Plaża, słońce, gorący piasek pod stopami, szum fal w zasięgu ucha i skrzek mew nad głową. Na co, w takich sprzyjających warunkach życia możne narzekać kobieta? Wiadomo, kobieta możne narzekać na wszystko, na co jednak kładzie największy nacisk przy tym narzekaniu i psioczeniu na los? Otóż na dwie rzeczy – na brak mężczyzny u boku i na nadwagę, z którą chciałaby walczyć, ale zamiast tego pochłania kolejnego gofra i poprawia to półmetrową zapiekanką.
Bogumiła nie jest, wbrew części składowej swojego imienia, najmilszą bohaterką z jaką przyszło mi się spotkać. To dorosła kobieta, która wyrwała się spod matczynych skrzydeł – zbyt opiekuńczych, jak to bywa – i wybrała się na urlop nad polskie morze. Wprawdzie w tej wycieczce miał towarzyszyć jej chłopak, Rafał, jednak mimo usilnych próśb z jej strony, kochaś postanowił zostać w mieście. Tutaj mała dygresja na temat ich „związku” - polega on na spotykaniu się w wiadomym celu i zawsze spotkania te inicjowane są przez Rafała. Wiecie, chłop ma ochotę to dzwoni do Bogumiły a ta biegnie do niego jak na skrzydłach. Nie żebym się czepiała – dobra, czepię się - ale takich związków nie cierpię każdą komórką swojego pięknego ciała i już z tego powodu Bogumiła została wpisana na moją czarną listę anty-bohaterek.
Są jednak dwie zalety Bo, jak każe o sobie mówić. Po pierwsze, nie jest dziennikarką, jak większość bohaterek polskich książek (coś nieprawdopodobnego, widać autorzy czytają mojego bloga i powoli zmieniają się trendy). Pracuje w sklepie z różnego typu śrubkami, rurami i innymi gadżetami niezbędnymi każdemu panu domu, który w końcu wstanie z fotela i zdecyduje się coś naprawić.
Drugą zaletą Bo jest jej mama, która jest taka kochana i urokliwa i tak nadopiekuńcza, że aż chce się otworzyć szeroko ramiona i zawołać „kobieto! Jesteś cudowna!”. Niestety córka po matce nie odziedziczyła tego uroku, bo była osobą burkliwą, narzekającą i tak nieasertywną, że … ah, że aż nie wiem co, ale coś bardzo!
W każdym razie, przez większość czasu Bogumiła narzeka na swoje fałdy tłuszczu i wdycha jod, który w magiczny sposób powinien ją odchudzić. Bogumiła jest przekonana, że jej nadwaga jest efektem zaburzeń tarczycy a nie ciągłego wcinania fast-foodów. W międzyczasie wcina po dwie zapiekanki naraz i solidną porcję frytek z jeszcze większą ilością soli. Lubię zapiekanki i lubię frytki, ale kiedy widzę, że boczki zaczynają się mi pojawiać na biodrach, to zaczynam chrupać sałatę i jeść tych zapiekanek trochę mniej. Zauważyliście w ogóle, że o ludziach otyłych nie można mówić źle? Hejtujcie mnie za hejt. Jak ktoś jest bardzo szczupły to mówi się, że kości mu wystają, że wygląda jak szkapa, że chudzina okropna... a o otyłych to broń Boże powiedzieć, że mu sadełko wisi tu i tam. Wytłumaczcie mi moi mili, dlaczego tak jest? Może po prostu strach obrazić osobę przysadzistą, bo wiadomo, więcej siły ma w rękach i może zaszkodzić naszej buzi...
Cóż jeszcze mogę powiedzieć o Bogumile i jej ekscesach plażowych? W czasie swojego pobytu nad morzem spotkała miłego, sympatycznego mężczyznę, który jednak nagle przestał dla niej istnieć, gdy tylko dowiedziała się, że jej Rafał (ten od „związku dla numerków”) pytał jej mamę, do jakiej miejscowości Bogusia wyjechała. Tak! To jest powód, żeby rezygnować ze świetnego faceta! Bo jakiś facet mimochodem o to zapytał... matko i córko, co to za dziwna osóbka z tej Bogusi!
Ponadto naćpała się tabletką z słodkim rysunkiem, którą otrzymała od nieznanej sobie kobiety i wyprawiała takie rzeczy, że nie chcecie wiedzieć. A jeśli chcecie, to musicie sami sięgnąć po tą książkę, bo ja już nie mam siły o niej pisać.
Dobra, wspomnę jeszcze o okładce, bo to ona przekonała mnie do tego, żeby wypożyczyć ten egzemplarz z biblioteki. Okładka jest ładna, dziewczęta, radosna i naprawdę spodziewałam się po niej cudów. Tytuł ten mnie przyciągał, taki ładny, przewrotny trochę, bo jak to jest mieć marzenia na agrafce? Niestety, czasami dobry tytuł i ładna okładka nie wystarczy...
Boguśka, ah Boguśka... zmarnowałaś mi wieczór swoimi ciągłymi humorami i marudzeniem. Na osłodę tej gorzkiej recenzji – fragment rozmowy rodziców Bogumiły, którzy są przecudowni i to o nich powinna być ta książka.
„-Danusiu, nasze dziecko nie będzie nad morzem jadło grzybów. Nad morzem je się ryby.
-No właśnie! – Mama nie dawała za wygraną. - Stare, śmierdzące ryby!
-Ulituj się – jęknął. - W domu też może zjeść nieświeżą rybę.
-No wiesz?! - Uniosła się na kanapie. - Czy ja kiedykolwiek dałam ci coś nieświeżego?! Przez prawie trzydzieści lat!
-Ależ oczywiście, kochanie, że nie dałaś – zaczął ją uspokajać. - Nie powiedziałem, że w naszym domu. Ty wspaniale o nas dbasz. - I się podłożył. - Nie tak jak inne kobiety...
-Inne kobiety?! U jakiej innej kobiety ty jadasz?!”