej ziemi, Liama, który jest naprawdę dobrym aktorem i podejrzewam, że dla naszych wnuków będzie tym, kim dla nas jest Jack Nicholson. 
   Obejrzeć warto, ale nie warto się nastawiać. Co by się nie rozczarować. Ale mój najwspanialszy twierdzi, że jestem zbyt krytyczna wobec tego filmu, więc wiecie - podzielcie moje rozczarowanie przez pół. 

35 komentarzy:

  1. Nie widziałam pierwszej części, więc na tę kontynuację też się nie skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ciekawa, jak zareaguję na tę część. Przy pierwszej miałam podobne "objawy" do Twoich :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj nie wiem, chyba nie koniecznie to film dla mnie. Ale nie mówię nie, póki nie zobaczę. Pozdrowionka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Q ogóle nie nasze klimaty :P Może obejrzymy jeśli za kilka lat będzie w TV ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie za dwa lata już się w telewizji pojawi :)

      Usuń
  5. Widziałam chyba zapowiedź przed wejściem do kin, ale mnie pochłonęła mnie ta tematyka. :D Chociaż pewnie jakbym usiała i zaczęła oglądać, to by mnie wciągnęło. Póki co moim numerem jeden w tej tematyce jest WOJNA ŚWIATÓW. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawno tego nie widziałam, muszę sobie odświeżyć :)

      Usuń
  6. Wybrałabym się na niego tylko dlatego, że to kontynuacja...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tobie też podobała się część pierwsza? :)

      Usuń
  7. Nie widziałam pierwszej części ... więc nawet o drugiej nie miałam zielonego pojęcia :) Oprócz bycia książkoholikiem lubię też dobry film! :) Więc już sobie zanotowałam, co jest warte obejrzenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To podobnie jak ja - książki i filmy to moja rozrywka :)

      Usuń
  8. Jakoś nie mam przekonania. Ale ja generalnie za filmami nie przepadam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zdecydowanie film u mnie z tej kategorii-obejrzę jak już ewidentnie katalog filmów się wyczerpie i będę zmuszona:)
    https://sweetcruel.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja nadal lubię obejrzeć sobie 'Dzień Niepodległości", chociaż znam antyfanów tego filmu. I nie wiem czy chce obejrzeć dwójkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszą część na pewno będę nadal oglądać :)

      Usuń
  11. Nie przepadam za filmami sci-fi. Natomiast tak, jak napisałaś, najlepiej się nie nastawiać. Ostatnio byłam na "Iluzji 2" i mam mieszane uczucia. Podobało mi się, ale po obejrzeniu pierwszej części spodziewałam się czegoś więcej. Może miałam zbyt wysokie oczekiwania. ;) Tak czy siak nie żałuję, że obejrzałam ten film na dużym ekranie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Mój przyjaciel był na tym filmie i opowiadał mi swoje wrażenia i jemu się podobalo:> Ja tak dawno nie bylam w kinie, że już nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz, a takie filmy chyba są nie w moim guście. Pozdrawiam Cie (recenzentka-ksiązek.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  13. Myślałam, czy nie wybrać się na ten film, ale chyba jednak pozostanę przy swoim zdaniu, że obejrzę kiedyś w domu z rodzicami. :D
    Ogólnie to wiele ciekawych filmów/ bajek wyjdzie jeszcze w tym roku. :D Mam nadzieję, że nie zawiodą. ;>

    OdpowiedzUsuń
  14. To na ja pamięć umiałam całe dialogi z "Króla Lwa" :) Lubię ten "Dzień Niepodległości" - ile razy był w telewizji, tyle razy oglądałam. Czy wybiorę się do kina? Muszę się jeszcze nad tym zastanowić, choć... tam efekty będą robiły najlepsze wrażenie ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Coś świta mi ten tytuł, ale kompletnie nie mogę sobie przypomnieć, czy oglądałem pierwszą część. Najwyżej obejrzę ponownie, bo jednak wydaje się dość ciekawy. ;)
    bgrenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Do kina nie chodzę - filmy oglądam na kinomanie i większość wychwalanych przez media albo trochę albo w ogóle mi się nie podoba :P Szkoda mi kasy za bilet na film, który najprawdopodobniej będzie mnie nudził ;P Na ten film również poczekam i się przekonam ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo rzadko chodzę do kina. Nie wiem nawet czemu, ale nawet na "Zanim się pojawiłeś" nie poszłam, mimo że książkę kocham :D

    OdpowiedzUsuń
  18. pierwszą część oglądałam. ale nie podobała mi się;p

    OdpowiedzUsuń
  19. Może się skusze i obejrze pierwsza część. Skoro przemowę prezydenta znalas kiedyś na pamięć ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie obejrzałam nawet pierwszej części, więc raczej się nie skuszę, dodatkowo troszkę nie mój klimat. :)

    Pozdrawiam ♥
    http://princessdooomiii.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  21. Zatem chętnie z lekkością podejdę do ogladania tego filmu.
    Hmmm.
    Ja umiałm całego Terminatora II na pamięć :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie oglądałam jedyneczki. Ale może skuszę się by przekonać się na własnej skórze

    OdpowiedzUsuń
  23. Uwielbiam Dzień niepodległości i zaskoczona byłam tym, że będzie jego druga część, gdy zobaczyłam zwiastun w telewizji. Nie ukrywam, ze bardzo chciałabym zobaczyć ten film, mimo tych wad, które wymieniłaś. Ach i uwielbiam braci Hemsworth, dlatego jestem bardzo ciekawa Liama w tej roli :)
    Pozdrawiam
    secretsofbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń